Pojezierze Palowickie na rowerze
Wyprawy w siodełku, czyli rajzujemy na dwóch kółkach...
Piękny, sierpniowy, niedzielny poranek. Promyki słońca wkradają się przez okno, a ptaszki dźwięcznie przyśpiewują.
- Może jakiś przyjemny, niedzielny "TRIP" - słyszę głos męża. Nim zdążyłam odpowiedzieć, dzieciaki podjęły ostateczną decyzję.
A że my bardzo lubimy takie spontaniczne wypady, zawsze mamy wszystko na "takowe" przygotowane. Ekspresowe śniadanko, szybki łyk kawy, sakwy w ręce i już siedzimy w samochodzie, z załadowanymi na bagażniku rowerami. Kierunek wyprawy - Pojezierze Palowickie - takie Mazury Górnego Śląska. Chodziły nam po głowach, odkąd w zimowe popołudnie układaliśmy plan wycieczek na nadchodzący okres wiosenno-letnio-jesienny.
O 9.30 dojeżdżamy na parking przy ul. Bocznej w Żorach.
Sporo miejsca na pozostawienie samochodu, więc w równie szybkim tempie co załadować, udało nam się rozładować samochód z rowerów i już po chwili każdy z nas, zaopatrzony w kask i bidon z wodą, siedział na swoich dwóch kółkach, gotów na podbój części Parku Krajobrazowego Cysterskich Kompozycji Krajobrazowych Rud Wielkich.
Zanim wyruszyliśmy, nasz starszak stwierdził, że fajnie byłoby w takich okolicznościach przyrody pobić swój przejechany rekord, tak, aby była "5" z przodu (czytaj: minimum 50 km). Spojrzeliśmy na siebie z mężem niepewnie.
- Ok - stwierdzamy i szybko dodajemy w NAVI dodatkowy kawałek trasy.
- Ruszamy! - pada komenda. Ścieżką rowerową kierujemy się na lewo w ul. Glichta, wjeżdżamy w las.
Prostą leśną dróżką dojeżdżamy do pierwszego ciekawego obiektu - wieży wsadowej dawnej Huty Waleska, zwanej potocznie "Gichtą". Mierzy ona 15 metrów wysokości, została zbudowana w 1830 roku, a jej ruiny są jednym z bezcennych zabytków Palowic.
Ruszamy dalej, nie możemy zapominać o tym, że przed nami cały dzień niesamowitych wrażeń. Leśne ścieżki lubimy najbardziej, nigdy bowiem nie wiemy co kryje się za kolejnym mijanym krzaczkiem. Wyjeżdżamy zza zakrętu, dech zapiera w piersiach - ukazuje nam się pierwszy staw - Garbocz - jedziemy wzdłuż niego, napawając się tym pięknym widokiem.
Cały czas kierujemy się czerwonym szlakiem rowerowym, aż tu nagle bach! Pierwsza mini awaria w rowerku naszego malucha. Przymusowy postój, ekspresowa naprawa i już kręcimy, aby dotrzeć do ukrytego źródełka.
Według nawigacji jesteśmy już bliziutko, jednak nie spieszymy się zbytnio. Próbujemy jak najwięcej "wchłonąć" z tego pięknego miejsca. Jest niewyobrażalnie pięknie.
Dojeżdżamy do wspomnianego wcześniej źródełka. Tu zatrzymujemy się na dłużej. Parkujemy rowery, z sakwy wyciągamy czekoladę, siadamy na ławce i delektujemy się... szumem płynącego potoku.
Po 20 minutach odpoczynku wsiadamy na rowery i jedziemy dalej. Wjeżdżamy na wąską ścieżkę, mijając po drodze kilku innych rowerzystów. Widzimy już "Domek na wodzie", który znów powoduje westchnienie. "Och-om" i "Ach-om" nie było końca.
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Przypominamy sobie, że gdzieś w tych okolicach jest "Chatka Shreka". Dzieci nam nie odpuszczą, jeśli jej nie znajdziemy! A, szczerze powiedziawszy, sami byliśmy ciekawi tego miejsca. Na zdjęciach wygląda jak z bajki . Uruchamiamy google maps - Chatka Shreka - prowadź. Trochę błądzimy, ale jest! Przenosimy się na bagna. Rzeczywistość zostaje daleko za nami, a my z naszymi maluchami wierzymy, że w tej Chatce mieszka prawdziwy Shrek. Szanujemy jednak fakt, że to własność prywatna, robimy kilka fotek, kodujemy w pamięci obraz tego "magicznego" miejsca i udajemy się w dalszą podróż.
Większa część drogi wiedzie przez malownicze leśne ścieżynki. Napawamy się odgłosami natury, śpiewem ptaków. To lubimy najbardziej. A mąż to nawet został bohaterem rodziny, po tym jak uratował padalca leżącego na środku ścieżki rowerowej. To był iście bohaterski wyczyn!
Wyjeżdżamy na chwilkę z lasu, a tu niespodzianka. Pod nami "Autostrada Bursztynowa" - z tej strony jeszcze jej nie widzieliśmy. Pamiątkowa fotka i kręcimy dalej.
Dochodzi pora obiadowa, a my jesteśmy w połowie zaplanowanej drogi. Czas zatem na dłuższą przerwę i konkretny posiłek, aby się zregenerować.
- Zatrzymujemy się na pierwszej napotkanej ławeczce - oznajmił mąż.
Jedziemy więc i się rozglądamy. Przejeżdżamy kilometr, no może dwa, a przed nami rozpościera się "Polana Kanetowiec". Urocze miejsce z paleniskiem i ławeczkami. Wszystko przygotowane jakby dla nas. Podczas, gdy ja "nakrywam" do stołu i nalewam kawę do naszych filiżanek-podróżniczek, mąż rozpala grilla (zawsze jednego jednorazowego mamy w sakwie), a starszak w tym czasie czyta "Afrykę Kazika" Łukasza Wierzbickiego. Maluch wykłada się obok niego na kocyku, wygrzewając się w promykach sierpniowego słoneczka. Tak mija nam kolejna godzina na terenie "Nadleśnictwa Rybnik". Czas się zbierać, przed nami jeszcze sporo kręcenia.
Dalsza część trasy mija już bez niespodzianek. Jedziemy nieprzerwanie pięknymi leśnymi terenami, napawając się ciszą, jaka nas otacza.
Mijamy co jakiś czas spacerujących "tubylców", zbierających jagody. Przejeżdżamy obok stawu Wielopole, przy którym na chwilkę się zatrzymujemy. Chwilowo kończą się leśne dróżki i wjeżdamy na ścieżki rowerowe Rybnika, jadąc wzdłuż rzeki Ruda. Słonko zaczyna się już powoli chować, więc i my przyśpieszamy tempa - chociaż tak bardzo nie chcieliśmy, aby ten dzień się skończył. Udało nam się załapać na zachód słońca nad stawem Gichta. Ostatnie westchnienie. "Och, czas wracać do domu".
Docieramy do samochodu, już trochę wymęczeni. Spoglądamy na licznik. Na twarzy starszaka pojawia się uśmiech "Jest. udało się! 54.84 km". To był owocny dzień. Nie tylko jesteśmy bogatsi o przejechane kilometry, ale przede wszystkim o niesamowite wrażenia.
Pojezierze Palowickie odwiedzimy z pewnością nie raz! Nie dla kilometrów, bo one były tu najmniej ważne. To szczególne miejsce, które pozwala się odciąć od rzeczywistości, pozwala napawać się pięknem, stworzonym przez naturę. No... może troszkę przez człowieka. Świetnie, że takie miejsca są w zasięgu ręki. One są nam tak bardzo potrzebne, w dobie dzisiejszego życia w pośpiechu i zgiełku.
1. Pojezierze wzięło swą nazwę od niewielkiej miejscowości Palowice, która sama w sobie stanowi jedną z atrakcji turystycznych. Stoi tu bowiem piękny, drewniany kościółek pod wezwaniem Trójcy Przenajświętszej (zbudowany na przełomie XVI i XVII wieku) i dwór zwany zamkiem. Tym, co przyciąga turystów do tej enklawy zieleni, jest kompleks malowniczych stawów, ciągnących się wzdłuż doliny niewielkiej rzeczki Jesionki, będącej prawym dopływem Rudy.
Źródło: https://www.slaskie.travel/Poi/Pokaz/15987/2015/pojezierze-palowickie
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl