Beskid Niski - w poszukiwaniu Drzwi do Zaginionego Świata
BESKID NISKI - WYPRAWA W CZASOPRZESTRZENI W POSZUKIWANIU DRZWI DO ZAGINIONEGO ŚWIATA
Beskid Niski to stosunkowo mało znany rejon Polski. O ile sąsiadujący z nim Beskid Sądecki można jeszcze nazwać popularnym, szczególnie w zimie, bo znajduje się tu sporo udogodnień dla miłośników białego szaleństwa, to Beskid Niski jest taki… zapomniany? Odludny? Tajemniczy? Opinie pewnie będą się różnić w zależności od doświadczeń i oczekiwań.
My w Beskidzie Niskim bywamy regularnie od jakiegoś czasu, ale do tej pory głównie skupialiśmy się na atrakcjach etnograficznych (muzeach, skansenach), zamkach, wędrówkach po lasach i spacerach po pastwiskach z kozami zaprzyjaźnionego gospodarza.
W tym roku, podczas majówki po raz pierwszy postanowiliśmy wyruszyć na szlaki, choć niekoniecznie (albo nie tylko) górskie. Nie przestraszyły nas mało optymistyczne prognozy pogody na długi weekend. Wyposażyliśmy się w dobre buty i kurtki przeciwdeszczowe, pozytywne nastawienie i mapy turystyczne (aplikacja na telefonie). Poniżej opiszemy dla Was wyprawę, która podobała nam się najbardziej.
Dużo podróżujemy z dziećmi, ale ta wycieczka była zdecydowanie inna niż wszystkie. Dlaczego? Było tajemniczo, bez wytyczonej z góry trasy (nawet jeśli częściowo była wytyczona, to szybko przeszkody naturalne sprawiły, że trzeba ją było zmienić), w pięknym, acz dzikim i prawie nieodwiedzanym przez ludzi otoczeniu, w poczuciu, że odwiedzamy miejsca, które kiedyś tętniły życiem, a dziś są opuszczone i zapomniane, a w końcu w konkretnym „detektywistycznym” celu - odnalezieniu drzwi do zaginionego świata, które nasze dzieci nazwały po prostu „tajemniczymi drzwiami”.
O CO CHODZI Z DRZWIAMI I CZYM JEST ZAGINIONY ŚWIAT?
O drzwiach do zaginionego świata pierwszy raz przeczytaliśmy jakieś dwa lata temu, jednak do tej pory nigdy nie udało nam się znaleźć czasu, żeby spróbować je odszukać. Co to takiego?
To symboliczne, proste, drewniane drzwi postawione dosłownie w szczerym polu lub na łące, w Beskidzie Niskim, w miejscach, gdzie kiedyś były duże łemkowskie wsie. Dziś po wsiach zostały głównie nazwy. Tam, gdzie kiedyś tętniło życie i zgodnie żyli mieszkańcy różnych wyznań i narodowości, dziś jest cisza, spokój i całkowity bezruch. Niemymi świadkami historii są tylko przydrożne kapliczki, małe cmentarze, pozostałości po studniach, zdziczałe sady i kamienie i cegły z łemkowskich chat, porośnięte częściowo trawą. Wszystko to osadzone jest wśród bujnej zieleni łąk i pagórków, nad rzeką, w dolinach. Równie magicznie jest pewnie zimą, czy wśród kolorów jesieni.
To, co zniszczył człowiek i czas, przyroda chętnie przejęła w swoje władanie. Ludzie o tych terenach prawie nie pamiętają. W okolicy znajdują się pojedyncze domy. Asfaltowe drogi urywają się wśród pól, jakby nie chciały, żeby ktoś tu dotarł. Jeśli powiemy, że drzwi znajdują się na końcu świata, to nie miniemy się zbytnio z prawdą. Na końcu świata, czyli gdzie? Cierpliwi dadzą radę odnaleźć drzwi, wchodzące w skład niezwykłej plenerowej wystawy, której autorką jest Natalia Hładyk.
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
GDZIE DOKŁADNIE ZNAJDUJĄ SIĘ DRZWI?
Drzwi znajdziecie w 5 wsiach i do części z nich dacie radę dojechać samochodem. Te wioski to: Nieznajowa, Czarne, Długie, Radocyna i Lipna. Nam udało się dotrzeć do pierwszych czterech.
Postaramy się pokrótce opowiedzieć o naszej wędrówce, choć ostrzegamy, że nie ma tu łatwych rozwiązań. To droga, którą każdy musi przejść i wyznaczyć sam, na bazie nielicznych dostępnych w Internecie wskazówek, my dostarczymy kilku dodatkowych, ale gotowych recept na tę trasę po prostu nie ma.
JAK WYGLĄDAŁY NASZE POSZUKIWANIA?
NIEZNAJOWA
My postanowiliśmy zacząć od odszukania drzwi w Nieznajowej. Pierwszym zaskoczeniem był fakt, że asfalt skończył się nagle we wsi Wołowiec. Próbowaliśmy jeszcze jechać polną drogą, ale bardzo szybko „pojawiła się” rzeka i wiedzieliśmy, że będzie to wyprawa z przygodami . Przez rzekę nie daliśmy rady przejechać.
Wróciliśmy jakieś 500 metrów. Zostawiliśmy samochód na łące w Wołowcu, a miła staruszka poradziła nam iść do Nieznajowej górami (tu przydały się mapy turystyczne, bo w górach nie był wytyczony żaden szlak do wspomnianej wsi), bo żółty szlak prowadzący do i przez zaginione wsie wymaga wielokrotnego przejścia przez rzekę w bród. To może być dobra opcja na letnią wędrówkę. Jest wtedy cieplej, może poziom wody jest niższy, a sama woda nie tak zimna jak pod koniec kwietnia (kiedy my tu dotarliśmy), no i posiadając odpowiednią wiedzę (której nam zabrakło), można wyposażyć się w buty do wody, które ułatwią przeprawy przez rzekę.
Staruszka pokazała nam mostek na rzece (jedyny na całej trasie, którą przebyliśmy) i kazała wejść w las do góry, a potem cały iść czas w lewo. Tak też zrobiliśmy.
Po około półtoragodzinnej, przyjemnej i prostej wędrówce, spotkaniu z salamandrą plamistą, odnalezieniu śladów wilka i kilku innych przyrodniczych atrakcjach dotarliśmy do Nieznajowej. Po wyjściu z lasu zobaczyliśmy rzekę i dużą otwartą przestrzeń.
Polna ścieżka prowadziła nas jeszcze przez jakieś 2 kilometry wśród łąk i urokliwych kapliczek, przez mały, ale dość dobrze zachowany cmentarz łemkowski, aż do pierwszych drzwi. Żeby do nich dojść trzeba było przejść przez rzekę. Daliśmy radę (część w butach, część na boso) i końcu mogliśmy na własne oczy przekonać się, jak wyglądają drzwi do zaginionego świata.
A jakie one są? Proste. Drewniane. Mocno przytwierdzone do podłoża, tak żeby nie przegrały starcia z czasem i pogodą. Na każdych drzwiach znajduje się opis i kilka zdjęć z danej wsi. Dzięki opisowi poznacie historię miejsca, dowiecie się, kim byli mieszkańcy, jak funkcjonowała wieś i jej społeczność, a także kiedy mieszkańców wysiedlono oraz co się z nimi stało.
Część drzwi da się otworzyć i wykonać symboliczny krok do zaginionego świata. Część drzwi pozostaje zamknięta, jakby nie chciały dopuścić, żeby ktoś ten zaginiony świat poznał. Jednak samo czytanie historii wsi sprawia, że człowiek przenosi się na chwilę w czasie - słyszy niesione przez wiatr śmiech i kłótnie mieszkańców, wyobraża sobie młynarza przy pracy, dzieci wybiegające ze szkoły lub bawiące się między chatami.
Z Nieznajowej chcieliśmy przejść dalej żółtym szlakiem w kierunku Radocyny (przez Czerne i Długie), jednak wkrótce znów natknęliśmy się na rzekę. Tym razem przejście było głębsze, a nurt bardziej wartki. Wiedząc, że przeszliśmy już ok. 8 kilometrów, a czeka nas jeszcze powrót do samochodu, zdecydowaliśmy ten powrót zacząć w tamtej chwili, a do pozostałych drzwi spróbować dojechać okrężną drogą, bo byliśmy pewni, że taka musi być.
Tym razem postanowiliśmy wracać wzdłuż malowniczej doliny Wisłoka zamiast górami. Cały czas trzymaliśmy się lewej strony, choć momentami było dość ciężko. Początkowo szliśmy ścieżką, jednak ta w pewnym momencie kończyła się, a symbole żółtego szlaku widać było po drugiej stronie rzeki, której nie chcieliśmy przechodzić w bród. Szliśmy więc dzikimi odcinkami lasu, skarpami, zarośniętymi łąkami. Natknęliśmy się na tereny lekko podmokłe (może dlatego, że przez wcześniejsze dwa tygodnie było sporo opadów), znaleźliśmy rogi jelenia i kolejne salamandry plamiste. Po ponad dwóch godzinach na horyzoncie, po drugiej stronie rzeki zamajaczyła nam mała cerkiew na wzgórzu w Wołowcu - znak, że w końcu musimy trafić na mostek pod chatą staruszki i zaparkowany przy nim na łące samochód.
Udało się. Wędrówka była dość długa (przeszliśmy ostatecznie ok. 17 kilometrów), bogata w spotkania (salamandry, jaszczurki, żaby, myszy polne) i znaleziska (rogi jelenia, tropy zwierząt) oraz pełna emocji. Tylko ludzi nie spotkaliśmy tu zbyt wielu - tatę z trójką dzieci, rodzinę, która na dziko rozbiła namiot niedaleko drzwi w Nieznajowej, parę, która jakoś dała radę dojechać tu samochodem terenowym.
CZARNE, A PO DRODZE POMNIK PAMIĘCI
W Wołowcu ustawiliśmy GPS-a na wieś Czarne i po kilkunastu minutach do niej dotarliśmy. Droga, która tu prowadzi jest raczej wąska, nie zawsze asfaltowa, ale przejezdna. Jadąc samochodem przez nieistniejącą już wieś, czyli praktycznie wśród pól, najpierw zauważyliśmy dziwne tablice na małym wzgórzu. Trochę skojarzyły nam się ze stacjami drogi krzyżowej. Zatrzymaliśmy się, żeby przejść odcinek widoczny z drogi i przyjrzeć się owym tablicom. Okazało się, że jest to pomnik pamięci w formie ścieżki historyczno-edukacyjnej dotyczącej Świętego Kapłana Maksyma Sandowycza i ofiar obozu w Talerhofie, o którym my nigdy wcześniej nie słyszeliśmy.
Tablice nie były stacjami drogi krzyżowej, tylko kapliczkami pamięci, opisującymi tragiczny los Łemków wywiezionych do obozu Talerhof, który jest tu nazwany jedną z najtragiczniejszych kart w ich historii. Ta symboliczna Golgota w Czarnem jest więc miejscem pamięci, kolejnym niemym świadkiem historii tego zapomnianego przez czas i ludzi obszaru.
2 kilometry dalej po lewej stronie zauważyliśmy cmentarz, a właściwie dwa cmentarze znajdujące się tuż obok siebie - jeden Łemkowski, drugi - zabytkowy cmentarz wojskowy. Cmentarzy na tych terenach znajdziecie zresztą mnóstwo. Tych wojennych jest najwięcej. Są przy drogach, ukryte w lasach i polach. Niektóre odnowione i zadbane, niektóre zapomniane i przejęte we władanie przez naturę.
Naprzeciwko cmentarza, tuż przy drodze znajdują się drugie drzwi, które odnaleźliśmy tego dnia. Tych nie da się otworzyć, choć napis na drzwiach zaprasza do przekroczenia progu: „Czas nagli wędrowcze. O wspomnienia proszą. Przekroczysz próg Domu, którego może i nie ma. Czuj się zaproszony”. Samo czytanie inskrypcji na drzwiach sprawia, że człowiek czuje się tak, jakby przemawiał do niego ktoś z zaświatów.
DŁUGIE
Stąd droga prowadzi do wsi Długie. Jedną wieś od drugiej dzieli kilka minut jazdy samochodem. Żeby dojechać do cmentarza łemkowskiego i kolejnych drzwi znów trzeba przejść lub przejechać przez rzekę. Poziom wody był tu na tyle niski (a dno wyłożone betonowymi płytami), że przejechaliśmy przez rzekę samochodem. Po lewej stronie, w polu znajduje się mały cmentarz łemkowski, a jakieś 100 - 200 metrów dalej cmentarz wojenny. Po kolejnych kilkuset metrach po prawej stronie drogi, na wzgórzu stoją samotne drzwi. Można je otworzyć i zatopić się w zaginionym świecie. Jak na pozostałych drzwiach przeczytacie tu o historii wsi (o której pierwsze wzmianki pochodzą z 1581 roku), na miejscu której znajduje się obecnie pusta dolina, gdzie sezonowymi mieszkańcami są co najwyżej pasterze wypasający owce.
RADOCYNA
Spod drzwi należy zawrócić, ponownie przejechać przez rzekę i jechać znów przed siebie (w lewo, nie wracać w stronę, z której się nadjechało), żeby dojechać do Radocyny. Zajmie Wam to kilka minut. Do Radocyny jedzie się wzdłuż rzeki i obszaru żerowania bobrów. Warto się tu zatrzymać i pokazać dzieciom charakterystycznie wygryzione drzewa oraz naturalne, dzikie siedliska bobrów.
W Radocynie, w odróżnieniu do pozostałych odwiedzonych przez nas wsi, czuć współczesność, a przynajmniej jej powiew. Jest tu kilka małych domków (być może letniskowych), pięknie wyglądające Siedlisko Radocyna (okazały pensjonat) oraz Ośrodek Szkoleniowo - Wypoczynkowy. Drzwi znajdują się po lewej stronie drogi, na wzgórzu, wśród łąk, przed Siedliskiem Radocyna. Samo Siedlisko znajduje się po prawej stronie, prawie dokładnie naprzeciwko drzwi i od razu zaciekawiło nas swoim świetnym położeniem oraz widocznymi z drogi dużymi, przestronnymi tarasami.
Drzwi w Radocynie pozostają zamknięte, ale jak pozostałe przemawiają do tych, którzy je odnajdą: „Wsłuchaj się. Śpiewnie tu, mimo że nikogo nie ma. Przekrocz próg Domu, a spełniony pieśnią będziesz”.
Kilkaset metrów dalej znajduje się kolejny łemkowski cmentarz. My już do niego nie dojechaliśmy. Proza życia (głód i zmęczenie dzieci po przygodzie, która od rana trwała już z dojazdem 8 godzin i była dość intensywna) zmusiły nas do powrotu do wsi Bielanka, czyli naszej bazy wypadowej.
Wzdłuż całej drogi, którą przemierzyliśmy samochodem od wsi Czarne do Radocyny, co chwilę przy drodze znajdują się mniejsze lub większe kapliczki łemkowskie. Tego dnia razem widzieliśmy ich kilkadziesiąt! Na szczęście tereny są odległe od siedlisk ludzkich, inaczej pewnie większość z nich byłaby zdewastowana. Zresztą z tego, co czytaliśmy, wynika, że takie akty wandalizmy nawet tu mają czasem miejsce. Oby jak najdłużej przydrożne kapliczki i krzyże świadczyły o historii mieszkańców tych pięknych terenów.
RADY PRAKTYCZNE:
- Jeśli chcecie szlak przejść na pieszo, warto zabrać buty do wody i ręcznik. Należy jednak tę opcję dobrze przemyśleć, bo większość trasy wiedzie przez pola i łąki, czyli w otwartym słońcu, więc nie polecamy takiej trasy w upał. W inne pory roku należy wziąć pod uwagę, że woda, jak to w rzece, może być zimna .
- Trasa Wołowiec - Nieznajowa jest do przejścia z przyzwyczajonym do spacerów dzieckiem. Tu zdecydowanie warto wyposażyć się w sprzęt ułatwiający przejście przez rzekę, bo nasza trasa powrotna jedną stroną wzdłuż rzeki była dość trudna, momentami nie do końca bezpieczna, więc odradzamy ją rodzicom z małymi dziećmi. Nasze w dniu przejścia miały 10 i prawie 6 lat i dały radę. Oczywiście dla nich była to jedna wielka przygoda, to tylko mama z tyłu głowy snuła czarne scenariusze . Natomiast gdyby tak przechodzić przez rzekę przygoda byłaby wciąż, a sam spacer być może łatwiejszy. Być może - bo zależy to jeszcze od poziomu wody.
Można też z Wołowca, a potem również wracając, iść przez góry. My poszliśmy tak w jedną stronę. Sama trasa była łatwa, ale jednak nie chcieliśmy jej powtarzać i zdecydowaliśmy się na powrotny spacer wzdłuż rzeki. - Do drzwi we wsiach Czarne, Długie i Radocyna dojedziecie bez większych problemów samochodem, przynajmniej wiosną, latem i jesienią. Droga jest tu momentami wąska i wiedzie pod górę, więc zimą przydadzą się dobre opony. Drzwi w tych wsiach widać w zasadzie z samochodu, tylko trzeba się uważnie rozglądać.
- Z Wołowca do drzwi w Nieznajowej raczej nie dacie rady dojechać samochodem. Można oczywiście poświęcić czas i z mapą w ręku próbować znaleźć inną trasę. Mamy takie przeczucie, że każdy, kto szuka drzwi, dociera do nich z innej strony i w inny sposób. Tak jak już pisaliśmy, nie ma tu gotowych scenariuszy. Są potrzebne chęci, otwarty umysł, GPS i mapy turystyczne oraz chęć przeżycia przygody.
- Po drodze nie ma żadnych oznak cywilizacji w postaci sklepów czy knajpek. Wszystko, co chcielibyście zjeść lub wypić w trasie, musicie ze sobą wziąć. Jeśli zdecydujecie się na trasę podobną do naszej, zdecydowanie warto wyposażyć się w większą ilość prowiantu. My nie sądziliśmy, że wycieczka zajmie nam cały dzień i do domu wróciliśmy baaaaardzo głodni.
- W wersji wygodniejszej, krótszej czy z maluszkiem możecie zdecydować się odbyć wycieczkę samochodową do trzech leżących blisko siebie wsi tj. Czarne, Długie i Radocyna i w ramach spaceru przejść się trochę po łąkach i pagórkach lub wzdłuż drogi w poszukiwaniu przydrożnych kapliczek. Dla dzieci krótkim, ale z racji położenia bardzo przyjemnym spacerem (droga pod górkę, łagodnie wznosząca się, wąska i malownicza o długości ok. 200 metrów) jest też przejście ścieżki historyczno - edukacyjnej we wsi Czarne, o której pisaliśmy wyżej. Dla dorosłego, który zdecyduje się przystanąć przy tablicach i poczytać o losach Łemków zesłanych do obozu w Talerhof, będzie to również spacer skłaniający do zadumy, nostalgiczny i zdecydowanie edukacyjny.
- Trasę samochodową można oczywiście odbyć w odwrotnej kolejności niż my tj. najpierw Radocyna, potem Długie i na końcu Czarne.
PODSUMOWANIE
Wędrówka w poszukiwaniu drzwi do zaginionego świata okazała się jedną wielką przygodą (dla dzieci i rodziców), dużym przeżyciem duchowym (głównie dla dorosłych), a także piękną trasą widokową, jeśli chodzi o walory przyrodnicze (zdecydowanie dla wszystkich) z bogatą historią w tle. Gorąco polecamy miłośnikom tajemnic, poszukiwaczom przygód i wszystkim tym, którzy marzą czasem, by uciec choć na chwilę od współczesnego świata. Ten zaginiony świat jest tak cichy, delikatny i zwiewny, że po powrocie do codzienności człowiek zastanawia się, czy na pewno w nim był… Na pamiątkę mamy jednak zdjęcia i magiczne wspomnienia, więc chyba jednak to wszystko przydarzyło się nam naprawdę .
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl