Myszy na Giewoncie, czyli ferie z dziećmi w Zakopanem
Pokusić się o napisanie o wizycie w Zakopanem to trochę tak, jak zdecydować się w towarzystwie na opowiadanie po raz kolejny kawału, który goście znają od lat. To przedsięwzięcie z góry narażone na westchnienie (mam nadzieję, że jednak nie na znudzenie) : „Znowu? Nie wie, że wszyscy już to słyszeli?!”.
Trudno, narażę się...

Z górki na... do Snowlandii
Bo o ile Zakopane może się kojarzyć z Gubałówką, pięknymi dolinami, szczytami przysypanymi białym śnieżnym pyłem, no, niech będzie, nawet z Krupówkami, to chyba niewielu kojarzy się z… myszami. Toż to nie Kruszwica, powie ktoś - gdzie te małe zwierzątka zadały bobu królowi Popielowi!
Spokojnie, wiem. Na szczęście zakopiańskie myszki nikomu nie szkodzą, a osiedliwszy się na Krupówkach – wręcz przeciwnie, z przyjaznym usposobieniem czekają na najmłodszych gości.

W baśniowym Myszogrodzie
Kierunek – Myszogród!
Zapewniam, to nie jest takie oczywiste, że uda się wyjść szybko z tego osobliwego grodu. Sama wracałam po kilkakroć, nawet pod prąd, z sali do sali, przyklejając nos do szklanych szyb, za którymi baraszkowały małe gryzonie – to wspinając się na Giewont, to udając na przejażdżkę kolejką linową, to zaglądając do starej szafy z książkami lub wyprawiając na Mars. Wciąż nie wiecie o czym mówię?

Jedzie pociąg z daleka, na kota nie zaczeka (Myszogród)
Nie dziwię się, ale spieszę już wyjaśnić: na Krupówkach od niedawna mieszkają w Myszogrodzie myszki – aż tysiąc zwinnych istotek, które to w swych szklanych krainach żyją, biegają, śpią, a jednocześnie cieszą oczy odwiedzających. Pisk, który usłyszeć można tu i ówdzie, to nie objaw strachu, ale powszechne zachwyty.

W czarodziejskiej szafie (Myszogród)
Urocze krainy (między innymi Zaginiona Wyspa, Górska Kraina, Magiczny Las) są jak ruchome obrazki z bajek, które można obserwować bez znudzenia, śledząc kolejne kroki ich małych mieszkańców. Kolorowo, magicznie, radośnie.
Strzał w dziesiątkę!

I gdzie podziały się myszki? (Myszogród)
Połączenie gryzoni z Tatrami już chyba stało się jasne. Skojarzenie ze śniegiem pójdzie jeszcze prościej - to już raczej oczywista operacja umysłowa w przypadku Zakopanego.
Zwłaszcza zimą.

Ja się kota nie boję! (Myszogród)
Tym razem to opowieść nie tak kolorowa, raczej posługująca się bielą. Jednak równie magiczna i przyciągająca. Ta baśniowa kraina – Snowlandia odsunęła się nieco od Krupówek, rozciągając w miejscu, które również bywa chętnie odwiedzane, nie tylko przez wielbicieli mistrzowskich skoków.
Lokalizacja pod Krokwią działa na korzyść Snowlandii, bo to i poobserwować można okoliczne krajobrazy, i zjechać na jakimś zimowym sprzęcie, i wjechać pod górę krzesełkowym wyciągiem, by z wysoka popatrzeć na zanurzony w śnieżną pianę świat.

Labirynt z lotu ptaka (Snowlandia)
Chociaż, jeśli człowiek zagubi się w śnieżnym labiryncie - to i te atrakcje nie są dla niego pocieszeniem. A że się zagubi, to pewne. Bo do tego służy labirynt. Im bardziej się zagubi, tym większa frajda. Oczywiście, do czasu.
O wyjście niełatwo – właściwa droga jest tylko jedna. Wysokie śnieżne ściany, nie wiadomo co za nimi... Co chwila te same twarze – widać nie tylko my błądzimy! Na szczęście twarze wesołe – wygląda na to, że świetnie się bawią, tak, jak my.
Uff, udaje się. To dobrze, bo nie wzięliśmy niczego do jedzenia, o termosie z herbatą też nie pomyśleliśmy...

W labiryncie, z nadzieją na znalezienie wyjścia (Snowlandia)
Bilet upoważnia nas jeszcze do zajrzenia do Pałacu. Do Śnieżnego Zamku dziś nie wpuszczają – wymaga remontu, bo odwilż trochę dała się we znaki. A w Pałacu jak w pałacu Królowej Śniegu – wszystko białe, zimne, wręcz lodowate. Za to piękne! Wykute rzeźby, tron, korytarzyki, przejścia. Jest i Olaf! Dobrze, że mamy odpowiednie buty – ślisko bardzo!

Olaf w objęciach (Snowlandia)
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Opuszczamy bajkową Snowlandię, nie zaglądając do mini ZOO i nie korzystając z toru saneczkowego. Cóż, nasz pobyt w Zakopanem to wersja mini, musimy się z tym pogodzić, że nie wszystkiego popróbujemy.

