Karkonosze i okolice - ciekawe miejsca z dziećmi
Wracając tam, gdzie już byliśmy czyli ponownie, choć inaczej, do Szklarskiej Poręby
Lubię wracać tam, gdzie byłam już... Powroty stają się bowiem okazją do odwiedzenia miejsc ulubionych, ale też poznania tych, na które zabrakło czasu albo wydawały się nie tak ważne, może nie tak interesujące poprzednio... Mogło też się zdarzyć, że nie wiedziało się wcale o ich istnieniu.
Znów u Walonów! (Walońska Chata, Szklarska Poręba)
Choć rok temu opisywałam już naszą wizytę w Szklarskiej Porębie – znów mam sporo do opowiedzenia, uzupełnienia, również o okolicach, które dzięki dostępności własnego auta stały się teraz możliwe do odwiedzenia...
Skał nigdy dosyć! (Szklarska Poręba)
Każdy turysta pewnie tak robi – odwiedza „żelazne punkty”, jako część obowiązkową wyprawy. W przypadku Szklarskiej Poręby nie wypada nie być przy: wodospadach – Szklarki i Kamieńczyka, Chybotku, na Złotym Widoku, Kruczych Skałach, Szrenicy, Wysokim Kamieniu, w Muzeum Karkonoskim z Parkiem Ducha Gór (w którym można ukryć się w fikuśnych chatkach), Żelaznym Tyglu Walońskim (skansen technologii walońskiej, w którym można również wesoło się zabawić – my mieliśmy zorganizowane potyczki walońskie)... Zatem – byliśmy, ale opisać już zdążyliśmy poprzednio. Co więcej?!
Odpoczynek po rozchybotaniu Chybotka (Szklarska Poręba)
Na przykład Muzeum Ziemi Juna – Strażnica Walońska (budynek stoi na fundamentach starej strażnicy, Szklarska Poręba, ul. Jeleniogórska 9). Po raz kolejny sprawdziło się, że gwarancją skorzystania z dobrodziejstw muzeum jest dobry przewodnik.
Taki właśnie przypadł nam w udziale – trafiliśmy na znawcę tematu – gawędziarza, który cierpliwie oprowadzał, mimo że zwiedzającymi była wtedy... tylko nasza rodzina. Odpowiadał na wszystkie pytania (a było ich wiele), ciekawie opowiadając zarówno o Walonach, jak i wyeksponowanych w gablotach minerałach...
Interesująco opowiadał też oprowadzający nas po artystycznych włościach gospodarz Vlastimilówki – domu (a właściwie uroczego domku ukrytego wśród lasu) zamieszkania malarza Vlastimila Hofmana. Wspomniany gospodarz - pan Wacław Jędrzejczak - osobiście znał tego, może nie najbardziej popularnego wśród artystycznej braci, malarza (ucznia Jacka Malczewskiego, przyjaciela poety Jana Sztaudyngera).
Po śmierci Hofmana stał się kustoszem jego dobytku. Tym bardziej wspomnienia kogoś, kto znał osobiście artystę - przemawiały do nas a wizyta w domu – muzeum pozwoliła nasycić się twórczą atmosferą. We Vlastimilówce jakby zatrzymał się czas – obrazy, sztalugi, pędzle – wydawało się, że Vlastimil Hofman nie tak dawno jeszcze w swej pracowni tworzył...
Wiedzeni klimatem miejsca i zachwytem nad pracami artysty – dotarliśmy też na miejscowy cmentarz, w pobliżu Kościoła Franciszkanów, zapalając lampkę na grobie Hofmana... Grobie, na którym nie mogło zabraknąć kopii jednego z jego dzieł malarskich.
Karkonoskie tajemnice (Karpacz)
Powracając do Ducha Gór – wiadomo, że w Karkonoszach jest wszechobecny. Czemu zatem nie poszukać go na przykład w Karpaczu? Znaleźliśmy! Ducha Gór i na dodatek jego tajemnice! Udaliśmy się w tym celu (aby było jeszcze bardziej tajemniczo) w podziemia... „Karkonoskie tajemnice” (Karpacz, ul. Mickiewicza 1 a) - w utworzenie tego projektu zaangażowanych zostało wielu artystów. Stworzyli miejsce, które oddziałuje na różne zmysły, pomaga (również dzięki zabawie) zapoznać się z historią gór, legendami, no i, oczywiście, tajemnicami... Możecie się też dowiedzieć, czy Duch Gór przybierał różne postaci (zdradzę w tajemnicy, że tak...)
Poszukując korzenia mandragory... (Karpacz)
Zwiedzający wpuszczani są małymi grupkami. Nam było najlepiej, gdy kompani przyspieszyli tempa, a my mogliśmy wolniej, dłużej – po prostu w swoim rytmie poruszać się z miejsca na miejsce... Byliśmy, między innymi, w walońskiej sztolni, w chacie laboranta i udało nam się dotrzeć do machiny służącej do poszukiwania korzenia mandragory. Ciiii, więcej nie zdradzę. Niech tajemnice pozostaną tym, czym są. Tajemnicami.
Damy radę! (w drodze na Śnieżkę)
A góry pozostają jednak górami i na szlak jakiś wybrać się wypada... W tym roku padło na Śnieżkę, która, choć wznosi się wysoko, ponad 1600 m n.p.m – trudna do zdobycia nie jest. Zwłaszcza gdy jako „podwózkę” użyje się wyciągu na Kopę. A stamtąd pewnie przez około godzinę wędrowaliśmy, z przerwą w Domu Śląskim – wychodząc z założenia, że jeśli schronisko to i obowiązkowo herbata. Tym bardziej, że byliśmy przekonani, że warto rozgrzać się przed szczytem, bo wiać pewnie będzie. A i owszem. Największy zmarzluch w naszej rodzinie musiał chować się do niewielkiej kaplicy św. Wawrzyńca. I tak dygocząc z chłodu.
Klockowa zachęta (Karpacz)
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Na osłodę losu piechurów (zmęczenia) – dzieci wyciągnęły nas do Prywatnego Muzeum Techniki i Budowli z Klocków (Karpacz, ul. Mickiewicza 11). I, pomimo początkowej nieufności, nie żałowaliśmy! Makiety, budowle, pojazdy, ludziki – wszystko poruszające się, świecące, grające – klockowy raj! Nie chciało się wychodzić! Ale wiedzieliśmy, że przed nami bajkowe (choć nie klockowe, a naturalne) miejsce, do którego wybieraliśmy się od dawna, zauroczeni już niegdyś jego położeniem. O tym za chwilę. Zapowiem tylko, że w tym zauroczeniu wciąż pozostajemy...
Prawdziwa widokowa perła! (Perła Zachodu)
Mowa o prawdziwej perle – gościńcu „Perła Zachodu” położonemu w malowniczej Dolinie Bobru. Można co prawda podjechać pod sam budynek, jednak my wybraliśmy trasę pieszą - wiodącą z Jeleniej Góry. Startowaliśmy w okolicach Wzgórza Krzywoustego (z wieżą, na którą, oczywiście się wspięliśmy). Sama przyjemność, ten spacer. Dostępny dla każdego – i spacerowicza, i piechura. Tu las, tam woda, szurające liście pod nogami... Trasa „3 P” - piękna, prosta i przyjemna.
Po postoju na zachwyty przy „Perle Zachodu” czekał nas dalszy spacer (tym razem krótszy, około 20 minutowy) do Siedlęcina.
W drodze do Siedlęcina z Perły Zachodu
A tam kolejna perła, tym razem wywodząca się z czasów średniowiecza – Wieża Książęca (Siedlęcin, ul. Długa 21), z unikatowymi, jedynymi na świecie freskami opowiadającymi o losach rycerza Okrągłego Stołu - sir Lancelota z Jeziora. Nie dość, że malowidła jedyne na świecie, to jeszcze wieża ta jest największą i najlepiej zachowaną wieżą mieszkalną w Polsce. Tyle w jednym tylko niewielkim Siedlęcinie!
W jesiennym słońcu (na Chojnik)
Tak się rozsmakowaliśmy w średniowieczu, że nikt nie protestował i nie oponował przed wyprawą na Zamek Chojnik. Tym bardziej, że stromość wzniesienia z malowniczymi ruinami „trzeba odpowiednio podejść” (wybierając, co było oczywiste, zwłaszcza dla dzieci, drogę najlżejszą). I faktycznie - wcale nie jest to wyprawa ponad siły, choć stromizna góry może straszyć niechętnych wspinaniu się. Na wzgórze prowadzi wiele szlaków. I można wybrać pasujący – długością i stromością podejścia. Znów solidna porcja utkanej z liści i południowego słońca jesieni. Bajka!
Wielobarwnie, choć zimno (Kolorowe Jeziorka, Rudawy Janowickie)
Bajką – niezwykłą i kolorową okazały się też Kolorowe Jeziorka w Rudawach Janowickich. Trasa średniej trudności doprowadziła nas do jeziorka błękitnego, za sobą zostawiliśmy żółte i purpurowe. Można pozachwycać się, poczytać (dostępne są na trasie tablice edukacyjne), w sezonie zatrzymać w wiatach i skorzystać z drobnej gastronomii, fotografować ile się da... Te wyrobiska na zboczu Wielkiej Kopy cieszą oczy, uspokajają i wprowadzają błogość... Bardzo przyjemnie!
Krajobraz jak z bajki (Kolorowe Jeziorka, Rudawy Janowickie)
Szukając przyjemności i pięknych widoków, dotarliśmy też do naszych sąsiadów Czechów, do miasteczka tuż za granicą. To tu Adam Małysz kilkanaście lat temu zwyciężył w skokach, sprawiając, że Polaków rozpierała duma! Mowa o Harrachovie. Skocznia czasy świetności ma już za sobą, obowiązkowo jednak do kompleksu skoczni zajrzeliśmy. Trochę żal patrzeć na niszczejący obiekt...\
Czeski wodospad (Mumlava, Harrachov)
Ze zgryzoty wyleczył nas na szczęście Wodospad Mumlava – niezwykle uspokajające, wyciszające i malownicze miejsce. W związku z tym, że po sezonie – tym bardziej błogie!
I jeszcze jedno warte odwiedzenia miejsce w tym niewielkim miasteczku – wyjątkowa, bo znajdująca się w hucie szkła restauracja. Można w niej, pałaszując knedliczki lub inny specjał sąsiedzki, przypatrywać się zza szyby pracy hutników. To Huta Novosad i Syn, do Muzeum Szkła, tuż obok, niestety, nie zajrzeliśmy...
U sąsiadów też ładnie (Harrachov)
Po powrocie do Szklarskiej Poręby najmłodsi członkowie naszej rodziny porwali nas w wir typowo dziecięcych rozrywek – górujący nad centrum miasteczka Rodzinny Park Rozrywki Esplanada zwijał się co prawda ku zimowemu odpoczynkowi, pozostawiając jedynie do dyspozycji Alpine Coaster – zjeżdżalnię. Dobre i to! Nie dało się jej ominąć. Na pozostałe atrakcje musimy liczyć w lecie! Na szczęście park linowy Trollandia jeszcze nas (a dokładnie dzieci) przyjął, jak zawsze budząc zadowolenie z użycia adrenaliny!
Widok z góry na Szklarską Porębę
Pewnie następnym razem odkryjemy nowe atrakcje albo wrócimy do tych, za którymi zatęsknimy. Skoro lubimy wracać tam, gdzie byliśmy już...
Autorka tekstu i zdjęć: Anna Kossowska - Lubowicka
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl