Słowiński Park Narodowy z dziećmi
Jeszcze tylko dociskamy kolanem klapę wypchanego do granic niemożliwości samochodowego bagażnika i w drogę! GPS nastawiony, przed nami ponad 700 km, ruszamy.
„Kiedy zajedziemy? Daleko jeszcze?” – po godzinie zestaw pytań z tylnej kanapy zamienia się w słodkie pochrapywanie. Ciemno, z boku księżyc - rożek, w oddali migające światełka elektrowni wiatrowych, w uszach szum autostrady. Podziwiając uroki nocnej Polski, z każdą minutą zbliżamy się do celu. A jest nim…
Słowiński Park Narodowy
Baza
Stacjonujemy w małej miejscowości o nazwie Gardna Wielka. Pomimo tego, że przyjechaliśmy nad morze, to wcale nie mieszkamy nad morzem, ale nad… jeziorem – Jeziorem Gardno. Okoliczny klimat jest tutaj bardziej mazurski niż pomorski – szuwary, żurawie, bociany – kto by pomyślał? Do morza w prostej linii 7 km.
W miejscowości jest jeden niewielki sklep spożywczy (o zgrozo, starego typu, czyli nie samoobsługowy!), kiosk z drobiazgami, kościół, bar, ale też spory plac zabaw dla dzieci i dorosłych oraz wypożyczalnia rowerów. Więcej nam nie potrzeba.
Gardna Wielka. W tle widać Jezioro Gardno.
Aktywne plażowanie
Pierwsze kroki kierujemy oczywiście na plażę. Najbliższa strzeżona to ta w Czołpinie, oddalona od naszej kwatery o 15 km (tak, piętnaście kilometrów). Śmiejemy się, że to plaża dla koneserów – żeby się na nią dostać, musimy podjechać samochodem na leśny parking, a następnie niosąc ze sobą wszystkie toboły przejść prawie kilometr przez las. Jednak urok tej plaży w 100% wynagradza trudy dotarcia do niej.
Leśna ścieżka prowadząca na plażę w Czołpinie
Już sam spacer leśną ścieżką jest świetną okazją dla dzieci do poznawania przyrody oraz idei jej ochrony w postaci parków narodowych. Po drodze mijamy zwalone gdzieniegdzie drzewa, wypatrujemy grzybów w poszyciu, obserwujemy pająki i robale. Tłumaczymy, dlaczego nie wolno wychodzić poza wyznaczony szlak. Wdychamy cudowny leśno-owocowy zapach i z każdym krokiem wsłuchujemy się w coraz głośniejszy szum. „Słyszycie? To morze szumi…”.
Nagle las rzednie, horyzont zasłania wydma (to chyba taki trik natury, żeby jeszcze bardziej podgrzać emocje). Dzieciaki rzucają się biegiem naprzód, gubiąc po drodze buty i już po chwili ze szczytu piaskowej góry słychać głośne: „Jeeeest!!!”.
Tak, jest. Jest morze, jest plaża, jest pięknie.
Plaża w Czołpinie - wejście
Plaża w Czołpinie to chyba jakiś nadbałtycki ewenement, bo nawet w gorący, słoneczny, weekendowy dzień nie ma na niej tłumów ludzi. Już przy wejściu jest bardzo szeroko, każdy znajdzie dla siebie wygodne miejsce. Piasek, świeżo przeczesany przez wiejący od morza wiatr, grzeje stopy, żadnego klepiska. Czysto, wręcz dziewiczo.
Jedyną oznaką cywilizacji w tym miejscu jest usytuowany przed wejściem na plażę ceglany budynek w stylu stodoły (zresztą fajnie wpisany w charakter tego miejsca), a w nim bar o nazwie – jakże by inaczej – Czerwona Szopa. Można tu zjeść obiad lub schronić się w czasie burzy.
Najwięcej ludzi jest przy wejściu na plażę (chociaż to wciąż pustki, w porównaniu z popularnymi kurortami), ale wystarczy odejść trochę w bok i już mamy całą plażę dla siebie. Dzieci mogą spokojnie biegać po piasku, bez obaw, że się zgubią – widać je z daleka. Poczucie ogromnej przestrzeni zapiera dech w piersiach.
Plaża w Czołpinie (trochę dalej od wejścia)
Po pierwszych kąpielach rozkładamy się na kocu z nadzieją na poleżenie. Ale złudne to nadzieje, bo zaraz dziecięce głosiki proszą „Pobudujemy coś razem?”. No to wespół w zespół kopiemy dziury w piachu, budujemy kanały, mosty, tunele, a nawet samochody i rakiety!
A jak już naprawdę, ale to naprawdę potrzebujemy chwili wytchnienia, zwyczajnie zakopujemy dzieci w piasku – święty spokój gwarantowany… na jakieś 2 minuty, bo zaraz.... „Tatooo, idziemy popływać?”. I tak w kółko. W międzyczasie robimy zwariowane zdjęcia.
Nie każdy buduje zamki
Zwariowane zabawy na plaży
Piesze wędrówki
Słowiński Par Narodowy to nie tylko plażowanie. Jest tutaj mnóstwo ciekawych miejsc, idealnie nadających się na piesze wędrówki i spacery. Pomijając oczywiście spacery brzegiem morza, bo to oczywista oczywistość, którą praktykujemy każdorazowo podczas pobytu na plaży.
Nasze obozowisko podczas jednej z plażowych wędrówek
Któregoś dnia w drodze do Czołpina zatrzymujemy się w miejscowości Smołdzino i zdobywamy największą górę w okolicy, będącą jednocześnie rezerwatem przyrody – to Rowokół (115 m.n.p.m.). Trasa wiedzie przez las, ma ok. 2 km długości, a jej górne odcinki to drewniane pomosty.
Na szczycie wzgórza jest wieża widokowa, z której roztacza się panorama na wszystkie strony świata. Można stąd dojrzeć nawet wybrzeże Bałtyku. Świetnie widać Jeziora Gardno i Łebsko oraz wydmy.
Widok z góry Rowokół
Innym razem za miejscowością Kluki spacerujemy polną ścieżką, która prowadzi nad samo Jezioro Łebsko. Z lewej i prawej łąki z balotami. „Z czym? Z balonami?” – dzieci poznają nowe, nieznane słowa. Pasąca się krowa macha do nas ogonem i ryczy ku uciesze dzieciarni.
Na końcu ścieżki znajduje się wieża widokowa (niestety w tym roku wyłączona z użytkowania) oraz długi drewniany pomost wchodzący dość daleko w jezioro. Brzegi jeziora porastają trzciny, więc jest to jedyny sposób, aby zobaczyć wodę. Nie trzeba mieć sokolego wzroku, żeby na drugim brzegu dostrzec wydmy (choć przydaje się lornetka). Obserwujemy ryby i ptaki. Cała trasa tam i z powrotem liczy jakieś 2 km.
Spacer z miejscowości Kluki nad Jezioro Łebsko
Pomost na Jeziorze Łebsko
W naszych wędrówkach nie możemy też pominąć latarni morskiej Czołpino. Drogę do niej znaczy prosta jak drut leśna przecinka (na mapie szlak niebieski). Końcowy odcinek to dość ostra wspinaczka po drewnianych, terenowych schodach. Latarnię można zwiedzać, a z górnego poziomu świetnie widać morze i Wydmę Czołpińską. Trasa z parkingu pod latarnię liczy nieco ponad kilometr (pod górkę). Drugie tyle można pokonać, idąc dalej leśnym szlakiem na plażę (z górki).
Latarnia morska Czołpino
Bezwzględnie najciekawsza w naszym rankingu Słowińskich pieszych wędrówek, ale i najbardziej wymagająca jest wyprawa w piaskowe góry, czyli Wydma Czołpińska. Można do niej dotrzeć z dwóch stron: albo z leśnego parkingu (opcja krótsza), albo odwrotnie, od strony plaży. Idąc z parkingu czerwonym szlakiem, pokonujemy około dwukilometrowy odcinek przez las. Po drodze mijamy wydmy leśne. Im bliżej celu tym ścieżka robi się coraz węższa i trzeba uważać na wystające korzenie. Dla małych nóżek to wyzwanie, ale i satysfakcja z pokonanych przeszkód.
Wreszcie jest – pierwsza piaskowa góra! Wdrapujemy się na jej szczyt i co widzimy? Kolejną. A za nią jeszcze jedną. Oznaczony linami szlak przez wydmę wygląda niesamowicie malowniczo. Dzieciaki zachwycone, biegają jak szalone z górki i pod górkę. Gdy się zmęczą, rzucają się na ścieżkę i robią orzełki. W trakcie wędrówki rozmawiamy o piasku, który wiatr przenosi z miejsca na miejsce, dzieci słuchają z wypiekami na twarzy.
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Poszukujesz dobrych, sprawdzonych noclegów w pobliżu Słowińskiego Parku Narodowego? Znajdziesz je tutaj:
>>Noclegi dla Rodzin w Rowach<<
>>Noclegi dla Rodzin w Łebie<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Za wydmą kolejna niespodzianka – uroczy, krzaczasty wąwóz. Piach zmieszany z igliwiem kłuje w stopy, ale co tam, już widać plażę i morze, i fale, więc pędzimy moczyć zmęczone nieco czterokilometrową wędrówką z przeszkodami stopy.
Wydma Czołpińska
Krzaczasty wąwóz za Wydmą Czołpińską
Plac zabaw stworzony przez naturę
Plaża, która znajduje się na końcu czerwonego szlaku, za Wydmą Czołpińską, to chyba najpiękniejsza plaża Słowińskiego Parku Narodowego. Trudno do niej dotrzeć, bo jest trochę daleko od wszelkich udogodnień, ale warto się poświęcić. Jest niezwykle szeroka, dzika i zazwyczaj całkowicie pusta. Pełno na niej połamanych, pobielonych morską wodą konarów, desek, kępek trawy – wydmuchrzycy oraz ławic kolorowych kamieni, naniesionych przez fale.
Spędzamy tam prawie cały dzień, bo okazuje się, że dzieci odkryły w niej swego rodzaju naturalny plac zabaw. Przez szum morza przedziera się pełen emocji głosik: „Patrzcie! Ten konar wygląda zupełnie jak samolot! Chodź, wsiadamy!”. I już jest zabawa na całego. A zbieranie kamieni? A przesypywanie piasku? A bieganie, turlanie się? No i drewien jest przecież całkiem sporo, można się przesiadać na inny „środek transportu”. Lub zbudować sobie bazę. Najlepszy plac zabaw nie zapewnia takich atrakcji, jak tamta plaża.
Plaża za Wydmą Czołpińską
Lekcja historii
Odwiedzamy też Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach. Dzieci poznają tradycyjne pomorskie budownictwo w kratkę, słuchają opowieści o tym, jak to dawniej bywało, zaglądają z zainteresowaniem w każdy kąt.
Co ciekawe, ten skansen żyje! W jednej z chat gospodynie w strojach z tamtych czasów gotują wielkie gary pachnących zup, aż się człowiek robi głodny. Gdzie indziej młoda dziewczyna przędzie na kołowrotku. Ktoś robi pranie na tarze, ktoś inny mieli mąkę na żarnach. Można tu też zobaczyć wydobywanie torfu, przyglądnąć się z bliska sieciom rybackim, a nawet wysłuchać nagranych legend słowińskich. Wszystko tu takie ciekawe. Na dzieciach duże wrażenie robią zgliszcza spalonej wiosną tego roku Karczmy u Dargoscha.
Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach
Z innej perspektywy
Obszar Słowińskiego Parku Narodowego to świetne tereny na wycieczki rowerowe. Korzystając z tego, że wypożyczalnię mamy pod nosem, organizujemy sobie dzień rowerowy. Plan jest taki, żeby okrążyć całe Jezioro Gardno. Wycieczkę zaczynamy po jego południowo-wschodniej stronie i kierujemy się na północ. Wokół pola, trawy, nad nami klucze przelatujących żurawi. Rowery podskakują na dziurawych, betonowych płytach, miejscami koła grzęzną w piachu i trzeba szybko zeskakiwać, żeby nie zaliczyć gleby. Przy platformie widokowej „gardneńskie łąki” szybka lekcja o ptakach, które można tam spotkać.
Trasa rowerowa dookoła Jeziora Gardno
Wjeżdżamy w las. Na rozwidleniu decydujemy się na mały skok w bok – odbijamy na północny – wschód i postanawiamy dojechać do dzikiej plaży. Po drodze mijamy urocze Jezioro Dołgie Małe z pomostem w szuwarach. Im dalej, tym trudniej – korzenie, gałęzie, wąsko, nierówne podłoże, ale już się zorientowaliśmy, że takie utrudnienia zwiastują piękne widoki, więc nie zniechęcisz nas lesie, o nie.
Wreszcie jest znajomy widok: koniec lasu – wydma – plaża. A tam wieje i szumi niemiłosiernie, choć słońce grzeje. Pusto, nie ma nikogo. Niezrażeni wiatrem rozkładamy piknik, ale już wkrótce piasek chrzęści między zębami, wsypuje się do plecaków, szczypie w nogi, a wiatr porywa czapki. Trzeba uciekać, choć oczy jeszcze nie nacieszone tym pięknem.
Dzika plaża
Jedziemy dalej drogą przez las, robiąc krótkie przystanki edukacyjne przy platformach widokowych. W Rowach przerwa na lody i już jesteśmy poza połową naszej trasy.
Jedziemy przez łąki, pola, mijamy kanały melioracyjne. Tu krowa, tam bocian. Tu traktor, tam żaba. Dziurawy beton, koleina, trawa smaga łydki. Z wieży widokowej podziwiamy wody jeziora, na którym rośliny utworzyły zielone pierścienie. Jest cicho i spokojnie, wsłuchujemy się w ptasie odgłosy.
Ostatni etap naszej wycieczki to przejazd przez okoliczne wioski i nutka zazdrości, że można mieszkać w tak fajnym miejscu. Na liczniku prawie 30 km.
Widok z wieży na Jezioro Gardno
Jeszcze na początku naszej rowerowej wycieczki, gdy przejeżdżając przez mostek na Łupawie zobaczyliśmy przepływające kajaki, zamarzyło nam się też popłynąć (wcześniej już pływaliśmy z dziećmi), dlatego dwa dni później… jesteśmy na rzece!
Spływ kajakowy Łupawą
Wypożyczamy dwa kajaki i spędzamy cały dzień na spływie. Płyniemy Łupawą z Żelkowa do Jeziora Gardno. Trasa liczy jakieś 17 km, płyniemy 5 godzin z przerwami. Po drodze trzy przenioski (dodatkowa, choć nie lekka atrakcja). Rzeka się wije i meandruje, trzeba cały czas czuwać. „Mama, uważaj, korzeń na horyzoncie!!!”. „Tata, skręcaj, szybciej!”, „Uwaga, schylamy głowy!!!”, „O nieeee, znowu zniosło nas w szuwary!”. Są emocje, nie ma nudy.
Małe rączki wyławiają wodorosty, dziecięca wyobraźnia sama podsuwa pytania szeptane w toń wody: „Rybki, a jakie wy tam macie domki w tej rzece?”. I tak sobie płyniemy niespiesznie, gadając z rybkami, obserwując brzegówki, chowające się w norkach, mijając dzikie kaczki i łabędzie. Spokój, błogość, plusk wody.
Spływ kajakowy Łupawą
Pożegnanie z morzem
A ostatniego dnia to było tak: poszliśmy pożegnać się z morzem, a tu zaraz przyszła ciemna, granatowa chmura. Wytrzymaliśmy do pierwszych kropel deszczu, a potem biegiem pod dach do przyplażowego baru. Tam przeczekaliśmy burzę w mało komfortowym ścisku, duchocie i oparach smażonej ryby, razem z innymi przegonionymi plażowiczami.
Jakieś 20 minut później, gdy niebo nadal było stalowo (stylowo?) szare, ale deszcz już z grubsza przestał padać, wszyscy towarzysze niedoli ruszyli procesyjnie w stronę swoich suchych i przytulnych wakacyjnych kwater. My zaś pod prąd - wróciliśmy na plażę. Absolutnie pustą, aż po horyzont, plażę. Mokrą, wietrzną i lekko mroczną, bo nadal spowitą w szarości i granaty. I tak sobie nią wędrowaliśmy, sami, samiuteńcy. I grzaliśmy nogi w wodzie cieplejszej niż powietrze. I słuchaliśmy szumiących bałwanów. A potem były jeszcze przebłyski słońca zza granatowych chmur, lejące się na horyzoncie strugi deszczu, pomruki burz w oddali, a nawet tęcza.
Magia! Musi nas lubić ten Bałtyk, skoro zgotował nam takie spektakularne pożegnanie. I z wzajemnością, z mega wzajemnością!
Poburzowy Bałtyk
Garść informacji praktycznych
• Parking leśny Czołpino – płatny kilka złotych za dzień
• Zarówno przy wejściu do Latarni jak i na Wydmę Czołpińską obowiązują bilety wstępu do Słowińskiego Parku Narodowego
• Bilety wstępu obowiązują też do Skansenu w Klukach.
• Wypożyczalnia rowerów „Zdrowe Koła” Gardna Wielka – mają rowery dla dorosłych i dzieci, a także foteliki rowerowe i hole do rowerków dziecięcych
• Kajaki – Surf Camp Retowo nad Jeziorem Gardno
• W okolicy Słowińskiego Parku Narodowego (miejscowości: Smołdzino, Smołdziński Las) jest sporo miejsc, gdzie można zjeść obiad (bary, restauracje)
• W Czołpinie, po prawej stronie przy głównej drodze sprzedają codziennie domowej roboty pączki
• W Smołdzinie i okolicy jest kilka sklepów spożywczych, a także przemysłowych, gdzie można kupić m.in. zabawki na plażę (wiaderka, piłki, łopatki)
• Mała stacja benzynowa „no name” jest w Smołdzinie, najbliższa większa (typu Orlen, BP) dopiero w Słupsku
• W Smołdzinie jest apteka i poczta
O nas
Mama: Karolina
Tata: Paweł
Dzieci: Sebastian (7), Michał (5,5)
Dużo podróżujemy po Polsce w typowo turystycznym stylu. Staramy się wybierać miejsca mniej popularne, nie zatłoczone, nie odkryte. Omijamy popularne kierunki, cywilizacyjne udogodnienia i współczesne atrakcje. Szukamy kontaktu z naturą, przyrodą i tym też próbujemy zachwycić nasze dzieci. Podczas wycieczek nie korzystamy z restauracji, jedzenie przygotowujemy sobie sami z prostych składników dostępnych w lokalnych sklepach i potem taki prowiant zabieramy ze sobą na cały dzień. Nic nas wtedy nie ogranicza. W plecakach nosimy wszystko, co jest nam potrzebne, żeby fajnie, w miarę komfortowo i bezpiecznie przeżyć dzień na łonie natury. Z wyjazdów przywozimy pamiątki w postaci samodzielnie znalezionych skarbów, najczęściej są to kamyki.
Dużo się słyszy narzekań na polskie morze – że tłok, że drogo, że pogoda nie taka. My znamy zupełnie inny Bałtyk, piękny, dziki, nieokrzesany i bez tej całej cywilizacyjnej otoczki. I takiego go chcemy pokazać naszym dzieciom, zanim świat pokaże im coś innego. Może ktoś jeszcze się skusi na taką przygodę?
A to my
Praca otrzymała pierwszą nagrodę - rodzinny pobyt, ufundowany przez
Agropensjonat u Grzegorza w Tyliczu k. Krynicy Zdrój
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl