Świąteczne podróże - Zakopane i Trójmiasto
Świetliście, piaskowo i eksperymentalnie czyli okołoświąteczny czas w Zakopanem i Trójmieście
Po raz kolejny przekonaliśmy się, że zwiedzać można o każdej porze roku. Oczywiście każda pora ma swoje wady i zalety, ograniczenia i możliwości. Podróżowanie w czasie okołoświątecznym, którego „udziałowcami” staliśmy się ostatnio - umożliwiło nam delektowanie się świąteczną oprawą świetlną, iluminacjami, olbrzymimi choinkami i szopkami – różnego rodzaju: piaskowymi, żywymi, ruchomymi i tradycyjnymi... To jeśli chodzi o plusy. Minusy? Raczej drobne ograniczenia - niektóre obiekty okazały się być zamknięte w pewne dni. Jednak dla chcącego nic trudnego, musieliśmy jedynie wcześniej poczytać o tym, które muzeum kiedy świętuje... Poza tym – nie tylko muzeami zwiedzanie i poznawanie świata stoi.
– Śnieg, chociaż przez jeden dzień... (Zakopane)
No i jeszcze jedno, w kwestii minusów – zimową porą czasem wiatr w oczy wieje (śnieg też sypie, choć obecnie rzadko, ale tego akurat bylibyśmy spragnieni) i zmrok szybko zapada. Tym razem ciemności popołudniowe i wieczorne stały się jednak naszymi sprzymierzeńcami...
W świetlnym wagoniku (Gubałówka)
Po świecidełka na Gubałówkę...
Zasięg naszego okołoświątecznego podróżowaniu mieliśmy w tym roku rozległy – od Tatr po Bałtyk. W czasie naszego wyjazdu znane chyba wszystkim turystom (nawet niedzielnym) wzniesienie – Gubałówkę odwiedziliśmy po zmroku. W związku z tym nie liczyliśmy ani na własne nogi (jeśli chodzi o wspinanie się pod górę), ani na kolejkę linową. Własnym autem wspięliśmy się od strony Kościeliska na górny parking, skąd w okolicach Butorowego Wierchu rozpoczęliśmy wędrówkę. Tu już na nogi liczyć musieliśmy, jednak ten kilkunastominutowy spacer w jedną stronę, tym razem odbywający się bez tłumów i duszących zapachów z budek ustawionych wzdłuż drogi wydał nam się całkiem przyjemny.
Tatrzański renifer (Gubałówka)
W okolicach górnej stacji kolejki na Gubałówce powitał nas rozświetlony krajobraz. Nie, nie Zakopanego i Tatr, te spowite były mrokiem – krajobraz świetlny z misiem, saniami, nawet wagonikiem kolejki PKL, góralem z góralką i innymi postaciami (niektórymi, niestety, wyłączonymi ze świecenia). Przyjemnie! Wszyscy turyści wydali się być zajęci sesjami zdjęciowymi – swoimi i rodzin. My też! Brakowało tylko śniegu (ten miał spaść dopiero nazajutrz)
Na Gubałówkę, co koń wyskoczy! (Gubałówka)
Do wód...
Pomimo że iluminacje podgrzewały wewnętrznie, ciesząc stworzoną atmosferą – zapowiedzią Świąt - trochę zmarznięci, potrzebowaliśmy błogiego lenistwa w ciepłych wodach termalnych. Wybraliśmy lubiany przez nas aquapark w Zakopanem i przyznam, że po raz pierwszy odwiedzone – Termy Chochołowskie. W tych ostatnich na pierwszy rzut oka kwota konieczna do zapłacenia przez rodzinę może budzić przerażenie, jednak trzeba oddać sprawiedliwość, że w ofercie rodzinnej (spędziliśmy tam około czterech godzin, nie nudząc się ani przez moment), w przeliczeniu na godzinę atrakcji (a jest ich naprawdę mnóstwo) – wygląda to całkiem rozsądnie! Zjazdy na pontonach, ciepłe wody z różnymi leczniczymi dodatkami – siarczkami, solankami i zwykłe, baseny, jacuzzi, beczki - na zewnątrz i w środku, rwąca rzeka, sztuczna fala, czego dusza (i zmęczone ciało) zapragnie...
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Zrelaksowani, ugoszczeni swojsko w Pensjonacie Reymontówka w Kościelisku odbudowaliśmy siły potrzebne na dalszą podróż – na północ, z przerwą na Boże Narodzenie w lubelskich stronach.
Puste plaże (Sopot)
Do Trójmiasta po dalszą część iluminacji...
Trójmiasto - już poświąteczne (i zarazem przedsylwestrowe) również powitało nas ogromem świateł - rozpoczęliśmy od rozświetlonego świątecznymi lampkami Sopotu, w którym zakwaterowaliśmy się na cały pobyt.
Sopot, piękny o każdej porze roku
Choć podobnie jak zakopiańskie Krupówki, tak zwany Monciak zawsze tętni życiem i może męczyć ilością przechadzających się gości, przyznam (na nasze szczęście), że najgorzej nie było - pewnie więcej jest wielbicieli ciepła, pięknej pogody czyli lata. Ludzie, owszem, spacerowali, nie trzeba było jednak przeciskać się między nimi. Bez przepychania się zatem łokciami, swobodnie pomaszerowaliśmy na molo – oczywiście również rozświetlone. Po drodze mijając choinkę, świąteczny jarmark z kilkoma budkami, karuzelą w starym stylu i sączącą się przyjemnie muzyką. To może jeszcze na basen? Oczywiście, Aquapark w Sopocie zaliczony! Następnym razem musimy koniecznie dotrzeć do Redy, by popływać razem z rekinami. Podobno atrakcja wyróżniająca zdecydowanie to miejsce wśród innych basenów, jednak obawialiśmy się trochę okołoświątecznego nasilenia i zagęszczenia liczną obecnością pływaków...
Ale jasno, pomimo ciemności! (Park Oliwski, Gdańsk Oliwa)
Miało być o iluminacjach. Zwabieni zapowiedziami dużej atrakcji – wybraliśmy się do Gdańska Oliwy. I faktycznie - koniecznie trzeba odwiedzić Park Oliwski (zawsze piękny, a tym razem – dodatkowo oświetlony). Przechadzka parkowymi ścieżkami odbyła się również po ciemku, iluminacje rozpoczynają swój „żywot” o godzinie 16.
Kolejna parkowa brama (Park Oliwski, Gdańsk Oliwa)
Świecące bramy to był dopiero wstęp naszych zachwytów, ale świetlny tunel i żaglówki „pływające” po wodzie, zatrzymały nas na dłużej...
Hej, żeglujże, żeglarzu! (Park Oliwski, Gdańsk Oliwa)
Nie zdążyliśmy tym razem wstąpić do oliwskiej katedry, ze słynnymi organami, na szczęście nie byliśmy tu po raz pierwszy, to nas usprawiedliwiło.
– W świetlnym tunelu (Park Oliwski, Gdańsk Oliwa)
Do szopy, hej, pasterze!
Zamiast katedry - odwiedziliśmy za to niezwykłą szopkę, dostępną dla wszystkich, którzy dotarli pod Oliwski Ratusz Kultury... Niezwykłą, bo wykonaną … z piasku! Ponoć artyści sprostali temu wyzwaniu w Oliwie po raz dziewiąty. Ten oryginalny tryptyk ze Świętą Rodziną i archaniołami to rzeźbiarskie mistrzostwo.
Piaskowy tryptyk (Gdańsk Oliwa)
Jako że szopek nigdy dość, zwłaszcza w okresie Bożego Narodzenia – udało nam się odwiedzić dwie inne – żywą szopkę (z osiołkami, kozą, drobiem) i szopkę ruchomą – obydwie w Kościele Franciszkanów Świętej Trójcy w Gdańsku.
W środku Święta Rodzina wśród zwierzaków (Kościół Franciszkanów, Gdańsk)
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Jeszcze obowiązkowy spacer po Starym Mieście, rzut okiem na Żuraw, Motławę (to ten dzień kiedy muzea były zamknięte), jarmark bożonarodzeniowy na Targu Węglowym.
Nad Motławą (Gdańsk, Stare Miasto)
I oczywiście wpadliśmy z wizytą do Neptuna,, któremu na pewno przyjemnie było w sąsiedztwie pięknie przybranej choinki. Nam, choć zimno też było bardzo przyjemnie.
Chcieliśmy bardzo do Muzeum II Wojny Światowej i Ośrodka Kultury Morskiej w Gdańsku – nie wystarczyło czasu, nic to, następnym razem...
Skoro Trójmiasto, to i i Gdynia – z akcentem górskim
Wędrówkę po Gdyni rozpoczęliśmy od akcentu górskiego. Skoro tego środka lokomocji przy dostaniu się na Gubałówkę nie wykorzystaliśmy – w Gdyni pozwoliliśmy sobie na wjazd kolejką linową na Kamienną Górę. To wznoszące się nieopodal Teatru Muzycznego wzniesienie, na które spokojnie można wejść całkiem niewyczerpująco na piechotę – jednak zdobyliśmy w zamkniętym wagoniku. Całkiem bezpłatnie!
Ale widok! (Kamienna Góra, Gdynia)
Wzgórze odsłoniło nam przepiękny widok na Zatokę, plażę, port i Skwer Kościuszki. A dzień podarował piękną, jak na tę porę roku, pogodę. Dzięki zachęcającym promieniom słońca - w dół już udaliśmy się spacerkiem – prosto na plażę, z lubianym przez nas placem zabaw.
– Bocianie gniazdo na placu zabaw (plaża, Gdynia)
Jeszcze rzut okiem na zaokrętowane jednostki pływające i pędem do muzeum, czyli tam, gdzie my lubimy zaglądać trochę bardziej, przyznam, niż nasze dzieci...
– Gdyńskie nabrzeże (Gdynia)
Akcent emigracyjny
Wizytę w Muzeum Emigracji planowaliśmy już nie pierwszy raz, tym bardziej ucieszyliśmy się (pisze o nas, dorosłych), że tym razem się udało.
Sprzęt niezbędny dla emigranta (Muzeum Emigracji, Gdynia)
To nie jest łatwe muzeum, na pewno nie wszystkie informacje mogły do naszych dzieci przemówić, jednak jego nowoczesny, przy użyciu multimedialnych rozwiązań wystrój – bardzo ułatwiał. Los wielu ludzi podejmujących decyzję o emigracji lub skazanych na nią z przyczyn dziejowych – nas, dorosłych, poruszał. Wierzę jednak, że dla dzieci też okazał się być (nawet jeśli nie w pełni zapamiętaną) lekcją historii.
– Do Nowego Jorku i Chicago (Muzeum Emigracji, Gdynia)
Spędziliśmy tam chyba blisko cztery godziny, na koniec docierając do Sali Małego Podróżnika czyli miejsca, gdzie dzieci mogą odpocząć, pobawić się, poczytać książki (zaskoczył nas całkiem bogaty nowoczesny zasób biblioteczny), dając przestrzeń starszym na doczytanie informacji muzealnych... Kropką nad „i” stało się zakupienie gry planszowej „Batory” - będzie co robić wieczorem!
Wolność słowa (Muzeum Emigracji, Gdynia)
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Akcent eksperymentalny
Na wizytę w kolejnym miejscu znajdującym się na terenie Gdyni dzieci nie narzekały. Mało tego – trudno je było wyciągnąć z powrotem do domu.
Prawie się udało! (Centrum Nauki Eksperyment, Gdynia)
Mowa o Centrum Nauki Eksperyment w Gdyni. Nam też się wcale nie nudziło! Pomimo dużej ilości odwiedzających – tak się jakoś udawało, że prawie nigdzie nie trzeba było czekać. Nawet jeśli, to atrakcja obok okazywała się wolna, a potem można było do obleganej wrócić. Wszystko znajduje się w wielkiej hali, pomimo bliskości stanowisk – nikt nikomu nie przeszkadza.
– Jak dalej?! (Centrum Nauki Eksperyment, Gdynia)
Woda, przyroda, świat, organizm ludzki, prawa fizyki, wynalazki – czego tam nie ma! Symulatory, fotografie, quizy...
Jeszcze trochę! (Centrum Nauki Eksperyment, Gdynia)
– Resuscytacja – ważna rzecz! (Centrum Nauki Eksperyment, Gdynia)
Wszystkiego można dotknąć, doświadczyć, wypróbować, połączyć, podłączyć, przesunąć, nic dziwnego, że godzina za godziną płynęły jak minuty.
– Wodne eksperymenty (Centrum Nauki Eksperyment, Gdynia),
– Faktycznie, słychać bicie serca! (Centrum Nauki Eksperyment, Gdynia)
Wiedza i dobra zabawa – to bardzo udany mariaż! W Trójmieście jest drugie jeszcze miejsce, gdzie podobny mariaż – edukacji z zabawą się sprawdza. To Hewelianum w Gdańsku – byliśmy jakiś czas temu, tym razem czasu zabrakło, ale na pewno wrócimy i zdecydowanie polecamy!
Noworoczne molo (Sopot)
No, tak, bo wracać trzeba, ale tym razem do domu. Nowy Rok bieży, zaraz zaczną się obowiązki... Ale rozświetlone wspomnienia i radość, że tym razem poznaliśmy znane nam już miasta od strony okołoświątecznych atrakcji – zostaną.
Królewskie ptaki (plaża, Gdynia)
Autorka tekstu i zdjęć: Anna Kossowska - Lubowicka
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl