Zelwa - wakacje z wózkiem na Pojezierzu Suwalskim

Z mężem od lat podróżujemy. W zeszłym roku 'dołączyła' do nas córka. Chciałabym opisać jedną z naszych wypraw. Jest ona częścią wakacyjnego wyjazdu, docelowo zmierzaliśmy na Litwę, po drodze zwiedzając pojezierze wschodniosuwalskie, a dokładnie miejscowość Zelwa i jej okolice z rzeką Marychą.

Spędziliśmy tam 2 dni. Jeśli ktoś z Państwa liczy na opis hoteli i deptaka - to nie w moim tekście, tu nawet droga do domku była częściowo piaszczysta.

Na spacery chodziliśmy spacerówka. Mieszkaliśmy w domku Zelwa 71, złożonym z trzech kwater.

Do naszej dyspozycji był duży pokój z 2 łóżkami, kuchenką i w pełni wyposażoną w sprzęt kuchnią. Na wyjazdach posiłki przygotowuje sama. Na podwórku był dom bardzo miłych gospodarzy, którzy nie ingerowali w naszą prywatność.

Co można robić z dzieckiem w miejscu, gdzie sieć łapie już linie białoruskie? Spacerować!

♦  ♦  ♦  ♦  ♦

♦  ♦  ♦  ♦  ♦

Zacznę od jeziora Zlewa oddalonego od domu 5 minut spacerem. Piękne, ogromne i czyste. Woda idealna na kąpiele w gorące dni.

Na spacer chodziliśmy do rezerwatu przyrody Tobolinka. Jest to jezioro dystroficzne z pływającymi wyspami torfowców. Pod samo jezioro podeszliśmy z wózkiem - była spora górka.

Głównym celem pobyty w Zelwach było udanie się na trójstyk granic Polska - Litwa - Białoruś.

W dwie strony ponad 20 km po drodze leśnej, ale dobrze utwardzonej, więc wózek bez problemów jechał.

Po drodze była wiata, w której zjedliśmy i przebraliśmy dziecko.

Nasz postój w tych pięknych rejonach szybko minął. Jeśli chcecie spacerować po lesie z dala od ludzi - dosłownie my nikogo na drodze nie spotkaliśmy i pobyć sami tylko z rodziną, to polecam nie Augustów, ale miejscowości obok jak Zlewy czy Sejny.

Moje rady: trzeba wziąć środek na komary, zapas jedzenia, bo sklepy daleko i nastawić się na ciszę bez tv.

WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE

Portal DziecioChatki.pl