Bieszczady - śladem dawnych mieszkańców
Bieszczady – śladami dawnych mieszkańców
Są różne sposoby na zwiedzanie Bieszczad. Można po prostu rzucić wszystko i tam wyjechać, by chłonąć piękne widoki i zapach nocnego powietrza, nasłuchując nawołujące się w oddali rysie. Można też wyruszyć tropem zapomnianych mieszkańców tych okolic i odszukać ich wioski, domy i kościoły. I poszukać historii, których już nikt nie pamięta.
Łemkowie i Bojkowie – tak nazywali się mieszkańcy polskich Bieszczad, którzy zamieszkiwali górskie doliny od niepamiętnych czasów aż do II wojny światowej. Była to ludność ruska, wyznająca prawosławie, z bogatymi lokalnymi tradycjami i własnym językiem. Niestety, po wojnie większość z nich została wysiedlona w ramach akcji „Wisła” na obszar dzisiejszej Ukrainy lub rozproszona po Polsce. Zostały po nich tylko ukryte w gęstwinie ruiny, a żeby je znaleźć, trzeba niejednokrotnie zejść z utartego bieszczadzkiego szlaku…
Caryńskie krajobrazy
Nasze poszukiwania śladów przeszłości zaczynamy w schronisku Koliba Studencka, należącym do Politechniki Warszawskiej (ale otwartym dla wszystkim gości). To właśnie tutaj spędzamy magiczne noce pełne odgłosów natury, bo Koliba położona jest w samym środku głuszy. Wilki podchodzą tu pod same mury, ale nie ma się co obawiać, bo to bardzo płochliwe stworzenia. Trochę straszniejszy jest niedźwiedź, na którego tropy natrafiamy co i rusz w Bieszczadach, ale miejscowi zapewniają nas, że misie to wcale miłe stworzenia. Cóż, nie ma ryzyka bez przygody!
Bieszczadzkie rysie
Najpierw decydujemy się na wdrapanie na słynną Połoninę Caryńską, aby zobaczyć Bieszczady z odpowiedniej perspektywy. Można się tam dostać bezpośrednio ze schroniska, choć to wspinaczka dużo bardziej karkołomna niż łagodne podejście od strony Brzegów czy Ustrzyków Górnych. Widok z góry zapiera dech w piersiach – połoniny są pod tym względem wyjątkowe na tle polskich gór, bo oferują ogrom pustej, płaskiej przestrzeni, jakiej nie uświadczymy w Tatrach czy Sudetach. Zresztą nazwa połonina pochodzi właśnie od słowiańskiego słowa płone, czyli puste. Nie ma tu innej roślinności, niż tylko niskie trawy. Wycieczka wzdłuż szczytu Połoniny Caryńskiej, choć niewyczerpująca, jest jak spacer pośród chmur – żadne drzewko nie przesłania nam widoku na piękne, łagodne szczyty Bieszczad.
„Połonina Caryńska”
Wieś, której nie ma
Pora na poszukiwanie śladów dawnych mieszkańców! Tę wycieczkę ponownie zaczynamy ze schroniska Koliba, wyruszając szlakiem doliną w kierunku zachodnim, wzdłuż południowego zbocza połoniny. To część dłuższego szlaku z Bereżek do Nasicznego, które to miejscowości położone są przy asfaltowej szosie. Około dwa kilometry od Nasicznego, przy szutrowej drodze, znajduje się tablica informująca o tym, że kiedyś w tym miejscu znajdowała się wieś Caryńskie. Późną wiosną i latem bujna roślinność utrudnia poruszanie się, więc ostrożnie odgarniając gałęzie schodzimy w dół ku niewielkiemu strumykowi. Przeskakujemy po kamieniach i po drugiej stronie znajdujemy fundamenty domostw i starego kościoła, i zapomniane nagrobki z inskrypcjami w cyrylicy, i ogrom historii ukrytych przed światem…
„Zaginiona wieś Caryńskie”
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Od wsi Caryńskie nazwę wzięła, jak łatwo się domyślić, cała Połonina. Wieś z kolei nazwano od słowa caryna oznaczającego w miejscowym dialekcie pastwisko. Przed wojną mieszkało tu około 500 mieszkańców w 60 domach, które rozlokowane były wzdłuż strumyka. W zdecydowanej większości byli to grekokatolicy i, jak można wyczytać wciąż z nagrobków, posługiwali się oni mieszaniną języka ukraińskiego i miejscowego dialektu. Istniała tu karczma, młyny, okazała XVIII-wieczna cerkiew… wszystko to spalono w 1946, kiedy mieszkańców wypędzono z wioski w ramach akcji „Wisła”. Ocalała piękna sztuka kamieniarska na nagrobkach i krzyż przydrożny z 1911 roku autorstwa bieszczadzkiego artysty z Sambora. I imiona: Iwan, Pawieł, Aleksy. I Janina Jankowska, jedyna, której nazwiska nie zapisano cyrylicą, i która niestety „zmarła w pierwszej wjośnie życia”…
Caryńskie
Krzyż przydrożny
Bojkowie – utracone dziedzictwo
Z Nasicznego jedziemy teraz w kierunku doliny Sanu, do Zatwarnicy, gdzie odwiedzamy Ekomuzeum „w krainie Bojków”. Znajduje się ono w drewnianej chacie stylizowanej na dom dawnych mieszkańców tych ziem, tzw. chyży. Tu zaczyna się ścieżka przyrodnicza „Hylaty”, która prowadzi m.in. do wodospadu Szepit i na łagodny szczyt Dwernika Kamienia. My jednak w pierwszej kolejności zwiedzamy chatę, w której znajdujemy dużo ciekawych eksponatów z bojkowskiej przeszłości.
Bojkowie, jedna z dwóch grup ludności rusińskiej zamieszkującej przed laty polskie Bieszczady, byli wysunięci bardziej na wschód względem osad Łemków. Ci drudzy są u nas bardziej znani, przyznano im status mniejszości narodowej i nawet gdzieniegdzie można spotkać osoby uważające się za Łemków, choć niewiele się zachowało z dawnej kultury. Z kolei Bojkowie są u nas grupą całkiem zapomnianą. Byli z reguły dużo biedniejsi od swoich łemkowskich sąsiadów i nie ubierali się jak oni w piękne ludowe stroje, preferując prostą pasterską odzież. Być może dlatego pamięci o nich nie pielęgnuje się już tak jak o innych grupach etnicznych zamieszkujących Rzeczpospolitą, a ich żyjący na Ukrainie potomkowie nie zawsze wiedzą, że mają w sobie domieszkę bojkowskiej krwi.
W stojącej na skraju Zatwarnicy „Chacie Bojkowskiej” oglądamy pomieszczenia mieszkalne i gospodarcze stylizowane na te, w jakich mieszkali niegdyś Bojkowie. Oglądamy narzędzia, jakich używali i ubrania, w których chodzili. Kupujemy też pamiątki i udajemy się na spacer wokół chaty, gdzie zorganizowano m.in. skansen pszczelarski. Zanim wyruszamy obejrzeć nieodległy wodospad Szepit – najwyższy w Bieszczadach – rozmawiamy jeszcze chwilę z założycielem Ekomuzeum, pasjonatem przeszłości, który o Bojkach wie wszystko. Tylko nie to, gdzie dziś współczesnych Bojków znaleźć...
Dzikie pola nad Sanem
Kolejna dłuższa trasa wiedzie nas ponownie dolinami, w których mniej jest turystów, ale znacznie więcej skarbów przeszłości. Trasa z Zatwarnicy do Terki na piechotę to sześciogodzinna przeprawa w jedną stronę, ale najmniej ciekawą część po dużej, piaszczystej, męczącej drodze można pokonać samochodem. Po drodze mijamy trzy opuszczone wsie bojkowskie – Hulskie, Krywe oraz Tworylne. Wszystkie rozciągały się niegdyś nad malowniczym Sanem, wielkiej rzece, która dla Łemków i Bojków była głównym źródłem przetrwania.
Hulskie
Pierwsza z mijanych przez nas wsi to Hulskie, do której wchodzimy przez niebezpiecznie cichy zagajnik. W błocie na drodze odbiły się świeże ślady niedźwiedzia – nie budzi w nas to entuzjazmu podróżników. Zresztą w Hulskiem obecnie znajdują się tylko malownicze ruiny cerkwi, choć podobno idąc przez zarośla pół godziny w kierunku Sanu dojść można do starego młyna. My jednak rezygnujemy z tego spaceru, spodziewając się, że na taką wycieczkę krajoznawczą zdecydował się też futrzasty właściciel śladów na błocie. Wracamy na główny szlak, kierując się w stronę Krywego.
Wieś tą od Hulskiego oddziela jeszcze kawałek jazdy szosą, po czym samochód można zostawić na piaszczystym parkingu przy wejściu na ścieżkę historyczno-dydaktyczną. Od tego momentu można zrobić pętlę, która zajmie nam, bez przerw na postój, około trzech godzin. Jest to więc doskonała trasa na niezbyt wymagającą wycieczkę wzdłuż dzikich pól nad Sanem. Naszym zgodnym zdaniem – najpiękniejsze miejsce w całych Bieszczadach. A konkurencja jest spora!
Dzikie pola nad Sanem
Ścieżka po kilkuset metrach rozwidla się i mniejszą odnogą kierujemy się w kierunku kolejnych ruin cerkwi. Droga wspina się na niewielki pagórek zwany Diłok, u którego stóp dawniej rozciągały się domostwa Bojków. Przed 1945 rokiem mieszkało tu około 500 mieszkańców, a dziś nie zachowały się nawet fundamenty ich domostw… Oglądamy piękne, dobrze zachowane ruiny świątyni – ostały się ściany, ale już nie sufit – wpisane w malowniczy bieszczadzki krajobraz. W Krywe mieszka dziś zaledwie jedna rodzina, prowadząca dziś gospodarstwo agroturystyczne.
Znicze w ruinach, Krywe
Dalej droga prowadzi nad San i w kierunku miejscowości Tworylne, w którym ostało się już znacznie więcej śladów po dawnych mieszkańców. Maszerujemy przez dzikie pola, wzdłuż których da się dopatrzeć ruiny wiejskich zagród, stajni i piwnic. Jest też cmentarz i wyraźnie wyznaczona aleja drzew, która wiodła kiedyś do dworku miejscowego dziedzica. Można się w tym dzikim miejscu poczuć jak prawdziwy poszukiwacz przygód albo kowboj z westernu – z pewnością tak poczuli się właśnie twórcy kręconego tutaj „Rancho Texas”, filmu z 1958 roku, który rozsławił Tworylne na całą Polskę i zbudował mit Bieszczad jako polskiego Dzikiego Zachodu.
Fragmenty przeszłości
Na trasie Wielkiej Pętli Bieszczadzkiej, poniżej zatłoczonej i turystycznej Soliny, od Cisnej po Ustrzyki Górne i od Czarnej po Terkę, wiele jeszcze historycznych miejsc czeka na odkrycie. W Lutowiskach, których nazwa odnosi się do ukraińskiego określenia na miejsce wypasu bydła, znajdujemy wiele wciąż stojących bojkowskich chat, okazały kirkut i XIX-wieczną drewnianą willę. Niegdyś było to miejsce znane w całej Europie, bo odbywał się tu olbrzymi, trzydniowy jarmark bydła, a na dwa sąsiadujące ze sobą rynki spędzano tysiące tych zwierząt. Z kolei w Czarnej znajduje się wyjątkowe Muzeum Historii Bieszczad, a w Polanie – wciąż działającą cerkiew. Opuszczając doliny i wspinając się ku wyższym warstwom Bieszczad dojedziemy do sąsiadujących miejscowości: Terki i Bukowca. Tu również uświadczymy kilka starych, drewnianych chat, a ponadto miejscowości te częściowo zachowały swój dawny, rolniczy charakter, co dziś w górnych warstwach Bieszczad jest raczej rzadkie.
Kirkut w Lutowiskach
Lutowiska
Krajobraz bieszczadzki
Cerkiew w Polanie
Zalew Soliński
Nawet w najbardziej zatłoczonych osadach da się jednak odkryć fragmenty dawnej przeszłości. Być może o wielu z nich nikt jeszcze nie wie? Na tym właśnie polega piękno Bieszczad – każdy może poczuć się tu jak odkrywca. I wynaleźć na nowo historie, które dawno już odeszły w zapomnienie.
Autor tekstu i zdjęć: Filip Walczyna
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl