W szkle - czyli sztuka witrażu z Pracownią i Muzeum Witrażu w Krakowie
W szkle – czyli sztuka witrażu z Pracownią i Muzeum Witrażu w Krakowie
Kraków – chyba nie ma osoby, której nie kojarzyłby się z Wawelem, Sukiennicami i Wieżą Mariacką. Dla nas jest to też miasto pełne niespodzianek, klimatycznych kafejek, synagog oraz niepowtarzalnego i urokliwego Kazimierza.
Krakowa nie da się odkryć podczas przelotnego weekendu. Ba, nie da się go w pełni odkryć w tydzień, miesiąc czy nawet rok. To miasto zachwycające i urzekające o każdej porze roku. Tym razem postanowiliśmy przyjechać tu latem i pokazać dzieciom Kraków z zupełnie innej strony (choć tak naprawdę jedno z nich totalnie nic jeszcze nie kuma ). Zapragnęliśmy nieco zboczyć z typowych tras turystycznych i spojrzeć na to, co z reguły jest niezauważane i niedoceniane.
Skupiliśmy się na krakowskich WITRAŻACH i street arcie. Codziennie przemierzaliśmy z przysłowiowego buta ok. 15 km, stale zmieniając trasy naszych wędrówek, zaglądając do klatek schodowych starych kamienic, obiektów sakralnych, czy też budynków użyteczności publicznej w poszukiwaniu krakowskich perełek. Nie było łatwo i choć nie możemy odnotować 100% realizacji założonego planu, to i tak możemy pochwalić się niezłym wynikiem, a poziom naszego zadowolenia i satysfakcji osiągnął level 10. A co najważniejsze, nasz najstarszy Dziedzic tak wkręcił się w „tropienie” witraży i murali, że po powrocie do rodzimego Olsztyna, zapragnął takich samych wrażeń. Niestety, Olsztyn ani muralem, ani witrażem nie stoi.
To o co chodzi z tymi witrażami?
Witraży oraz informacji na ich temat można szukać na „własną rękę”, ale można też poszukać ich wraz z Pracownią i Muzeum witrażu. My skorzystaliśmy z opcji pół na pół. A mianowicie, jeszcze przed wyjazdem zapoznaliśmy się z ofertą Pracowni i ich wskazówkami na temat tego, gdzie szukać tych najbardziej popularnych witraży i sami, w miarę możliwości przeczesywaliśmy teren .
Pracownię mieliśmy odwiedzić już drugiego dnia po przyjeździe do Krakowa, ale jak to zwykle w życiu bywa, zawitaliśmy tam dnia ostatniego. Cóż, pewnych rzeczy nie da się przewidzieć i przeskoczyć. Grunt, że tam dotarliśmy, bo naprawdę było WARTO!!!! Pracownia i Muzeum Witrażu swoją siedzibę ma przy Al. Krasińskiego 23 i są najstarszym, nieprzerwanie działającym tego typu miejscem. Co ciekawe, nadal mieszczą się w tym samym budynku, który ze względu na nietypowe potrzeby zakładu został zaprojektowany na specjalne życzenie właściciela kamienicy i zbudowany w roku 1902.
Zwiedzający mają niepowtarzalną okazję dowiedzieć się, jak wygląda proces tworzenia witraży, a jednocześnie na własne oczy podejrzeć, jak pracują artyści i rzemieślnicy w tych historycznych przestrzeniach. Jest to naprawdę spora atrakcja, na którą niewiele muzeów może sobie pozwolić. Ku uciesze zwiedzających, udostępniona jest stała ekspozycja, zawierająca wybitne dzieła współczesne, jak i historyczne.
Pracowni nie da się przeoczyć, a to za sprawą zjawiskowego wejścia do tego historycznego budynku.
Nim zaproszono nas do zwiedzania Pracowni, mogliśmy obejrzeć krótki film wprowadzający nas w techniki wytwarzania szkła witrażowego oraz podziwiać ręcznie wykonane niewielkie witraże, które można nabyć na własność w mieszczącym się na miejscu sklepiku muzealnym.

Ta twarz kobiety malowana i wypalana była 5 razy. Niestety, na tym etapie efekt nie zadowolił rzemieślników, dlatego też zaprzestali dalszej pracy nad nią i teraz stanowi idealny materiał do ćwiczeń.

Bardzo podoba mi się pomysł połączenia pracowni z muzeum. To właśnie w takich miejscach można poczuć prawdziwego ducha warsztatu i rzemiosła. Odnosi się wrażenie, że jest się częścią czegoś wielkiego i niepowtarzalnego. A możliwość uczestniczenia w powstawaniu prawdziwego dzieła sztuki, zarówno delikatnego, jak i mocarnego w swojej formie, stanowi niezapomniane doświadczenie.
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Planując wyprawę do Pracowni i Muzeum Witrażu, musicie mieć na uwadze to, że jest tam cała masa kruchych i delikatnych rzeczy. My osobiście byliśmy z 9-latkiem oraz małym oseskiem (4-miesięcznym.), który będąc na rękach nie mógł wyrządzić żadnych szkód. Ale czy jest to miejsce dla żywiołowego czterolatka, musicie ocenić sami .
A co jeszcze oferuje Pracownia i Muzeum Witrażu?
Wisienką na przysłowiowym torcie mogą okazać się warsztaty z mistrzem, organizowane zarówno dla grup, jak również dla turystów indywidualnych. Niestety, nasz niezwykle napięty grafik nie przewidywał takiej atrakcji. Warto jednak rozważyć tę propozycję, tym bardziej, że uczestnicy warsztatów otrzymują wszystkie niezbędne materiały potrzebne do wykonania własnoręcznie niewielkiego witrażu.
Muzeum dysponuje sporą przestrzenią kawiarnianą, gdzie w zależności od pogody możecie albo doznać miłego ochłodzenia albo ogrzać się. Bez względu na okoliczności przyrody, w ciszy i spokoju, wśród oddających klimat tego miejsca mini witraży, możecie pokontemplować lub żywo podyskutować nad filiżankami zimnych i gorących napoi, na temat tego, co mieliście okazję zobaczyć i doświadczyć.
Słów kilka o biletach i godzinach odwiedzin Muzeum.
Zwiedzanie Muzeum możliwe jest tylko w obecności przewodnika i dla turystów indywidualnych. Trwa ok. 45 min. i odbywa się:
wtorek – sobota w godz. od 12:00 do 18:00:
w języku polskim: 12:30, 13:30, 14:30, 15:30, 16:30 i 17:30
w języku angielskim: 12:00, 13:00, 14:00, 15:00, 16:00 i 17:00
CENNIK:
Bilet normalny w:
- j. polskim – 30 zł.
- j. angielskim – 37 zł.
Bilet ulgowy w:
- j. polskim – 25 zł.
- j. angielskim – 31 zł.
Bilet rodzinny (2+2) w:
- j. polskim – 100 zł.
- j. angielskim – 124 zł.
Bardzo zachęcam Was do zejścia z utartych ścieżek i podążanie nietypowymi szlakami, celem odkrycia tych pięknych i niepowtarzalnych witraży. Warto pokazać dzieciom, jak powstają one przy użyciu tradycyjnej i niezmiennej od lat techniki. Pracownia zachowała oryginalny charakter swojego wyposażenia, natomiast w drugiej części Muzeum (taaaaaak, są dwie części ) znajduje się Galeria Szkła Współczesnego, gdzie organizowane są wystawy czasowe.
To teraz ruszamy w miasto, tropić te malownicze dzieła sztuki
Już wiecie, że krakowskie witraże są szczególne. Swoją wyjątkowość zawdzięczają spójności, ze względu na to, że łączy je wykorzystanie jako motywów rodzimej flory oraz stosunkowo niewielka ich stylizacja. W porównaniu do innych polskich miast, Kraków może pochwalić się naprawdę sporą ich kolekcją, choć gdy zgłębić temat, ogrom zniszczeń jakich dokonał człowiek może przerażać. Szacuje się bowiem, że spośród kilkuset secesyjnych witraży zachowało się ok. dwustu. Zniszczeniu uległy podczas wymiany okien, przez wandali, część została skradziona, inne jeszcze zostały zdemontowane i nie wróciły już na swoje miejsca.
Możecie mi wierzyć lub nie, ale odnalezienie i zrobienie zdjęć witraży nie jest sprawą łatwą. Wszystkie, prócz tych najbardziej popularnych, znajdujących się w kościołach, zostały skrzętnie pochowane za bramami starych kamienic. Sforsowanie domofonów jest rzeczą niemożliwą, a mieszkańcy kamienic niechętnie wpuszczają obcych na swój teren.
Nie powiem, szczęście się do nas uśmiechnęło, dzięki czemu mogliśmy podziwiać piękne witraże umiejscowione na klatce schodowej w Kamienicy przy Placu Szczepańskim 2. Już sama brama wejściowa robi wrażenie, a raczej umieszczony nad nią monogram JW. – Jan Wolny, wraz z rokiem zakończenia jej budowy, tj. 1909. A w środku… przepiękna klatka schodowa wraz z zachowaną oryginalną windą.

W budynku Dawnej Kasy Oszczędności mieści się Bank Pekao S.A. Wchodziliśmy tu trochę niepewni, jak zostaniemy przyjęci, zwłaszcza przez strażników (wiadomo, to bank ) a tu taaaaka niespodzianka. Nie dość, że przywitani zostaliśmy z uśmiechem, to jeszcze pokierowano nas na wyższe piętro tego okazałego gmachu, gdzie mogliśmy podziwiać dzieło zatytułowane Alegoria Dobrobytu, proj. Józef Mehoffer.
Dom Towarzystwa Lekarskiego to budynek zaprojektowany przez Władysława Kaczmarskiego, ale to Stanisław Wyspiański kompleksowo zaprojektował wyposażenie wszystkich jego pomieszczeń. Hall miał intensywną żółtą barwę, piękny wystój oraz balustradę z motywem liści kasztanowca. Na głównej ścianie znajduje się duże okno, w którym artysta umieścił bardzo wyjątkowy witraż „Apollo spętany”, ale też możecie spotkać się z inną jego nazwą „Apollo – System słoneczny Kopernika”.
Niestety, tutaj nie spotkaliśmy się z gorącym przyjęciem. Pracownica Domu Towarzystwa Lekarskiego była opryskliwa, dlatego też do środka wszedł mój mąż. W pośpiechu cyknął kilka zdjęć i opuścił to mało przyjazne miejsce. Szkoda, że niektórzy zamiast promować tę starą i piękną sztukę rzemiosła, działają na jej niekorzyść.
Powszechnie wiadomo, że krakowskie kościoły są pełne wspaniałych witraży np. w Kościele Ojców Franciszkanów czy też w Kościele Mariackim (niestety, podczas naszej wizyty trwały prace renowacyjne i część ołtarza była zasłonięta).
Jednak o tym, że znajdują się one także w wielu starych kamienicach wie niewiele osób. Poniżej witraż znajdujący się w holu Hotelu Pollera przy ul. Szpitalnej 30.
Mam nadzieję, że naszą wyprawą zainspirowałam Was do tego, aby zwiedzanie Krakowa skierować na nieco inne, za to bajecznie kolorowe tory. My mieliśmy to szczęście, że pogoda współpracowała z nami, dzięki czemu każdy widziany przez nas witraż mogliśmy podziwiać w pełnej krasie i okazałości. Co jak co, ale przy podziwianiu arcydzieł z kolorowym szkłem w roli głównej, słońce odgrywa kluczowe znaczenie.
Życzę Wam udanego i kolorowego odkrywania Krakowa.
Kaśka – zakochana w Krakowie po same uszy
Katarzyna Budyś-Zaleska
autorka zdjęć i tekstu przysłanego na Konkurs
"Polska z dziećmi 2020"
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl