Pieniny w stylu slow
Pieniny w stylu slow
W tym roku postawiliśmy na wypoczynek chillautowy, a następnie aktywny. Po tygodniu spędzonym nad polskim morzem wyruszyliśmy w góry. Wybór padł na Pieniny.
Powodów było kilka: bliskość miejsca zamieszkania, łagodne góry, w sam raz dla naszej 4-osobowej gromady i fakt, że do tej pory nie mieliśmy okazji w Pieniny zawitać.
Dzień 1 - Na zamku
Naszą wizytę rozpoczęliśmy od zamku w Niedzicy. Blisko zamku są dobrze oznaczone parkingi. Byliśmy w szczycie sezonu i miejsca udało się znaleźć bez problemu. Trochę przytłoczyła mnie ilość straganów z plastikowymi zabawkami i gadżetami zajmującymi dzieci. Udało się i dotarliśmy do kasy biletowej zamku. Zdziwiłam się dosyć mocno, kiedy okazało się, że na wejście trzeba czekać i wejścia są tylko o określonej godzinie.
Przy kasie byliśmy około 13.00, a pierwsze możliwe wejście było na godzinę 15.10. Zwiedzanie jest dosyć szybkie. Trwa około godzinę. Zamek można zwiedzać na własną rękę lub z przewodnikiem. Polecam taką formę, podczas zwiedzania można posłuchać ciekawych historii. Sam zamek jest mały, utrzymuje się tylko z biletów wstępu. Sam w sobie nie zachwyca, ale ciężko go pominąć podczas wizyty w Pieninach.
Droga prowadząca na zamek jest brukowana, warto ubrać wygodne buty. Na zamku jest miejsce, gdzie można zostawić wózki, ale zwiedzanie dzieci muszą odbyć albo na własnych nóżkach, albo na rękach rodziców.
Przy zamku jest wozownia, do której warto zajrzeć. Wstęp do niej obowiązuje z biletem wstępu. Zbiory nie są okazałe, ale są ciekawą lekcją historii.
Niedzica
Wozownia
Widok z Zamku
Widok na jezioro
Dzieci do 7 roku życia wchodzą na zamek za darmo.
Zanim rozpoczęliśmy zwiedzanie zamku, poszliśmy na spacer zaporą. Niestety z malowidła 3D zostały tylko wspomnienia. Sam spacer zbiornikiem jest bardzo przyjemny.
Zapora
Widoki są zachwycające. Widać góry, zamek w Niedzicy z innej perspektywy. Widoczne są też ruiny zamku w Czorsztynie. Warto udać się na spacer ścieżką prowadzącą do końca. Jest tylko jedna droga, nie sposób jej pominąć. Idąc ścieżką, mijamy ciekawostki ekologiczne, na których opisane są historie życia ptaków czy motyli. Na końcu spaceru dotrzemy do bacówki, gdzie można skosztować i zakupić oscypki, a przy okazji przyjrzeć się, jak wygląda produkcja takich serków. Przy bacówce jest kilka stolików i ławeczki, gdzie można odpocząć i zebrać siły przed powrotem na zamek.
Obiad zjedliśmy w restauracji przy wozowni. Smaczne jedzenie, menu dla dzieci.
Przy dolnym parkingu jest park linowy oraz park miniatur. Nie zajrzeliśmy tam tym razem, może następnym razem się uda.
Po zwiedzaniu i kolacji udaliśmy się do naszego miejsca noclegowego. Noclegi na Leśnej w Czorsztynie. Po drodze zrobiliśmy zakupy na jutrzejszy dzień. Na wieczór już nic nie planowaliśmy. Rozsiedliśmy się w ogrodzie, zbierając siły na następny dzień.
Dzień 2 - Spływ Dunajcem, Szczawnica i kolejny zamek z dziećmi
Pobudkę zaplanowaliśmy na 8.00 rano. Zaraz po śniadaniu wyruszyliśmy do Sromowców, skąd odpływają tratwy z flisakami. Było dość pochmurno, ale pogoda miała się poprawiać. Na miejscu byliśmy przed 10.00, kolejka do kas była króciutka. Sprzedaż biletów idzie bardzo sprawnie. Nie jest to niestety tania trakcja. Koszt biletu dla naszej czwórki wraz busem powrotnym to: 320 zł. Czas oczekiwania na tratwę około 10 minut. Wszystko jest bardzo dobrze zorganizowane.
Flisacy dbają o komfort każdego z uczestników. Spływ trwa ok. 2,5 godziny. Mijamy po drodze mniejsze i większe miejscowości, zarówno po stronie polskiej, jak i słowackiej. Przez cała drogę są fantastyczne widoki na góry. Flisacy umilają czas opowieściami mniej lub bardziej poważnymi. Dzieci pod koniec już nieco się nudziły, warto zabrać ze sobą coś, co umili im czas. Dunajec można również przepłynąć kajakiem lub pontonem. Opcja pontonu wydaje się być idealna i następnym razem chętnie ją wypróbujemy.
Dunajec
Po skończonym spływie spacerowaliśmy po Szczawnicy. Zjedliśmy pyszne gofry i wypiliśmy kawę. Zobaczyliśmy też z bliska pomnik Janosika.
Janosik
Ciekawą opcja jest udanie się na szczyt Palenicy kolejką. Bilet łączony można kupić przy zakupie biletu na spływ lub udać się tam w całkiem inny dzień. Zrezygnowaliśmy z tej opcji, ze względu na naszą córkę i jej obawy przed podrożą wyciągiem krzesełkowym. Następnie udaliśmy się na główny parking, w poszukiwaniu busa powrotnego na parking Sromowcach. Busy są bardzo dobrze oznaczone. Odjeżdżają cały czas, jak tylko się zapełnią. My czekaliśmy jakieś 5 minut. Po jakiś 30 minutach byliśmy z powrotem.
Pooglądaliśmy budki z gadżetami i serkami i wróciliśmy do miejsca noclegowego. Przebraliśmy się i udaliśmy się na obiad do jednej z restauracji w Czorsztynie. Po obiedzie postanowiliśmy przespacerować się do ruin zamku w Czorsztynie.
Mieliśmy ok. 1,5 km do przejścia. Trasa bardzo łagodna, z cudownymi widokami na jezioro i zamek . Dla zmotoryzowanych jest parking przy wejściu na teren zamkowy. Od parkingu i pierwszej kasy (bilety można kupić bezpośrednio na zamku) jest jeszcze jakiś kilometr marszu przez las. Warto dodać, że w Czorsztynie można płacić tylko gotówką. Warto zabrać książeczki PTTK, żeby wbić pamiątkowe pieczątki.
Czorsztyn
Tłumów nie było. Ruiny urzekły nas swoim spokojem i nieziemskimi widokami. Ruiny zwiedza się samodzielnie, są bardzo czytelne tablice informacyjne opowiadające historię zamku. Na zamek prowadzą dosyć strome schody, ale dzieci bez problemu dadzą radę. Również w środku ruin jest kilka stromych podejść, ale Są one absolutnie bezpieczne, nawet dla kilkulatka. Wracając z zamku, warto zahaczyć o przystań statków. Można nacieszyć oczy widokami lub przepłynąć się na drugą stronę jeziora.
Po bardzo uroczym spacerze wybraliśmy się do parku linowego i na dmuchańce. Z biletów można korzystać cały dzień, jest możliwość wielokrotnego wchodzenia i wychodzenia z terenu obiektu. Rodzice mogą odpocząć na leżakach.
Dmuchańce w Czorsztynie są duże i dosyć strome. Nasze dzieci nie miały z tym problemu, ale były takie, które nie odważyły się wyjść na górę i zjechać. Gdy dzieciaki się wyskakały, wróciliśmy do naszego wakacyjnego domku, korzystaliśmy z uroków ogródka i cudownego zachodu słońca.
Dzień 3 - Aktywny wypoczynek
Zaraz po śniadaniu ruszyliśmy w kierunku wąwozu Homole. Dojechaliśmy bez problemu. Przy wąwozie jest kilka parkingów. My zatrzymaliśmy na pierwszym, największym. Byliśmy z samego rana, miejsc było sporo, ale widać, że jest to miejsce bardzo turystyczne. Przy parkingu można zjeść lody, kupić coś jedzenia, są też oscypki i pamiątki dla dzieci. Z parkingu chodnikiem marę metrów i docieramy do wejścia do wąwozu. Po raz kolejny nie ma szans przegapić wejścia. Zaprasza do siebie wielką tablicą informacyjną. Wejście do wąwozu jest bezpłatne.
W zasadzie od samego początku czekają nas spektakularne widoki. Strumyki, kamienie, drewniane, metalowe kładki, schody, mostki. Cudownie. Droga jest przepiękna, bardzo malownicza. Można porobić fantastyczne zdjęcia. Niestety w sezonie wakacyjnym ogrom turystów trochę przytłacza. Zdarzało nam się czekać w kolejce, żeby wejść na schodki czy mostek, czy po prostu zrobić zdjęcie. W górę idziemy jakieś 800 m. Nawet oporne dzieciaki dadzą radę.
Homole
Po pokonaniu 800 m możemy chwilę odpocząć na ławeczkach lub trawce i udać się w dalszą drogę. Opcje mamy dwie - albo idziemy do Bacówki, albo wyżej na Wysoką. My wybraliśmy Bacówkę. Do przejścia kolejne 500 m.
Droga nadal jest przyjemna, ale po deszczu musi tu być bardzo ślisko. Trzeba uważać. Na górze jest wszystko, czego mały piechur może oczekiwać. Dmuchańce, trampoliny, salon gier. W moim odczucie zabija to górski klimat i całą frajdę ze zdobywania górskich szczytów, ale nie mnie osądzać.
Schronisko
Schronisko bardzo dobrze wyposażone i co najważniejsze Bacówka – nigdzie indziej nie jadłam tak wspaniałych oscypków. Właściciel chętnie opowiada o historii tego miejsca i sposobie wytwarzania serów.
Bacówka jest przeurocza.
Bacówka
Na górze spędziliśmy sporo czasu. Pogoda dopisywała, widoki przepiękne. Nie śpieszyło się nam, żeby zejść na dół. Przy schronisku jest wyciąg krzesełkowy, można zjechać na dół. My jednak zdecydowaliśmy się na spacer w dół alternatywna trasą, żeby uniknąć tłumów.
Trasa jest nie opisana i nie oznaczona. Ale idziemy za schroniskiem cały czas w dół i dochodzimy do głównej drogi, skąd z łatwością dojdziemy do parkingu.
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Ścieżka jest bardzo przyjemna i łagodna. Wróciliśmy do samochodu. Po drodze postanowiliśmy odwiedzić Krościenko. Mieliśmy w planach wybrać się do parku linowego, ale ilość samochodów nas zniechęciła. Pojechaliśmy więc do centrum oazowego. Nie są to zupełnie nasze klimaty, ale stwierdziliśmy, że będąc w okolicy, warto zajrzeć. Cały obiekt robi wrażenie. Ścieżki spacerowe są w cieniu. Jest miejsce, żeby przysiąść i odpocząć. Wstęp i parking jest darmowy.
Obiad postanowiliśmy zjeść w Czorsztynie, bardzo przypadła nam do gustu lokalna, regionalna restauracja. Po obiedzie wybraliśmy na Polanę Majerz. Prowadzi stąd niebieski szlak na Trzy Korony. Na szczyt oczywiście nie poszliśmy, ale droga na wieczorny spacer idealna. Na polanie jest bacówka. Trzeba przyznać, że w całych Pieninach na każdym kroku można spotkać bacówki. Tutaj też skosztowaliśmy serków.
Majerz
Nie były tak dobre jak w Wąwozie Homole, ale były smaczne. Wybierając się na polanę, będziemy mieli piękne widoki na Tatry, jezioro i Zamek w Niedzicy.
Na początku możemy zajrzeć do budynku Pienińskiego Parku Narodowego i obejrzeć skromną wystawę. W drodze powrotnej skusiliśmy się na pizzę.
Dzień 4 - Podziwiamy górskie widoki
W ostatni dzień nie mogliśmy sobie odmówić wizyty w górach. Padło na górę Wdżar, którą zdobyliśmy od przełęczy Snozka. Bezpłatny parking, kolejna Bacówka z pysznymi, świeżutkimi serkami. Konie i owce w pobliżu. Trasa jest średnio oznaczona, pytaliśmy o drogę w Bacówce. Podejście na górę Wdżar zajmuje około 40 minut z opornymi maluchami.
Miejscami podejście jest strome i wymagające, ale widoki rekompensują trudy. Po dotarciu na gorę czeka nas miły smok gorczański. Na górze niestety wszystko było w remoncie, nie mogliśmy wejść do schroniska. Kolej linowa tez była nieczynna. Pospacerowaliśmy chwilę na szczycie i wróciliśmy do auta. W bacówce zakupiliśmy serki dla całej rodziny i ruszyliśmy w stronę domu.
Wdżar
Pieniny nas urzekły. Na pewno wrócimy. Może następnym razem uda się zdobyć jakiś wyższy szczyt.
Pieniny są idealne dla rodzin z dziećmi. Cała masa atrakcji dla mniejszych i większych. Polecamy.
W Pieninach byliśmy od 08.08 do 11.08. 2022
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl