Wrocław z dziećmi
Hej-ho, hej-ho, przez Wrocław by się szło,
czyli szlakiem krasnali, zwierzaków, wody i kolejkowych miniatur.
O tym, że metalowi osobnicy (uwaga! nie mieszać w to subkultury) w fikuśnych spiczastych czapach opanowali Wrocław, stając się przewodnikami po tym pięknym mieście - wiedzieliśmy od dawna. Ale że jest ich tak wielu (a ponoć wciąż „rodzą się” nowi) i że mają swoje posterunki nawet w odległych częściach miasta – nie przypuszczaliśmy. Tym większa frajda, gdy idzie sobie człowiek na przykład po takim Psim Polu nie spodziewając się niespodzianki a tu, proszę, krasnal! Zagląda w zaułki, przykładowo, Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych, a tu – z sercem na dłoni wita symbolizujący ideę wolontariatu krasnal Wolontarek. Z mapą (można zakupić krasnoludkowy plan miasta) lub bez (wystarczy rozglądać się dokoła), co chwila można natknąć się na jakiegoś jegomościa.
Tych śródmiejskich jest cała masa! A to dobrze przechodniom życzy, nieustannie dzierżąc w ręku swój dorodny kwiat, krasnal Życzliwek, a to rozpędza się na swoim stalowym rumaku – jednośladzie – krasnal Motocyklista, a to wyjmuje fortunę z banku Wypłatnik... Radości faktycznie moc! A i dziecięce nóżki nie bolą, pomimo przemierzonych kilometrów, jeśli co rusz spotyka się takiego kapelusznika...
A dokąd te nogi niosą? Tych miejsc we Wrocławiu, w których nie tylko dorośli, ale i dzieci znajdą coś dla siebie – jest sporo. Na peregrynację, choć tylko weekendową, wybraliśmy jedynie kilka, resztę obiecując odwiedzić w czasie następnej wyprawy. A już mamy na nią chrapkę!
Hej - ho, hej - ho, do ZOO by się szło! Ochoczo, z pozytywnym nastawieniem wyruszyliśmy do osławionego, chwalonego od kiedy pamiętam - ogrodu zoologicznego. Bo przechowując jeszcze we wspomnieniach „Z kamerą wśród zwierząt” i opowieści Państwa Gucwińskich – nie mieliśmy wątpliwości, że będzie to ważny cel naszej wyprawy. Z wypiekami na twarzy, pomimo listopadowej rześkości powietrza, wysiedliśmy z tramwaju tuż przy ZOO. Nieopodal rozłożyła się ze swą imponującą bryłą Hala Stulecia. Innym razem. Teraz do ZOO.
Czy skoro tyle razy byliśmy w różnych zoologicznych ogrodach coś nas jeszcze zaskoczy? No, że Afrykarium – tego się spodziewaliśmy, ale że aż tak bardzo reszta?! Tu, we wrocławskim ZOO, które jest i najstarsze, i największe – mieszkają zwierzęta, których, przyznaję, wcześniej nie widzieliśmy. Ba, przyznam się po cichu, nawet jeśli posądzeni zostaniemy o zoologiczną ignorancję i przysypianie na lekcjach przyrody, że o niektórych nawet nie słyszeliśmy.
Sitatunga, kob singsing, mangusta karłowata, dikdik, golec piaskowy czy mrównik - może i dla niektórych brzmią znajomo. Ale czy ci niektórzy wiedzą na przykład dlaczego kotik to nie foka a uchatka? My już tak – pochwalę się nabytą wiedzą: wystarczy zwrócić uwagę na obecność zewnętrznej małżowiny usznej. Foka ma tylko ucho wewnętrzne... A skoro kotik ma małżowinę – jest na pewno uchatką! I kolejna nauka – chwilę przed tym, jak już synek chciał się spierać na temat życia pingwinów, twierdząc, że owi eleganci we frakach nie żyją przecież w Afryce. Miał prawie rację, ale dowiedział się, że pingwin toniec a i owszem. Jest jedynym pingwinem zamieszkującym na afrykańskim kontynencie.
Dziwicie się, że nie wspomniałam jeszcze o Afrykarium? Otóż zostawiam je na koniec mej zoologicznej opowieści, chociaż warto wybrać się do niego na początku dnia, gdy jeszcze nie ma tłumów wabionych przez faunę i florę tego kontynentu. Warto też poświęcić złotówkę na szatnię, bo kurtki, palta nie tylko są zbędne w afrykańskim, tropikalnym klimacie, ale też mogą być po prostu niewygodne do noszenia, zwłaszcza że z Afrykarium wcale nie wyjdzie się szybko... Podwodny świat ogląda się z boku, z góry, z dołu – za szybami, bardzo blisko. Zachwycające ryby, baraszkujące hipopotamy (zaszczyciły nas swoją obecnością „twarzą w twarz”), trudniące się fikołkami manaty – faktycznie nie można oderwać wzroku!
Całe szczęście, że na terenie ZOO wypatrzyliśmy kulinarny przystanek w klimatycznym, przedwojennym budyneczku – Przystanek ZOO. To sympatyczna restauracyjka, która co prawda latem może pomieścić więcej gości, na powietrzu, ale zaprasza też jesienią. Pożywiliśmy się na pięterku, zyskując nowe siły i energię. Siły się przydały, bo w ZOO spędziliśmy około 6 godzin a i tak wcale nie zobaczyliśmy wszystkiego... Niektóre miejsca musieliśmy potraktować ekspresowo. Można być tu przez cały dzień, jeśli tylko kondycja pozwoli. Bilety do ZOO nie są tanie, ale cena to zasłużona. Aaa, ZOO bez krasnala to jak krasnal bez czapki! Był, oczywiście, że był – spotkaliśmy przy pracy krasnala Hipoczyściciela. Gdzie? Oczywiście „na hipciu”.
O tym, że Wrocław nazywany jest Wenecją też wiadomo. Stąd nie dziwi, że po Afrykarium wcale wody nie mieliśmy dość - nie można przecież być we Wrocławiu i nie zanurzyć się w odmęty nauki, multimedialnych technologii i edukacyjnych rozwiązań.
Centrum nauki i wiedzy o wodzie – Hydropolis odwiedziliśmy po południu, ale to był tylko częściowo dobry pomysł, że o tej porze. Bo że ludzi nieco mniej – to miłe. Nie trzeba było stać w kolejkach, zaglądać przez ramię innym zwiedzającym z pragnieniem obejrzenia jakiegoś eksponatu. Ale i mniej było osób z obsługi a nawet w pewnej chwili w ogóle, pomimo kilkukrotnych okrążeń pomieszczeń, ich nie znaleźliśmy. A byli bardzo potrzebni - nie obejrzeliśmy, niestety, eksperymentów, bo nie było to możliwe bez pracowników... Za to wielką przyjemnością stała się rozmowa z panią zatrudnioną w szatni – przy odbieraniu kurtek przekazała nam sporo hydropolisowych ciekawostek. Choć szatnia na uboczu – wiedziała wiele i ciekawie!
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Czytasz artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
A co obejrzeliśmy na wystawach? Właściwie to i obejrzeliśmy, i dotknęliśmy, i coś wcisnęliśmy, i zakręcili. Dowiedzieliśmy się na przykład, że śnieg wcale nie jest biały. Biel jest odbiciem światła w przezroczystych kryształkach lodu, które tworzą śnieg. Woda w wierzeniach, woda w mieście, woda w człowieku – wszędzie woda. Ciekawie, pouczająco, nowocześnie. Można wejść do batyskafu. Można też … odpocząć w strefie relaksu. Położyć się i wpatrywać w fotografię (coś na kształt fototapety), wsłuchując w otulający nie tylko zmysł słuchu szum wody... Przyznam, że przyjemne.
Skoro szum wody to i Odra. Starczyło nam czasu jedynie na Ostrów Tumski, gdzie zajrzeliśmy do katedry i „piętrowego kościoła”, pospacerowaliśmy po starych uliczkach. Z ciekawostek – przechylała się też (trochę) tumska krzywa wieża, uginał (na szczęście tylko symbolicznie) pod kłódkami – dowodami miłości kolorowy most (Most Tumski zwany potocznie Mostem Zakochanych), połyskujący dodatkowo kolorowymi sercami. Krasnale też widzieliśmy! Można wracać...
Jeszcze Panorama Racławicka, Dzielnica Czterech Świątyń, Muzeum Narodowe, kamieniczki Jaś i Małgosia... Bilety do Wrocławskiego Teatru Lalek, niestety, wykupione...
W zamian za to świąteczna (choć to trochę dziwne jak na połowę listopada) niespodzianka - Jarmark Bożonarodzeniowy na Rynku. Kramy, bary, tłumy ludzi to jedno. Ale błyskające, świecące karuzele, „pędząca” (no, może jadąca) w dół i górę, jak rollercoster, kolejka, bajkowe „stacyjki” (budki - teatrzyki), w których postaci z bajek, poruszając się opowiadają historie – Jaś i Małgosia, Śpiąca Królewna i inne – to drugie, bardzo sympatyczne. Można wędrować po przyozdobionym w świąteczną atmosferę Rynku przez cały wieczór, nawet dłużej...
Zaglądając koniecznie do Starych Jatek, nieopodal Rynku, gdzie obecnie można zakupić niejedną szklaną, wysadzaną kolorowym kruszcem błyskotkę, obraz lub inną pamiątkę z licznych tu galerii... Niegdyś przychodziło się tu po mięso – zatem nie dziwi, że właśnie tu możemy oddać hołd tym, które padły z rąk rzeźników – zwierzętom. Pomnik Ku Czci Zwierząt Rzeźnych – naturalnej wielkości figury przedstawicieli trzody i drobiu gromadzą całe rzesze fotografujących się turystów.
Krasnoludek też dumnie prężył tu swój metalowy tors. Jaki tym razem? Wiadomo – Rzeźnik!
W celu odejścia od mięsnych klimatów, zamieńmy je na kolejowe– podążmy trasą dworcową – prosto na Dworzec Świebodzki. Owszem, stoją (a nawet jeżdżą) tam pociągi, zdecydowanie mniejsze, ale „dowożące” zwiedzających w zaułki magiczne, do krainy dzieciństwa. Któż nie marzył o makiecie kolejowej?
Tak, Kolejkowo – krainę miniatury, koniecznie trzeba odwiedzić! Domki, domeczki, kamienice, bloki, place budowy, schroniska, szpitale... Niektóre całkiem realistyczne, mające swe odpowiedniki w rzeczywistości. Taka na przykład Śnieżka – karkonoski szczyt wraz z dworcem kolejowym Karpacz. Poczułam się jak na wakacjach.
W Kolejkowie wszystko zdarzyć się może – podglądamy życie – z olbrzymią ciekawością (ale nie wścibstwem): tu jakaś pani modli się przy kapliczce, tam rąbią las. Zaglądamy do jednej ze stodół i cóż - kryje pod strzechą starego mercedesa – już rozumiemy, że jesteśmy świadkami miniaturowej transakcji – auto za walizkę pieniędzy.
Jakiś tata karmi butelką z mlekiem niemowlę, grzybiarz - szczęściarz znajduje królestwo być może borowików, straż ochrony kolei próbuje sobie poradzić z tymi, którzy weszli tam, gdzie wstęp nieupoważnionym wzbroniony, komuś przydarzyła się kraksa, innym udzielają się sportowe emocje, trwa budowa... Opowiadać można by jeszcze długo. Zrozumiecie i poczujecie klimat, gdy dotrzecie.
Aha, zapomniałabym! Kiedy będziecie w ZOO – pamiętajcie o leniwcu. To mój faworyt! Przemieszczający się nad głowami zwiedzających w wielkiej sali dzielonej z małpami, oczywiście leniwie, przypomina o tym, że spieszyć się nie warto.
Chyba że na pociąg do Wrocławia!
Anna Kossowska - Lubowicka
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
Jeśli podoba Ci się nasz artykuł lub masz do niego uwagi, zostaw komentarz poniżej.
Podziel się ze znajomymi
Wyszukiwarka noclegów przyjaznych dzieciom
Gdzie chcesz spędzić wakacje z dzieckiem?
Sprawdziliśmy dla Was
Ostatnio dodane miejsca przyjazne dzieciom
Dodaj komentarz