Biebrza - kraina wody
Spływ Biebrzą to prawdziwy relaks. Rzeczka płynie bardzo nieśpiesznie, tak że nie trzeba siłaczy, by płynąć nią nawet pod prąd, jeśli zajdzie taka potrzeba. Na wiośle co i rusz przysiada kolorowa ważka, a w trzcinach daje się słyszeć narzekania piskląt błotniaka – dużego, drapieżnego ptaka, który nieraz krąży nad bagnami, szukając pożywienia dla swych młodych. Szczęśliwcy zobaczą czaplę siwą albo nawet jej rzadszą kuzynkę – czaplę białą (właśnie nad Biebrzą dwadzieścia lat temu odkryto jej pierwsze gniazdo w Polsce!).
Jeśli dobrze zaplanujemy wycieczkę, to przez wiele godzin nie ujrzymy żywej duszy. Tylko cisza, woda i kontakt z przyrodą…
Zapoznanie z wodą
Jeśli cały wyjazd chcemy poświęcić na poznawanie Biebrzy, szczególnie na odcinku Biebrzańskiego Parku Narodowego – jednego z największych i najcenniejszych przyrodniczo torfowisk w tej części Europy – mamy do wyboru dwie opcje.
Pierwsza – to znaleźć kwaterę w dogodnym do zwiedzania miejscu i stamtąd wyruszyć na poszukiwanie przygód w nadbiebrzańskich lasach i bagnach. Druga zaś – to kilkudniowy spływ rzeką z namiotem, z noclegami po drodze na kempingach lub na specjalnych tratwach, które można tu wypożyczyć. W przypadku każdego z tych wariantów przygotujmy się na aktywny wypoczynek na łonie przyrody. To nie będą wakacje do góry brzuchem – Biebrza ma za dużo do zaoferowania!
Przede wszystkim musimy poznać się z wodą. To nie takie proste, jak mogłoby się wydawać, bo choć w Biebrzańskim Parku Narodowym wody jest pełno, to występuje ona głównie w formie bagien i torfowisk, które bronią samej rzeki jak twierdzy, szczególnie na jej lewym brzegu.
Dlatego żadna droga, nawet osławiona Carska, nie prowadzi w bezpośrednim sąsiedztwie rzeki i tylko kilka miejscowości ma do niej dostęp. Największą z nich jest Goniądz, największe miasto na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego. Można tu na miejscu wypożyczyć kajak lub canoe na godziny, by podpłynąć kawałek w górę rzeki i wrócić do miejsca docelowego. Bez obaw – Biebrza jest naprawdę spokojna i bezpieczna i na taką wyprawę możemy bez problemu zabrać już kilkuletnie dziecko, choć oczywiście zachować trzeba wszelkie środki ostrożności (kapoki).
Bardziej doświadczeni kajakarze i rodzice starszych dzieci korzystają z reguły z tras trzy- lub pięciogodzinnych zaczynających się odpowiednio we Wroceniu lub Dolistowie Starym. Spływ również kończy się w Goniądzu. Starzy mieszkańcy nadbiebrzańskich lasów mówią, że dobrze jest płynąć dalej, bo za twierdzą Osowiec zaczynają się tereny zupełnie dzikie. Tu przez wiele kilometrów nie uświadczymy nawet jednej wsi, tylko bagna naokoło i aż do okolic Chylin zdani będziemy na siebie. Kto się odważy?
Jedną z największych atrakcji Biebrzy są tradycyjne tratwy, którymi flisacy transportowali drewno z okolic Puszczy Augustowskiej w dół rzeki aż do lat 30-tych XX wieku. Dzisiaj, gdy ta forma transportu ustąpiła miejsca pociągom, tratwy służą turystom. Z dachu takiej konstrukcji lepiej jest obserwować dzikie ptactwo, niż z poziomu kajaka, można tam też rozbić na noc namiot.
Ale niełatwa to praca, manewrować taką tratwą! Potrzeba co najmniej dwóch dorosłych, bo dzieci nie dadzą rady odepchnąć się od mulistego dna rzeki długą, kilkumetrową tyczką. Niejeden dorosły zresztą też po paru próbach uzna to za zadanie ponad godność przeciętnego urlopowicza. Pozostaje więc pokręcić się w kółko, ustawić w zacisznej zatoczce i czekać na zapadnięcie zmierzchu. Wtedy cały trud dnia rekompensuje magia tego miejsca, które jest tu tylko dla nas, otacza nas pieśniami żab i tajemnicą nieprzeniknionych bagien i w mglistym świetle świeczki czasem tylko odkrywa jakiś fragment swojej opowieści.
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Carskie relikty
Biebrza wielokrotnie wyznaczała granice państw w różnych konfiguracjach – ziem jaćwieskich, księstw mazowieckich, Prus Krzyżackich i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Obecnie całkiem niedaleko od rzeki, równolegle do niej, przebiega granica województw Podlaskiego i Warmińsko-Mazurskiego. W II połowie XIX wieku była to granica Cesarstwa Rosyjskiego (a właściwie podległego mu Królestwa Polskiego) i Niemiec.
Bagna Biebrzy były idealnym miejscem do obrony, więc władze rosyjskie postanowiły wówczas postawić w tym miejscu potężną Twierdzę Osowiec, strzegącą wąskiego przejścia między jednym a drugim rozlewiskiem rzeki. Twierdzę, która nigdy nie została zdobyta, choć próbowano: w 1915 roku odbyła się tu wielka bitwa pomiędzy Niemcami i Rosjanami z użyciem gazu bojowego, przed którym Rosjanie nie umieli się bronić. Mimo to jednak twierdzy nie oddali. Niestety, ucierpieli nie tylko żołnierze, ale też przypadkowi cywile z pobliskiej wioski Sośnia.
Wizyta w Twierdzy Osowiec jest koniecznością choćby ze względu na fakt, że tu znajduje się główna siedziba Biebrzańskiego Parku Narodowego. Tu kupimy obowiązkowe bilety wstępu do parku oraz zasięgniemy informacji na temat szlaków pieszych i samej rzeki.
Możemy odwiedzić główne zabudowania twierdzy (Fort I Centralny) przy parkingu, w którym powstało Muzeum Twierdzy Osowiec, lub przejść się Ścieżką Edukacyjną „Gór Skobla”, która prowadzi nas wzdłuż kilku zagubionych w lesie fortyfikacji i ruin w kierunku otoczonego fosą Fortu Zarzecznego. Szukając uważnie, znajdziemy tu i ówdzie stare żołnierskie graffiti sprzed ponad stu lat, gdy żył jeszcze car, a Polski nie było na mapach.
Najbardziej przydatną dla turystów pamiątką po tych czasach jest słynna Carska Droga, która biegnie przez środek biebrzańskich torfowisk i lasów. Wedle legendy car Mikołaj II, planując strategiczną drogę między głównymi twierdzami regionu – Grodnem, Osowcem i Łomżą – po prostu przyłożył do mapy długopis i zakreślił prostą linię. Z tego powodu Carska Droga dziś ma niewiele zakrętów, wiedzie natomiast wzdłuż drogocennych przyrodniczo krajobrazów. Mimo, że nie musimy kręcić kierownicą, lepiej wstrzymać się od wciśnięcia gazu, bo to miejsce częstych spotkań z sympatycznymi mieszkańcami biebrzańskich lasów – łosiami. Gdybyśmy jednak o tym zapomnieli, to przed nadmierną prędkością powstrzymają nas tablice należące do gminy, która „dziękuje za Łośtrożną Jazdę”.
Historia Biebrzy nie wiąże się tylko z wojskiem, władcami i bitwami, ale przede wszystkim z osadnictwem. Co ciekawe, fakt, że Biebrzański Park Narodowy zamieszkuje tyle unikalnych w skali światowej gatunków roślin i zwierząt, zawdzięczamy w dużej mierze człowiekowi. Aż do lat 70-tych XX wieku intensywnie koszono tu łąki, co sprzyjało pojawianiu się gatunków wymagających podmokłych, lecz otwartych przestrzeni. Zanik tej tradycji jest niekorzystny dla przyrody, promuje się go więc przez takie wydarzenia, jak odbywające się we wrześniu Mistrzostwa Świata w Koszeniu Bagiennych Łąk w miejscowości Szuszalewo.
Inną piękną tradycją tego regionu jest wolny wypas krów, które także walnie przyczyniają się do oczyszczania bagien z chwastów. Mieszkanki nadbiebrzańskich pastwisk są szczęśliwe, bo nikt ich nie pilnuje, i nieraz można zobaczyć je radośnie przekraczające rzekę w poszukiwaniu lepszych traw po drugiej stronie.
W kaloszach po mokradłach
Wybierając się nad Biebrzę z myślą o pieszych wycieczkach, nie zapomnijmy o dwóch rzeczach. Pierwsza – to kalosze. Zwłaszcza wiosną, a czasem także i latem, szlaki stają się tak zabłocone i pełne wody, że przejść suchą stopą graniczy z cudem. Druga rzecz to lornetka służąca do obserwacji przedstawicieli fauny, których nietrudno tu napotkać.
W południowej części parku ścieżka „Barwik” stanowi nie lada atrakcję, zwłaszcza dla dzieci, które z reguły kochają się taplać w kałużach. Jeśli więc wyposażymy całą rodzinę w odpowiednio dobrane gumiaki, szlak będzie naprawdę pełen atrakcji. W przeciwnym razie jednak zmieni się w koszmar, bo wąska, ukryta między gąszczami ścieżka jest regularnie zalewana. Nagrodą za trudy i umoczenie stóp jest bardzo pouczająca trasa wiodąca przez różne fazy roślinności, od lasu sosnowego, po fazę przejściową, aż po wspaniałe torfowiska, które możemy podziwiać ze szczytu umieszczonej przy końcu pierwszej części szlaku wieży widokowej. I tu właśnie przyda się lornetka, bo jak głosi tablica informacyjna nieopodal wieży, „nie zobaczenie łosia lub klępy z małym stadkiem graniczy z cudem”.
Za rzeczką Kosódką kończy się pierwsza część szlaku. Dalsza, dużo dłuższa, kończąca się dopiero na wysokości wsi Gugny po około czterech kilometrach, jest niezalecana dla rodzin z dziećmi, bo woda może tu sięgać miejscami nawet do pasa dorosłej osoby. Lepiej więc wsiąść w samochód i pojechać Carską Drogą kilkanaście kilometrów w kierunku kładki Długa Luka, która jest bardzo niewymagającą, zaledwie 400-metrową ścieżką prowadzącą przez środek bagna Ławki.
Dochodząc do drewnianej platformy na końcu i chłonąc niezwykłą atmosferę tego miejsca, warto uświadomić sobie, że Biebrza bieg swój toczy wiele kilometrów dalej. Ta niewielka przecież rzeka zasila od setek lat obszar bagien, w którym z powodzeniem zmieściło by się kilka największych miast Polski.
Biebrzański Park Narodowy to miejsce stworzone do wypraw rowerowych i w okolicach Carskiej Drogi nietrudno uświadczyć całe rodziny dzielnie przemierzające tutejsze lasy na dwóch kółkach. Jest jednak pewne miejsce, które szczególnie się do tego nadaje. Mowa o Rezerwacie Czerwone Bagno i Grzędy w północnej części parku. Niełatwo tu dojechać, bo dawną, dziś niezamieszkałą wieś Grzędy, przy której zaczynają się szlaki turystyczne, zbudowano pośrodku niczego. Dziś znajduje się tu leśniczówka, do której dojedziemy drogą szutrową od strony Woźnejwsi.
Do olbrzymiego, dzikiego obszaru Czerwonego Bagna nie wejdziemy, bo jest on poddany ochronie ścisłej, ale pięć wyznaczonych szlaków prowadzi po obrzeżach tego rezerwatu. Główny, czerwony szlak prowadzi w kierunku oddalonej o 9 kilometrów od leśniczówki Wilczej Góry. Nazwa jest nieprzypadkowa – często znaleźć tu można tropy wilka. Jednak najczęstszym mieszkańcem Czerwonego Bagna jest łoś. Jeśli wypatrzymy go w tym miejscu, będzie to spotkanie bardzo szczególne, bo łosie w tej części Europy zdołały przetrwać zawieruchę II wojny światowej tylko na Czerwonym Bagnie w liczbie kilkunastu sztuk. Tutejsze łosie to więc dumni potomkowie odnowicieli gatunku, tak licznego przecież dzisiaj w Polsce (około 30 tysięcy sztuk).
Król Biebrzy
Dlaczego warto przyjechać nad Biebrzę? Chyba nikt nie wyjaśni nam tego lepiej, jak pan Krzysztof Kawenczyński, znany lokalnie jako „Król Biebrzy”. Choć rodowity Warszawiak, nad Biebrzę przyjechał trzydzieści lat temu w poszukiwaniu ciszy i spokoju. I znalazł go, lecz chętnie przyjmuje gości chcących porozmawiać i zobaczyć imponująca kolekcję lokalnej sztuki ludowej, zgromadzoną w jego domu w miejscowości Budy. Z miłości do zwierząt natomiast stworzył ostoję dla krów, koni i psów-przybłędów, które dożywają tu spokojnie swych dni. Mięso przestał jadać, bo to dziwne jeść zwierzęta, z którymi regularnie rozmawia.
„Dlaczego Biebrza?” – powtarza pytanie, patrząc na nas spod burzy siwych loków. – „Myślę, że chodzi o ciszę. Ciszę i przestrzeń. Jest tu dużo wody, łosie i wilki podchodzą czasem pod mój dom. Krajobraz biebrzański jest niezwykły. Nietrudno się w nim zakochać”.
Patrząc na stan symbiozy z przyrodą, jaki osiągnął pan Krzysztof, można mu przyznać rację: niewiele jest miejsc na świecie, gdzie jest to możliwe w stopniu takim, jak nad Biebrzą.
Autor tekstu i zdjęć: Filip Walczyna
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl