Tydzień z dziećmi na Roztoczu
Od wielu już lat z zapartym tchem oglądaliśmy programy przyrodnicze, ukazujące piękno Roztocza oraz marzyliśmy o zwiedzeniu kresowych miast i miasteczek (może z powodu niezrealizowanego w młodości wyjazdu do Odessy…). Jednym słowem „coś” ciągnęło nas na wschód. Tego lata nie mieliśmy wyjścia – należało odebrać syna z obozu w miejscowości Serpelice nad Bugiem (dokładniej z uroczo położonego ośrodka „Urocza” ). Stąd też zrodził się pomysł pozostania na dłużej w tej części Polski.
Na miejsce docelowe wybraliśmy stolicę Roztocza - Zwierzyniec (oddalony od Serpelic o prawie 250 km). Do celu naszej podróży należało wytrwać w samochodzie jeszcze prawie 4 godziny (po prawie 4 spędzonych już w drodze ze Skierniewic do Serpelic…).
Zapadła również odważna rodzinna decyzja, by nocować cały nadchodzący tydzień pod namiotem, choć nie było gwarancji pogody, ni wygody.
Miny mieliśmy nie za tęgie, lecz nie spodziewaliśmy się, jak wiele czeka nas wkrótce przyjemnych dla zmysłów wrażeń: wizyta w dwóch Parkach Narodowych – Poleskim i Roztoczańskim, w dużych i mniejszych miastach, miasteczkach, osadach, zakątkach, po równi zachwycających – Zamościu i Lwowie, Zwierzyńcu i Szczebrzeszynie, Osadzie Guciów i Magicznych Ogrodach, a wreszcie pełen relaks na leśnych ścieżkach czy na plaży przy Stawach Echo.
W Zamościu...
Ale po kolei
Poleski Parki Narodowy
Decyzja o postoju na jego terenie zapadła dość przypadkowo. Położony w połowie naszej drogi z Serpelic do Zwierzyńca (115 km od tego ostatniego), stał się idealnym miejscem postojowym. Okazało się, że nie tylko z powodów praktycznych, lecz również pod każdym innym względem.
W miejscowości Pieszowola tablice pokierowały nas do ścieżki przyrodniczej „Perehod”. Bardzo pozytywnie zaskoczyło nas miejsce postojowe – duża, ogrodzona polana z wygospodarowanym miejscem na ognisko, z wiatą, ławeczkami, grillem, toaletą i szczegółowymi tablicami informacyjnymi. Mieliśmy nawet przez chwilę pokusę, by tu zostać, rozpalić tylko ognisko, po czym ruszyć w dalszą drogę. Szkoda nam było jednak coś „przeoczyć” .
Ścieżka „Perehod” w Poleskim Parku Narodowym
„Perehod” okazała się typową ścieżką ornitologiczną. Na wodzie udało nam się zaobserwować pewne ptaki, lecz ze zbyt dużej odległości, by ocenić jakie dokładnie. Trasa ścieżki prowadziła w większości groblami wzdłuż malowniczych stawów pieszowolskich. Przebyliśmy skróconą wersję ścieżki, przyglądając się po drodze polnym kwiatom i ruszyliśmy w dalszą drogę do Zwierzyńca.
Zwierzyniec
Wizytówka Zwierzyńca – Kościółek na wodzie
Pierwsze kroki skierowaliśmy oczywiście w stronę upatrzonego pola namiotowego - campingu „Echo” przy ul. Biłgorajskiej 5. Polecamy to miejsce – rozległy teren z zapleczem kuchennym i sanitariatami, z niewielkim placem zabaw. Jest też możliwość nocowania w domkach. A tuż obok można zrobić zakupy w „Biedronce”. Zresztą prawie wszystko jest w zasięgu niedługiego spaceru.
Nieopodal pola, idąc w stronę przeciwną do centrum Zwierzyńca, znajduje się mogiła Powstańców poległych w bitwie pod Panasówką (jedna z największych bitew powstania styczniowego). Wyniosły pomnik informuje, że obok bohaterskich Polaków spoczywają tu również towarzysze broni – Węgrzy, a w osobnym grobie zwanym kopijnikiem ich dowódca – major Nyary. Te szczegółowe informacje zaczerpnęliśmy z folderu „Quest z Janem Zamoyskim po Zwierzyńcu”. Pobrać można go, jak i wiele innych materiałów promocyjnych tego regionu, w Centrum Kultury (ul. Słowackiego 2), jak również niedrogo i domowo tu zjeść .
Wspomniany Jan Zamoyski to niekwestionowany „władca” tych ziem, a Zwierzyniec uczynił swą letnią rezydencją. Urządzono tu fabrykę porcelany i mydła, a w późniejszych latach zaczął funkcjonować tartak, browar, fabryka posadzek, bryczek, maszyn rolniczych, hotel z restauracją, a nawet okręgowy sąd gminny.
Taką to przebogatą historią odznacza się Zwierzyniec, ale też niestety tą niezwykle trudną i bolesną – istniał tu obóz hitlerowski dla ludności cywilnej, dla ludności wysiedlonej z Zamoyszczyzny, w tym wielu Dzieci Zamoyszczyzny – ofiar wojennej gehenny. Na jego dawnym miejscu zbudowano kościół p.w. Matki Bożej Królowej Polski (ul. Zamojska 31) i dodatkowo upamiętniono m.in. ciekawym monumentem - z postacią matki osłaniającej płaszczem dzieci.
Ciekawostką dawnej historii tych ziem jest „zjawisko” Ordynacji Zamojskiej – niepodzielnego majątku dziedziczonego przez najstarszego potomka z rodu. Ordynacja obejmowała swoim zasięgiem wiele okolicznych miast i wsi, rządziła się własnymi prawami oraz utrzymywała w pogotowiu stałą siłę zbrojną. Ogólnie jej działalność gospodarcza była oparta na pozyskiwaniu i przetwarzaniu bogactw pochodzących z okolicznych lasów.
Piewcami tej bogatej i ciekawej przeszłości oraz ludowego dziedzictwa tych ziem są gospodarze Zagrody Guciów. Oddalona jest od Zwierzyńca zaledwie 10 km, więc stajemy się jednymi z jej licznych gości (w tym wielu zagranicznych). Po Zagrodzie, składającej się z gospody, stodoły, obory Bimbrownika, chaty-muzeum oraz sklepu kolonialnego, oprowadza nas przewodnik – lokalny patriota opowiadając z ogromną pasją o specyfice Ordynacji Zamojskiej oraz partyzanckiej przeszłości tych ziem. Zagroda może się również pochwalić bogatą kolekcją meteorytów, jak też samodzielnym i tradycyjnym wyrobem masła, chleba czy podpłomyków. Można degustować, jak również kupować . Opuszczamy to miejsce zadumani i pełni różnych, ważnych uczuć.
W drodze powrotnej do Zwierzyńca warto wybrać trasę na Obrocz i sprawić dzieciom frajdę w parku linowym Ranczo, a wcześniej zmęczyć je jeszcze spacerem na wieżę widokową usytuowaną na Białej Górze (wejście przy parkingu Roztoczańskiego Centrum Naukowo – Edukacyjnego). Ta ścieżka poznawcza oraz panorama roztaczająca się z wieży dają wgląd w krajobraz Roztocza i dolinę rzeki Wieprz. Nam udało się dodatkowo spotkać konika polskiego – symbol Roztoczańskiego Parku Narodowego . Ścieżka wiedzie bowiem przez teren ostoi jego hodowli zachowawczej.
Koniki polskie
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Powróćmy jednak do Perły Roztocza i kolejnych ciekawych miejsc, które przybliża nam quest „Z Janem Zamoyskim po Zwierzyńcu”. Są to przede wszystkim: położony przy ul. Browarnej słynny kościółek na wodzie (św. Jana Nepomucena), gdzie jedna z wysp skrywa dziwny sarkofag (zagadka dla ciekawych ), a dla chętnych mocnych wrażeń polecamy położony naprzeciwko Park Zwierzyńczyk, gdzie nad stawem rozciąga się długa na 250 m tyrolka. Przetestowane przez dzieci – nie ma się czego bać .
Położony obok kościółka Park Środowiskowy skrywa natomiast ciekawostkę – pomnik… szarańczy… upamiętniający walkę z jej plagą w 1711 r. (jedyny taki na świecie!).
Oglądamy jeszcze wiele miejsc, którymi może pochwalić się Zwierzyniec (m.in. miejsce, gdzie 500 lat temu zbudowano tartak oraz gdzie z rudy wytapiano żelazo).
Osobny dzień poświęcamy walorom przyrodniczym Zwierzyńca, nie bez powodu siedzibie Roztoczańskiego Parku Narodowego. Postanawiamy odwiedzić Ośrodek Edukacyjno – Muzealny Parku przy ul. Plażowej oraz wspiąć się ścieżką poznawczą na Bukową Górę.
Ośrodek zajmuje rozległy teren, usiany wręcz tablicami dydaktycznymi, które w niezwykle atrakcyjny i przystępny sposób zapoznają z przyrodą Roztocza. A szklane gabloty, ustawione z lewej strony budynku Ośrodka, wprowadzają nas w baśniowy świat krasnoludków . Jest też stoisko sprzedaży pysznych miodów z Roztocza (można degustować) oraz wyrobów z wosku pszczelego. Na pamiątkę wybieramy symbol RPN – konika polskiego .
Zaglądamy również do budynku mieszczącego muzeum oraz zapoznajemy się z ekspozycją „W krainie jodły, buka i tarpana” – polecamy.
Naprzeciw wejścia do Ośrodka ma swój początek ścieżka przyrodnicza na Bukową Górę (310 m n.p.m.) – stanowi obszar ochrony ścisłej, a na koniec oferuje piękny widok na pobliskie tereny Roztocza Środkowego. Nasza wędrówka przebiegała trochę opornie – małe nóżki odmawiały już posłuszeństwa… Mobilizacyjnie podziałała opowieść mamy o Bukowej Pani (dobrej wróżce tej góry) czekającej na szczycie w pięknym pałacu. Czy ją spotkaliśmy? To nasza słodka tajemnica .
Kontaktu z przyrodą wciąż było nam mało, więc na deser tego dnia pozostawiliśmy sobie pobliskie Stawy Echo. Ta baśniowa nazwa również dodała nam sił do wędrowania. Auto zostawiliśmy bowiem na parkingu Ośrodka Edukacyjno – Muzealnego, a sami powędrowaliśmy ścieżką przyrodniczą prowadzącą po wydmie do Stawów Echo (rozpoczyna się ona tuż za muzeum). Stawy wraz z plażą i otaczającym je lasem stanowią sielski widok, możliwy do podziwiania z poziomu wybudowanych na skarpie drewnianych pomostów (ich główne zadanie to ochrona przed postępującą erozją – cofaniem się granicy lasu). Uzupełnieniem baśniowego krajobrazu jest nazwa rzeki, która dała początek tym rozlewiskom – zagadka dla chętnych . Do Ośrodka wracamy inną malowniczą ścieżką przyrodniczą – aleją malarki Aleksandry Wachniewskiej (lokalnej piewczyni piękna Roztocza).
Urokliwe Stawy Echo
Stawy zachwyciły nas tak bardzo, że cały następny dzień postanowiliśmy poświęcić plażowaniu, szczególnie, że pogoda dopisywała aż za bardzo. Planowaliśmy wyprawę rowerową (w Zwierzyńcu jest kilka wypożyczalni), lecz ze względu na spory bagaż piknikowo - plażowy wybraliśmy jednak auto i tym razem zaparkowaliśmy bezpośrednio przy stawach.
Całkiem niedaleko znajduje się jeszcze jedna atrakcja – hodowla konika polskiego (zwanego też biłgorajskim) oraz Izba Leśna Roztoczańskiego Parku Narodowego. Jest to tzw. osada Florianka. W tutejszej leśniczówce przyszła na świat wspomniana wcześniej malarka. Jako, że Florianka jest niedostępna dla ruchu samochodowego, to nie zdecydowaliśmy się na jej odwiedzenie. Po całym dniu spędzonym na plażowaniu nie byliśmy już w stanie wykrzesać sił na wędrówkę. Woda i słońce wyciągnęły z nas energię, a nazajutrz „obeszliśmy” ze skóry. Na zasłużony obiad trafiliśmy do Karczmy Młyn (ul. Wachniewskiej 1A), która, nota bene, okazała się ważnym punktem na trasie naszej questowej zabawy.
Zamość
Na odkrywanie tego pięknego i ciekawego miasta trafił nam się akurat pochmurny i deszczowy dzień. Może to jednak i lepiej – taka chwila wytchnienia od niedawnych upałów. Parasolki mamy w aucie na stałym wyposażeniu .
Słowo „Zamość” i fakt położenia na samym wschodzie Polski dawały nam zawsze posmak pewnej egzotyki. A do tego znane zapewne wielu określenie „perła renesansu” podsycało dodatkowo ciekawość. Aż w końcu udało się ją zaspokoić .
Nasza wędrówka przewidywała trasę niedługą – przyspieszoną dodatkowo z powodu padającego deszczu. Najpierw znaleźliśmy się pod prawdziwą perełką – Ratuszem o niezwykłej architekturze. Jego okoliczna zabudowa to oczywiście przebogato zdobione kamienice (niektóre ormiańskie). Obfitują w restauracje, kawiarnie, sklepiki z pamiątkami. Korzystamy i my .
Naturalną trasę wędrówki wyznacza nam rozplanowanie Starówki na „planie… człowieka”… I tak: Ratusz był sercem, boczne ryneczki (Wodny i Solny) to organy wewnętrzne, a słynne bastiony, służące do obrony, to ręce i nogi. Jedyny zachowany – Bastion VII z fragmentami murów udostępniono turystom. Skorzystaliśmy więc i my. Wędrówkę „po człowieku” zaczęliśmy od dołu, lecz kierując się z powrotem ku Ratuszowi, „przecięliśmy” kręgosłup czyli ul. Grodzką i dotarliśmy do głowy czyli Pałacu Zamoyskich z końca XVI wieku.
Z przebogatej oferty miasta wybraliśmy jeszcze wizytę w ZOO – to, co dzieci lubią najbardziej . Zachwyciło nas architekturą krajobrazu, niesamowicie bogatą „kolekcją” zwierząt i niezwykle atrakcyjną formą ich prezentacji, tak w naturze, jak i przy użyciu pięknych tablic dydaktycznych. Mając porównanie z dużymi ogrodami w Łodzi czy Warszawie, ten wypadł zdecydowanie na plus!
Mogliśmy wziąć udział w zabawie „Odkrywca zamojskiego ZOO”, polegającej na przemierzaniu wyznaczonej trasy, czytaniu informacji i zbieraniu pieczątek w wyznaczonych miejscach (oczywiście z wizerunkiem zwierząt). Wędrowaliśmy ponad dwie godziny, a dziecięce nóżki wcale nie narzekały na zmęczenie. Jedyną przeszkodą był siąpiący stale deszcz… Wiele zwierzątek pochowało się, a niektóre zerkały tylko jednym okiem, jak hipopotamy ze swego wodnego królestwa. Wyszliśmy z ZOO jako ostatni goście, tuż przed zamknięciem .
Zdążyliśmy obejrzeć jeszcze sąsiadującą wystawę – kolekcję „gadżetów” związanych z piłkarskim Euro – tu syn należał do głównych zainteresowanych.
W drodze powrotnej do Zwierzyńca nie mogliśmy przeoczyć swojsko brzmiącego Szczebrzeszyna. Uruchomiła się w nas inwencja twórcza i każdy po kolei stał się bohaterem znanego, wszem i wobec wierszyka . Miasteczko to organizuje corocznie festiwal „Stolica Języka Polskiego”. Może i my weźmiemy w nim kiedyś udział!
Szczebrzeszyn jest pełen ciekawych zabytków, lecz nam sił wystarcza jedynie na obejście Ratusza i sfotografowanie się przy pomniku chrząszcza.
Zbliżając się już do Zwierzyńca, zauważamy znaki kierujące do kamieniołomów w Józefowie. A więc… wspinamy się na tamtejszą basztę widokową, by podziwiać okoliczne białe skały, jak też urok zbliżającego się zachodu słońca (już przy rozpogodzonym niebie). Męska część rodziny powędrowała jeszcze szukać skamielin (i udało im się!), a żeńska - zrywać okoliczne polne kwiaty z myślą o zielniku (również z sukcesem) .
To był bardzo owocny dzień!
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Lwów
Lwy są wszędzie
Nie sposób nie wspomnieć, choć krótko, o naszej przygodzie z tym przecież „polskim” miastem. Dziś już poza granicami naszego kraju, lecz w sercach wciąż obecny.
Ze Zwierzyńca (137 km) wyruszyliśmy bladym świtem, z nadzieją, że kto rano wstaje… Do granicy w miejscowości Hrebenne dotarliśmy sprawnie i widząc niezbyt długą kolejkę, ucieszyliśmy się, że ta wczesna pobudka opłaciła się jednak. Jakież miało nas wkrótce spotkać rozczarowanie… Po co najmniej trzech godzinach oczekiwania i obserwowania absurdalnych procedur (powstało wiele blogów na ten temat, więc szkoda rozwlekać) przedostajemy się „na drugą stronę mocy”.
Docieramy do Lwowa już nieco zmęczeni, choć godzina jest wciąż wczesna. Auto zostawiamy na parkingu strzeżonym (zgodnie z poradami internautów) przy ul. Korolenki 8A. To zaledwie 700 m od Rynku Starego Miasta.
Nadszedł więc czas na nasze osobiste spotkanie z tym niezwykle inspirującym miastem. Nie sposób opisać wszystkie wrażenia i specyfikę odwiedzanych miejsc. Możliwości i tras na zwiedzanie Lwowa jest całe mnóstwo. My z parkingu drepczemy pod Basztę Prochową i wkraczając już na teren Starego Miasta, „zahaczamy” o dawny Pałac Lubomirskich (w środku… zamawiamy niedrogą kawę z pysznym ciastem - to jedna z licznych lwowskich kawiarni), następnie Ratusz z wieżą widokową i piękną panoramą – dookoła niego kamienice Starego Rynku, potem kolejno: Katedra Łacińska i Kaplica Bojmów, plac Mickiewicza z pomnikiem wieszcza, prospekt Szewczenki z najstarszym, niezwykle okazałym hotelem George, ul. Kniazia Romana gdzie w hotelu Szwajcarskim, a dokładniej na jego dachu zamawiamy wykwintny (choć stosunkowo niedrogi w stosunku do polskich cen) obiad, ul. Kopernika z Pałacem Potockich (niestety już po zamknięciu), po czym kierujemy się na Uniwersytet Lwowski (imponujący gmach) i do Domu Naukowców (dawne kasyno) z przepiękną klatką schodową. Potem ul. Gródecką do Opery Lwowskiej z okazałym placem i fontanną, Bulwarem Wolności, do Pomnika Szewczenki, przy Kościele św. Piotra i Pawła z powrotem do Rynku i do Kościoła Bożego Ciała z pobliskim Pomnikiem Nikifora.
Plac Mickiewicza
Fundujemy sobie jeszcze niedrogi przejazd turystycznym tramwajem z komentarzem przewodnika w dowolnym języku do wyboru. Podsumowujemy raz jeszcze to, co zobaczyliśmy i zauważamy wiele nowych, czarujących miejsc, które staramy się zachować w pamięci.
Niestety, te dobre wrażenia zaciera gehenna powrotu lichymi drogami do granicy i ponowna seria kontroli na przejściu. W Zwierzyńcu jesteśmy grubo po północy, pełni obaw, czy ktokolwiek otworzy nam bramę i czy nie czeka nas nocleg w aucie…
Magiczne Ogrody
Przyszedł dzień rozstania z pięknym Roztoczem. Ze Zwierzyńca do Skierniewic jest ponad 300 km. Dokładnie w połowie drogi wyznaczyliśmy postój, by odwiedzić Magiczne Ogrody w miejscowości Trzcianka. Bilety nie należą do tanich, najlepiej gdy jeden z członków rodziny obchodził akurat urodziny – wtedy płaci zaledwie 1 zł . Bramę przekroczyliśmy w nieco sceptycznych nastrojach, tzn. rodzice, natomiast dzieci w niezwykle entuzjastycznych.
Magiczne Ogrody
Jadą, jadą dzieci...
Rzeczywiście, przenieśliśmy się do zaczarowanej krainy pełnej zieleni, wodnych zakamarków, ciekawych stworzeń i …. Więcej nie zdradzimy . Dzieci w swoim żywiole, a rodzicom udało się nawet momentami przysiąść, relaksując się w ten kolejny upalny dzień. Zapakowani do auta, przemierzamy pozostały odcinek drogi, by wieczorem dotrzeć do domu. Zwierzaki już mocno stęsknione!
Praca otrzymała nagrodę w konkusie, ufundowaną przez
Agropensjonat u Grzegorza w Tyliczu k. Krynicy Zdrój
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl