Etnopodkarpacie - zwiedzanie z dziećmi okolic Gorlic
ETNOPODKARPACIE,
CZYLI GORLICE I OKOLICE DLA CAŁEJ RODZINY
Lubimy wieś. Taką z brakiem zasięgu, piecem do opalania kuchni i kozami pasącymi się pod oknami. Taką, gdzie nie zawsze jest ciepła woda, gdzie noc jest czarna i gwieździsta i gdzie przynajmniej część pokarmów pochodzi z ogródka, pola i zagrody.
Jest takie miejsce na Podkarpaciu, gdzie czasem szukamy azylu. We wsi Bielanka jest cicho, spokojnie i swojsko. Tu, u zaprzyjaźnionego gospodarza nasze dzieci mogą wypasać owce, hasać po łąkach i polach.

Jednak nasze mieszczuchowe, niespokojne dusze po krótkim czasie są żądne atrakcji i przygód - choćby tych najprostszych. Dlatego czasem schodzimy z góry, odpalamy internet i szukamy miejsc w pobliżu, do których można by zajrzeć. Miejsc, których nie znajdziemy blisko naszego miasta, w których dzieci (a najlepiej i dorośli) zobaczą coś nowego, innego, zdobędą nową wiedzę, zobaczą, że każda podróż ma swoją myśl przewodnią.
Bielanka i okolice Gorlic kojarzą nam się ze skansenami, szkołą katów i... baśnią. Dlaczego? Zaraz Wam opowiemy.
GRYBÓW I STARA BAŚŃ
Niedaleko Gorlic (ok. 20 kilometrów) i jeszcze bliżej wspomnianej wsi Bielanka znajduje się mała miejscowość Grybów, która pewnie nie wyróżniałaby się niczym szczególnym, gdyby nie... STARA BAŚŃ. Stara Baśń to magiczny zamek przy zwykłej, lokalnej drodze.


To miejsce, gdzie sięgamy prawie 800 lat wstecz, żeby wyobrazić sobie, jak wyglądał gród warowny, które stanął tu pod konie XIII wieku.
Do Starej Baśni przyjechaliśmy w strugach deszczu i tak, jak się obawialiśmy, zastaliśmy ją zamkniętą. Wystarczyło jednak zadzwonić pod znaleziony w internecie numer telefonu, żeby miła właścicielka, a równocześnie wspaniała i cierpliwa bajarka zeszła do nas i otworzyła bramę do przygody . To od niej dowiedzieliśmy się, że Stara Baśń zaczęła powstawać 15 lat temu i tak naprawdę wciąż się tworzy. Właściciele to zapaleńcy i pasjonaci, którzy swoje życie, energię, pasję i środki finansowe lokują w Baśni.
W zamku zachwyciły nas stylizowane izby i sprzęty z epoki (kto wie... może część eksponatów jest jednak oryginalna?), a także... smoki - duże, wielkie, male i miniaturowe- znajdujące się w kątach, wnękach, na ścianach, na murach i w innych mniej i bardziej oczekiwanych miejscach. Podobno jest ich tu ponad 200, ale my niestety nie odnaleźliśmy wszystkich podczas pierwszej wizyty (to chyba znak, że warto tu wrócić).


Dzieciom bardzo spodobała się sala pełna broni (część można było wziąć do rąk i wypróbować, z czego cała rodzina skwapliwie skorzystała) oraz... strojów wszelakich, od księżniczkowych sukien po zbroje i hełmy czy przyłbice rycerskie (oczywiście odbyły się mała przymiarki ).



♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Świetnym pomysłem dla małych gości jest też miasteczko zabawy, które nawiązuje do zabaw średniowieczych - można tu strzelać z łuku, rzucać drewnianymi obręczami na rogi drewnianych koziołków, przejechać się na drewnianym koniu, o ile znajdzie się osiłek, który konia wprawi w ruch itp. Właścicielka mówi, że do Starej Baśni często przyjeżdzają grupy szkolne i przedszkolne, dla których przygotowywane są m.in. rekonstrukcje bitew, warsztaty wypieku chleba, turneje rycerskie i inne atrakcje zależnie od wieku i zainteresowań.

Nam miło było słuchać o możliwościach, jakie oferuje Stara Baśń. Uwielbiamy miejsca, które są dosłownie i w przenośni otwarte dla wszystkich zwiedzających. To, że po atrakcji oprowadzają właściciele we własnej osobie, oraz to, że otwierają podwoje zamku nawet poza oficjalnymi godzinami otwarcia, nawet dla tak małej grupy jak nasze 2+2, gwarantuje, że człowiek czuje się tu wyjątkowy i ważny.
Praktykalia:
Jest tu mały sklepik z pamiątkami, ale brak gastronomii - przynajmniej poza sezonem. Wtedy też warto zadzwonić wcześniej i upewnić się, czy uda się zwiedzanie. Nam udało się z marszu, ale przezorny zawsze ubezpiczony. W sezonie warto zadzwonić i spytać, jakie możliwości są akurat oferowane. W Grybowie polecamy małe rodzinne Caffe Bistro Lubię To, gdzie można zjeść smacznie i domowo, sprawnie, w bardzo rozsądnej cenie i miłej atmosferze. Hitem są minideserki w małych pojemniczkach, bo łasuchy takie jak my mogą z czystym sumieniem zamówić takich deserów kilka i degustowac jeden po drugim .

ZAGRODA MAZIARSKA W ŁOSIU - CZYLI CO TO LUB KTO TO MAZIARZE?
To maleńkie muzeum etnograficzne, znajdujące się około 12 kilometrów od Gorlic, a upamiętniające dawnych nafciarzy.

W naszej rodzinie tylko 1 osoba na 4 wiedziała, kim byli maziarze, więc sporo się tu dowiedzieliśmy. Przewodniczka opowiedziała nam, jak to jeszcze do połowy XX wieku maziarze wydobywali ropę naftową, przetwarzali ją na smary i oleje, po czym wozami konnymi rozwozili te produkty nie tylko po regionie, ale i poza granice Polski - docierali między innymi na Litwę, Ukrainę i do Rosji. Każdy maziarz miał swój region handlowy i nie konkurował z kolegami po fachu, a profesja przechodziła z ojca na syna. Zawód maziarza był poważany i bardzo dochodowy- żony i córki maziarzy często nosiły się bardziej jak mieszczanki niż chłopki, ale "zbytki" były okupione długimi okresami nieobecności mężów. Dziewczęta z rodzin maziarskich stanowiły świetną partię w kwestii matrymonialnej. Te i wiele innych szczegółów odkryła przed nami wesoła przewodniczka.
Dzieci mogły zajrzeć do wozowni, naostrzyć noże na kamiennym kole i sprawdzić swoją wiedzę na temat archaicznych w ich oczach narzędzi i sprzętów.




Praktykalia:
Wizyta zajęła nam około godzinę, przy czym lało jak z cebra i nie było możliwości, żeby zrobić sobie piknik na trawie - a jest tu taka opcja . To znaczy - jest trawa, cisza i spokój.
Wstęp jest płatny - symbolicznie.
Niedaleko znajduje się restauracja Zajazd Pstrąg u Eda z bardzo dobrym jedzeniem (ceny jak na te okolice dość wysokie, ale jedzenie pyszne), kawą, deserami. Można tu zjeść świeżo złowionego i przyrządzonego pstrąga, a nawet złowić go sobie samodzielnie! W środku jest elegancko, ale przyjemnie. W restauracji znajduje się dywan z małym domkiem dla dzieci - więc maluchy mogą się czymś zając w oczekiwaniu na obiad.
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
SKANSEN WSI POGÓRZAŃSKIEJ W SZYMBARKU, CZYLI O TYM JAK SIĘ DAWNIEJ MIESZKAŁO.

Już po przejściu drewnianej bramy głównej rzuca nam się w oczy soczysta zieleń i wielki teren skansenu. Widać, że chat jest tu sporo i trzeba dobrze przemyśleć logistykę zwiedzania. Na szczęście przy wejściu dostaliśmy mapkę skansenu, która pokazuje dokładnie, co i gdzie się znajduje - budynki są tu nazwane, a do tego zyskujemy informacje, z jakiego obszaru i okresu czasu pochodzą i jakie funkcje pełniły poszczególne obiekty.
Prócz chat, można tu zobaczyć wozy i maszyny rolnicze z różnych okresów - od pierwszych, bardzo prymitywnych, po dość zaawansowane. Są tu kuźnia i wiatraki różnego typu. Zobaczycie też tradycyjne stroje, a wszystko z rejonu Beskidu Niskiego z XIX i XX wieku. Jest nawet coś dla fanów wojska!




Spacer po terenie skansenu należy do przyjemnych i odprężających. Trzeba się skupić, żeby nie przegapić kilku chat, które znajdują się poniżej głównego terenu - w dół prowadzą niepozorne schodki. Marzył nam się tu piknik na trawie, jednak pogoda dopisała tylko o tyle, że nie padało w chwili zwiedzania, ale całą noc przed tak. Dlatego teren był dość podmokły i piknik musi poczekać do naszej kolejnej wizyty w tym miejscu.
Dzieciom, oprócz biegania po otwartej przestrzeni i zaglądania do chat, podobały się tu drewniane żurawie, którymi mogły (i skwapliwie to wykorzystały) bawić się do woli, jako że byliśmy jedynymi zwiedzającymi w tamtym momencie .


Praktykalia:
Wstęp płatny - symbolicznie.
Knajpek - brak.
Skansen znajduje się przy głównej drodze, ok. 7 km od Gorlic.
Naprzeciwko skansenu jest mały sklepik, w którym można się wyposażyć w picie i przekąski.
Obok skansenu znajduje się Kasztel - pięknie odnowiony renesansowy budynek, który w XVI wieku (i później) pełnił funkcję obronną, mieszkalną i reprezentacyjną. Kasztel można zwiedzić od środka. My w cenie biletu załapaliśmy się też na wystawę sztuki współczesnej, ale te akurat są regularnie zmieniane. Wizyta nie zajęła nam wiele czasu, ale jak wszędzie, dowiedzieliśmy się paru ciekawych rzeczy. Na dzieciach największe wrażenie zrobiły... starodawne toalety .


BIECZ – PERŁA PODKARPACIA - SZKOŁA KATÓW I STARA APTEKA
Około 15 kilometrów od Gorlic znajduje się średniowiecze miasteczko Biecz, zwane Perłą Podkarpacia lub małym Krakowem. Rzeczywiście można by tu kręcić filmy z epoki. Znajdziecie w Bieczu fragmenty murów obronnych, baszty i barbakan oraz urokliwy, otoczony kamieniczkami rynek.


Na jego środku znajduje się okazale prezentujący się ratusz, a w jego podziemiach... można spotkać kata! Zakapturzony kat z Biecza przechadza się po miasteczku w czarno-czerwonym stroju i zabiera turystów do lochu, w którym opowiada o słynnej podobno kiedyś w kraju szkole katów. Chętnie też pozuje do zdjęć.


Bilety na wizytę u kata można nabyć w Muzeum Ziemi Bieckiej, które również polecamy. Muzeum jest dość duże i można w nim obejrzeć kilka wystaw stałych.
Nam i dzieciom najbardziej podobały się "Tradycje aptekarskie Biecza" czyli wnętrze starodawnej apteki, stare recepty, naczynia służące do wyrobu leków i ich przechowywania itp. oraz wystawa poświęcona rzemiosłu Biecza i regionu na przestrzeni wieków. Ta druga znajduje się w odrestaurowanej baszcie, więc zwiedzanie polega na schodzenia w dół, a potem wspinaniu się do góry po spiralnych schodach - to już była dla dzieci spora atrakcja . Jest tu też coś dla fanów instrumentów muzycznych czy sztuki sakralnej. Sami decydujecie, gdzie i ile czasu chcecie spędzić, ale zdecydowanie warto zajrzeć we wszystkie zakamarki muzeum.

Jeśli uda Wam się trafić do Biecza w dobrą pogodę (nam niestety nie dopisała), to warto po prostu pospacerować po miasteczku, wejść na mury obronne, obejść je dookoła, zajrzeć do okazale prezentującego się kościoła czy kawiarenki na rynku.
Biecz leży nad rzeką Ropa i pewnie w słoneczny dzień można urządzić sobie dodatkowo rodzinny spacer wzdłuż rzeki.
Praktykalia:
Opłaty w muzeum - symboliczne.
Przy rynku można wypić dobrą kawę i zjeść kremówkę.
To jak? Ktoś wybiera się w okolice Gorlic? Zdecydowanie polecamy małą wycieczkę w te okolice fanom etnografii i historii, ale też wszystkim, którzy po prostu lubią podróże wszelakie, nowe miejsca i mają tu blisko lub bywają w okolicy.
Autorka tekstu i zdjęć: Aleksandra Horzela-Chrost
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl