Pieniny - wakacje z dziećmi
Rodzinne wakacje w Pieninach
Tegoroczne wakacje w górach chcieliśmy spędzić inaczej. Główna idea – jedziemy pod namiot! Po raz pierwszy z dziećmi, po raz pierwszy po wielu latach. Wybór padł na Pieniny, jako bazę wybraliśmy Sromowce Niżne, z niewielkim ale bardzo dobrze funkcjonującym polem namiotowym, gdzie rano można kupić świeże bułeczki, owoce i wszystko inne czego potrzeba na pożywne śniadanie, przed wyprawą w góry.
Pierwszego dnia w górach postanowiliśmy - jakże niebanalnie ;) zdobyć górujące nad Sromowcami Trzy Korony. Niestety, zaraz za Wąwozem Szopczańskim niebo zachmurzyło się, zaczęło padać, grzmieć, błyskać, jednym słowem pogoda zdecydowanie nie nadawała się na wyprawę w góry. Schroniliśmy się przed deszczem w jednym z wielu pawilonów Pienińskiego Parku Narodowego – są to świetne miejsca, z wystawami edukacyjnymi, tematycznymi pamiątkami i przemiłymi pracownikami Parku, którzy cierpliwie odpowiadali na wszystkie pytania naszej, ciekawej świata siedmiolatki. W każdym pawilonie można uzyskać informacje potrzebne aby dobrze rozplanować trasę wycieczki – jaki szlak wybrać, gdzie zostawić auto i inne. Korzystaliśmy z takiej pomocy kilka razy i wszystkie sugestie się sprawdziły.
Z powodu pogody zmieniliśmy trasę i ciągle mając „na oku” Trzy Korony, odwiedziliśmy Słowację, przechodząc przez graniczny Dunajec po pieszo – rowerowej kładce.
Dunajec
U południowych sąsiadów zwiedzić można Czerwony Klasztor, gdzie w sezonie letnim są organizowane pokazy sokolników.
Babcia, Dziadek, Wysoka Kaśka, Gruba Baśka, Kudłata Maryśka (czyli góralskie imiona wierzchołków Trzech Koron) przyjęły nas na szczycie dopiero kolejnego dnia. Trasa po deszczu była dość śliska, trzeba było zdecydowanie kontrolować kroki najmłodszego dziecięcia. Część trasy – wyprofilowana w postaci drewnianych stopnic - dość stroma i męcząca, ma dodatkowy minus w porze deszczowej – trudno znaleźć tu dobre miejsce na przystanek, bo wszystkie konary i kamienie są mokre, przez dłuższy czas idziemy przez las, na trasie jest dość tłoczno – ruch w obie strony, często trzeba robić mijanki, a gdy w tym czasie słychać co chwilę „jestem głodna”, „kiedy zrobimy przerwę” i inne takie, to robi się ciężko. Dopiero na przełęczy Szopka, nazywanej też Chwała Bogu (to pewnie okrzyk zmęczonych rodziców, którzy dotarli tu z jęczącymi dziećmi) jest kilka ławek na słonecznej polanie ze wspaniałym widokiem.
Przełęcz Szopka
Jest to skrzyżowanie szklaków, więc tłok jeszcze większy, ale świeci słonko i widoki rekompensują. Na szczyt docieramy po około 3 godzinach - z wieloma przystankami, z podziwianiem motyli (Pieniński Niepylak Apollo), z wąchaniem kwiatków i innymi atrakcjami. Wejście na platformę widokową na szczycie jest płatne. W kasie biletowej można kupić pamiątkową pocztówkę, z pieczątką zdobywcy Trzech Koron. Na wierzchołek prowadzi metalowa platforma, czas oczekiwania – stania w kolejce w naszym przypadku wyniósł około pół godziny – czyli nie był taki zły.
Około południa czeka się nawet godzinę. Widok jest naprawdę piękny, ale ciasnota na platformie i świadomość kolejki, która czeka za plecami nie pozwala się cieszyć w pełni pobytem na szczycie.
Widoki z Trzech Koron
Bilet zakupiony na Trzech Koronach upoważnia w tym samym dniu do wejścia na Sokolicę, ale… To wyzwanie zdecydowanie nie dla rodziny z dziećmi. Na pewno znajdą się tacy, którzy byli, dali radę i powiedzą , że to „pikuś”. Pewnie tak, ale dla nas – żuławiaków, którzy nie są zaprawieni w górskich wędrówkach to za dużo.
Szlagierem i podstawą w Pieninach jest oczywiście Dunajec i spływ drewnianymi tratwami. Flisacy spławiający turystów to nieodłączny element krajobrazów pienińskich. Od bardzo wczesnych godzin porannych do późnego wieczora, łodzie suną w kierunku Szczawnicy. Spływ rozpoczyna się na przystani w Sromowcach Niżnych – Kątach. Jest tu duży parking, gdzie rano (my byliśmy około 9) jest jeszcze wiele wolnych miejsc (także w cieniu!) Kasy są otwierane o godz. 8.30, w kilka chwil po otwarciu ustawia się kolejka, która z każdą chwilą staje się dłuższa. Im szybciej rano w niej staniemy – tym lepiej.
Dlaczego?
Chociażby z tych trzech powodów:
1. krótkie czekanie, oznacza brak marudzenia dzieci,
2. Wczesny spływ – nie jest tak gorąco, a panowie flisacy uśmiechnięci i wyspani.
3. Krótki czas oczekiwania na powrót ze Szczawnicy, jesteśmy pierwszymi klientami w busach, więc odjeżdżamy praktycznie natychmiast.
Sam spływ to niezapomniane przeżycie. Widoki jedyne w swoim rodzaju, program rejsu opracowany co do minuty. Przy każdej mijanej górze, skale a nawet gałęzi Flisak opowiada barwną historyjkę, specyficzny żarcik, czy inną anegdotkę, która nieraz rozśmieszy tylko pełnoletnich pasażerów. Niemniej jest zabawni i miło, a dzieci zachwycone – szczególnie chłopcy (bo tylko chłopcy mogą być Flisakami), którzy mają okazję przez kilka minut dzierżyć stery (czyli kij) i w stroju flisackim sterować tratwą.
Spływ tatrą
Choćby dla tych kilku minut szczerego zachwytu w oczach Syna, warto zapłacić ponad 250 zł za tę przyjemność (koszt samego spływu ok. 200 zł., powrót busem – 10 zł/os, parking 10 zł. ). Spływ trwa ok. 3 godz., powrót na parking wraz z oczekiwaniem na busa 1 godz. Młodsze maluchy mogą być znużone, warto zabrać też jakieś przekąski dla głodomorów
Z listy punktów, które „koniecznie trzeba zobaczyć będąc w Pieninach” czekała na nas Sokolica. Po analizie map i przewodników, skonsultowanych z pracownikami Parku, wybraliśmy się na „Królową” z Krościenka nad Dunajcem. Udało nam się zaparkować auto na zacienionym parkingu w centrum miasteczka i zielonym szlakiem rozpoczynającym się na ulicy św. Kingi ruszyliśmy w drogę.
Szlak na Sokolicę
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Trasa nie jest specjalnie trudna, chwilami wiedzie przez łąki, więc słońce grzeje w głowę. Po około 2 godzinach wędrowania (z kanapkowymi przystankami, zdjęciami, sporami między rodzeństwem itd.) dochodzimy do skrzyżowania szlaków – łagodny zielony lub niebieski dla spragnionych górskich doświadczeń. Wybór był jednoznaczny – niebieski, przez i Czertezik. Wspaniała trasa, wymagająca ostrożnego stawiania stóp i trzymania mocno barierek, ale naprawdę „wow”! Widoki, skały, Dunajec wijący się między górami…
Szlak z widokiem na Dunajec
gdyby nie inni turyści można by tam stać i stać i patrzeć i patrzeć… Szlak zdecydowanie nie dla rodzin z bardzo małymi dziećmi – nasza siedmiolatka dawała radę, ale dzieci poniżej 5 raczej bym nie zabrała. No i zdecydowanie wybieramy tą trasę wchodząc, a nie schodząc – podejścia są o wiele łatwiejsze idąc w tym kierunku. Jednak wisienka na torcie była przed nami, choć jeszcze o niej nie wiedzieliśmy - najpiękniejszy widok i miejsce na odpoczynek, a nawet cel sam w sobie to szczyt Czertzik.
Szeroka platforma skalna, zabezpieczona barierką, można posiedzieć, podziwiać odpocząć
Na szczycie Czertzik.
Cudowne miejsce…
Po kilkunastu minutach docieramy na szczyt Sokolicy i cóż… podejście po zakupieniu biletów jest naprawdę strome, wyślizgane, zatłoczone. Na samej górze nie ma ani skrawka prostej skały, więc żeby nie tracić równowagi (trzymając jednocześnie córkę za rękę) konieczne jest trzymanie się barierek, ale jak to zrobić gdy barierka aż parzy, nagrzana promieniami słońca? Trudno było nam podejść aby zrobić choćby zdjęcie sosenki – celebrytki
Słynna sosenka na szczycie Sokolicy
Schodzimy bardzo szybko, cóż Sokolica nie wywołała naszych zachwytów… Do miasteczka wracamy szlakiem
Schodzimy z Sokolicy
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
zielonym prowadzącym wzdłuż Dunajca, ostatnia część szlaku prowadzi przez nagrzane słońcem miasteczko, dzieci marudzą, ale lody rekompensują smutek i żal
Na koniec chciałabym opisać nasz pieniński „number one”. Trasa, którą przemierzaliśmy kilka razy. Czasem całą, czasem we fragmentach. Niebieski szlak z Przełęczy Osice w kierunki Czorsztyna. Na. Łąki, pastwiska, stada owiec, obłędny widok na Tatry, mgły, zachody słońca, zapachy…
Jak dla nas miejsce magiczne.
Przyciągało nas jak magnes…
Niebieski szlak z Przełęczy Osice w kierunki Czorsztyna
Trasa wspaniała, dla rodzin z dziećmi, z wózkami, dla emerytów, dla osób które ze względów zdrowotnych na szczyty nie mogą się wybrać. To właściwie łagodny spacer, na którym można nasycić oczy (widokiem), płuca (powietrzem) i serce (zachwytem), a kto dotrze do Czorsztyna to jeszcze nasyci żołądek (oscypkiem) w bacówce, obserwując proces wyrabiania serów. Obowiązkowe zwiedzanie ruin zamku i kilka chwil nad wodą (albo na wodzie np. na rowerach wodnych).
Widok na Zamek w Czorsztynie
Pieniny są pełne atrakcji, można podziwiać przyrodę, zwiedzać zabytki (Kościółek w Dębnie!) plażować, pływać, pić zdrowe „szczawy” w uzdrowisku Szczawnica. Można nawet usłyszeć śpiewających flisaków, którzy po pracy spotykają się tu i ówdzie, a „Góralu czy Ci nie żal” w ich wykonaniu chwyta za serce…
I cóż, żal żuławiaku, żal… wracać na depresję z nadzieją, że czas do kolejnego górskiego urlopu szybko minie.
Podsumowując :
– namiot – same plusy, lekcja samodzielności i zaradności dla dzieci, wspaniała integracja miedzy innymi dziećmi biwakującymi na polu i smak kawy o świcie, wśród porannych mgieł – niezapomniany.
- 5-6 dni – czas idealny aby poczuć to miejsce, zwiedzić, pochodzić, na pewno nie zabraknie atrakcji, a kto może zostać dłużej też nie będzie się nudził. My dodaliśmy po 2 dni na podróż, aby jak najwięcej zwiedzać po drodze.
- Sromowce Niżne jako baza jak najbardziej na tak, ale… do większości miejsc trzeba dojechać autem. Jeśli ktoś woli klimat jarmarku, tłumu i straganów to zdecydowanie powinien wybrać Szczawnicę.
- Z nad morza na urlop tylko w góry!
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl