Zakopane zimą z małym dzieckiem

CIĄG DALSZY PRZYGÓD W TATRACH

To ja, mały Wojtuś – i ciąg dalszy mojej opowieści o wyprawie zimą w Tatry…

Tym razem dowiecie się więcej o Zakopanem. Czy warto tam pojechać zimą z takim maluchem, jak ja? Gdzie warto pójść, co zobaczyć, gdzie zjeść? A nawet – na jakim parkingu zostawić samochód… Ale to już podpowiedzą Wam moi Rodzice

Gdy dotarliśmy do Polski, po odwiedzeniu Tatr Słowackich - mimo wczesnej pory, było już ciemno. Obraliśmy kierunek na Zakopane, bo tam mieliśmy zarezerwowany nasz kolejny nocleg. W końcu dotarliśmy na miejsce. Apartament, który zarezerwowali rodzice, był śliczny i czyściutki.

Szybko się rozpakowaliśmy i poszliśmy coś zjeść do pobliskiej restauracji. Dziś już miałem apetyt, zęby mi tak nie dokuczały, dlatego zjadłem troszeczkę rosołku. Jednak coś mnie rozproszyło - w restauracji, do której trafiliśmy, zaczęły się przygotowania do koncertu. I już za chwilę popłynęła góralska muzyka na żywo. To jest chyba kolejny gatunek muzyki, który polubię. Ja słuchałem skrzypiec oraz śpiewu i tańczyłem do utraty sił, a w tym czasie rodzice spokojnie mogli zjeść swój obiadek. Gdy zrobiło się późno, wróciliśmy do apartamentu i poszliśmy spać, by nabrać sił na kolejny dzień pełen atrakcji.


RADA MAMY

Kolejny nocleg zarezerwowaliśmy w Zakopanem w pensjonacie, który polecili nam nasi dobrzy znajomi. I to był strzał w 10! Pensjonat oferuje drewniane łóżeczka, wanienkę i krzesełko do karmienia. Przygotowany dla nas apartament był ślicznie urządzony (byliśmy po okresie świąteczno – noworocznym, a w apartamencie wciąż panował nastrój świąteczny ), bardzo czysty i cieplutki. Wojtusiowi od razu przypadło do gustu ogromne okno z widokiem na Gubałówkę oraz świetnie wyposażony kącik zabaw, ja byłam zachwycona mięciutkimi ręcznikami.

Wprawdzie ten pensjonat nie oferuje wyżywienia, ale nam to nie przeszkadzało. W pobliżu znajduje się bardzo klimatyczna Karczma Młyniska. Byliśmy tam raz na smacznym obiedzie i trafiliśmy na koncert muzyki góralskiej, która zachwyciła Wojtusia. Będąc w górach warto skorzystać z takiej atrakcji i choć trochę zgłębić kulturę góralską.

I jeszcze jedna ważna informacja – przy poszukiwaniu noclegu, warto zwrócić uwagę, czy w pobliżu jest sklep spożywczy (zwłaszcza jeśli nie macie wykupionego wyżywienia) i jak daleko jest do słynnych Krupówek – to dobry punkt odniesienia.

Oglądamy widoki zza okna

W końcu noc minęła mi spokojnie i obudziłem się wcześnie rano w dobrym humorze. Rodzice już krzątali się po kuchni i robili pyszne śniadanko, a ja zwiedzałem miejsce, w którym teraz nocowaliśmy. Widoki nie były tak imponujące, jak w Pensjonacie Reymontówka, ale z okien widzieliśmy Gubałówkę oraz Giewont.

 

GUBAŁÓWKA I KRUPÓWKI

Szybko zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy na podbój Zakopanego. Rodzice koniecznie chcieli mi pokazać Gubałówkę (którą widziałem z okien apartamentu), więc ruszyliśmy w drogę. Mama powiedziała mi, że Gubałówka jest jednym z najpopularniejszych szczytów w polskich Tatrach, z którego rozciąga się wspaniały widok na Zakopane oraz Giewont.

Samochód zaparkowaliśmy niedaleko tzw. Krupówek, mama zapakowała mnie w nosidło i ruszyliśmy w stronę kolejki - i to nie byle jakiej kolejki bo kolejki górskiej, która istnieje już 80 lat. To była przygoda! Pierwszy raz jechałem kolejką! Musieliśmy na nią chwilę poczekać i w końcu przyjechał żółto – niebieski wagonik. Wsiedliśmy do niego i w końcu ruszyliśmy w górę.

Mieliśmy świetne miejsce bo na samym przedzie – mogliśmy dokładnie obserwować widoki. Mniej więcej w połowie drogi spotkaliśmy się z drugą, taką samą kolejką, która mknęła na dół. Bałem się, że na nas wjedzie, ale tato mi wyjaśnił, że w tym miejscu jest zrobiona mijanka i nie zderzymy się. Ależ to jest niesamowite, jak te kolejki muszą mieć wyliczony czas, żeby spotkać się właśnie na tej mijance i się nie zderzyć.

Po około 5 minutach byliśmy już na szczycie, dokładnie 1 126 m. n. p. m. To pierwszy szczyt, jaki zdobyłem! Wprawdzie nie sam, bo z pomocą kolejki, ale było warto. Mieliśmy piękną pogodę, więc i widoki były zachwycające. Przeszliśmy się kawałek szczytem Gubałówki, lecz tam wszędzie były restauracje i kramy z pamiątkami. Jednak znaleźliśmy też miejsce, gdzie można było w względnym spokoju podziwiać piękna panoramę Tatr.

Zakopane - przed kolejką na Gubałówkę z maluszkiem
Na Gubałówce z małym dzieckiem

W końcu przyszła pora na moją drzemkę, więc wtulony w mamę zasnąłem. Rodzice jeszcze pospacerowali po szczycie. Mama mi zdradziła, że jedli też pysznego grillowanego oscypka z żurawiną.

Podróż kolejką na dół przespałem… tak samo jak spacer słynnymi Krupówkami, ale podobno nic ciekawego nie straciłem. Rodzice powiedzieli mi, że chociaż Krupówki to najbardziej reprezentatywna ulica w Zakopanem to - podobnie jak Gubałówka - z tradycja i kulturą góralską ma już niewiele wspólnego. Wszędzie pełno sklepów (na Gubałówce widzieliśmy kram, gdzie sprzedawano już ozdoby wielkanocne! A mamy przecież początek stycznia…) i restauracji, przeplatanych stoiskami z oscypkami i przystankami bryczek.

Taka komercja, cokolwiek to znaczy, to to słowo dobrze mi się nie kojarzy… Wszędzie pełno ludzi, a wśród nich przechadzał się słynny Biały Miś. Ów Biały Miś, jak powiedziała mi mama, po raz pierwszy w Zakopanem pojawił się podobno jeszcze przed II wojną światową i już wtedy chętnie się fotografował. Jak głoszą przewodniki - każdy, kto przechadza się Krupówkami, musi mieć z nim zdjęcie. Jednak my zrobiliśmy mu foto z daleka.

Zakopane - Spacer po Krupówkach
Krupówki - słynny Biały Miś

 

WIELKA KROKIEW

Kolejnym miejscem, jakie odwiedziliśmy, była największa w Polsce skocznia narciarska - tzw. Wielka Krokiew im. Stanisława Marusarza. Tato mi powiedział, że ów Stanisław bardzo dawno temu (1938r.) był wicemistrzem świata w skokach narciarskich w Lahti.

Jak wielu Polaków, wraz z rodzicami jestem wielkim fanem skoków narciarskich, więc słuchałem taty w skupieniu jak opowiadał mi o skoczni. Dowiedziałem się, że latem (2017r.) zakończył się remont owej skoczni i jest ona jednym z najnowocześniejszych obiektów tego typu na świecie. Od wielu lat (bo od 1990r.) odbywają się tu zawody pucharu świata w skokach narciarskich. Na Wielkiej Krokwi, ale nie tylko, swoje sukcesy odnosił wielki skoczek – Adam Małysz. Dziś drużyna skoczków polskich rośnie w sił. Niestety, nie trafiliśmy na żaden trening i nie widziałem na żywo jak skaczą na skoczni, ale może kiedyś rodzice zabiorą mnie na jakieś zawody…

Jeszcze szybko kupiliśmy kilka pamiątek. Ja wybrałem sobie do kolekcji magnesik z owieczką, rodzice kupili sobie kapcie i oscypki (takie serki góralskie). Z tego względu, że zrobiło się już dość późno poszliśmy zjeść obiadek. Mama znalazła fajnie miejsce, gdzie mieli pyszny rosołek i świetny kącik z zabawkami, z którego nie chciałem wychodzić. W końcu rodzice mnie jakoś przekonali i wróciliśmy do pensjonatu, w którym nocowaliśmy. Potem do wieczora bawiłem się w sali zabaw.

Wycieczka z dzieckiem na Wielką Krokiew


RADA TATY

Po Zakopanym i jego okolicach poruszaliśmy się samochodem. Wybraliśmy ten środek transportu ze względu na synka. Tu, siedząc w foteliku, był bardziej bezpieczny niż w busie. Wybierając się na Gubałówkę, samochód zostawiliśmy na parkingu pod Gubałówką, a przy skoczni – na parkingu przy ulicy. Byliśmy poza sezonem wypoczynkowym, dlatego z miejscem parkingowym nie było problemu.


RADA MAMY

Kolejka na Gubałówkę jest świetną atrakcją dla dzieci. Jeżeli jedziecie ze starszymi latoroślami, warto kupić bilet łączony. Na górę wjechać kolejką, przejść się na kolejny szczyt - Butorowy Wierch - i tam zjechać kolejką krzesełkową, która zapewnia fantastyczne widoki! My ze względu na nienajlepszą kondycję synka, zrezygnowaliśmy z tego spacerku, ale wiem, że z takim małym brzdącem w nosidle lub chuście również można skorzystać z kolejki krzesełkowej.

Skocznia jest kolejną, świetną atrakcją, w szczególności dla małych fanów skoków narciarskich. Można na nią również wjechać kolejką krzesełkową. My podziwialiśmy skocznię z daleka. Mieliśmy nadzieję, że trafimy na jakiś trening, ale niestety, na skoczni było pusto. Za to obok skoczni był zbudowany lodowy zamek, w którym znajdował się labirynt oraz były przygotowane tory saneczkowe dla najmłodszych i tych starszych – raj dla dzieci. Dlatego wybierając się w tamte okolice zimą, warto zabrać ze sobą sanki.

A restauracja, o której wspominał Wojtuś, mieściła się w Hotelu Willa Pod Skocznią. Zjedliśmy tam pyszny obiadek, a synek korzystał ze świetnie zorganizowanego kącika zabaw.

 

ŚWIĘTO TRZECH KRÓLI W ZAKOPANEM

Następnego dnia było święto, więc pospaliśmy trochę dłużej. Poranek spędziliśmy leniwie, zjedliśmy spokojnie śniadanie i ruszyliśmy poznawać dalej stolicę Tatr. Dziś podróżowałem wózkiem.

W naszym kraju dzisiaj obchodzono Święto Trzech Króli. W Zakopanem, jak i w wielu miejscowościach w Polsce, zorganizowano Orszak Trzech Króli. Byliśmy ciekawi, jak to wygląda właśnie tu – w górach, dlatego udaliśmy się na Krupówki, gdzie spod kościoła Najświętszej Rodziny ruszył ów orszak. Jak prawdziwy król, dostałem koronę. Orszak prowadziła tradycyjna betlejemska gwiazda, następnie szła Święta Rodzina, Trzej Królowie – jeden był Murzynem! Wszystkim przygrywała góralska muzyka.

Ruszyliśmy w stronę starego kościółka na Pęksowym Brzyzyku. Chociaż to niewielka odległość, to zrezygnowaliśmy z orszaku, gdyż było bardzo dużo ludzi i ciężko było manewrować moim pojazdem. Ale fajnie było posłuchać góralskiej muzyki i zobaczyć prawdziwych Górali.

Następnie ruszyliśmy w inna stronę, by podziwiać architekturę Zakopanego. Ulicą Kościeliską udaliśmy się na Krzeptówki. Rodzice podziwiali zakopiańską architekturę, a ja uciąłem sobie drzemkę, ale zdążyłem jeszcze usłyszeć trochę o stylu zakopiańskim.

Czy Wy wiecie, że najstarsze domy w Zakopanem mają ponad 100 lat i zostały zaprojektowane przez Stanisława Witkiewicza? Ja mam tylko rok, więc to chyba bardzo dużo te 100 lat. Taki klasyczny dom góralski jest oczywiście drewniany. Najczęściej świerkowy, bo tych drzew jest tutaj najwięcej. Między poszczególnymi balami był uszczelniany mchem albo „wełnianką” czyli plecionką z drewnianych wiórów. Budynki były często dekorowanie wyrytymi w drewnie zdobieniami. Dachy mają bardzo strome, by często padający w zimie śnieg mógł się z nich osuwać. Mama zachwycała się drewnianymi zdobieniami dachów, okien i drzwi, które dodawały góralskim chatom niezapomnianego uroku…

Zakopane - tradycyjna, góralska chata

 

♦  ♦  ♦  ♦  ♦

Czytasz artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom

NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: 
>>KLIKNIJ TU<<

♦  ♦  ♦  ♦  ♦

 

SANKTUARIUM MATKI BOŻEJ FATIMSKIEJ

Gdy się obudziłem, właśnie docieraliśmy na miejsce. Naszym celem było Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na zakopiańskich Krzeptówkach. Mama opowiedziała mi, że zostało ono zbudowane w podziękowaniu za ocalenie życia papieża Jana Pawła II po zamachu z 13 maja 1981r.

Jedną z ciekawostek jest, iż w fundament kościoła wmurowano różaniec podarowany przez Ojca Świętego oraz jego zdjęcie, a pod każdą cegłą kładzioną na tych fundamentach zamurowano Cudowny Medalik.

Sanktuarium zrobiło na nas ogromne wrażenie. W środku znajduje się piękny drewniany ołtarz z Matka Boska Fatimską. Tata podziwiał sklepienie, a mama ogromne, pięknie rzeźbione drewniane ławy. Ja natomiast zainteresowałem się tym, co akurat się działo przed ołtarzem. Trafiliśmy na przedstawienie z okazji święta Trzech Króli. Przynajmniej tak nam się wydawało. Jednak - jak się później okazało - było to Spotkanie Zarządu Głównego Związku Podhalan, w trakcie którego odbywał się koncert zespołu „Dziewięćsił”, na który trafiliśmy.

W sanktuarium byli Górale w tradycyjnych strojach. Czy Wy wiecie, że mają oni na swoich kapeluszach muszelki? To trochę dziwne, bo muszelki najczęściej przecież zbieramy nad morzem…

Tata mi opowiedział, że kiedyś na Podhalu panowała ogromna bieda i górale w poszukiwaniu dutków, czyli pieniędzy, wędrowali po świecie i sprzedawali płótno, czyli materiał, w którego wyrabianiu byli świetni. Najczęściej docierali na tereny współczesnej Chorwacji, która leży nad morzem. Tak więc jak góral sprzedał płótno i miał dużo dutków, to chciał przywieźć sobie pamiątkę z dalekiego świata. Dlatego najczęściej z Dalmacji przywoził muszelki, które nawlekał na sznurek, a żeby się pochwalić wszystkim we wsi, przypinał ów sznur z muszelek do kapelusza. I tak już zostało do dzisiaj…

Zwiedzamy Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej z małym dzieckiem
Elementy tradycyjnego, góralskiego stroju

Z tego względu, że zrobiło się już bardzo późno, a pensjonat, w którym nocowaliśmy, był oddalony o dobrą godziną marszu - musieliśmy wracać. Ja nie miałem już ochoty siedzieć w wózku. Brakowało mi ruchu, dlatego chciałem iść na swoich nóżkach lub na rękach u taty czy mamy. Chyba trochę ich tym zmęczyłem. Gdy wróciliśmy do naszego apartamentu, było już ciemno. Tata zamówił jedzenie i wieczór spędziliśmy na wspólnych wygłupach i zabawach.


RADA MAMY

Zawsze, gdy planujemy podróż, szukamy różnych imprez kulturalnych. Jest to doskonała okazja do zgłębienia kultury danego regionu. W Zakopanem byliśmy w czasie Święta Trzech Króli, dlatego zdecydowaliśmy się uczestniczyć w Orszaku. Było to ciekawe doświadczenie, gdyż rodowici Górale i Góralki byli ubrani w tradycyjne stroje, a orszakowi towarzyszyła muzyka góralska.

Na Krzeptówki wybraliśmy się pieszo, ale dziś wiem, że zrezygnowałabym z tego spaceru. Wprawdzie widzieliśmy piękne, tradycyjne, góralskie chaty, ale ten spacer był dość męczący… Tym bardziej, że Wojtuś, aż tak długo w wózku nie był w stanie wytrzymać. Jednak kościół na Krzeptówkach jest bardzo uroczy i roztaczają się z niego fantastyczne widoki. Warto się tam wybrać chociażby dlatego, aby podziwiać kunszt sztuki architektonicznej – wnętrze kościółka naprawdę robi ogromne wrażenie. Warto przejść się na Krzeptówki, gdy zjeżdża się kolejką krzesełkową z Butorowego Wierchu – spacer będzie trwał ok. 40min.


RADA TATY

Do pensjonatu, w którym nocowaliśmy, wróciliśmy bardzo późno i nie mieliśmy ochoty już nigdzie wychodzić, dlatego skorzystaliśmy z aplikacji pyszne.pl – jest to świetna alternatywa, gdy nie możemy bądź nie chcemy już nigdzie wychodzić. Sami wybieramy, co chcemy zjeść i wcale to nie musi być pizza czy hamburger, a za jedzenie możemy zapłacić wygodnie kartą. Uważam, że jest to świetne rozwiązanie na takie dni, gdy wrócimy zmęczeni ze zwiedzania i chętnie zostalibyśmy w „domu”.

 

SPACER PO ZAKOPANEM

Poprzedniego dnia rodzice obiecali mi, że dziś pójdziemy na sanki i że muszę się w końcu do nich przekonać. Wprawdzie na dworze, tak jak i w poprzednich dniach, było +8 stopni (na początku stycznia!) i śnieg w zastraszającym tempie znikał. Jednak wciąż było go tyle, że mogliśmy w końcu wypróbować nowy sprzęt. Szybko zjedliśmy śniadanie i wyruszyliśmy w drogę. Właściciel pensjonatu polecił nam spacer ścieżką, która zaczynała się za domem. Ufając mu, skierowaliśmy nasze kroki właśnie tam. Ja oczywiście usadowiłem się na sankach i już tak się nie bałem, a nawet bardzo mi się to podobało.

Ścieżka prowadziła pod górę i w piękny las. Niestety śnieg coraz bardziej się topił i droga była coraz bardziej oblodzona… ale my się nie poddawaliśmy. Spacerowaliśmy, podziwiając widoki, zatrzymując się przy strumykach i szukając zwierzątek. Zwierzątek nie widzieliśmy, ale znaleźliśmy ślady - prawdopodobnie niedźwiedzia – tak twierdzi tato. Mama natomiast podejrzewa, że to musiały być odciski łapy jakiegoś dużego psa. Jednak, spacerując górskimi szlakami, musimy uważać na niedźwiedzie, w szczególności zimą, gdy szukają one pożywienia.

Na sankach
Zakopane - spacerujemy z maluszkiem

Tak było mi wygodnie w tych sankach, że - jak to ja - uciąłem sobie drzemkę, a rodzice w tym czasie trafili znów pod skocznię. Nawet nie wiedzieli, że tak blisko Wielkiej Krokwi mieszkamy. Jednak nie pozwoliłem im się zatrzymać. Jeśli chcieli, żebym spokojnie spał, to musieli cały czas spacerować. I tak właśnie pokochałem sanki.

W końcu dotarliśmy do Tatrzańskiego Parku Narodowego. Mama chciała przejść się Doliną Białego, wzdłuż której płynie strumyk, który swoim szumem umilałby nam spacer. Jednak miejsce to było tak oblodzone, że zrezygnowaliśmy z tego spaceru i powoli wracaliśmy w stronę pensjonatu.

Chwilę odpoczęliśmy w apartamencie i udaliśmy się na obiadek do pobliskiej Karczmy. Bardzo mi się tam podobało, bo było w niej mnóstwo zegarów i obrazów, które bardzo lubię. Jednak musieliśmy szybko wracać do apartamentu, gdyż następnego dnia już wracaliśmy do domu i musieliśmy się spakować. Przecież nie zostawiłbym swoich ulubionych zabawek wink.


RADA RODZICÓW

Zapalonymi narciarzami nie jesteśmy, i (m.in. ze względu na Wojtka) w trakcie naszego pobytu w Tatrach z nart nie korzystaliśmy, ale sanki były idealną alternatywą dla nosidła czy wózka. My mamy takie, które mają na końcach płóz zamontowane kółka. Więc w taka pogodę, jaka nam towarzyszyła w trakcie pobytu w górach, były idealne. Tam gdzie był śnieg, sanki sunęły idealnie, ale gdzie już tego śniegu brakło, korzystaliśmy z kółek. Takie sanki świetnie sprawdzają się również w mieście, gdy trzeba przejść przez odśnieżoną ulicę.

Niestety, w trakcie naszego pobytu w górach, zimowa pogoda nam nie dopisała… Chociaż śniegu było sporo, to wciąż się on topił i ścieżki, po których spacerowaliśmy były oblodzone. Chcieliśmy przespacerować się Doliną Białego – lecz przeraziła nas ścieżka pokryta w całości lodem. W śniegowcach, które mieliśmy na nogach, nie dalibyśmy rady pokonać nawet części trasy. Trochę żałujemy, że nie zainwestowaliśmy w „raki” – sprawdziłyby się idealnie.

Spacer nasz zakończyliśmy szybciej niż planowaliśmy, ale czekało nas jeszcze pakowanie walizek… Nasz pobyt, niestety, się kończył.

Smaczny domowy obiad zjedliśmy w Karczmie Żabi Dwór. Mają jedną z pyszniejszych herbat zimowych, jakie piliśmy! Krzesełka dla dzieci i kolorowanki również się znajdą. To była najtańsza restauracja do jakiej trafiliśmy!

 

♦  ♦  ♦  ♦  ♦

Poszukujecie dobrych, sprawdzonych noclegów w okolicy? Znajdziecie je tutaj: >>Noclegi dla Rodzin w Tatrach<<

♦  ♦  ♦  ♦  ♦

 

TERMY CHOCHOŁOWSKIE

Minęła ostatnia nasza noc w Tatrach… Dziś już się z nimi żegnamy, ale rodzice na koniec przygotowali mi jeszcze jedną niespodziankę. Szybko się uwinęliśmy ze śniadaniem, pożegnaliśmy się z właścicielami Willi Mnich i ruszyliśmy w drogę… do Term Chochołowskich!

Na początku nie wiedziałem, co to są te termy, ale mama mi wyjaśniła, że znajdują się tam baseny, które tak uwielbiam. Jest nawet basen na zewnątrz z podgrzewaną wodą, ale ja z niego nie będę mógł korzystać z powodu tych zębów… Mama bała się, że znów mogę poczuć się źle… W końcu zaparkowaliśmy samochód przed budynkiem Term Chochołowskich. Było wcześnie rano, więc parking był praktycznie pusty, a przy kasach nie było kolejek.

Szybko przygotowaliśmy się do wejścia na baseny. Termy Chochołowskie to duży obiekt, ale bardzo przyjazny szczególnie dla nas – dzieci, ponieważ znajdują się tam fantastyczne wodne place zabaw dla takich maluchów jak ja Najbardziej mi się podobały fontanny-grzybki i łaźnia parowa. Nie pogardziłem również basenami z bąbelkami. Dwie godziny minęły nam bardzo szybko. I chociaż na początku byłem przerażony przestrzenią, to szybko oddałem się zabawie na całego.

Termy Chochołowskie z małym dzieckiem
Zabawa na Termach Chochołowskich


RADA TATY

Do Term Chochołowskich warto wybrać się w porannych godzinach – bilet można kupić na 2h i jest on sporo tańszy, drugim plusem jest mała ilość osób o tak wczesnej porze i brak kolejek przy kasach oraz na zjeżdżalniach. Wprawdzie nie wszystkie atrakcje są dostępne, ale nam wystarczyło to, co było.


RADA MAMY

Nie znam chyba dziecka, które nie lubi rodzinnych wypadów na basen. Nasz Wojtuś uwielbia pluskać się w wodzie. Co prawda, ze względu na jego stan zdrowia, nie byliśmy pewni, czy będzie nam dane skorzystać z term, ale na szczęście ostatniego dnia nasz synek czuł się na tyle dobrze, że zdecydowaliśmy się na kąpiel w Termach Chochołowskich. Jest to najnowocześniejszy kompleks na Podhalu. Dla malutkich dzieci dostępne są specjalne wózki, jednak my z nich nie korzystaliśmy. Dużym udogodnieniem jest szatnia rodzinna. Dzieciom zapewniono wiele atrakcji – plac zabaw z fontannami oraz dwa brodziki z mini zjeżdżalniami, zjeżdżalnia rodzinna i łaźnia parowa. Niesamowitych wrażeń, szczególnie zimą, dostarczają gorące baseny na zewnątrz.

Do Term Chochołowskich wybraliśmy się w godzinach porannych – po pierwsze mniej ludzi, po drugie tańsze bilety i po trzecie - wejście na 2, a nie 3 godziny. Dwie godziny pluskania się w wodzie dla rocznego dziecka to bardzo dużo. Pod koniec naszego pobytu Wojtuś już zaczynał marudzić. Wybierając się na termy, warto dobrze przemyśleć porę dnia, w której się tam wybierzecie. Nie każde dziecko jest w stanie wytrzymać na basenach 3 godziny.

 

WRACAMY DO DOMU

Podhale żegnało nas mglistą pogodą… Wyczerpujące zabawy na basenie i pogoda oraz kołysanie jadącego samochodu sprawiły, iż szybko zasnąłem i obudziłem się na obiad. Rozprostowaliśmy kości, zjadłem zupkę i ruszyliśmy dalej, w stronę domu. Droga powrotna minęła nam szybko i bezproblemowo. Mama zadbała o dobrą atmosferę w samochodzie – śpiewaliśmy piosenki, oglądaliśmy książeczki i wygłupialiśmy się.

Wracamy do domu

Szkoda, że pobyt w Tatrach tak szybko się skończył… Pierwszych kilku dni prawnie nie pamiętam, bo przez te zęby głownie spałem, ale w końcu mi się wyrżnęły i wracałem z buzią pełną zębów.

Jednego tylko żałuję… Mama opowiadała mi o białym puchu, a jego prawie nie było… Dodatnia temperatura sprawiła, że wszystko się topiło i było oblodzone, ale zaśnieżone górskie szczyty widziałem! Jednak najbardziej mi się podobało, gdy spacerowaliśmy po lesie na sankach oraz oczywiście - w termach.

Było super, ciekawe gdzie teraz rodzice mnie zabiorą?

Tatry - pocztówka z urlopu


OD RODZICÓW

Góry zimą mają swój niesamowity klimat. Niestety nam pogoda nie do końca dopisała. I chociaż śnieg był, to się topił i nie był to oczekiwany przez nas biały puch… Pogoda to jest to, czego nie da się zaplanować…

Jednak cały pobyt uważamy za bardzo udany. Kosztował nas on kilka wyrzeczeń z powodu samopoczucia naszego synka, ale pamiętajmy że „nic na siłę”. Czasami warto zrezygnować z pewnych atrakcji. Będzie jeszcze okazja, żeby powrócić w te miejsca i z nich skorzystać.

Zastanawiacie się pewnie, czy odchorowaliśmy ten wyjazd? Zaskoczę Was – nikt z nas nie miał nawet kataru. Mimo, iż Wojtuś miał obniżoną odporność, to pilnowaliśmy, aby się nie przegrzał oraz aby mu nie było za zimno. A gdy zęby mu zbyt mocno dokuczały – odpuszczaliśmy i zostawaliśmy w pokoju.

Aby wyjazd nie zamienił się w koszmar, ważne jest obserwowanie naszych pociech i gdy humory im nie dopisują znalezienie jakiejś alternatywy, np. sala zabaw w miejscu, w którym się zatrzymaliście czy wspólne wygłupy w pokoju. Najważniejsze jest, abyście byli razem i czas spędzali jak najbardziej rodzinnie.

Każda pora roku ma swoją specyfikę, a zimą wcale nie trzeba zamykać się w domu. Wręcz przeciwnie - hartujmy nasze organizmy. Wystarczy odpowiednie przygotowanie i można zdobywać świat!

Życzymy Wam udanych podróży!

Pozdrawiamy MMW

Magdalena Pajor

 
Za tekst i zdjęcia dziękujemy Pani Magdalenie Pajor - podróżującej Mamie uroczego Malucha o imieniu Wojtuś  

Portal DziecioChatki - Miejsca Przyjazne Dzieciom smile


Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom

POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: 
>>KLIKNIJ TU<<



Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:

WAKACJE Z DZIEĆMI

 
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI

 NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM

Jeśli podoba Ci się nasz artykuł lub masz do niego uwagi, zostaw komentarz poniżej.

 

 

Chronione przez Copyscape


WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE

Portal DziecioChatki.pl


Podziel się ze znajomymi
Wyszukiwarka noclegów przyjaznych dzieciom
Gdzie chcesz spędzić wakacje z dzieckiem?
Sprawdziliśmy dla Was
Ostatnio dodane miejsca przyjazne dzieciom
Dodaj komentarz
Administratorem Państwa danych osobowych zebranych w trakcie korespondencji z wykorzystaniem formularza kontaktowego jest CREONET Hanna Wróbel z siedzibą w Ostrowie Wielkopolskim, przy ul. Wysockiej 1, 63-400, e-mail: dzieciochatki@op.pl. Dane osobowe mogą być przetwarzane w celach: realizacji czynności przed zawarciem umowy lub realizacji umowy, przedstawienia oferty handlowej, odpowiedzi na Państwa pytania – w zależności od treści Państwa wiadomości. Podstawą przetwarzania danych osobowych jest artykuł 6 ust. 1 lit. b Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 roku w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych (RODO), tj. realizacja umowy lub podjęcie czynności przed zawarciem umowy, artykuł 6 ust. 1 lit. a RODO, tj. Państwa zgoda, artykuł 6 ust. 1 lit. f, tj. prawnie uzasadniony interes administratora – chęć odpowiedzi na Państwa pytania i wątpliwości. Dane osobowe będą przetwarzane przez okres niezbędny do realizacji celu przetwarzania, tj. do zawarcia umowy, przedstawienia oferty handlowej, udzielenia odpowiedzi na Państwa pytania lub wątpliwości i mogą być przechowywane do upływu okresu realizacji umowy i przedawnienia roszczeń z umowy. Osoba, której dane osobowe są przetwarzane ma prawo dostępu do danych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania oraz prawo do przenoszenia danych osobowych, z zastrzeżeniem, że prawo do przenoszenia danych osobowych dotyczy wyłącznie danych przetwarzanych w sposób wyłącznie zautomatyzowany. Osoba, której dane osobowe są przetwarzane na podstawie zgody, ma prawo do jej odwołania w każdym czasie, bez uszczerbku dla przetwarzania danych osobowych przed odwołaniem zgody. Osoba, której dane osobowe są przetwarzane ma prawo wniesienia skargi do właściwego organu nadzorczego. Podanie danych osobowych jest dobrowolne, jednak brak ich podania spowoduje niemożność realizacji umowy, podjęcia czynności przed zawarciem umowy, przedstawienia oferty handlowej, odpowiedzi na pytania lub wątpliwości.
Polecane artykuły
Wakacje z dziećmi