Ferie zimowe z dziećmi w Wiśle
MAŁA WISŁA NA DUŻE ZIMOWE SZALEŃSTWA Z DZIEĆMI
Nieliczni już po feriach, niektórzy w ich trakcie, inni z utęsknieniem jeszcze na nie czekają.
A jak ferie, to i szaleństwo na śniegu, o które coraz trudniej w mieście. Z roku na rok daje się zauważyć, że przybywa nam więc w Polsce fanów białego szaleństwa na stokach.
Jest coraz więcej dzieci, ale i młodzieży oraz dorosłych zainteresowanych nauką jazdy na nartach czy snowboardzie. Coraz częściej rodzice chcą swoim pociechom zaszczepić miłość do sportów i rozrywek zimowych, uprawianych w górach.
Powstają tam nowe wspaniałe ośrodki narciarskie, a te istniejące są modernizowane i doposażane. Są też małe, kameralne stoki, które tracą na popularności na rzecz tych dużych, tętniących życiem - ku uciesze miłośników spokojnej, rekreacyjnej jazdy, ciszy i prawie niezmąconego kontaktu z naturą.
Tak się składa, że w te ferie chcieliśmy, żeby 4,5-letnia córka postawiła swoje pierwsze kroki na nartach, a 9-letni syn podszkolił swoje umiejętności.
Dlatego zależało nam, by pojechać w miejsca, które nie będą konglomeratami turystycznymi, choćby z najlepszymi trasami, ale raczej małymi, kameralnymi ośrodkami, gdzie warunki będą na tyle dobre, aby bezpiecznie oddać się nauce i zabawie.
W dużej mierze plan udało nam się zrealizować. Wybór - ze względu na ograniczony czas wyjazdu - padł na Wisłę, do której mamy stosunkowo blisko. Kilka większych stoków odrzuciliśmy na starcie, a nasz wybór, jeśli chodzi o jeżdżenie i naukę, ostatecznie padł na 3 ośrodki, o których Wam zaraz opowiemy.
DZIEŃ 1- WISŁA SIGLANY
Stok Siglany w Wiśle Głębce ma około 600 metrów długości, jest stosunkowo łagodny i szeroki. Do góry wjeżdża się na wyciągu talerzykowym. Drugim, mniejszym, około 250-metrowym talerzykiem można zjechać na dużą, również szeroką i o małym spadzie oślą łączkę lub wjechać na duży stok, mniej więcej w połowie jego długości.
Stok, dzięki oświetleniu, jest dostępny również na wieczorne szaleństwa.
Mały orczyk
Siglany - widok z góry
Na Siglanach znajdziecie dobrze wyposażoną wypożyczalnię sprzętu oraz aż trzy szkółki narciarskie: Siglany, Pinki i Byrtuś. My korzystaliśmy z usług tej ostatniej, a jedna z instruktorek, pani Ania, bardzo przypadła do gustu córce.
Koszt godziny jazdy indywidualnej z instruktorem to tutaj 80 zł.
Pierwszy kontakt z nartami
Dla fanów sanek, jabłuszek i innych zjeżdżających atrybutów też mamy dobrą wiadomość.
Zaraz obok oślej łączki, w zasadzie na tym samym stoku, tylko nieco z boku, jest sporej wielkości teren, gdzie można szaleć do woli na innych niż narty i snowboard urządzeniach zjeżdżających w dół.
I cóż... sporo dzieci, ale również rodziców, a nawet dziadków korzystało z tej opcji. ;)
Miejsce do zjeżdżania na sankach
Po białym szaleństwie albo w przerwie możecie tu zajrzeć do średniej wielkości knajpki na dole stoku.
Znajdziecie tu głównie jedzenie typu fast food, ale są też np. pierogi (polecamy bardzo te na słodko z jagodami) oraz placki ziemniaczane przygotowywane na specjalnej płycie, więc beztłuszczowo (i z prawdziwej masy ziemniaczanej, a nie z mrożonego gotowca).
Jest kawa, herbata, czekolada, więc można na szybko się zregenerować kalorycznie.
Knajpka na dole stoku
Karnety na Siglanach można kupić na godziny i na pojedyncze zjazdy, a więcej informacji znajdziecie tutaj: http://wyciag.siglany.wisla.pl/cennik/
Ogólnie stok był początkowo mało, a w godzinach 10:00-13:00 średnio zatłoczony (ferie, sporo szkółek i przedszkoli narciarskich). W najgorszym momencie stało się w kolejce do orczyka ok. 5-8 minut. Przed 10:00 i po 13:00 jeździło się spokojniej.
PODSUMOWANIE:
• fajny stok dla początkujących i fanów spokojnej jazdy (tylko mały odcinek jest oznaczony jako czerwony),
• aż trzy szkółki narciarskie,
• wypożyczalnia sprzętu,
• stok dostępny również wieczorem,
• duży teren do jeżdżenia na sankach i jabłuszkach,
• parking,
• duży bar-knajpka z przekąskami, ciepłymi daniami (głównie fast food),
• szczegółowe informacje na stronie: Wyciąg Siglany Wisła
DZIEŃ DRUGI – WISŁA NOWA OSADA
Nowa Osada to popularny wśród początkujących i średniozaawansowanych narciarzy i snowboardzistów stok. My lubimy go ze względu na długość, stosunkowo przyjemne trasy i wygodną czterosobową kanapę. Niestety, tak jak my, lubi go sporo innych osób, i w śląskie ferie dało się to odczuć.
Do godziny 10:30 jeździło się bardzo przyjemnie. Później zaczął się spory ruch i niestety w najgorszych momentach w kolejce do kanapy stało się ok.10-15 minut. Czekanie bywało więc uciążliwe. Na szczęście na samym stoku nie odczuwało się tego tłoku – pewnie dzięki temu, że jest szeroki i oferuje kilka tras.
Znajdziecie tu trasę niebieską i czerwoną – każda z nich o długości 1000 metrów oraz dłuższą czarną, która ma 1300 metrów długości. Wjedziecie na nie wyciągiem krzesełkowym. Trasy niebieska i czerwona są oświetlone na całej długości, więc można na nich szaleć również wieczorem.
Nowa Osada - widok z oślej łączki na główny stok
Widok z dołu
Są tu też trzy wyciągi talerzykowe (w tym jeden na przyjemną, choć niewielką oślą łączkę, gdzie córka ćwiczyła z instruktorką).
Na Nowej Osadzie znajdziecie wypożyczalnię oraz trzy szkoły instruktorskie (Instruktorzy Nowa Osada, Zimowy raj oraz Xtraining, Świat Przygody), akoszt godziny jazdy indywidualnej to 90 zł.
My skorzystaliśmy w tym roku z tej pierwszej szkółki. Córka jeździła z panią Olą, ale... chemii nie było. Zdecydowanie bardziej przypadły jej do gustu instruktorki z Siglan i Pasiek.
Ośla łączka rankiem
Jest tu też kilka knajpek: mała na dole, dwie większe przy górnej stacji wyciągu i jedna na wysokości ok. 1/3 stoku (od dołu) – jest więc spory wybór w kwestii jedzenia – od fast foodu po dość przyjemne i zdrowsze posiłki w nowoczesnej knajpce u góry.
Stacja górna, w tle jedna z knajpek
Zdecydowanym minusem jest to, że zimą na kanapie mogą wjeżdżać tylko narciarze i snowboardziści, więc gdyby ktoś niejeżdżący chciał zjeść posiłek lub posiedzieć w słońcu u góry to... musi tam wejść pieszo.
PODSUMOWANIE:
• fajny stok dla początkujących i średniozaawansowanych, bywa jednak zatłoczony,
• kanapa i orczyki,
• trasy: niebieska, czerwona i czarna,
• 3 parkingi,
• kilka knajpek z różnego rodzaju jedzeniem,
• wypożyczalnia sprzętu,
• stok dostępny również wieczorem,
• szczegółowe informacje na stronie: Nowa Osada w Wiśle
DZIEŃ 3 – WISŁA PASIEKI
Zdecydowanie najlepszy wybór (jeśli chodzi o jazdę) podczas naszego krótkiego wypoczynku. Szeroki, łagodny, kameralny stok z wyciągiem talerzykowym dużym (ok. 600 metrów) i małym, dla początkujących i dzieci (ok. 110 metrów). Górna stacja wyciągu znajduje się pod samym lasem, nie ma tam żadnych knajpek, więc panuje cisza i spokój.
Oprócz tego, że sam duży stok przypadł nam do gustu, urzekło nas to, że... jest tu bardzo niewielu jeżdżących! W kolejce do orczyka nigdy nie stały więcej niż 3-4 osoby, ale w czasie naszego 6-godzinnego pobytu tutaj zdarzało się to rzadko. Z reguły po zjechaniu na dół z marszu podchodziło się do wyciągu.
Pasieki - widok na stok z dołu
Ośla łączka jest większa niż na Nowej Osadzie, lepiej wydzielona niż na Siglanach (tzn. na tym samym stoku nie jeżdżą sanki ani jabłuszka) i jest bardzo łagodna. To tu, na trzeci dzień swojego pierwszego kontaktu z nartami, z cudowną panią Małgosią córka zaczęła samodzielnie zjeżdżać, skręcać i wjeżdżać na orczyku oraz prosić o więcej lekcji z instruktorem.
Nauka jazdy na oślej łączce
Pasieki zachwycą również fanów sanek, nartosanek i jabłuszek (które można tu zresztą wypożyczać w kasie), bo po lewej stronie od głównego stoku (trzeba przejść jakieś 100 metrów) znajduje się największa przygotowana do tego celu górka, jaką widzieliśmy – jest szeroka i wysoka, jak na "sankową" i zabawa na niej wzbudza sporo emocji.
Tak naprawdę to tutaj bawiło się więcej osób niż na samym stoku narciarsko-snowboardowym. My również z niej skorzystaliśmy i bawiliśmy się przednio.
Górka na sanki i jabłuszka
Kolejną atrakcją dostępną tu, a niedostępną na dwóch wcześniejszych stokach jest tor do snowtubingu, czyli zjeżdżania na oponach. Tu akurat po zdjęciu nart szalał nasz starszak, razem z grupą innych dzieci.
Snowtubing
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Jest też oczywiście knajpka (jedna i stosunkowo mała) z przekąskami, fast foodem (frytki, nuggetsy), gorącą czekoladą, ale również niewymienionym w menu oscypkiem z żurawiną (warto pytać ).
Przy knajpce są stoliki i ławy na dworze oraz kilka leżaków i... zabawek piaskownicowych (wiaderka, łopatki, grabki, plastikowe wywrotki), które świetnie sprawdziły się również na śniegu. Zresztą byliśmy tym naprawdę zachwyceni – prosta rzecz, kilka niedrogich zabawek, a tyle radości, gdy dzieci mogły się nimi pobawić w sposób trochę inny niż standardowo.
Przy knajpce
Jak w dwóch pozostałych miejscach, jest tu wypożyczalnia i serwis sprzętu oraz instruktorzy (należy o nich pytać w kasie lub zadzwonić dzień - dwa wcześniej pod numer 609 514 813, jeśli chce się mieć pewność, że o godzinie, która nam pasuje, będzie jakiś dostępny). Koszt lekcji indywidualnej to 85 zł.
PODSUMOWANIE:
• stok idealny do nauki jazdy i do jazdy rekreacyjnej,
• szeroka i łagodna ośla łączka z orczykiem dla dzieci i stawiających pierwsze kroki dorosłych,
• wypożyczalnia i serwis,
• knajpka,
• parking,
• wielka i szeroka górka do jeżdżenia na sankach, jabłuszkach i nartosankach (oraz możliwość wypożyczenia tychże),
• możliwość jazdy z instruktorem,
• tor do snowtubingu,
• szczegółowe informacje na stronie: Pasieki Wisła
DZIEŃ 4 – WISŁA SKOLNITY
To stok, który oferuje możliwość białego szaleństwa już od kilku lat. Natomiast my dowiedzieliśmy się o nim dopiero w tym roku, gdy znaleźliśmy ulotkę w Willi Stenia - hoteliku, w którym w się w te ferie zatrzymaliśmy (i którą serdecznie polecamy rodzinom 2+2, a zapewne i mniejszym, ze względu na komfortowe warunki - pokoje z łazienkami i aneksami kuchennymi, możliwość wykupienia śniadania i bliską odległość do stoków Pasieki i Siglany i dość bliską do Nowej Osady).
Pełni obaw o tłok na stoku, bo leży on w samym centrum Wisły, naprzeciwko targu, postanowiliśmy zajrzeć na niego w niedzielę (ostatni dzień ferii śląskich), żeby wyrobić sobie opinię na temat Skolnitów.
Pierwsze wrażenia były kiepskie. Z centrum Wisły wjeżdża się na dość stromą górkę (dobrze, że akurat odśnieżoną, bo w przypadku śniegu czy lodu byłby to problem), gdzie znajduje się parking, kasa biletowa i dolna stacja (zaparkować można też na dole, przy targu, jednak wtedy czeka Was mała wspinaczka ze sprzętem).
Z dołu średnio widać stok (tylko mały, dolny odcinek trasy), za to rzuca się w oczy wyciąg – czteroosobowa kanapa i... brak kolejek. Podjeżdża co jakiś czas kilku narciarzy i z marszu wsiadają na wyciąg.
Wiedzieliśmy, że córka nie jest jeszcze absolutnie gotowa na zjazd z takiego stoku (tym bardziej, że my – rodzice jeździmy na deskach, a nie nartach i nie bardzo wiemy, jak asekurować małą narciarkę), więc zdecydowaliśmy, że spytamy o możliwość wjazdu kanapą bez sprzętu. Tu, w odróżnieniu od Wisły Nowej Osady, nie było z tym najmniejszego problemu i po dwóch minutach siedzieliśmy już na wyciągu.
Już po chwili starszak żałował, że nie wziął nart z samochodu oraz nie namówił jednego z rodziców na wspólny zjazd z góry, choć wcześniej zarzekał się, że nie ma tego dnia ochoty na jazdę. Widok pustawej, wiodącej przez las nartostrady spodobał mu się na tyle, że szybko zmienił zdanie.
Podobne odczucia miała mama, ale niestety wiedzieliśmy, że tego dnia wjedziemy i zjedziemy wyciągiem, rozpoznamy teren, posiedzimy chwilę u góry i będziemy zbierać się w drogę powrotną do domu o sensownej godzinie, żeby uniknąć korków.
Widok na Skolnity
Kawałek nartostrady wiodącej przez las
U góry – kolejne pozytywne zaskoczenie. Naszym oczom ukazała się nowoczesna duża restauracja, z wielkimi oknami, tarasem i... sporej wielkości, przepięknym, drewnianym placem zabaw zaraz obok.
Drewniany domek na Skolnitach
Konstrukcja do zabawy i nowoczesna karczma w tle
Plac zabaw
W restauracji można napić się pysznej kawy i zjeść jedno z czterech proponowanych i pięknie wyglądających ciast (my polecamy ciasto czekoladowo-pomarańczowe), zjeść obiad (porządny, duże porcje, żadne fast-foody, a nawet z kilkoma pozycjami dla wegetarian!).
Oprócz ryby, kotleta schabowego i kilku rodzajów pierogów i sałatek, można tu zamówić makarony (np. z sosem pomidorowym), zupy oraz inne dania obiadowe (w tym nawet golonko!). Jest też pyszna pizza i focaccie wypiekane w piecu na oczach klientów.
Sama restauracja jest duża, przestronna, jasna – coś całkowicie innego niż mniejsze i o raczej ograniczonej ofercie kulinarnej knajpki na innych wiślańskich stokach.
Skolnity okazały się więc pierwszym miejscem, gdzie moglibyśmy spędzić czas szusując od 8:00 do 17:00, wiedząc, że w trakcie możemy zjeść smaczny, wartościowy posiłek w przepięknych okolicznościach przyrody.
W pozostałe dni to właśnie głód wyganiał nas ze stoku i niestety, jeśli nie jada się mięsa, oferta gastronomiczna lokali w Wiśle okazuje się mocno ograniczona. Ci, którzy mięso jedzą powinni być bardzo zadowoleni – polecamy wtedy szczególnie restaurację Karczma u Karola w Wiśle-Głębce, gdzie królują piękne zapachy, a dania na talerzach klientów prezentują się bardzo smakowicie.
Wracając do Skolnitów – drewniany, nawiązujący do natury plac zabaw zadowoli dzieci i rodziców, którzy zrelaksować się mogą na drewnianych huśtawkach, obserwując bawiące się obok pociechy. My na zabawę mieliśmy czas ograniczony do 2 godzin, ale naszej czterolatce i dziewięciolatkowi było trochę mało.
Nieopodal znajduje się też mała zagroda z alpakami, a obok niej polana, na której można urządzić bitwę na śnieżki. Wszystko to sprawia, że nawet jeśli wjedziecie na górę bez zamiaru jeżdżenia na nartach czy snowboardzie, będziecie mieli się czym zająć i jak zrelaksować.
Zagroda z alpakami
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
W kwestiach typowo sportowych: znajdziecie tu dwie trasy - niebieską (1100 metrów) i czerwoną (980 metrów) oraz maleńką, z minimalnym spadem, oślą łączkę z darmowym miniorczykiem na górnej stacji (w większości miejsc ośle łączki znajdują się na dole stoku, tu jest inaczej). Jest też wypożyczalnia i szkoła instruktorów. Raczej nie ma warunków do sankowania czy jabłuszkowania.
Z górnej stacji możecie też zjechać w dół na rowerach. Miłośnicy kolarstwa górskiego mają tu do dyspozycji dwie trasy. Zielony Zygzak ma aż 4100 metrów długości, a Niebieska Fala 2800.
Więcej szczegółów znajdziecie tutaj: Skolnity trasy .
My zdecydowanie będziemy tu wracać – zarówno z nartami/deskami, jak i wiosną, żeby wjechać wyciągiem na górę, podziwiać piękną panoramę Beskidów, wypić smakowitą kawę i skorzystać z bajkowego placu zabaw.
Widok ze Skolnitów
PODSUMOWANIE:
• stok idealny dla średniozaawansowanych i zaawansowanych narciarzy i snowboardzistów (choć dla tych ostatnich pewnie będzie ciut za spokojny),
• nie polecamy go osobom, które stawiają pierwsze kroki na nartach czy desce - warunki dużo lepsze do pierwszego kontaktu z tymi sportami są na Siglanach i Pasiekach,
• świetna karczma-restauracja u góry (bardzo duży wybór w kwestii obiadów, przystępne ceny),
• bajkowy, drewniany plac zabaw na górnej stacji,
• zagroda z alpakami,
• wyciąg - kanapa czteroosobowa,
• wypożyczalnia,
• szkoła instruktorów,
• parkingi albo pod skocznią (stromy podjazd), albo przy ulicy, obok targu (wtedy trzeba dojść do wyciągu pod górę),
• trasy rowerowe wiodące z góry, wyciąg przystosowany do przewozu rowerów,
• więcej informacji na stronie: Skolnity
Jeśli będziecie już w okolicy, polecamy Wam również stosunkowo nowy, oświetlony wieczorami, drewniany plac zabaw oraz siłownię pod chmurką przy samej rzece, w drodze do Wisły Nowa Osada z Wisły Centrum lub Wisły Głębce (plac zabaw widać wtedy z ulicy po prawej stronie) lub w drodze powrotnej z Nowej Osady (wtedy plac zabaw zobaczycie po lewej stronie).
Jest tu kilka drewnianych (i nie tylko) konstrukcji dla dzieci, w tym tyrolka i wielkie huśtawki typu bocianie gniazdo, a ścieżką przy rzece (idąc w stronę Wisły Centrum) można dojść do ciekawie zaprojektowanego terenu wokół Centrum Edukacji Ekologicznej w Wiśle, gdzie znajdziecie między innymi labirynt kamienny z roślinnymi niespodziankami w środku, kilkoma tarczami ruchomymi do wykonania eksperymentów optycznych, tablicami informacyjnymi, małymi ulami itp.
Nie udało nam się zgłębić tajników tego miejsca, bo było częściowo przykryte śniegiem, a sam ośrodek był już zamknięty. Zdecydowanie, jeśli będziemy w okolicy, będziemy chcieli tu wrócić i sprawdzić, co dokładnie oferuje Centrum Edukacji Ekologicznej. Natomiast spacer wzdłuż rzeki i tak polecamy – na pewno jest tu ciszej i spokojniej niż nad rzeką w centrum Wisły.
Plac zabaw przy rzece
Tyrolka
Ścieżka spacerowa
Przy Centrum Edukacji Ekologicznej
Labirynt przy Centrum
To jak? Ktoś jeszcze nie ma planów na ferie? Wisła wydaje się być znakomitym wyborem .
Autorka tekstu i zdjęć: Aleksandra Horzela-Chrost
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioaChatki.pl