Nie Królowa Śniegu, ale na tronie (Snowlandia)
Basenu jednak nie opuścimy, to niemożliwe. Po wielokroć już odwiedzany Aqua Park pod Antałówką, tym razem zadziwia nas nową atrakcją – niecka balneologiczna z wodą termalną okazuje się być jednak przewidziana tylko dla szczęśliwców, którzy ukończyli już 14 lat.
Dzieci muszą patrzeć przez okno, ale mnie udaje się zanurzyć w 38-stopniowej pełnej dobrodziejstw zdrowotnych wodzie i z przyjemnością popatrzeć na gwiazdy (gdybyśmy przyszli przed zmrokiem – podziwialibyśmy Giewont).
Aby pozostali nie czuli się poszkodowani – na całego oddajemy się zjazdom rurami, zjeżdżalniami otwartymi, bardzo dziką, ulubioną przez nas, rzeką, huśtamy na fali skacząc na niej w specjalnej wodnej huśtawce. Niestety, czas na jacuzzi muszę dosłownie „wyrywać”, bo dla reszty rodziny to czas raczej stracony.
Baseny wewnętrzne, zewnętrzne, gejzery, ławki wodne – zadowoleni jesteśmy jak zawsze. Ułożone piętrowo, jak przystało na górski basen, atrakcje to chwila odpoczynku przed jutrzejszą wyprawą.

Na śnieżnej pierzynce (Dolina Kościeliska)
Bo to już naprawdę byłby wstyd, gdyby nawet w czasie krótkiego wypadu do Zakopanego zapomnieć, że Tatry są tu najważniejsze.

Kiedy obiecana szarlotka? (Dolina Kościeliska)
Cudownie idzie się po pierzynce ze śniegu. Nic to, że wielu idzie tu obok nas, że co i rusz przemykają sanie z opatulonymi turystami, na widok których dzieci wypominają mi, że przedkładam turystykę „nożną” nad „końską”.
Rozumiem, sama w dzieciństwie marzyłam o przejażdżce a rodzice systematycznie odmawiając (teraz to wiem) przyczynili się do tego, że targam swoich, pomimo, że może i chcieliby pograć na smartfonie...
Chyba po prostu zinterioryzowałam przekaz, że po górach się chodzi a nie jeździ i wobec moich dzieci też tak muszę. Poza tym - wolę 150 zł wydać na coś innego a w dzieciach wyrabiać postawę godną prawdziwych turystów.

Hurra! Schronisko! (Hala Ornak)
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
I słusznie!
Jakież jest ich zadowolenie, gdy po dojściu do schroniska na Hali Ornak zagłębiamy się w lekko kwaskowatą słodkość na kruchym cieście. Nie ma niczego lepszego w schronisku niż szarlotka z herbatą. Z cytryną oczywiście.
Dolina Kościeliska, cała w śniegu, to również powód do wspomnień. Tu, u wrót bacówki, kilka lat temu majową porą mała Zosia (najstarsza córka), wówczas niespełna trzyletnia, zawstydzała żądnych fotek na krokusowym dywanie (w samym jego środku) turystów: „ploszę państwa, tu nie wolno wchodzić... tu niscycie kwiaty”.
Ciekawe, ilu chociaż zastanowiło się po słowach dziecka nad swoim postępowaniem?!

Wszędzie biało (Dolina Kościeliska)
Aby zachować równowagę między typowo dziecięcymi atrakcjami, sportowymi rozrywkami i turystycznymi trasami a wartościami historycznymi, jak zawsze zresztą, zaglądamy na Cmentarzyk na Pęksowym Brzyzku. Słowa, które wieńczą wejście, znam na pamięć, chciałabym, aby przynajmniej rozumiały, jeśli nie znały je i moje dzieci - „Ojczyzna to ziemia i groby, narody tracąc pamięć tracą życie...”

Przy grobie Kornela Makuszyńskiego (Cmentarz na Pęksowym Brzyzku)
Próbujemy pamiętać – tu grób Kornela Makuszyńskiego (tak, tak, następnym razem na pewno odwiedzimy Jego muzeum), tam Heleny Marusarzówny i Stanisława Marusarza (przypominam dzieciom jak jeszcze w dzieciństwie udało mi się słuchać jego pasjonujących opowieści), Tytusa Chałubińskiego, Władysława Orkana i innych.

Można się opalać! (Gubałówka)
Jeszcze skok (kolejką) na Gubałówkę, spacer do Butorowego Wierchu. Wiem, że to dla wielu obowiązkowa część programu, prawie jak wizyta na Krupówkach. Jednak nawet balansując ciałami wśród tłumów, omijając liczne budki z pamiątkami, ziemniaczkami i kiełbaskami, ćwicząc sztukę odmawiania wobec natłoku obciążających portfel „ciekawostek” - jesteśmy zadowoleni. Każdy pewnie z innego powodu.
U mnie otwiera się klapka z marzeniami – o wyprawie, już letniej, może na Czerwone Wierchy, może gdzieś indziej. Właściwie wszystko jedno gdzie – wszędzie pięknie. Byle na własnych nogach...

Chyli się dzień do kresu... (Dolina Kościeliska)
Bo Zakopane i Tatry, pomimo tego, że zabraknie palców, by zliczyć ilość odwiedzin, zawsze przyciągają... I zawsze mogę się narażać pisaniem o nich! Może ktoś przeczyta. Tak jak siedzący na Krupówkach na ławeczce góral z Tygodnikiem Podhalańskim w dłoniach...

Razem poczytajmy Tygodnik Podhalański (Krupówki)
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl