Zarazić miłością do gór
Kochamy z mężem góry.
Nie jest to jakaś miłość szalona – nie wchodziliśmy na najtrudniejsze szczyty i nie wyjeżdżaliśmy pochodzić co weekend. Mimo tego z rozrzewieniem wspominaliśmy nasze "bezdzietne" wypady w góry i z tęsknotą spoglądaliśmy na zdjęcia – zwłaszcza z Tatr.
Kiedy urodził się syn nasze wycieczki może nie ustały, ale zdecydowanie zmniejszyła się ich częstotliwość.
Półroczny Smyk był co prawda na Hali Ornak, jako 1,5 roczny szkrab deklasował wielu turystów dreptając nad Morskie Oko, zdobywał z nami (w nosidle na plecach) Skrzyczne czy Łysicę, ale kiedy podrósł praktycznie nie wyjeżdżaliśmy już w góry. Trudno w zasadzie powiedzieć, czemu.
Ostatnio jednak, kiedy obudziliśmy się z chęcią małego resetu – spojrzeliśmy na naszego rosłego 4,5 latka i stwierdziliśmy, że rzucamy to wszystko i jedziemy... w Tatry. A dokładniej do Zakopanego.
Piechotą w góry
Rewelacyjną trasą na pierwsze pójście w góry okazał się Nosal. Szlak jest krótki (choć dość ostry), a widoki... przepiękne! My więc zachwycaliśmy się widokami, a nasz Smyk? Różnorodnością trasy. Nie przeszkadzało mu strome podejście – wszystko go ciekawiło. Tu schodki, tam kamienie, tu ścieżka. I jeszcze korzenie! A mama powiedziała, że jak była mała to też uwielbiała chodzić po korzeniach!
Pod Nosal – do Kuźnic – przyjechaliśmy busem. Muszę przyznać, że już to dla Smyka, przyzwyczajonego do jazdy autem było nie lada przygodą :)
Przy wejściu do Tatrzańskiego Parku Narodowego, poza biletami wstępu, kupiliśmy książeczkę GOTu (Górska Odznaka Turystyczna).
Opowiedzieliśmy Smykowi, o co chodzi i pozwoliliśmy wbić pieczątkę, co bardzo mu się podobało. Po zejściu z Nosala – niedaleko przystanku Murowanica – Smyk przybił kolejną pieczątkę.
Cała trasa zajęła nam niespełna 1,5 godziny i mieliśmy jeszcze mnóstwo czasu na inne przyjemności!
Kolejnego dnia udaliśmy się na Halę Ornak. Trasa choć spokojna, to jednak znacznie dłuższa, dlatego od razu nastawiliśmy się na to, że część trasy nasz syn przebędzie na barana. Okazało się jednak, że znacznie mniejszą część niż się spodziewaliśmy!
Do Kir, skąd wyruszaliśmy w trasę, po raz kolejny dostaliśmy się busem. Z centrum jeździ ich całkiem sporo.
W drodze postanowiliśmy zahaczyć o Jaskinię Mroźną – to była dla synka najciekawsza część wycieczki! Do samej jaskini podejście jest strome, ale samo przejście przez Mroźną jest tego warte.
Przy wyjściu z Jaskini Mroźnej
W schronisku na naszego Smyka czekało aż pięć pieczątek, a do tego pyszne naleśniki (nie ma to jak obiad w schronisku!).
Z kolei drogę powrotną umilał nam różnymi "wyzwaniami" – można było chodzić tylko po małych kamieniach lub nie wolno było dotykać badyli. Moim ulubionym wyzwaniem był marsz bez odzywania się, ale ta przyjemność nie trwała zbyt długo ;)
Cała wycieczka zajęła nam około 4 godzin, a na sam koniec zmoczył nas deszcz! Warto mieć ze sobą peleryny!
Rowerem w góry
Góry to nie tylko wędrówki piesze. Świetnym miejscem na rower jest Dolina Chochołowska. Znaczna część drogi jest łatwa do przejechania, choć do samego schroniska robi się kamieniście i stromiej. Trzeba podprowadzić rower albo zrezygnować z dojazdu do samego końca i zadowolić się przejazdem po dolinie :) Za to jazda w drugą stronę to bajka!
Jadąc Doliną Chochołowską
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
My zabraliśmy ze sobą rower męża i syna. A także sztywny hol, bo choć nasz Smyk śmiga na rowerze samodzielnie, to obawialiśmy się, że trasa pod górę może okazać się dla niego zbyt trudna. Ja za to wypożyczyłam rower - wypożyczalni przed wejściem do Doliny Chochołowskiej jest sporo. Można tu wypożyczyć też rowery z przyczepkami oraz z krzesełkami - jeśli więc macie niejeżdżące dzieci nie będzie to stanowiło problemu.
Smyk był bardzo zadowolony z podróży i dzielnie wspomagał męża w pedałowaniu. Na sztywnym holu wzbudzał sporą sensację, ludziom wokół bardzo podobał się ten sposób podróżowania!
W drodze powrotnej, na asfalcie, jechał już samodzielnie i byłam z niego bardzo dumna! Dla mnie trasa była dodatkowo podróżą sentymentalną, bo przejeżdżałam ją ze swoimi rodzicami, wypożyczonymi tu rowerami, jakieś 15 lat wcześniej!
Ciekawe czy synek też weźmie tu kiedyś swoje dzieci?
Nie tylko góry!
Góry górami, ale w Zakopanym jest sporo innych atrakcji, które warto zobaczyć z dzieckiem! Przede wszystkim jest sporo miejsc, gdzie można wybiegać resztki energii, jeśli jeszcze dziecku jakaś została ;)
Byliśmy z synkiem w parku linowym dla dzieci (ul. Przewodników Tatrzańskich 1). Znajduje się tu także łowisko pstrągów - można samodzielnie złowić rybę, a potem ją zjeść!
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Oczywiście trzeba zajrzeć na Krupówki i targowisko pod Gubałówką. Jest tłum, jest kicz, ale coś jest w tym miejscu, bo przyciąga mnie niezmiennie od lat :) Na uwagę zasługuje Informacja Turystyczna, zrobiona fajnie i nowocześnie.
Na Krupówkach kupicie pewnie jakąś pamiątkę (synek wybrał sobie harmoniję) oraz oscypka. A właśnie, właśnie - wiecie jak się robi oscypki?
My już wiemy! W Zakopanym bowiem od niedawna funkcjonuje Muzeum Oscypka. Można tu dowiedzieć sią jak się go robi, skosztować różnych rodzajów sera, a także samodzielnie zrobić serek! To świetna opcja na deszczową pogodę, która nas lubi zaskakiwać w tym mieście ;)
W niepogodę warto też pogrzać się na basenach – tych w okolicy jest całkiem sporo: Termy Chochołowskie, Szaflary, Bukowina i Bania. My skorzystaliśmy z najbliższego – Aqua Parku Zakopane. Niewątpliwym jego plusem jest fakt, że dzieciaki mogą zjeżdżać z rodzicami z dużych zjeżdżalni – a to nasz syn uwielba!
Coś na ząb
Muszę przyznać, że Zakopane rozpieściło nasze podniebienia! Trafiliśmy na kilka fantastycznych knajpek, w których każdy znalazł coś dla siebie. Wspomnę tu o trzech, które najbardziej zapadły mi w pamięć.
Pierwsza z nich to Villa Toscana – bardzo klimatyczna, urokliwie urządzona, a przede wszystkim bardzo smaczna. Uwielbiam włoską kuchnię, a w Zakopiańskim wydaniu bardzo mi się podobała!
Jeszcze lepszym odkryciem była dla nas Restauracja Zakopiańska. Zachwyciło nas logo, wnętrze i przede wszystkim menu. Ogromny plus za dania dziecięce - przemyślane, zdrowe i smaczne – a do tego mały deserek dla dzieci gratis.
Ostatnim miejscem wartym wspomnienia jest kawiarnia STRH Bistro Art Café – położona na Krupówkach, jednak niewidoczna na pierwszy rzut oka. Warto do niej zboczyć, bo jest tu trochę spokojniej, a desery i kawa są po prostu przepyszne!
W każdym z tych miejsc było nie tylko smacznie i klimatycznie - było tam też miejsce dla dzieci. synek nie nudził się czekając na swoje danie, miał gdzie się podziać i pobawić. On był zadowolony – a przez to my także :)
Co dalej?
Tego nie wiemy! Czy nasz synek pokocha góry tak jak my? Czy będzie chciał męczyć się i pocić tylko po to, aby wejść na szczyt? Mamy nadzieję, że tak :)
Pokazaliśmy mu to, co oboje kochamy i wydaje się, że złapał bakcyla. Na pewno to był udany wypoczynek, pełny pięknych wspomnień i mnóstwa cudownych, odwiedzonych razem miejsc.
Byłoby pięknie znów tu przyjechać, odwiedzić polubione miejsca i zobaczyć kolejne. A przede wszystkim znów zobaczyć Tatry.
Anna Chrząścik
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM