Ferie z dziećmi w Beskidzie Śląskim - narty i atrakcje
BESKID ŚLĄSKI TO JEST TO!
Dziś, gdy siedzimy na tarasie, grzejemy się w pierwszych promieniach wiosennego słońca i przeglądamy album z ferii zimowych, uśmiechamy się szeroko.
Kusiły nas Wyspy Kanaryjskie, kusiły i Tatry… Przez jakiś czas biliśmy się z myślami - Kanary drogie, Zakopianka zakorkowana, Podhale podczas małopolskich ferii mocno zatłoczone…
Ostatecznie zdecydowaliśmy się na Beskid Śląski i tego wyboru nie żałujemy!
Taaakiej zimy już dawno nie widzieliśmy.
NARTY - BIELSKO-BIAŁA, WISŁA, USTROŃ, SZCZYRK
Tegoroczne ferie upłynęły nam pod znakiem białego szaleństwa. Ponieważ był to nasz pierwszy narciarski wyjazd tej zimy, sezon zainaugurowaliśmy na trasie łatwej i niezbyt długiej - na stoku Dębowiec w Bielsku-Białej.
Nie przesadziliśmy również z czasem. Na ten pierwszy raz wykupiliśmy karnety na dwie godziny. Była to dobra decyzja - zasmakowaliśmy w jeździe, ale nie zmęczyliśmy się zanadto i kolejnego dnia nadal mieliśmy ochotę na szusowanie.
Po rozgrzewce na Dębowcu, postanowiliśmy spróbować czegoś bardziej ambitnego. Nasz wybór padł na stację narciarską Nowa Osada w Wiśle.
Tu początkowo jeździliśmy trasami niebieskimi, ale pod koniec dnia śmigaliśmy już na trasie czerwonej. Nadwątlone na stoku siły regenerowaliśmy, wylegując się (od czasu do czasu) na leżakach ustawionych przy górnej stacji wyciągu.
A gdy już solidnie zmarzliśmy, przyszedł czas pieczoną kiełbaskę i oscypek z żurawiną w znajdującym się na szczycie wzgórza Wróblonki grill barze.
Po Nowej Osadzie przyszedł czas na kolejne podniesienie poprzeczki. Tym razem wybraliśmy Czantorię. 995 m n.p.m. to już nie byle co! Wyjazd krzesełkiem na górę trwał z 10 minut i siedząc bez ruchu można było solidnie zmarznąć. Na szczęście dłuuugi zjazd pozwalał się potem rozgrzać. Dogrzewało nas również słoneczko, które tego dnia wyszło zza chmur. Jazda w takich warunkach, po szerokich, przestronnych i wyratrakowanych trasach była czystą przyjemnością. Do tego jeszcze piękne widoki na leżący u stóp Czantorii Ustroń oraz okoliczne szczyty – taki dzień to marzenie chyba każdego narciarza!
Kolejnego dnia aura również dopisała. Wyruszyliśmy więc do narciarskiej mekki Beskidu Śląskiego, jaką bez wątpienia jest Szczyrk. Położony na stokach Skrzycznego Centralny Ośrodek Sportu oraz obejmujący aż trzy szczyty (Zbójnicką Kopę, Małe Skrzyczne i Wierch Pośredni) Szczyrk Mountain Resort, zachwyciły nas!
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Dużo dobrze przygotowanych tras o zróżnicowanym stopniu trudności, komfortowe wyciągi, a przede wszystkim bajkowe, zimowe krajobrazy – podejrzewamy, że tak wygląda zachwalana przez wszystkich wiosenna jazda na alpejskich lodowcach.
Jedyny minus Szczyrku to dużo narciarzy, co jest niestety równoznaczne z kolejkami do wyciągów oraz kłopotami z parkowaniem.
Ostatniego dnia naszego pobytu w Beskidzie Śląskim jeździliśmy w ośrodku Beskid Sport Arena w Szczyrku. Pogoda nie była już taka łaskawa; słońce schowało się, zamgliło się nieco, ale i tak mieliśmy frajdę z jazdy. Szczególnie spodobała nam się trasa niebieska, której fragment prowadził wydrążonym pod trasą czarną tunelem.
Na sam koniec dnia, odważyliśmy się, po raz pierwszy w naszej narciarskiej karierze, ruszyć w dół stokiem oznaczonym kolorem czarnym. Trochę strachu było, ale ostatecznie trasa okazała się wcale nie taka trudna, a już na pewno mniej rozjeżdżona i zmuldowana niż pozostałe trasy w ośrodku.
Uznanie dzieciaków zyskała oferująca jedzenie na wagę restauracja w budynku dolnej stacji wyciągu. Ponoć frytki i smażone cebulowe krążki były wyjątkowo smaczne.
A GDY ZNUDZIŁY NAM SIĘ JUŻ NARTY… SZYNDZIELNIA, CZANTORIA, USTROŃ, BIELSKO-BIAŁA
Podczas każdego narciarskiego wyjazdu przychodzą takie momenty, że czujemy już lekki przesyt i chcielibyśmy od nart trochę odpocząć. Tak było i tym razem.
Odpuszczaliśmy wtedy i skupialiśmy się na nie-narciarskich atrakcjach okolicy. Były to przede wszystkim zimowe spacery. Jako że był to odpoczynek i relaks po narciarskich trudach, korzystaliśmy z wyciągów i kolei linowych, by dostać się w wyższe partie gór.
Bardzo miło wspominamy spacer po Szyndzielni. W pobliże szczytu dotarliśmy żółtymi gondolkami kolejki linowej i tam od razu rozpoczęło się śnieżne szaleństwo. Nie pamiętam, kiedy widzieliśmy aż tyle śniegu! Dzieciaki oszalały ze szczęścia – bitwy na śnieżki, "orzełki", zjazdy na... czym popadnie z wysokich zasp.
W planach mieliśmy przejście z Szyndzielni na Klimczok, ale w ferworze śnieżnych zabaw po prostu zabrakło na to czasu. Ledwo zdążyliśmy dojść do schroniska i łyknąć trochę ciepłej herbaty, a już trzeba było wracać, by zdążyć na ostatni kurs gondolek w dół.
Innym razem wyjechaliśmy wyciągiem narciarskim na Polanę Stokłosica i ruszyliśmy w stronę szczytu Czantorii. Planowaliśmy skorzystać z polsko-czeskiej ścieżki rycerskiej i przejść z Czantorii Wielkiej na Małą Czantorię, a następnie wyciągiem Poniwiec zjechać na dół.
Wszystko szło zgodnie z planem, do momentu gdy dotarliśmy do Horskiej Chaty Čantoryja. Tam utknęliśmy z powodu wybitnych bułek na parze z jagodami i bitą śmietaną. Okazało się również, że dalszy szlak jest nieprzetarty, a wyciąg Poniwiec w sezonie przewozi tylko narciarzy.
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Nie pozostało nam więc nic innego, jak wracać tą sama drogą, którą przyszliśmy. Wielkiego rozczarowania nie było, bo głównym celem naszego spaceru były zabawy na śniegu w zakupionych specjalnie na tę okazję stuptutach. Zakupiona w chacie czekolada studencka ("must have" każdego, choćby godzinnego, pobytu naszej rodziny w Czechach lub na Słowacji) dodatkowo poprawiała wszystkim humory.
Będąc w Ustroniu, odwiedziliśmy również Leśny Park Niespodzianek. Główną jego atrakcją okazało się karmienie biegających wolno muflonów i danieli. Nasze doświadczenie pokazuje, że najlepiej zakupić od razu dwie torby karmy przy wejściu
Duże wrażenie wywarł nas również pokaz lotów ptaków drapieżnych. Początkowo trudno było nam uwierzyć, że puszczony wolno orzeł wróci do sokolnika, nawet wabiony smakołykami. Jednak wszystkie tresowane ptaki, ku naszemu zdziwieniu, powróciły i dały się zamknąć ponownie w klatkach.
Jedyne co się nam w parku nie podobało to Aleja Bajkowa. Niemrawo ruszające się i gadające kukiełki naszym zdaniem tu nie pasują.
A wieczorami, gdy przychodziła nam ochota na małe co-nieco, jechaliśmy do Bielska-Białej. Lokalem, na którym nigdy nie zawiedliśmy się była cukiernia-kawiarnia Miód Malina przy Placu św. Mikołaja. Przytulna, z pysznym ciastem i genialną, zimową, rozgrzewającą herbatą.
Oczywiście przy okazji pobytu w Bielsku spotkaliśmy się z Reksiem oraz Bolkiem i Lolkiem! Nie udało nam się niestety odwiedzić słynnego studia filmów rysunkowych, ale nadrobimy to następnym razem.
Bo to, że w Beskid Śląski jeszcze wrócimy jest więcej niż pewne!
Autorka zdjęć i tekstu
Barbara Michalec
Praca przysłana na Konkurs: "Moje ferie z dzieckiem w Polsce"
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl
Poniżej oryginalna, piękna graficznie wersja pracy Barbary Michalec, którą zdecydowanie warto obejrzeć:
Barbara Michalec
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM