Ponidzie Pińczowskie z dziećmi
Ponidzie Pińczowskie z dziećmi
Pewnej wczesnoletniej soboty siedzieliśmy nad mapą naszych okolic, powoli rysując na niej palcem spory okrąg wokół miejsca naszego zamieszkania. „Hmm… Gdzie by tu pojechać na niedzielną, rodzinną wycieczkę?”.
Mieszkamy w Małopolsce, a tu - jak wiadomo - (prawie) wszystkie drogi prowadzą w góry. Ale my nie chcieliśmy tam, gdzie wszyscy. Chcieliśmy odkryć coś nowego. Palec zatrzymał się na niewiele nam mówiącej nazwie Pińczów. „Pińczów?”. Zatem szybki reaserch w Googlach, czego można się spodziewać po tych terenach. A tam, między opisem lokalnych zabytków a listą miejsc gdzie spać i zjeść, słowo-haczyk: Ciuchcia Express Ponidzie. Dzieciaki na te słowa momentalnie nadstawiły uszy. „O tak, jedźmy tam, jedźmy!”. Przynęta chwyciła – pojechaliśmy, zobaczyliśmy i… zakochaliśmy się w tym kawałku Polski.

Okolice Pińczowa
Z okien pociągu retro
Jest letnia niedziela, dochodzi południe, żar leje się z nieba. Siedzimy na nagrzanych, betonowych schodkach (zamkniętego) budynku dworca kolejki wąskotorowej w Pińczowie. To znaczy, siedzimy my – dorośli, bo dzieciaki jak zwykle pełne energii biegają naokoło i co rusz bombardują nas pytaniami. „Kiedy przyjedzie? Długo jeszcze?”. Pytania są rzucane w pośpiechu i bez czekania na odpowiedź, bo już znowu tup tup tup po podkładach kolejowych i hop hop z toru na tor. Nieopodal stoją dwa stare, urokliwe wagony kolejowe, przed chwilą dokładnie przez nas wyoglądane i obfotografowane – zapowiedź tego, co nas za chwilę czeka.
Dworzec kolejki wąskotorowej znajduje się w samym środku miasteczka, nieopodal Ronda Niepodległości i zajmuje niewielką przestrzeń. Tory mają tutaj swój koniec (lub początek, jak kto woli). Bezpłatny parking obok budynku pomieści sporo samochodów. Właściwie gdyby nie obecność zarośniętych trawą torów i te dwa stare wagony, nikt by się raczej nie domyślił, że to teren dworca.
Nagle w oddali słychać przeciągły gwizd. „Jedzie!!!”. Ekscytacja dzieciaków sięga zenitu, nam też się trochę udziela. Jeszcze tylko chwilka i pociąg wynurzy się zza zakrętu. Czekamy, wypatrujemy, co poniektórzy przebierają niecierpliwie nogami. Wreszcie: „Jeeest!!!”. Niebieska lokomotywa w żółwim tempie wtacza się na dworzec, ciągnąc za sobą stare, nieco odrapane, kolorowe wagony.

Ciuchcia Express Ponidzie wjeżdża na dworzec w Pińczowie
Retro Ciuchcia Express Ponidzie kursuje co niedzielę od maja do końca września na trasie Jędrzejów – Pińczów – Jędrzejów. Pasażerowie podróżujący z Jędrzejowa w Pińczowie mają zaplanowany dwugodzinny postój (czytaj: idą zwiedzać miasteczko), a w tym czasie kolejka robi dodatkowy, krótszy kurs do Umianowic i z powrotem.
Ciekawi nowej przygody, wsiadamy więc do tego „pociągu byle jakiego” (dosłownie!). W środku twarde, drewniane siedzenia i oczywiście zero klimatyzacji, ale standard wagonów podnosi obecność WC. W składzie jest nawet wagon barowy! Bilety kupione, odjazd punktualnie o 12.05, nie trzeba patrzeć na zegarek, bo świdrujący gwizdek konduktora wskazuje ten moment. Kolejka zaczyna powoli toczyć się po torach. Ruszamy do Umianowic!
Mijamy kolejne domy, mając dziwne wrażenie, że prawie przejeżdżamy ludziom przez podwórka. Wszak tory biegną tuż obok ogrodzeń i przecinają wjazdy na posesję.
Po wyjeździe z miasteczka na otwarte tereny pociąg wcale nie przyspiesza. Dalej toczy się z taką prędkością, że jadący biegnącą wzdłuż torów ulicą kolarz spokojnie nas wyprzedza. „O jaaa, ten pociąg wlecze się jak ślimak!!! – głośne, radosne komentarze przebijają się przez turkot kół, skrzypienie wagonów i szum lokomotywowego silnika spalinowego. Po drodze mijamy piękne pofalowane krajobrazy, długie, prostokątne pola i łąki we wszystkich odcieniach żółci i zieleni oraz podmokłe starorzecza Nidy. Czasem trafi się jakaś krowa lub koń. Raz po raz gałęzie przytorowych chaszczy drapią po szybie (zakaz wystawiania czegokolwiek przez okna!). Trzęsie i kołysze.


Z okien pociągu retro – starorzecza Nidy
Po pół godzinie, lekko już znużeni powolną jazdą w nieźle nagrzanym wagonie, docieramy do stacji Umianowice, chociaż stacja to dużo powiedziane. Pociąg zatrzymuje się w szczerym polu, na horyzoncie ani jednego domu, trawa po kolana. Obok zamkniętego na cztery spusty, drewnianego budynku dworcowego stoją zadaszone wiaty z ławkami (pamiętające chyba jeszcze czasy świetności kolei), więc jest gdzie się schronić przed słońcem i upałem. Wysiadamy!

Umianowice, wysiadamy!
W tym czasie obsługa pociągu organizuje piknik. Na zewnątrz składu ustawiają głośniki, z których po chwili leci muza w stylu „One way ticket”. Ku naszemu ogromnego zdziwieniu w 30-stopniowym upale rozpalają ognisko i zapraszają pasażerów do pieczenia kiełbasek (można je nabyć w wagonie bufetowym). Klimat iście imprezowy.

Piknik z ogniskiem na stacji Umianowice
Na stacji w Umianowicach jest też czas, żeby pooglądać dokładnie cały tabor. Można zwiedzić wszystkie wagony, wspiąć się na lokomotywę, poćwiczyć równowagę chodząc po torach lub pobiegać naokoło z nowo poznanymi towarzyszami podróży. Ciekawą atrakcją jest też moment przepinania lokomotywy na koniec składu (przestawianie zwrotnicy!).

Po ponad godzinie pociąg rusza w drogę powrotną. Znowu te same, piękne krajobrazy, znowu trzęsie, znowu gorąco pomimo pootwieranych okien, a gałęzie skrobią po szybach - uroki retro pociągu. Dzieciaki ćwiczą równowagę, stojąc w kołyszącym się wagonie. „To już? Już koniec?” – pytają zdziwione po dotarciu do stacji w Pińczowie. Ponad dwie godziny kolejowej przygody szybko minęły.

♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Z lotu ptaka
Spacerujemy po Pińczowie, który jest dość ciekawie położony - z jednej strony ogranicza go koryto Nidy, a z drugiej wzniesienie Garbu Pińczowskiego. Na Rynku oglądamy dawny zespół klasztorny oo. paulinów, nieco dalej zespół klasztorny oo. reformatów i Dom Ariański z przełomu XVI i XVII w., a następnie kierujemy się w stronę Góry Św. Anny, mijając jeszcze po drodze XVIII-wieczny pałac Wielkopolskich i pozostałości Zamku Oleśnickich. Jak na takie niewielkie miasteczko, to zabytków całkiem sporo.
Wąską, stromą ścieżką przez zarośla wspinamy się na szczyt wzniesienia (można tam też dotrzeć samochodem, od tyłu). Po chwili zza drzew ukazuje się architektoniczny symbol Ponidzia czyli Kaplica Św. Anny z 1600 r. „Wow! Jaka ładna!”. Czuć włoskie klimaty, wszak projektował ją sam Santi Gucci. Budynek pięknie komponuje się z tłem starych drzew, a spod niego roztacza się zapierający dech w piersiach widok na dolinę Nidy. W dole, na terenie Aeroklubu Pińczowskiego co chwilę startują paralotnie, więc dzieciaki zaraz podłapują pomysł i już biegają po wzgórzu z rozłożonymi rękami, udając samoloty. Siadamy na trawie, ściągamy sandały, z plecaków wyciągamy prowiant . W takich miejscach piknik smakuje najlepiej.



Na dwóch kółkach – pętla nr 1
Inna niedziela, początek lata, a my znowu w Pińczowie na parkingu przy stacji kolejki wąskotorowej. Tym razem ściągamy z samochodu rowery i jedziemy eksplorować teren z pozycji dwóch kółek (chociaż kółek mamy w sumie osiem). Nie mamy jakichś szczególnych planów ani tras, naszym przewodnikiem jest Pan Spontan.
Ponieważ dochodzi godzina przyjazdu ciuchci retro do Pińczowa, jedziemy najpierw wzdłuż torów, aby jeszcze raz na nią popatrzeć i pomachać maszyniście i pasażerom. Radości co niemiara. Potem odbijamy w bok, między domami i wąską asfaltówką kierujemy się w stronę miejscowości Kopernia. Wioska całkiem niepozorna, a źródła mówią, że to tutaj w połowie XIII wieku podjęte zostało postanowienie o przeniesieniu Krakowa na prawo magdeburskie. Taka ciekawostka historyczna. Jednak dla nas chyba ciekawsze są roztaczające się wokół krajobrazy. Wjeżdżamy w jakąś polną drogę wśród niewielkich wzgórz i kolorowych pól. Widać stąd doskonale malowniczo położony Pińczów. Wokół nas tunel z zielonych jeszcze zbóż, nad nami niebo i białe obłoki. Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem tych widoków.


Z górki na pazurki!
Pedałując wśród pól i łąk, omijając nieco bokiem Skowronno Dolne (miejscami znów jedziemy wzdłuż torów wąskotorówki) docieramy do mostu na Nidzie i tu „uczepiamy się” rzeki. Nasza dalsza trasa prowadzi polną drogą wzdłuż wałów. Pachnie świeżo skoszonym sianem. Urozmaiceniem krajobrazu są kanały melioracyjne.

Polna droga wzdłuż wałów Nidy

Docieramy do miejscowości Skowronno Górne i stąd, już drogą asfaltową przez Skowronno Dolne, wracamy w kierunku Pińczowa. Po drodze mijamy stare, wykute z kamienia pińczowskiego przydrożne kapliczki i krzyże.
W jednym miejscu jeszcze robimy mały skok w bok, bo kusi nas wąska, piaszczysta ścieżka odbijająca od głównej drogi prosto na wzniesienie Garbu Pińczowskiego. To Góra Okrąglica. Jest tam rezerwat roślinności stepowej i pozostałości kamieniołomu z X wieku. Oraz oczywiście punkt widokowy. Skręcamy więc, pchamy te rowery pod górkę, koła wariują w koleinach, a dzieciaki, już lekko zmęczone całym dniem pedałowania, zaczynają marudzić. Jakoś udaje nam się wdrapać na samą górę i rzeczywiście widoki stąd piękne i rozległe, warto było się trochę pomęczyć.
Na liczniku: 18 km.

Widok z Okrąglicy
Na dwóch kółkach – pętla nr 2
Znowu niedziela, pełnia lata i my znów z rowerami na Ponidziu. Tym razem startujemy spod kościoła w Bogucicach Pierwszych i jedziemy prosto na Nidę, która wije się parę kilometrów dalej. W miejscowości Kowala, tuż przed końcem drogi, skręcamy w bezdroża i trochę polnymi ścieżkami, a trochę asfaltem docieramy do miejscowości Krzyżanowice Dolne. Wokół znajome, typowe dla tego terenu krajobrazy.

Przez łąki, przez pola
Nieopodal kościoła św. Tekli witamy się z Nidą (można zamoczyć stopy) i machamy do przepływających kajaków („Przydałoby się też kiedyś tu spłynąć…”). Po krótkim odpoczynku wjeżdżamy w polną drogę na wprost kościoła, bo Google Maps zaznaczył tam coś interesującego: Rezerwat Roślinności Stepowej. Musimy to sprawdzić.
Tuż za zakrętem teren robi się mocno nierówny. Ogromne koleiny w piaszczystej ścieżce oraz jej nachylenie uniemożliwiają jazdę. Z trudem wpychamy rowery pod górę – jest przygoda!

U samej góry spod trawy wystają białe skałki. Docieramy na szczyt wzniesienia, a tam wielkie WOW! Widoki po horyzont, a my toniemy w morzu pożółkłych traw, poprzetykanych mnóstwem drobnych, kolorowych, stepowych roślin. Przypomina nam to bieszczadzkie połoniny. Dzieciaki nagle odzyskują siły i biegają zachwycone po wydeptanych ścieżkach, a my nie wiemy w którą stronę najpierw patrzeć. Słońce grzeje, wiatr rozwiewa włosy. Tak tu pięknie!



W Rezerwacie spędzamy dłuższy czas, bo żal opuszczać to miejsce, jednak przed nami kolejne nie przejechane ścieżki. Jedziemy więc dalej, przez trawy, pola i łąki wprost nad jeziorka w Gackach. Kiedyś była tu kopalnia gipsu, teraz można się zrelaksować nad wodą. Największe wrażenie robi na nas wielka skalna ściana, która schodzi wprost do wody. Po wąskich, nierównych ścieżkach docieramy na jej szczyt i podziwiamy panoramę okolicy. Z tej perspektywy całe to „pojezierze gackowskie” jest dość niewielkie, doskonale słychać tu odgłosy z pobliskiej plaży na Campingu Gacki (wstęp na plażę płatny).

Do naszego samochodu, zostawionego w Boguciach, wracamy główną, nieco ruchliwą drogą, na szczęście prawie cały czas jest z górki.
Na liczniku: 15 km.
Z perspektywy kajaka
Płyniemy Nidą, wiosła chlupią o taflę wody, powoli przesuwają się krajobrazy dookoła.

Przyjechaliśmy tu w kolejną letnią niedzielę, niestety już nie tak gorącą jak poprzednie (na starcie pokropiła nas nawet lekka mżawka). Kajaki wypożyczyliśmy w agroturystyce w Krzyżanowicach Dolnych, tutaj też zostawiliśmy samochód, a gospodarze zawieźli nas, wraz z całym osprzętem i ekwipunkiem na start w miejscowości Kowala. Nasz cel to Nieprowice.

Płyniemy więc szeroką i leniwą Nidą. Rzeka na tym odcinku jest idealna dla początkujących kajakarzy – łatwa i choć miejscami koryto jest mocno pokręcone, to po drodze właściwie nie ma żadnych przeszkód, np. w postaci zwalonych pni drzew, czy wystających korzeni, więc nie trzeba robić żadnych trudniejszych manewrów. Woda właściwie sama niesie. Do tego jest płytko, często widać piaszczyste dno i zdarza się, że kajak osiada na mieliźnie. „Na czym?? Na bieliźnie??” – dzieciarnia jak zwykle interpretuje świat po swojemu. Wtedy nie pozostaje nic innego, jak po prostu wyjść za burtę (poziom wody sięga poniżej kolan) i przepchać kajak na „głębiny” – taka dodatkowa atrakcja i urozmaicenie.

Ciekawostką są też małe piaszczyste plaże w zakolach. Na niektóre z nich można się dostać tylko od strony rzeki, bo od lądu zarośnięte są szuwarami. Oczywiście kilka razy korzystamy z tego dobrodziejstwa natury, trzeba tylko znaleźć taką, która pomieści cztery osoby i dwa kajaki. Ale spokojnie, jest w czym wybierać. Na postojach, podczas gdy my odpoczywamy (choć Nida raczej nie męczy) dzieciaki już biorą się za budowanie kanałów i kopanie dołków w piasku - przecież jak wiadomo najlepsze, najbardziej kreatywne zabawy dostarcza sama natura i przyroda.

Czasami do naszych uszu dobiegają odgłosy cywilizacji w postaci warkotu traktorów – tutaj od pracy w polu nie ma wolnego. Jednak pomimo tego dzień spędzony w kajaku to tak naprawdę dzień na łonie natury.
Spływ kończymy zaraz za mostem drogowym w miejscowości Nieprowice, w wąskim, ledwo widocznym z brzegu przesmyku wśród szuwarów. Stąd nasza agroturystyczna obsługa zabiera nas z powrotem do Krzyżanowic.
Licznika w kajaku nie mamy, ale mapa mówi, że przepłynęliśmy ok. 15 km.
Oaza spokoju
Jest takie miejsce w pobliżu Pińczowa, gdzie można odpocząć po trudach turystycznego eksplorowania Ponidzia. Miejsce, gdzie w upalny dzień soczysta, zielona, chłodna trawa zachęca, żeby pobiegać po niej boso. Gdzie drewniane ławeczki w cieniu drzew kuszą, żeby przysiąść na chwilę. Gdzie każdy zakątek zaprasza do pachnącego tete-a-tete z kwitnącymi wokół kwiatami, a westchnienia zachwytu same co chwilę wyrywają się z ust.
To miejsce to „Ogród na Rozstajach” w miejscowości Młodzawy Małe. Jest to prywatny ogród botaniczno-ornitologiczny, udostępniony dla zwiedzających. Jego właściciele z ogromną pasją sami przez lata tworzyli to miejsce. Teraz jest to ich raj na ziemi, a my możemy w nim przez chwilę gościć. Unikalne tarasowe położenie, stare drzewa, mnóstwo krzewów i kwiatów, liczne oczka wodne, strumyki, wodospady i wtopione w to wszystko rzeźby ogrodowe i elementy małej architektury – jest na co popatrzeć i czym się zachwycić. Atrakcją nie tylko dla dzieciaków są woliery z ptakami, gdzie można zobaczyć m.in. pawie. Warto przynajmniej raz odwiedzić to piękne miejsce.

Ogród na Rozstajach

Ogród na Rozstajach

Ogród na Rozstajach

Ogród na Rozstajach
Powroty
„A więc odkryli Państwo nasze Ponidzie…?” – rzekł nostalgicznie pewien lokals, gdy powiedzieliśmy mu, że chętnie tu wracamy. Tak, odkryliśmy. A raczej odkrywamy wciąż, bo jeszcze sporo ciekawych miejsc tam pozostało do zobaczenia, jak choćby stadnina koni arabskich w pobliskim Michałowie, tajemnicze grodzisko Stradów, okazały pałac Wielkopolskich w miejscowości Chroberz czy… sosna na szczudłach niedaleko Buska-Zdroju. Ta okolica ma ogromny turystyczny potencjał. Wystarczy jeszcze na kilka niedzielnych wycieczek.
Informacje praktyczne
Ciuchcia Express Ponidzie: www.ciuchcia.eu, kursuje tylko w niedziele od maja do września, obecnie w trakcie zmiany operatora, trzeba sprawdzać aktualizacje na stronie
Kajaki i agroturystyka: www.nidakajakiem.pl
Ogród na Rozstajach: www.ogrodnarozstajach.pl, dostępny tylko w weekendy i święta od kwietnia do października, wstęp płatny
Autorka tekstu i zdjęć: Karolina Giża
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl