Dolina Pałaców i Ogrodów - wycieczka z dziećmi
Nie tylko dla księżniczek,
czyli autobusem miejskim przez Dolinę Pałaców i Ogrodów
Jest taka kraina, w której zamieszkałaby z przyjemnością niejedna księżniczka. Wcale nie za siedmioma górami, choć góry faktycznie pięknie ją okalają. Nawet jeśli zamieszkać by się jednak nie udało – spacer i zachwyt w iście książęcym stylu – gwarantowany.
Owa kraina rozpościera się wokół Jeleniej Góry, obejmując swym zasięgiem zakamarki niemal całej kotliny. Między Karkonoszami, Rudawami Janowickimi i Górami Kaczawskimi ukryte są pałace, pałacyki, zamki, rezydencje. Jedne - niestety - w ruinie, inne służą nie tylko oczom zachwycających się, ale i innym celom. Wśród nich można spotkać hotele, szkoły, budynki użyteczności publicznej, muzea...
Niektóre pozostają w rękach prywatnych i do nich zajrzeć się nie da. Nie da się też odwiedzić wszystkich, zwłaszcza jeśli ma się do dyspozycji sześć dni i środki transportu publicznego. Tak, jak my mieliśmy. Na szczęście do wielu dotrzeć się udało.
Dokąd się udało?
Jelenia Góra
Najpierw do Jeleniej Góry. Już sam spacer (obowiązkowo z lodami!) po Placu Ratuszowym (rynku) wprowadził nas (nie wiem czy za sprawą lodów, czy pięknych kamieniczek z podcieniami i ratusza pośrodku) w dobry humor i błogość wakacji. A jeszcze spotkała nas nie lada gratka – trafiliśmy na Międzynarodowy Festiwal Teatrów Ulicznych, który po raz 37 gościł w Jeleniej Górze.
W pięknej scenerii rynku bawili zgromadzoną tłumnie publiczność artyści nie tylko z Polski, ale też z Izraela, Ukrainy, Rosji. W przedziwnych, męczących pozycjach (klęczeć na bruku w tłumie lub umościć się na niewielkiej przestrzeni wśród innych zwolenników siedzenia na ziemi – to wyzwanie, ale i gra warta świeczki), obejrzeliśmy kilka spektakli, w tym naszego ulubionego teatru, zawsze z przyjemnością przyjmowanego – Teatru Akt z Warszawy.
Pałac w Wojanowie
Potem, po teatralnych atrakcjach - do Wojanowa. Dotarliśmy autobusem miejskim (można też pociągiem – Kolej Dolnośląska umożliwia szybkie i komfortowe przemieszczanie się; z Jeleniej Góry do Wojanowa jedzie się na przykład … cztery minuty). Oczom naszym ukazał się pałac, jak z bajki – odrestaurowany obiekt, w którym obecnie mieści się hotel.
Można pospacerować, jeśli nie planuje się złożyć głowy na hotelowej poduszce. Park, fontanna, ławeczki… Można skorzystać z basenu i hotelowej restauracji. Pałacu wewnątrz się nie zwiedza (choć wyczytałam na hotelowej stronie, że dla grup zwiedzanie jest możliwe).
Piękne miejsce. Warto zajrzeć, chociażby dla samej atmosfery i chwil wytchnienia w pięknym otoczeniu.
W Wojanowie czeka na odzyskanie swojej świetności jeszcze jeden pałac – Bobrów. Pozostaje on w prywatnych rękach. Obecnie jego stan, łagodnie mówiąc, jest marny. Jednak dawne zdjęcia i obrazy ukazują niezwykle tajemniczą, ciekawą architektonicznie budowlę. Wierzymy, że kiedyś pójdzie w ślady swojego pałacowego „kolegi”.
Pałac w Łomnicy i Łomnickie koniki
W odległości mniejszej niż kilometr czeka na zwiedzających (lub gości hotelowych) kolejna perełka Doliny Pałaców i Ogrodów – pałac w Łomnicy.
Na trasach naszych wycieczek wielokrotnie ocieraliśmy się o ten punkt na mapie. Łomnica okazała się być „węzłem komunikacyjnym” dla nas, stacjonujących w Wojanowie. Zdani na przemieszczanie się bez używania auta – opanowaliśmy wszystkie możliwe kierunki i linie autobusowe i rozkłady jazdy (było to szczególnie ważne, bo autobusy nie jeżdżą często). Dało się!
Wracając do pałacu w Łomnicy. Ta niewielka miejscowość przywitała nas zachętą do multimedialnej podróży - podążania śladem zamieszkujących tu na przestrzeni kilku wieków osób.
Dzieci z tabletem i słuchawkami na uszach (można ściągnąć aplikację na własny sprzęt albo też wypożyczyć pałacowy) podążały śladami historii przemieszanej z nowoczesnością.
„Trzy wieki życia w Pałacu Łomnica” to nowoczesne zwiedzanie dwóch pięter pałacu i piwnic. Przewodnikami są mieszkańcy lub bywalcy pałacu, którzy opowiadają o życiu w nim na krótkich filmikach. Zwłaszcza dla dzieci (dla których przygotowano specjalnie dostosowane filmowe materiały) – strzał w dziesiątkę!
Na folwarcznym podwórzu - Łomnica
Pałac Łomnica to, oprócz muzeum, również hotel, ale też folwark. Można zajrzeć do folwarcznego sklepu, restauracji, piekarni czy Lnianego Domu Towarowego. My zajrzeliśmy też do koników!
Mysłakowice - Dom Tyrolski i Park Miniatur
To jak? Kolejny pałac?! Tym razem jako kierunek obraliśmy Mysłakowice. Wysiedliśmy z autobusu w miejscu, z którego najbliżej do Parku Miniatur w tejże miejscowości.
Tu też przywitał nas pałac, do którego nie udało nam się jednak zajrzeć. To szkoła, a przecież są wakacje, pchać się nie będziemy! Uczniowie mają fajnie – nauka historii, wzmocniona przez ducha czasów, pewnie sama wchodzi im do głowy!
Podeszliśmy też pod Dom Tyrolski – odrestaurowany dom mieszkalny w stylu tyrolskim z XIX wieku. Ani na muzeum, ani na restaurację czasu jednak nie mieliśmy. Rzuciliśmy tylko okiem i przez chwilę posiedzieliśmy w cieniu na kamieniu.
Odpoczynek po tyrolsku - Dom Tyrolski w Mysłakowicach
Czekał na nas Park Miniatur, a na autobus punktualnie zdążyć trzeba.
To nie pierwszy park miniatur, który odwiedziliśmy. Tym razem na tle Karkonoszy ukazała się Wieża Eiffla, Tadż Mahal, wenecki Most Ponte di Rialto, Brama Brandenburska, Big Ben, swojski Pałac Kultury i Nauki i inne znane budowle – w sumie ponad 20 miniatur.
Pałac, tym razem Kultury i Nauki
Może na przysłowiowe kolana ten park nas nie rzucił (niewielka przestrzeń, niektóre zabytki, niby jak na zabytki przystało, ale w parkowym wydaniu nie wyglądało to dobrze - uszkodzone), plusem jednak było zaangażowanie przewodnika, który starał się zainteresować smażących się w upale zwiedzających ciekawostkami. No i wartość edukacyjna – poznanie budowli z całego świata - bezdyskusyjna.
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Muzeum w Bukowcu
Kilka przystanków autobusowych dalej – w Bukowcu przywitał nas kolejny pałac. Właścicielem tej budowli jest Związek Gmin Karkonoskich. Jednak teraz zależało nam na innej perełce – w dawnym Browarze w Bukowcu powstało niezwykłe muzeum.
Cóż tam ukryli? - muzeum w Bukowcu
Niewielkie, ale angażujące i ze wszech miar godne polecenia. Interaktywna wystawa „Tajemniczy las”, która - dzięki nowoczesnym środkom audiowizualnym, pomysłowości twórców, ale też samej przyrodzie właśnie - zachwyci najmłodszych, a i rodzicom nudzić się nie da. Myśliwy Hubert, wirtualny przewodnik, z ekranów w kolejnych salach przybliża, w sposób dostosowany do najmłodszych, historię myślistwa, florę i faunę okolic.
To muzeum, w którym tu można zajrzeć, tam wcisnąć, gdzie indziej ułożyć. Moc zabawy, a przy okazji nauki. Brawo! Hitem okazało się być naśladowanie głosów wybranych zwierząt, nagrywanie ich i odsłuchiwanie – śmiechu co niemiara!
Co do czego będzie pasować? - muzeum w Bukowcu
Ruiny zamku hrabiego von Reden w Bukowcu
Na Bukowiec warto poświęcić trochę więcej czasu. W celach głównie spacerowych lub kawiarnianych. Nam między jednym a drugim autobusem (choć prawie biegiem), udało się dotrzeć wijącą się poprzez las, troszkę pod górę, ścieżką (nie należy się zniechęcać, choć nie jest najlepiej oznakowana) do ukrytych ruin zamku hrabiego von Reden. Z wieży widokowej rozpostarł się widok na okoliczne wzniesienia.
Zajrzeliśmy też do Herbaciarni. Co prawda herbaty napić się w niej nie udało (choć na stronie Gminy Mysłakowice przeczytałam, że w weekendy – tak! razem z pysznym ciastem) – piła ją niegdyś hrabina von Reden.
Hrabina Fryderyka przy herbacie czytała książki. Teraz też we wnętrzu przywitała nas stojąca otworem biblioteka! A na spragnionych czekała kawiarenka w Artystycznej Stodole. My, z butelkami z wodą, pognaliśmy jednak w kierunku autobusu. Na kolejny trzeba byłoby czekać zbyt długo.
W herbaciarnianej bibliotece u Fryderyki von Reden - Bukowiec
Zamek w Karpnikach
Pałaców nigdy dość. Tym razem oczarowały nas Karpniki. Dotarliśmy, oczywiście autobusem miejskim. Pałace w Karpnikach są dwa. O jednym – Dębowym – mieszkańcy opowiedzieli nam, że piękny, ale zajrzeć nam się nie uda. Właściciele zabezpieczyli go przed oczami turystów. Poszliśmy zatem do drugiego – zamku właściwie.
To również odrestaurowany hotel, którego się nie zwiedza. Jednak zimny napój na dziedzińcu w hotelowej restauracji i kilka chwil wytchnienia od upału – wprowadziło nas w zamkowy klimat i kazało wpisać Karpniki na listę zachwytów.
Spacerując po parku, dostrzegliśmy wskazówkę, by podążać w kierunku terenu położonego tuż za zamkiem, a dającego możliwość nacieszenia się okolicznymi górami. Kolejny punkt widokowy zaliczony!
Góry Sokole
Karpniki to już bezpośrednie sąsiedztwo Rudaw Janowickich. Od pętli autobusowej tylko jeden skok do znanego schroniska Szwajcarka. Pół godziny nietrudną trasą.
Żałowaliśmy, że Wędrowny Przegląd Piosenki Polana odbędzie się dzień po naszym wyjeździe... Za to pocieszyliśmy się napojem ze schroniskowego baru, odrobiną relaksu na ławach i ruszyliśmy. Góry Sokole (leżące w obrębie wspominanych Rudaw Janowickich) przed nami!
I znów jeden skok (kilkanaście minut) dzieliło nas od Husyckich Skał, skąd po odpoczynku (i oczywiście wejściu na skałki) ruszyliśmy (kolejne kilkanaście minut) na Krzyżną Górę.
U jej szczytu mogliśmy poczuć się jak w wysokich górach – wspinaliśmy się po wykutych w skale stopniach, przytrzymując się poręczy. Stojąc na niewielkiej platformie, oczywiście podziwialiśmy widoki!
Próbowałam ciągnąć młodych wędrowców dalej, na kolejne skałki – Sokoliki. Jednak, natrafiając na rodzinny „bunt na pokładzie”, odpuściłam. Wytłumaczyłam sobie, że dzieci w tym upale i przy moich turystycznych intensywnych potrzebach – miały prawo zastrajkować. Mam nadzieję, że to nie brzmi jak groźba, ale „jeszcze tu wrócimy”.
Huta Szkła Kryształowego Julia w Piechowicach
Póki co – odpuściłam i góry, i pałace. Dążąc ku różnorodności (w zakresie transportu, jak i zwiedzanych atrakcji), wsiedliśmy do pociągu Kolei Dolnośląskich i wygodnie, w klimatyzowanych kolejowych wnętrzach, dotarliśmy do Piechowic.
Huta Szkła Kryształowego Julia otworzyła (robi to od dawna) swe hale produkcyjne dla zwiedzających. Pomimo zakrętów dziejowych – huta wciąż pracuje. Co prawda nie wiem, jak wytrzymują te ciągłe pielgrzymki wycieczkowiczów pracujący w pocie czoła hutnicy, ale widać przyzwyczaili się.
A dla nas była to wyjątkowa gratka - mogliśmy przyjrzeć się produkcji kryształów, wytwarzanych jak niegdyś. Posłuchać o tym, dla jakich sławnych osób i z jakich okazji powstawały piechowickie kryształy. I nawet posłuchać, jak dźwięczą hutnicze wytwory. Kryształowa muzyka!
Kryształowa muzyka - Huta Julia w Piechowicach
Dmuchanie, formowanie, prasowanie, szlifowanie, zdobienie – żaden z tych terminów nie jest nam już obcy. Dzieci żałowały, że nie mieliśmy czasu na warsztaty. Huta przygotowała kilka kreatywnych propozycji. Cóż, trzeba wsiadać z powrotem do pociągu. Nie byle jakiego, ale pędzącego w kierunku Jeleniej Góry.
Park Miniatur Zabytków Dolnego Śląska w Kowarach
Pałace w miniaturze - Kowary
Zaplanowaliśmy sobie jeszcze, w przerwie między zamkami, Kowary i Cieplice. Nawet i tu bez zamków jednak się nie obyło. Ku naszej uciesze! Bowiem Park Miniatur Zabytków Dolnego Śląska w Kowarach to absolutna perełka i „numer jeden” wśród wszystkich odwiedzanych przez nas parków tego rodzaju.
Dobrze zorganizowane zwiedzanie (można dołączyć w każdej chwili i ewentualnie kontynuować zwiedzanie z kolejną grupą), wysoki poziom wykonania budowli. Były nawet parasole – do użycia przeciwko męczącym promieniom słońca!
Książ a taki mały! - Park Miniatur Zabytków Dolnego Śląska w Kowarach
Z dumą rozpoznawaliśmy kolejne budowle – uruchamiając wspomnienia z cyklu „tu byliśmy”.
Gdy odwiedzaliśmy park kilka lat temu, nie byliśmy jeszcze tak świadomymi i biegłymi turystami, jak po kolejnych (w tym obecnych) wakacjach w dolnośląskim zagłębiu pałacowych perełek.
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Muzeum Sentymentów w Kowarach
Do Kowar dotarliśmy z Jeleniej Góry prywatną komunikacją. Park Miniatur znajduje się na tyłach działającej w czasach PRL-u znanej Fabryki Dywanów (któż nie marzył o dywanie z Kowar lub chociaż makacie na ścianę?).
Idąc do Parku (tuż obok znajduje się Pałacowa Bawialnia ze „skakalniami” i innymi atrakcjami dla najmłodszych; jednak skakanie w żarze, bez ochrony nie byłoby rozsądne), napotkaliśmy na całkiem nowe (choć przykryte kurzem i nadszarpnięte zębem czasu) muzeum.
W zabudowaniach fabrycznych zostały zgromadzone eksponaty, które dla dzieci są faktycznie muzealnymi, a dla rodziców – sentymentalnymi, może posiadanymi jeszcze „na składzie” niejednego domu.
To Muzeum Sentymentów stworzyli pracownicy fabryki, aby ocalić od zapomnienia tamten czas - sprzed upadku fabryki właśnie. Kuchnia, salon z charakterystycznymi meblami na wysoki połysk, młodzieżowy zakątek z konsolą do gier, z której można skorzystać, na całego oddając się zabawie. Ciemnia fotograficzna, nawet telefon z tarczą (można było dzwonić między pomieszczeniami) – to już relikty minionej epoki. Okazały się być niezwykle atrakcyjne dla dzieci.
Z pralką Franią w tle - Muzeum Sentymentów w Kowarach
Pocztówkowa płyta, puszczana przez przewodniczkę z adapteru, fragmenty wyrobów z czasów świetności Fabryki Dywanów (panie z nitek z odpadów robiły sobie nawet suknie!) i mnóstwo innych, faktycznie sentymentalnych akcentów.
A na deser kowarska starówka – spokojna, leniwa, przyjemna. Faktycznie - na deser, bo z lodami w rękach odpoczęliśmy na cukiernianych fotelach. Pycha!
Aha, w Kowarach też oczywiście jest pałac – odrestaurowany pałac Smyrna.
Cieplice - Termy Cieplickie, Park Zdrojowy i Pałac Schaffgotschów
Młoda kuracjuszka w Cieplicach
Jak wspomniałam, od pałaców, nawet wtedy, gdy nie planuje się ich zwiedzania, opędzić się tu nie można. Choć do Cieplic wybraliśmy się, by oddać się ciepłu nie tylko z nieba, ale i z term (Termy Cieplickie, w swej części zewnętrznej i wewnętrznej gromadzą niezliczoną rzeszę wczasowiczów, kuracjuszy i pływaków), to jednak postanowiliśmy na nich nie poprzestać.
Spacerkiem przez Park Zdrojowy, spokojnie i dostojnie, dotarliśmy do centralnej części uzdrowiska (obecnie Cieplice są dzielnicą Jeleniej Góry). Tam - oczywiście - stał również… pałac!
Pałac Schaffgotschów to obecnie budynek należący do Politechniki Wrocławskiej. Natomiast w budynkach należących do Pocysterskiego Zespołu Poklasztornego schronienie znalazło Muzeum Przyrodnicze – nie tak wirtualne i multimedialne jak w Bukowcu, ale niezwykle interesujące, począwszy od samego miejsca, w którym się osiedliło. Tu freski, a tam zwierzyna. Tu drewniane ule, witające przybyłych na dziedzińcu i gigantyczne makiety owadów, a tam w środku – grzyby, motyle, preparaty biologiczne i dużo więcej!
Jelenia Góra - Pałac Paulinum
Jelenią Górą zaczęliśmy, to i nią zakończymy. W tym właśnie mieście, w pobliżu dworca (około pół godziny piechotą) góruje nad miastem jeszcze jeden Pałac – Paulinum – XIX-wieczna neorenesansowa rezydencja myśliwska, która też obecnie służy gościom hotelowym.
Można usiąść w pałacowej kawiarni, odpocząć od zgiełku. Widoki (w tym bezpośrednio na Śnieżkę) jedynie prześwitują gdzieniegdzie, cały teren jest zadrzewiony. Można też zajrzeć do środka, by obejrzeć sale reprezentacyjne – obsługa hotelu przyjaźnie patrzy na odwiedzających obiekt, nie tylko gości hotelowych...
Czas wracać do domu
Jak na sześć dni to naprawdę intensywnie, prawda? Osobiście czułam niedosyt, że nie udało się na Chojnik. Moje dzieci były jednak zadowolone.
Widząc przez okna pociągu w drodze z Piechowic górującą nieopodal torów budowlę na wzgórzu - zaprotestowały. Choć ja żałuję, to trochę się im nie dziwię – perspektywa podchodzenia pod górę w ukropie lejącym się z nieba mogła wywołać sprzeciw.
Jeszcze Siedlęcin ze swoją wieżą i pięknie położone schronisko Perła Zachodu, gdzie już kiedyś zajrzeliśmy. No i wiele, wiele innych miejsc... Do nich wszystkich z Jeleniej Góry można dojechać autobusem miejskim lub Koleją Dolnośląską.
No i kusiła mnie jeszcze Przesieka z odrobiną Japonii – Ogrodem Japońskim Siruwia. Również Jagniątków ze swoim Czarnym Kotłem i muzeum „Dom Gerharta Hauptmanna”…
Już mamy plan na kolejny raz! Bo sześć dni w tych stronach to zdecydowanie za mało.
O ile do Szklarskiej Poręby czy Karpacza wielu już zajrzało, to opisane tereny wciąż pozostają na uboczu głównych turystycznych ścieżek. O czym też świadczy fakt, że kilka osób pytało mnie, dlaczego akurat Kotlina Jeleniogórska i skąd pomysł. Nie dowierzając, że sensowny.
Oprócz odpowiedzi, że łatwo mi było dojechać i podróżować po okolicy bez auta, a na dodatek - że dotychczas tu nie byłam – wystarczy chyba teraz dać im do przeczytania relację...
Anna Kossowska - Lubowicka
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl