Okrąglik w Bieszczadach - z dziećmi na szlaku
Wyprawa na Okrąglik!
Skaczące myszki, niebieskie chrząszcze i… ślady niedźwiedzia!
Tym razem wybór padł na Bieszczady mniej znane: wciąż dzikie, rzadko uczęszczane, takie, o jakich większość osób marzy.
Zabieramy ze sobą rodzinę ze słonecznej Italii i wyruszamy na Okrąglik z Przełęczy pod Roztokami. Niebieski szlak, biegnący głównie przez las, ma być łagodny i dostosowany zarówno do dzieci, jak i debiutantów w górskich wędrówkach. A więc rzucamy wszystko i ruszamy w Bieszczady!
Wyruszamy!
Jak w Stumilowym Lesie
Jak w Stumilowym Lesie
Samochodem docieramy do Roztok Górnych i z przełęczy zwanej kiedyś Bramą Ruską wyruszamy na szlak. Drogowskaz wskazuje 1,5-godzinną wyprawę. Najmłodszego uczestnika wędrówki pakujemy do górskiego nosidła (szlak, chociaż szeroki, nie nadaje się do jazdy wózkiem), ubieramy plecaki i wyruszamy w bukowo-jodłowy las.
Wita nas przyjemny cień, ale i solidne podejście: 100 metrów przewyższenia. Wokoło głębokie okopy stanowiące pozostałości po działaniach zbrojnych jeszcze z czasów konfederacji barskiej. Oddech wszystkim przyśpiesza, na twarzach pojawiają się rumieńce, a dziewczynki już narzekają na ból nóg!
W czasie pierwszego odpoczynku (a będzie ich niezliczona ilość) mamy czas nie tylko, żeby złapać oddech, ale i spokojnie się rozejrzeć. Dookoła tylko wysokie drzewa i cisza przerywana naszymi rozmowami. „Mamo, tu jest jak w Stumilowym Lesie, gdzie mieszka Kubuś Puchatek, Prosiaczek, Króliczek i Tygrysek. Ciekawe, czy oni też tutaj mieszkają?” - Ania głośno się zastanawia.
A kuku!
Mały postój
Odpoczywamy!
I dalej odpoczywamy...
I jeszcze chwila odpoczynku!
Barłóg, drabina i orzeszki bukowe
Pytanie córki uświadamia nam, że powinniśmy jednak zachowywać się nieco głośniej, będąc sami na szlaku. W końcu Bieszczady to ostoja dla niedźwiedzi brunatnych. Według różnych szacunków może tutaj żyć od 20 do 35 osobników. Zachęcamy dzieciaki do głośnych rozmów i ruszamy dalej, a najmłodsi mają za zadanie uważnie wypatrywać niedźwiedzich tropów.
Ania, zamiast za śladami, rozgląda się za dziuplą. Przecież wiadomo, że misie uwielbiają miodek. I chociaż w menu tych czworonożnych ssaków go nie brakuje, to ich największym przysmakiem pozostają orzeszki bukowe, jagody, a wczesną wiosną trawy i zioła.
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW W BIESZCZADACH: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Przed snem zimowym mają nieco większy apetyt, który zaspokajają owocami dzikich jabłoni, karmą wyłożoną przez myśliwych, ale także chętnie buszują po okolicznych polach uprawnych. W końcu przed pójściem spać do gawry, czyli zimowego legowiska, trzeba się najeść!
Dzieci z entuzjazmem wypatrują niedźwiedzi, starsi zwiększają nieco tembr głosu, by żaden miś nie zaprezentował tzw. drabiny, czyli stania na tylnych łapach. Chociaż taka postawa nie oznacza, że zwierzę zaatakuje, to mamy nadzieję, że misie wygodnie sobie odpoczywają w swoich barłogach.
Szukamy śladów niedźwiedzi
I jeszcze idziemy...
Zamiast niedźwiedzi jest mrowisko!
Kryzys (nie jeden)! A na szczycie najmniejsze myszki świata!
Idziemy już ponad dwie godziny, a szczytu dalej nie widać. Wciąż otaczają nas wysokie korony drzew. Najwięcej energii zachowuje nastoletni Paweł, który zdecydowanie jest sportowym duchem w tym towarzystwie. To on zagrzewa do dalszego wędrowania młodsze dziewczynki. „Non ho forza” (nie dam rady) - powtarza Agnieszka, która na co dzień spaceruje tylko po urokliwych uliczkach Florencji. Dzieciom sił dodaje obietnica wielkiej niespodzianki na szczycie…
Gdy stajemy w końcu na Kruhlaku, jak dawniej nazywano Okrąglik, wszyscy jesteśmy zauroczeni spektakularnym widokiem na bieszczadzkie połoniny. Rozsiadamy się wygodnie na skraju lasu, by schować się w cieniu, i wtedy bystre oczy Ani i Milenki wypatrują maluteńką brązową mysz na szczycie kwitnącej na różowo wierzbówki kiprzycy. Wszystkim nam się wydaje, że myszka potrzebuje pomocy.
Delikatnie przyginamy gałązkę i gryzoń schodzi na ziemię. Jednak błyskawicznie odkrywamy, że myszek jest dużo, a balansowanie na wysokich łodygach i wygrzewanie się w promieniach słońca to zdecydowanie ich ulubione zajęcie.
Myszka badylarka - jak się okazało, to jeden z najmniejszych gryzoni na świecie: mierzy tylko 6-7 cm. Zafascynowani widokiem myszek, szybko zapominamy o bolących nogach. A uwagę od myszek odwraca niebieski chrząszcz – nadobnica alpejska, która spogląda na nas z taką samą ciekawością, jak my na nią. „Wow! Niebieski pająk!” - wołają dziewczynki. Faktycznie, „róża górska”, jak nazywany bywa ten gatunek chrząszczy, wygląda bajkowo. Niespodzianki się wyjątkowo udały! Zbieramy siły i schodzimy w dół. Bez marudzenia, bolących nóg i przymusowych przystanków na odpoczynki!
Jesteśmy na szczycie
Mały odpoczynek nie zaszkodzi
Myszka badylarka
Będę skakać!
Tutaj jestem!
Dziewięćsił
Nadobnica alpejska
Podziwiamy niebieskiego chrząszcza