Wrzesień w Tatrach z trójką maluchów
Witajcie
Mam na imię Asia i jestem mamą trójki dzieci: Weroniki (5 lat), Uli (3 lata) i Bartka (3,5 miesiąca). Mój maż to Karol. Mieszkamy w Kołobrzegu, nad morzem. W tym roku na krótkie wakacje wyjechaliśmy dopiero teraz, we wrześniu. Wybraliśmy się w daleką dla nas podróż, bo aż do Zakopanego, czyli na drugi koniec Polski. Z trójką maluchów to nie lada wyzwanie.
Podróż była długa, ale dzieci dzielnie ją zniosły. Nagrałam kilka piosenek dla dzieci na pendrive i jechaliśmy w rytm piosenek „mam chusteczkę haftowaną” „my jesteśmy krasnoludki..” Weronika z niecierpliwością i zaciekawieniem wypatrywała gór na horyzoncie.
W poniedziałek około godziny 14 zameldowaliśmy się w Zakopanem w willi na dolnych Krupówkach, rozpakowaliśmy bagaże i poszliśmy zjeść obiad. Po obiedzie poszliśmy na spacer po słynnych Krupówkach i zrobiliśmy przejażdżkę bryczką. Dla dzieci była to wielka frajda, a na koniec mogły pogłaskać konika.

We wtorek z samego rana wybraliśmy się wszyscy do Doliny Strążyskiej. Zabraliśmy ze sobą dwa wózki, jeden dla naszego maluszka, a drugi spacerowy dla dziewczynek na zmianę. Oba wózki na dużych pompowanych kołach, co nam bardzo ułatwiło wędrówkę po nierównościach i kamykach. Do Doliny wyruszyliśmy pieszo z Dolnych Krupówek przez Kasprusie i Ulicę Strążyską, co nam nieco wydłużyło cały spacer o jakieś 3,5 km. Dolinę Strążyską przeszliśmy całą, aż do schroniska. Trasa od wejścia do Doliny do schroniska ma około 3,5 km i zajęła nam około godzinę.

Z wózkami daliśmy radę przejść całą Dolinę.

Trasa nie była zbyt trudna, jednak po długiej wędrówce (bo jeszcze do Doliny doszliśmy przez miasto) łydki nas troszkę bolały. Dziewczynki na zmianę szły lub jechały w spacerówce, czasem nawet we dwie naraz, a czasem jedna z nich podróżowała pod wózkiem Bartusia, a czasem u taty na barana.

Trasę polecam dla rodzin z małymi dziećmi i wózkami. Po obiedzie wjechaliśmy jeszcze na Gubałówkę naziemną kolejką linową, żeby wypić kawę przy tym samym stoliku, co kiedyś, 10 lat temu, gdy byliśmy jeszcze sami, bez dzieci. Teraz usiedliśmy przy nim już w 5 osób .

W środę zaplanowaliśmy wycieczkę do Doliny Chochołowskiej. To chyba najdłuższa ze wszystkich dolin w Tatrach Zachodnich, bo mierzy około 10 km. Na początku doliny przywitał nas widok krówek, co bardzo ucieszyło dziewczynki. Żeby nieco urozmaicić i ułatwić sobie drogę, to pierwszy etap doliny, który wiedzie po asfalcie i jest monotonny, pokonaliśmy ciuchcią „Witów” (w Internecie opisują ją jako „Rakoń”) . Jest to kolejka zrobiona z traktora i jeżdżąca jak samochód po asfalcie. Dzieci miały frajdę jadąc ciuchcią, a my zaoszczędziliśmy trochę spaceru. Bez problemu zabraliśmy się do niej z dwoma wózkami. To cenna informacja, gdyż ciężko było mi znaleźć coś na ten temat przed wyjazdem do Doliny Chochołowskiej. W tej dolinie nasze wózki również się sprawdziły, nawet pod koniec drogi, gdy pchaliśmy je po mocno kamienistej drodze o dużym nachyleniu pod górkę.






Tam naprawdę się zmęczyliśmy, ale daliśmy radę i dotarliśmy z dziećmi do końca doliny. Odpoczęliśmy tam chwilkę na trawie, zostawiliśmy wózki, tam gdzie ludzie zostawiają rowery, wzięłam Bartka do chusty, a Karol wziął dziewczynki za rączki i poszliśmy do Kaplicy. Było to dla nas bardzo sentymentalne wydarzenie, gdyż przed siedmioma laty byliśmy tu we dwoje i w tej kaplicy prosiliśmy Boga o dziecko, gdyż długo się o nie staraliśmy bezskutecznie. A teraz po siedmiu latach przybyliśmy w to samo miejsce z naszą trójką dzieci (cała piątka obok kaplicy).
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
W powrotnej drodze zobaczyliśmy bacówkę i ostatni etap drogi pokonaliśmy znowu ciuchcią.







W czwartek wyruszyliśmy do Rusinowej Polany od strony Wierch Poroniec.

Troszkę późno przybyliśmy na parking, a jest ona malutki wszystkie miejsca były już zajęte. Na szczęście drugi parking był niedaleko. Trasa na polanę jest przewidziana na 1h 20 minut. Początkowo wiedzie pod górę, ale później jest już bardziej płasko. Trasa wiedzie przez las, gdzieniegdzie odsłaniając coraz to ładniejsze widoki na Tatry Wysokie. Na trasie nie ma dużych kamieni i łatwo jest przejechać wózkiem, co jakiś czas jest poprzecinana drewnianymi rynnami, które odprowadzają wodę w czasie deszczu. Nasze wózki na dużych kołach zbytnio tego nie odczuły. Gdy dotarliśmy na polanę mogliśmy już w pełni podziwiać panoramę Tatr Wysokich. Dzieci powspinały się na niewielkie głazy, zjedliśmy drugie śniadanie, zrobiliśmy kilka pamiątkowych zdjęć i ruszyliśmy z powrotem






Przy wyjściu z polany znaleźliśmy bacówkę, a w niej przepyszne oscypki na ciepło i żyndzycę do picia.



Dzieciom to nie posmakowało, ale bynajmniej spróbowały czegoś nowego. Ruszyliśmy w drogę powrotną. Weronika powiedziała nam już w sumie po raz drugi, że będzie padać i to mocno. Skąd wiedziała? Nie wiemy, bo za bardzo się na deszcz nie zanosiło. Przy samym końcu trasy zagrzmiało dwa razy i zaczęło padać, ba, nawet lać jak byliśmy o dwa kroki od parkingu, na którym nie było dla nas miejsca. Schowaliśmy dzieci w budce parkingowego, a nasz tata i mąż pobiegł w tą ulewę na drugi parking po samochód. Ja zmokłam jak kura pakując już dzieci do samochodu.
Po powrocie do pensjonatu osuszyliśmy się i wyruszyliśmy na ostatni spacer po Zakopanem.


W piątek już był powrót do domu i 860 km do przejechania z trójką na pokładzie.. Udało się , dojechaliśmy szczęśliwie, a te wakacje będziemy długo wspominać ze wzruszeniem.
Pozdrawiam czytelników i podróżników z dziećmi.
Joanna Portka
autorka zdjęć i tekstu przysłanego na Konkurs
"Polska z dziećmi 2020"
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl