Wędrówka z dzieckiem po Pieninach
Jak co roku, i w tym nasz główny cel urlopowy to góry. Ty razem padło na Pieniny. o tym, jak bardzo jest to ciekawy rejon, świadczą już na wstępie walory przyrodnicze. Jako, że Bartek zbiera punkty na Odznakę Turysty Przyrodnika, samo rozplanowanie urlopu pod tym względem robi wrażenie.
Na terenie Szczawnicy mamy 5 obszarów Natura 2000 – są to Małe Pieniny, Ostoja Popradzka, Pieniny, Podkowce w Szczawnicy, Środkowy Dunajec z dopływami.
W Szczawnicy spędzamy 5 dni, spacerując szlakiem ze Szczawnicy przez Palenicę do Schroniska pod Durbaszką, gdzie spędzamy noc. Następnego dnia schodzimy ze schroniska przez Wysoką, Rezerwat Wysokie Skałki, Rezerwat Homole do Jaworek. Kolejnym naszym szlakiem jest spacer na Sokolicę i powrót drugą stroną do Krościenka. Ostatnim wypadem jest dojście do Schroniska pod Bereśnikiem i Sewerynówkę.
Jeden dzień poświęcamy na wycieczkę w Beskid Niski, aby z Izb przez Przełęcz Beskid zdobyć kolejny szczyt Korony Gór Polski – Lackową. Tutaj mamy trzy obszary Natura 2000 – Beskid Niski, Biała Tarnowska oraz - po raz drugi - Ostoja Popradzka.
Polecamy to miejsce, ponieważ jest blisko Pienin, a szczyt Lackowej należy do Korony Gór Polski. Trudno znaleźć czas na osobną wycieczkę, czy spędzać czas w jej okolicach, dlatego warto ją zdobyć, wypoczywając właśnie w rejonie Pienin.
Perełką Pienin nazwalibyśmy ostatnie miejsce, czyli Trzy Korony i zdobycie ich ze Sromowców Niźnych, skąd też możemy spłynąć Dunajcem. Dla osób mających niewiele czasu, a chcących zobaczyć Pieniny np. podczas weekendu, polecamy właśnie to miejsce.
Większość czasu spędzamy również na terenie Pienińskiego Parku Narodowego oraz Papradzkiego Parku Krajobrazowego.
Pierwszy dzień to oczywiście na początku podróż. Tym razem, ze względu na to, że mamy w planie jeszcze dłuższe wyjazdy, zabieramy samochód pożyczony od dziadków. Na miejscu nie kwaterujemy się jeszcze w miejscu noclegowym, jednak wchodzimy na Palenicę, a następnie szlakiem przez Szafranówkę, Załazie, Cyrhle, Pod Huściową i Pod Durbaszką docieramy do Schroniska Pod Durbaszką. Tutaj zatrzymujemy się na nocleg.
Na Palenicy sporą atrakcją okazuje się tor grawitacyjny oraz ścieżka przyrodnicza z mieszkańcami gór świata - fauny i flory.
Sam spacer, choć długi, bardzo przyjemny, bo bez większych wzniesień - prowadzący często malowniczymi polanami. Jest to okazja do wielu wspaniałych zdjęć i częstych odpoczynków. W schronisku oczywiście jemy ciepły posiłek, zaprzyjaźniamy się z kotkiem i spędzamy czas na tarasie schroniska.
Szlak, który dziś pokonaliśmy, to 6,3 kilometry i odpowiednio 298 m przewyższeń w górę i 162 w dół. Wycieczka, oprócz wspomnianych wcześniej punktów do Odznaki Przyrodnika pozwala na zdobycie 12 punktów GOT.
W drodze od połowy trasy towarzyszyła nam inna rodzinka z dwójką dzieci, co sprawiło, że Bartek jeszcze chętniej pokonywał kolejne kilometry. Wspólnie spędzony czas przy pięknej słonecznej pogodzie bardzo dobrze nastawił nas na kolejne dni urlopu.
Z racji, że jesteśmy rannymi ptaszkami, o 7 już spakowani wyruszamy na dalszą część szlaku, zdobywając 25 już szczyt Korony Gór Polski – Wysoką 1050 m n.p.m. Szczyt z pięknym punktem widokowym na Tatry - niezbyt ciężki w zdobyciu. Powrót pięknie przyozdobiony kaskadami Wąwozu Homole, gdzie nasz syn co chwilę musiał się zatrzymywać i robić pamiątkowe zdjęcia.
Zejście do Wąwozu poprzedzone zostało piękną polaną, gdzie mieliśmy okazję natknąć się na stado owiec i dwa psy pasterskie. Wąwóz już bardzo zatłoczony, ale udaje nam się dokładnie go zwiedzić, dlatego też polecamy zwiedzać go z samego rana.
Następnie z racji tego, że samochód został na parkingu w Szczawnicy, przechodzimy teraz do rezerwatu Biała Woda – już nie tak malowniczego, ale zawsze dającego nam obcować z naturą i zachwycać się jej pięknem. Z racji, że droga długa do Szczawnicy, zwiedzamy go tylko do Bacówki i wodospadu i wracamy. Tutaj udaje nam się z pewną rodzinką wrócić do Wąwozu Homole. Następnie wracamy przez Szlachtową (gdzie zahaczamy o Muzeum Pienińskie), do Szczawnicy. Z uwagi na wysoką temperaturę, do celu dochodzimy bardzo zmęczeni, dlatego popołudnie to leżenie w łóżkach naszego pokoju i drzemanie. Nawet ładny plac zabaw, boisko do gry w piłkę i dwie trampoliny nie były w stanie skusić naszego synka do zabawy. Z to w kolejnych dniach były już nadmiernie eksploatowane, a w górach byliśmy czasem pośpieszani, żeby szybciej wrócić do miejsca noclegowego.
Jeśli chodzi o górską wędrówkę, w ten dzień to pokonujemy 6,7 kilometra, o przewyższeniach 270-546 m, zdobywając 7 punktów GOT. Dokładamy punkty do Odznaki Przyrodnika oraz do Odznaki Pieszej.
Szlak jest bardzo łatwy (szczególnie gdy z niego schodzimy), dlatego mamy czas na wspólne rozmowy i przemyślenia. Wykorzystujemy też trochę czasu przedsezonową naukę tabliczki mnożenia – oczywiście powoli i na zasadzie zabawy.
Najbardziej cieszy nas fakt zdobycia kolejnego szczytu, należącego do Korony Gór Polski oraz uroki Wąwozu Homole, które nasz syn na pewno na długo zapamięta.
Jedynym minusem była obsługa w schronisku - bez uśmiechu, z jakimś takim fochem, że się jest w pracy, dlatego na Durbaszkę nas ciągnąć na pewno już nie będzie, choć lubimy bardzo schroniska.
W tej trudnej wędrówce bardzo nam pomogło ochłodzenie w kaskadach na Grajcarku. Miejscu mało znanym w Szczawnicy, a pięknym i atrakcyjnym.
Innym takim miejscem jest Wodospad Zaskalnik, który z kolei orzeźwił nas kolejnego dnia przy okazji odwiedzin schroniska pod Bereśnikiem... Ale o tym już w kolejnym dniu.
Dla niektórych ta wycieczka może być nudna, ale dla nas – osób kochających góry i ładujących akumulatory na górskich wędrówkach, to wspaniały spacer. Celem jest wejście ze Szczawnicy do Schroniska pod Bereśnikiem i zejście przez Sewerynówkę i wodospad Zaskalnik z powrotem do Szczawnicy. Całość trasy 13 punktów, 7 km i przewyższenia 425 – 425 m.
Schronisko to oczywiście okazja do dłuższego odpoczynku, zjedzenia śniadania i chwili wytchnienia z aparatem w ręku. Dziś wspominamy trudy dnia poprzedniego. Syn jednak chce iść dalej, aby móc się więcej pobawić na placu zabaw, co też czynimy. Dziś dużą ochłodę przyniósł nam wodospad Zaskalnik, przy którym odpoczywamy godzinkę, mocząc nogi w zimnym strumyku przy pięknych widokach i szumie opadającej wody.
Oczywiście zaczynamy jak zawsze nasze wędrówki około 7 rano – unikając tłumów ludzi i spiekoty południa. Dlatego dość szybko jesteśmy na wypoczynku w wynajętym pokoju – oczywiście mama i tata, bo syn nadrabia na trampolinach. Nawet tata po południu po około 15 latach skusił się na rozegranie 45 minut meczu z młodszymi gośćmi, przez co przez następne dwa szczyty zdobywać trzeba było z dużymi zakwasami ud Ale mecz z synem był bardzo owocny i bardzo z niego się cieszę. Syn był zachwycony grą z tatą i nabył większej ochoty do piłki nożnej, co jest bardzo dobrym znakiem, ponieważ każde zajęcia pozalekcyjne są przecież dobre i odciągają od innych głupich zabaw czy nałogów.
Kolejnym celem naszej wędrówki jest nieco dalej położony szczyt należący do Korony Gór Polski – Lackowa, o wysokości 997 m n.p.m. Pokonujemy ją w najkrótszy możliwy sposób, tzn. zostawiając auto w Izbach i podążając przez Przełęcz Beskid na Lackową. Całość to 4,6 km i przewyższenia 356 – 356 m. Punkty wpisane do GOT – 8.
Dla osób znających temat już wiadomo, że wybieramy wejście i zejście przez - jak to ludzie określają - jedną z najbardziej wymagających ścianek. Ja nie do końca się z tym zgadzam, choć faktem jest, że podejście jest dość strome. Od razu na tapetę wypłynęły wspomnienia ze zdobycia Waligóry, czy moim zdaniem najcięższego podejścia na Borową Górę. Może miało tu znaczenie, że dziś kamienie suche, a przy wejściu na Borową padał deszcz? Niemniej jednak podczas zdobywania szczytu syn mógł się przekonać, jak niebezpieczne są spadające kamienie. Czasem bowiem próbował kopać kamyki na boki.
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Dziś podczas poślizgnięcia się jeden z kamyków spadł w dół tak niefortunnie, że uderzył panią stojącą poniżej w piszczel nogi. Obyło się bez kontuzji. Kamyk spadał przez dłuższy czas, jednak ostrzegana Pani nie zareagowała.
Szczyt zdobyty w nieco ponad godzinę, więc czas dobry. Wspomnienia super, tym bardziej, że w końcu odpuścił upał doskwierający przez ostatnie dwa dni. Kolejne dwie godziny wracamy do Szczawnicy na zasłużony odpoczynek i zabawę dla Bartka.
Kolejnym naszym celem jest najbliższa nam góra, a zarazem wizytówka Pienin i chyba najbardziej znana sosenka w Polsce tzn. Sokolica. Zdobywamy ją ze Szczawnicy po przeprawie przez Dunajec, a kończymy w Krościenku. Oczywiście wczesne godzinny poranne pozwalają nam po raz kolejny uniknąć tłumów i zrobić piękne zdjęcia tylko w trójkę.
Całość trasy to 6 kilometrów i przewyższenia 480 – 455 m i 11 punktów GOT. Przeprawa kosztuje 3 zł i jest czynna od godziny 8.
Wędrówka na Sokolicę to początkowo bardzo przyjemny szlak po schodkach i z poręczami. Całość to niespełna godzinny spacerek. Zejście drugą stroną i dodane kilometry do Odznaki Turysty Pieszego. Wycieczka szybka i przyjemna, a po południu pakowanie, zbieranie pamiątek w mieście i następnego dnia powrót do domu.
Górka na pewno jest zwieńczeniem pobytu w Szczawnicy i "kropką nad i" udanego pobytu na urlopie w kolejnym górzystym terenie Polski. Co prawda byliśmy w nim 8 lat temu, ale nasz syn także musiał go przecież zwiedzić. Tym bardziej, że było to niejako sentymentalne miejsce, ponieważ osiem lat temu, gdy wędrowaliśmy górskimi szlakami, właśnie w Pieninach okazało się, że Bartuś już jest z nami, ale jeszcze w brzuszku mamy.
Oczywiście nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy po prostu spakowali się i wracali do domu.
Na cel naszego powrotu do domu wybieramy niejako po drodze Kopalnię Soli w Wieliczce oraz oczywiście spacer po tym małym, aczkolwiek ciekawym miasteczku. Miasteczko spodobało nam się bardzo, sama kopalnia jednak bardzo nas zawiodła. Z trzech godzin, którymi chwali się kopalnia na stronie internetowej, nas przewodnik zostawił po godzinie – plus niecałe pół godziny przechodziliśmy mały odcinek sami.
Sama zabudowa kopalni, piękne komory sprawiły duże wrażenie, jednak my nie czuliśmy tego klimatu podziemnej pracy i kopalni. Może dlatego, że byliśmy już w kopalni srebra i dwóch kopalniach węgla kamiennego i tam klimat był zupełnie inny. Tu, oprócz najwyższej ceny, niestety mieliśmy niedosyt. Wydaje nam się, że kopalnia za bardzo nastawiła się na zysk, co mogą potwierdzać choćby dodatkowe opłaty za robienie zdjęć, tj. 10 zł, czy parkingi w cenie około 20 zł. Gdy wraca się z urlopu w Pieninach, większość dróg powrotnych w różne strony naszej pięknej Polski prowadzi właśnie przez Wieliczkę (no, troszkę trzeba zboczyć z trasy nr 7), dlatego miejsce warte odhaczenia. Tym bardziej, że jest to obiekt UNESCO i kolejny punkcik do kolejnej odznaki PTTK.
Aby w pełni zwiedzić Pieniny, nie możemy zapomnieć o jeszcze jednej perełce.
My piszemy o niej na końcu, ponieważ zwiedziliśmy ją w tym roku trochę wcześniej. tzn. podczas majówki. Był to wygrany pobyt w konkursie „Turystycznej Rodzinki”. Mowa tu oczywiście o spacerze ze Schroniska Trzy Korony na szczyt właśnie Trzech Koron. Spacer to 2,9 kilometra i 508 m podejść, co powinno zająć plus minus półtorej godziny. Zdobywamy tutaj 8 punktów GOT (plus 3 za zejście tą samą trasą). Oczywiście możemy zejść dłuższym szlakiem zielonym lub zejść do Krościenka czy do Szczawnicy przez Sokolicę.
Schronisko bardzo ładnie wpisuje się w krajobraz Pienin, a malowniczy wąwóz, którym początkowo idziemy, dostarczy wielu pięknych widoków. Wisienką na torcie i dla nas, i dla Państwa powinien być spływ Dunajcem, który oczywiście możemy rozpocząć ze Sromowców Niźnych, czyli miejsca rozpoczęcia wędrówki na Trzy Korony.

♦ ♦ ♦ ♦ ♦
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Spływ jest idealny dla osób chcących chwilę odpocząć od górskich wędrówek, czy zobaczyć z dołu Sokolicę i Trzy Korony, pod stopami których widzimy właśnie kręty i malowniczy Dunajec.
Wspominane atrakcje oczywiście możemy zaliczyć w jeden dzień, ale dla docenienia pełni piękna, na pewno warto rozłożyć to na dwa dni, śpiąc w wspominanym wcześniej schronisku PTTK. Schronisku niezbyt tanim, ale z dobrymi warunkami i pysznym jedzeniem. Widoki z Trzech Koron (mimo opłat za wejście) są naprawdę piękne i warte wydanych paru złotówek. Na tym samym bilecie, ale tylko w tym samym dniu możemy jeszcze wejść na Sokolicę.
W miejscowości znajduje się jeszcze pomieszczenie Pienińskiego Parku Narodowego, w którym możemy poznać historię i geologię Pienin. Poznać legendy i ciekawe historyjki.
Myślę, że tydzień na zwiedzenie Pienin powoli bez pośpiechu jest wystarczający, jednak zalecam skorzystać z różnorodności noclegów, tzn. jedną noc czy dwie warto zaplanować w którymś z schronisk. Oczywiście Trzy Korony wydają się - jak dla mnie - najbardziej widokowe. Choć atmosferę typowo górską na pewno bardziej można poczuć w Schronisku pod Bereśnikiem. Wszystko jednak jest kwestią gustu i pogody ducha.
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl