5 dni z dziećmi w Kotlinie Kłodzkiej
5 dni z dziećmi w Kotlinie Kłodzkiej
Długo zastanawialiśmy się, gdzie spędzić tegoroczne wakacje. W ostatnich latach urlopy spędzaliśmy głównie za granicą, w nadmorskich klimatach. W tym roku poczułam, że latorośle są już w takim wieku, że można zaryzykować polskie góry, za którymi oboje ze Ślubnym stęskniliśmy się już mocno. Wybór padł na Kotlinę Kłodzką, bo jest znana, lubiana i - niezależnie od pogody - nie da się tam nudzić.
Pomysł spotkał się z aprobatą Młodszej i Średniej oraz absolutnym sprzeciwem Nastolatki, która uznała, że nienawidzi gór, nienawidzi chodzić, nienawidzi brzydkich ubrań, a w ogóle to będą najgorsze wakacje w jej życiu. Niepomni na sprzeciwy i płacze, nie zmieniliśmy decyzji i kilka dni później zapakowaliśmy samochód po dach i ruszyliśmy w drogę.
Wyruszamy na przygodę
Dzień 1 - Pierwsze górskie wędrówki
Już pierwszego dnia pobytu zdecydowaliśmy się na chrzest bojowy i pierwszą rodzinną wyprawę na górski szlak.
Zaplanowaliśmy przejście z Międzygórza zielonym szlakiem na górę Igliczną, oraz powrót szlakiem czerwonym. Pomimo wcześniejszych obiekcji, nawet Nastolatka zdawała się być w dobrym nastroju, więc zrobiliśmy sobie wspólne, nieostre i trochę źle wykadrowane zdjęcie z ręki, a następnie wyposażeni w turystyczne buty i “brzydkie ubrania” ruszyliśmy.
Szlak okazał się być piękny i nadspodziewanie stromy. Na szczęście Młodsza i Średnia były zbyt podekscytowane, by zauważyć, jakie są zmęczone. Po około godzinnym marszu dotarliśmy do Sanktuarium Marii Śnieżnej.
Przez chwilę próbowałam nakłonić dziewczyny, aby dały sobie zrobić jakieś ładne zdjęcie, ale okazało się to bezcelowe - przez kilka minut wypinały się na mnie i chichrały do rozpuku.
Czy naprawdę nie można Wam zrobić jednego normalnego zdjęcia?
Dałam sobie spokój i weszliśmy do Sanktuarium.
Jedną z ciekawostek dotyczących Kotliny Kłodzkiej jest to, że niezależnie od pory roku, panuje tam Boże Narodzenie. To prawdziwa światowa stolica ruchomych szopek, więc i w Sanktuarium Marii Śnieżnej trafiliśmy na jedną.
Tutaj Boże Narodzenie jest cały rok
Spodobała się Młodszej znacznie bardziej niż ludowa figura Matki Bożej, wykonana z drewna bukowego kopia figury Matki Bożej z Mariazell. Odpoczęliśmy chwilę w Schronisku na Iglicznej i ruszyliśmy dalej, by zdobyć szczyt Iglicznej - 845 m. n.p.m.
Szczyt zdobyty - Igliczna
W dół zeszliśmy czerwonym szlakiem, aby odwiedzić Dom Wśród Róż i Ogród Bajek. I warto było! Młodsza i Średnia były zachwycone Puchatkiem, Olafem, Smerfami i Elsą. Nastolatka, Ślubny i ja nie mogliśmy zachować powagi, patrząc na drewniane maszkary.
Niemniej - wszyscy dobrze się bawili, choć nie wszyscy z tego samego powodu.
Podobieństwo do pierwowzoru E. H. Sheparda uderzające
Śliczne Maleństwo
Wróciliśmy do Międzygórza. Jest to wyjątkowo piękna wieś, w której mnóstwo ślicznych domków w szwajcarskich stylu. Na zakończenie dnia poszliśmy zobaczyć Rezerwat Wodospadu Wilczki.
Trudno powiedzieć, co się bardziej podobało Średniej - wodospad, czy to, że to już koniec trasy, za chwilę wsiadamy do samochodu i nie będzie już trzeba więcej chodzić.
Wodospad Wilczki w Międzygórzu
Tak się cieszę, że nie trzeba już nigdzie więcej chodzić
Dzień 2 - Dzień Marianny
Podczas pobytu na Ziemi Kłodzkiej trudno nie zwrócić uwagi, że co drugi pensjonat, sklep czy bar ma w nazwie imię “Marianna”. Powodem jest wciąż żywa pamięć mieszkańców o królewnie niderlandzkiej Mariannie Orańskiej, która w XIX wieku była właścicielką wielu ziem na tych terenach. Marianna wspominana jest jako “dobra Pani”, która dbała o mieszkańców swoich ziem, inwestowała w przemysł, lecznictwo uzdrowiskowe, leśnictwo i turystykę, oraz angażowała się w działalność charytatywną. Królewna była także bohaterką głośnego skandalu - spowodowanego jej rozwodem, mezaliansem oraz nieślubnym dzieckiem.
Nie będę tu przytaczać całej jej historii, powiem tylko, że była to bardzo nietuzinkowa kobieta, fascynująca postać, wyprzedzająca swój czas. Drugi dzień postanowiliśmy uczynić dniem Marianny.
Dzień drugi, dzień Marianny
Pojechaliśmy do Kamieńca Ząbkowickiego, gdzie znajduje się Pałac Marianny Orańskiej. Pałac, zaprojektowany przez Karla Friedricha Schinkela, stoi na terenie Parku Przypałacowego, nieopodal dawnego kościoła ewangelickiego, zaprojektowanego przez tego samego architekta. Zewnętrzna część Pałacu wygląda wspaniale - ale musicie uwierzyć mi na słowo. Nie robię zbyt wielu zdjęć obiektów architektonicznych - wychodzę z założenia, że moje krzywe kadry nie są nikomu potrzebne, gdy w sieci można znaleźć całe mnóstwo fotografii Pałacu wykonanych przez profesjonalistów.
Mogę pokazać tylko 2 zdjęcia dziedzińca, jedno z widoczną w tle piękną studnią wykonaną z marmuru “Biała Marianna” wydobywanego dawniej w niedalekim kamieniołomie.
Dawny kościół ewangelicki - Kamieniec Ząbkowicki
Pałac Marianny Orańskiej - dziedziniec i studnia
Dziedziniec pałacu
Wewnątrz Pałacu czeka niespodzianka. Po przejściu przez kilka wyremontowanych sal, wyposażonych w plansze i rekwizyty pozwalające poznać historię Pałacu i jego właścicielki trafiamy do wnętrz doszczętnie zniszczonych - najpierw przez zajmującą go w 1945 roku Armię Czerwoną, następnie kilka pożarów oraz władze PRL, które decydują się zerwać marmurowe schody i podłogi, aby pozyskany materiał wykorzystać do odbudowy Warszawy.
Dla niektórych byłoby to może rozczarowaniem, dla nas ten zdewastowany Pałac był naprawdę fascynujący. W zniszczonych pomieszczeniach, dzięki staraniom gminy Kamieniec, można zobaczyć fragmenty odzyskanych podłóg i boazerii, oryginalne meble oraz pianino Marianny, na którym przewodnik pozwolił nam zagrać. To zestawienie odrapanych ścian z fragmentami marmurowej wanny, zdewastowanych schodów z antycznymi meblami uruchamia wyobraźnię i obrazuje ogrom zniszczeń, jakie dotknęły Pałac.
Dla nas wizyta była wyjątkowa, nie było to “jeszcze jeden pałac, który widzieliśmy na Dolnym Śląsku”. Przewodnik poinformował nas, że w najbliższym czasie wyremontowane zostaną Ogrody Tarasowe, więc musimy wrócić tam za jakiś czas.
Na zakończenie dnia Marianny poszliśmy na obiad do “Bistro Marianna” niedaleko Pałacu, gdzie dostaliśmy ogromne porcje naprawdę pysznego jedzenia. Młodsza zmusiła nas do zjedzenia obiadu przy stoliku kawowym, ponieważ ja, jako imienniczka, musiałam siedzieć pod portretem królewny Marianny.
Na obiedzie u Marianny
Dzień 3 - Zwiedzanie kopalni
Podczas naszych wakacji mieszkaliśmy w Kletnie, więc kolejny dzień zdecydowaliśmy się spędzić w Kopalni Uranu.
Kopalnia Uranu w Kletnie
Kopalnia jest znacznie mniej znana od znajdującej się w Złotym Stoku kopalni złota, a naszym zdaniem ciekawsza. Położona jest na północnym stoku Żmijowca w Masywie Śnieżnika. W średniowieczu służyła do wydobycia żelaza, srebra i miedzi.
W latach 1948-1953 na zlecenie Związku Radzieckiego w kopalni wydobywany był uran. Łącznie wydobyto 20 ton metalicznego uranu, za co wielu górników i kobiet pracujących przy sortowaniu uranu zapłaciło najwyższą cenę.
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Zwiedzanie kopalni jest jednak całkowicie bezpieczne, dlatego wyposażeni przez przewodników w kaski weszliśmy na podziemną trasę turystyczną. Korytarze kopalni są bardzo ciekawe i, co nas zaskoczyło, kolorowe!
Wszystko za sprawą znajdujących się w skałach fioletowych fluorytów, kwarców różowych, rudo-czerwonych hematytów i złotawych pirytów. Na trasie kopalni można też zobaczyć zbiór naczyń ze świecącego szkła uranowego oraz zobaczyć z bliska próbkę promieniotwórczego uranu.
Szkło uranowe
Próbka uranu
Po wyjściu z kopalni razem z przewodniczką udaliśmy się na znajdujące się kilkaset metrów dalej wyrobisko. Tam każdy z nas dostał młotek, gogle i atlas minerałów, z którymi ruszyliśmy na poszukiwania.
Nie spodziewałam się, że Młodsza, Średnia i przede wszystkim Nastolatka będą przez 3 godziny zawzięcie ryć młotkami w ziemi, aby znaleźć ładne kamienie - a jednak!
Poszukiwacze minerałów
Kilku doświadczonych poszukiwaczy znalazło naprawdę niesamowite okazy, na które patrzyliśmy z zazdrością. Nam udało się znaleźć kilka (niezbyt efektownych) fluorytów i kwarców oraz jeden malutki piryt, zwany złotem głupców. Nastolatka była mimo wszystko zadowolona ze swoich znalezisk, z których zrobiła potem naszyjniki dla siebie i koleżanek.
Młodsza i Średnia były wprost zachwycone tym, co udało im się znaleźć, zabrały do domu dwa wory kamieni, które nadal walają mi się pod nogami za każdym razem, gdy wejdę do pokoju dziewczynek.
Nasze (niezbyt) imponujące znaleziska
Dzień zakończyliśmy obserwacją perseidów. Pojechaliśmy na polanę z dala od miast, gdzieś pośrodku niczego, pomiędzy Janową Górą a Sienną. Nie chcieliśmy, by światła przeszkadzały oglądać niebo. Leżeliśmy na kocu, jedliśmy kupioną po drodze pizzę i oglądaliśmy spadające gwiazdy. Każda wyrywała z gardła Młodszej głośne “Widziałam!”, zanim Młodsza zasnęła na dobre, zawinięta w koc, z ciastkiem imbirowym w ręku.
Średnia powiedziała, że już zawsze chce oglądać spadające gwiazdy. Nawet Nastolatka przyznała niechętnie, że “te wakacje są lepsze, niż się spodziewała”.
Dzień 4 - Próba zdobycia Śnieżnika
Czwartego dnia wyjazdu pogoda dopisała, uznaliśmy, że po dwóch dniach laby czas wrócić w góry. Ambitnie postanowiliśmy zdobyć Śnieżnik.
Plan na dziś - zdobyć Śnieżnik
Młodsza protestowała głośno, gdy usłyszała, że znowu będzie musiała chodzić. Aby jej nie wykończyć marszem od samego Kletna, wjechaliśmy wyciągiem krzesełkowym na Czarną Górę i ruszyliśmy w kierunku Żmijowca. Po drodze zboczyliśmy na Mariańskie Skały, nazwane tak na cześć Marianny Orańskiej, oczywiście. To grupa bardzo malowniczych skał na południowo-zachodnim grzbiecie Żmijowca.
Z Mariańskich Skał można podziwiać wspaniały widok na okoliczne szczyty: Śnieżnik, Stromą i Młyńsko oraz na dzikie Góry Bialskie. Wdrapaliśmy się na jedną ze skał i zrobiliśmy przerwę regeneracyjną (czyli każdy wciągnął swoje czekoladowe mleko z tubki), patrząc na cel naszego marszu, czyli Śnieżnik.
Na Mariańskich Skałach
Nabieramy sił
Po krótkim wypoczynku wróciliśmy na szlak w kierunku Śnieżnika. Po drodze napotkaliśmy drzewo pełne wiewiórek oraz kałużę, w której myła się rodzina ślicznych ptaszków. Nikomu niestety nie udało się zidentyfikować, jaki to gatunek.
Ślubny wdepnął w mrowisko, idąc w kierunku punktu widokowego. Prawie przegapiliśmy szczyt Żmijowca - tylko dzięki tabliczce “Żmijowiec - 1153 m.” zorientowaliśmy się, że właśnie zdobyliśmy kolejną górę.
Zdobywamy Żmijowiec
Było już późne popołudnie, gdy dotarliśmy do Schroniska na Śnieżniku, wybudowanego w drugiej połowie XIX wieku na zlecenie… a jakże, królewny Marianny Orańskiej. Przywitała nas tam niewyobrażalnie długa kolejka do bufetu, a rodzina stojąca przed nami wykupiła ostatnie naleśniki z jagodami. Chcąc nie chcąc, zadowoliliśmy się bigosem pocieszenia.
Choć od szczytu Śnieżnika dzieliło nas już tylko półgodzinne podejście, Młodsza kategorycznie stwierdziła, że już jest zmęczona. Pozostali uznali, że nie przyjechaliśmy tu przecież, żeby coś komuś udowadniać, więc przybiliśmy w notesie trochę nienależną pieczątkę z niezdobytą Wieżą na Śnieżniku i zeszliśmy w kierunku Kletna. Po drodze minęliśmy Jaskinię Niedźwiedzią i źródło wody mineralnej “Marianna”.
Naprawdę trudno spędzić pół dnia w okolicy, aby nie natrafić na pamiątkę po tej niezwykłej kobiecie!
Znowu Marianna
Dzień 5 - Góry Stołowe
Na zakończenie wycieczki zdecydowaliśmy się opuścić Masyw Śnieżnika i wybrać się pobliskie Góry Stołowe. Wybór padł na najwyższy szczyt Gór Stołowych - Szczeliniec Wielki. Jadąc, zahaczyliśmy o Kudowę Zdrój. Na szybko nabyliśmy trzy klasyczne kubki z rurką w domu zdrojowym, aby wszystkie trzy dziewczynki mogły przy pomocy profesjonalnego sprzętu stwierdzić, że “ta woda jest ohydna”. Po zaliczeniu tego obowiązkowego punktu programu ruszyliśmy w dalszą drogę.
U podnóża Szczelińca, w Karłowie można spotkać dinozaury. Kto ma w domu przedszkolaka, ten wie, że obok Parków Dinozaurów nie przechodzi się obojętnie. Spacerowaliśmy wśród tyranozaurów, triceratopsów i raptorów. Nastolatka zwróciła uwagę na nieobecny wzrok niektórych okazów, sugerujący, że raczyły się czymś mocniejszym. Taki los, gdy z powodu młodszego rodzeństwa od kilkunastu lat spędza się czas na atrakcjach dla dzieci, trzeba sobie szukać własnych rozrywek.
Dinozaury w drodze na Szczeliniec
Stary, co Ty dodałeś do tej herbaty ?!
Droga na Szczeliniec prowadzi po kamiennych schodach, wśród skał i głazów, krajobraz jest zupełnie inny niż w Masywie Śnieżnika. Po czterdziestu minutach wspinaczki dotarliśmy na szczyt, na którym znajduje się schronisko i kilka tarasów widokowych.
Na Szczeliniec po schodach
Kolejny zdobyty szczyt
Zejść ze Szczelińca można na dwa sposoby: tą samą drogą, którą weszliśmy, lub Ścieżką Skalnej Rzeźby. My wybraliśmy tę drugą opcję. Ścieżka jest wymagająca: czasem trzeba przeciskać się pomiędzy skałami, czasem wchodzić na metalowe drabinki, czasem wspinać na łańcuchach, a czasem niemal czołgać pod skalnych sufitem.
W pewnej chwili Średnia poczuła się nawet dość niepewnie, jednak daliśmy sobie radę. Trudy wynagradzają tarasy widokowe i skalne rzeźby: Kaczęta, Wielbłąd, Diabelska Kuchnia, Piekiełko, Niebo, Kołyska, Kwoka, Koński Łeb, Słoń…
Próbowaliśmy sfotografować się z Gorylem, skałą przypominającą z profilu King-Konga, ale czy widzicie na zdjęciu Goryla? No ja nie, został zasłonięty przez udające małpy turystki. Pozostaje uruchomić wyobraźnię.
Czy widzicie Goryla?
Na zakończenie wakacji spakowaliśmy nasze brzydkie ciuchy, trekkingowe buty, nieprzemakalne płaszcze, bardzkie pierniki, magnesy z dinozaurami, kubki z Kudowy i dwa worki kamieni i pojechaliśmy do domu.
Do Kotliny Kłodzkiej będziemy musieli jeszcze wrócić, bo atrakcji turystycznych na tym małym obszarze jest tyle, że można by tu spędzić miesiąc: szlaki turystyczne na Śnieżniku, w Górach Złotych, w Górach Stołowych, Górach Sowich, kopalnia złota w Złotym Stoku, jaskinie Niedźwiedzia i Radochowska, Twierdze Kłodzko i Srebrna Góra, Muzeum Papiernictwa w Dusznikach, ruchoma szopka w Wambierzycach, muzeum Zabawek, domy i parki zdrojowe w miastach uzdrowiskowych i wiele, wiele innych.
Rodzinny powrót w góry po latach uważamy za udany. Młodsza i Średnia zapowiedziały, że za rok znowu chcą jechać w góry, a Nastolatka przyznała, że “było lepiej niż się spodziewała, a chodzenie po górach nie jest aż takie złe”.
Wygląda na to, że to koniec dyktatury basenu i plaży.
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl