Kuźnice - Hala Gąsienicowa - Polana pod Kopieńcem - Jaszczurówka
kwiecień 2018
Czas przejścia: 7 godzin Dystans: ok. 16 km Stopień trudności: umiarkowany, raczej dla dzieci, które lubią długie wędrówki
Śnieg po kolana - szukamy wiosny w górach
Lubię jesień i zimę, bo czuję się usprawiedliwiona, kiedy z ciepłą herbatką zasiadam na kanapie pod kocykiem, zamiast pędzić na rower, rolki lub spacer. Ale stan zimowego letargu szybko się nudzi i kiedy wiosna daje pierwsze znaki, budzi się we mnie duch przygody.
Wspólnie z mężem kochamy góry, a szczególnie nasze Tatry.
Wiosną obowiązkowo zaliczamy Dolinkę Chochołowską usłaną fioletowymi dywanami krokusów. W tym roku nie mogło być inaczej, wybraliśmy się do Zakopanego, z tą różnicą, że miejscem docelowym naszej pieszej wędrówki była Hala Gąsienicowa.
Naszą pasją do górskich wędrówek chcemy zarazić naszych synów 5-letniego Antka i 8-letniego Adama, którzy od najmłodszych lat podróżują z nami. Wyprawa do Murowańca była ich pierwszą dłuższą wyprawą w „prawdziwe góry”, do tej pory wybieraliśmy raczej niższe dolinki. Sami byliśmy tu wielokrotnie dlatego, wiedzieliśmy jak wygląda trasa i znając kondycje i możliwości naszych małych piechurów bez obaw zdecydowaliśmy się ich zabrać.
Wyruszyliśmy z Kuźnic. Z Zakopanego dojechaliśmy tu autobusem, to były tylko 3 km od miejsca gdzie nocowaliśmy, ale woleliśmy zaoszczędzić nogi i siły chłopców, żeby starczyło im mocy na dłużej.
Na Halę Gąsienicową można z tego miejsca dotrzeć na dwa sposoby, przez Doliną Jaworzynki lub przez Skupniów Upłaz. Wybraliśmy drugi wariant, ze względu na to, że według nas jest bardziej widokowy. Początek jest dość trudny jak dla dzieci, bo prowadzi cały czas w górę, po kamienistym podłożu. Ku naszemu zaskoczeniu, chłopcy pokonali go bez marudzenia, bo bardzo lubią „skakać” z kamienia na kamień. Szliśmy powoli, ale równo, robiąc króciutkie przerwy w miarę ich potrzeb.
Po osiągnięciu pewnej wysokości szlak stał się łagodny i można było przyjemnie spacerować przez las, nie czując zmęczenia nóg i pokonywanego dystansu. Wznieśliśmy się ponad linię lasu, a naszym oczom ukazał się piękny krajobraz. Z jednej strony widok na Zakopane, z drugiej surowe skały i kosodrzewiny.
Dzieci były pod wrażeniem wysokości na jakiej się znalazły, a my dumni z ich możliwości. Dalszy marsz nie sprawiał już problemu, bo oboje byli zaaferowani potęgą górskich szczytów. Do tej pory Giewont kojarzyli tylko ze Śpiącym Rycerzem, a z tego miejsca jego wygląd był zupełnie inny od tego, do którego byli przyzwyczajeni.
Na wspomnienie Kasprowego Wierchu, Adaś od razu przypomniał sobie jak kilka lat temu wjeżdżaliśmy tam kolejką linową. Tylko Antoś był niepocieszony, bo nic nie pamiętał, miał wtedy zaledwie rok.
Ku ogromnej radości chłopaków, im bliżej schroniska byliśmy, tym więcej śniegu było dookoła. Nie mogli pojąć, jak to możliwe, że mogą chodzić po śniegu w krótkim rękawku, śmiechu było co niemiara jak zapadali się po pas w zaspach, nawet nie zauważyli kiedy na horyzoncie pokazał się dach schroniska Murowaniec.
Popędzili jak szaleni, bo akurat ten odcinek szlaku prowadził w dół. Po takim spacerze apatyt dopisywał wszystkim, zjedliśmy nasze zapasy, odpoczęliśmy, na pamiątkę przybiliśmy wszystkie możliwe pieczątki i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Zdecydowaliśmy się wracać trasą przez Polanę pod Kopieńcem licząc na to, że może szczęście nam dopisze i zdążymy jeszcze obejrzeć krokusiki. Trasa była bardzo przyjemna, ale dość długa. Dopóki była zabawa w zbieranie śniegu, to żaden nie zwracał uwagi na „zmęczenie materiału”.
Ale kiedyś musiały nadejść pytania: daleko jeszcze??kiedy będziemy na dole?? Zręcznie udało nam się znajdować wymijające odpowiedzi i tym sposobem dotarliśmy na polankę. Jak tu było pięknie, krokusy już nieliczne, ale jaka sceneria Koniecznie musimy tu wrócić na pełne kwitnienie.
Odpoczęliśmy tu troszkę, zwiedziliśmy szałasy i niestety musieliśmy się zbierać w dół. Byliśmy już zmęczeni i nogi nas bolały, ale to zrozumiałe, bo przemaszerowaliśmy ok. 16 km.
Nasz 7-godzinny spacer zakończyliśmy w Jaszczurówce przy rezerwacie żab. Stąd busem udaliśmy się do Zakopanego na zasłużony odpoczynek.
Chłopcy przeszli chrzest bojowy bez problemów, a my byliśmy z nich bardzo dumni i szczęśliwi, że mogliśmy im pokazać jeden z naszych ulubionych zakątków.