Lubiatowo - wczasy z wróżką
Moja wróżka jest piękna. Ma długie nogi, prawie do nieba, delikatnie dłonie, które czule głaszczą moją główkę przed snem, wielkie, brązowe oczy, w których odbija się cały ten wielki świat, szeroki uśmiech i miodowe, miękkie włosy. Mówię o niej wróżka bo wygląda bajecznie, całkowicie jak te małe stworzonka z bajek, które oglądam. Tylko, że ona jest duża. I prawdziwa. Pachnąca i mięciutka. Cudowna.
Wróżka często patrzy na mnie tymi wielkimi jak winogrono oczami i mówi powoli: MA-MA. No już, powiedz: MA-MA.
Nie wiem czemu Mama, ale bardzo mnie to śmieszy. Śmieję się w głos i oczywiście mówię do niej Mama. Mamusia. Maminka. Wszystkie moje koleżanki tak mówią do swoich wróżek. Wiem jednak, że jest to wróżka. Tylko wróżka. Moja mała magiczna czarodziejka dająca pyszne mleko, pokrojone w kawałki banany i słodkie, kolorowe lizaki.
Tak więc jedziemy na wczasy. Pierwszy raz widziałam w domu takie pobojowisko! Wszystko leżało porozrzucane na podłodze, stole, krzesłach, a nawet kanapie. Mojej ulubionej, na której zawsze mogę odpocząć. Mama-Wróżka zaczęła upychać przeróżne rzeczy do duuużych toreb, podobno są to walizki. Bardzo się ucieszyłam bo ja dostałam swój różowy plecaczek z myszką Minnie i mogłam spakować tam co tylko chciałam. Wzięłam ukochane sowy, z którymi nigdy się nie rozstaję, figurki Strażaka Sama, kilka kolorowanek z kredkami i kucyki Ponny, prawie całą kolekcję.
Gdy wszystko było już gotowe, a trwało to bardzo długo (zasnęłam w międzyczasie, oglądając “Marta mówi”), duży Tata upchnął nasze bagaże z tyłu auta (podobno jest to bagażnik), odpalił auto i czekał w gotowości. Mama-Wróżka dała mi jeszcze ciepłe mleko i powiedziała, że pora ruszać. Ułożyła mnie wygodnie w moim foteliku, przykryła ulubionym kocykiem yellow (tak go nazwałam, ze względu na kolor), dała w rączkę miękką sówkę i ruszyliśmy.
Była ciemna noc i dużo gwiazd na niebie. Miło było patrzeć w okno i widzieć światła miasta, tak pięknie wyglądające nocną porą. Wyglądały jak iskierki tańczące w ciemnym tunelu. Z głośników leciały różne miłe, kołyszące do snu piosenki. Kilka z nich Wróżka śpiewa mi na dobranoc, ale teraz obie słuchałyśmy ich w oryginalnej wersji. Moje powieki stawały się coraz cięższe i cięższe. Zasnęłam.
- Witamy w Lubiatowie, pięknej małej miejscowości nad morzem! - ze snu wyrwał mnie głos Wróżki-Mamy. Otworzyłam oczy.
Co zobaczyłam? Hmm, duży dom. Ładny. Był otoczony zieloną trawą, miał bardzo duży ogród. Jak kosmos! Mama-Wróżka wyjaśniła mi, że to tutaj przez 7 dni będziemy mieszkać. Na czas naszych wczasów. Zgodziłam się. W środku było czysto i ciepło. Przytulnie, jak to określili rodzice.
Nie pamiętam dokładnie, co działo się później. Typowa krzątanina, wyciągnięcie zabawek i ubrań, czas na mleko, czas na herbatkę.
- Chyba pora na plażę, co? - Wróżka znów klasnęła w dłonie. Rozbawiło mnie to, wybuchnęłam radosnym śmiechem.
- Plaża, plaża, plaża! - wykrzyknęłam, wyrzucając rączki w górę, do samego nieba!
Nie pamiętałam jak wygląda plaża. Wiedziałam jednak, że to oooogroomna piaskownica, w której mogę budować zamki, kopać dziury, tunele i wlewać wiaderkiem do nich wodę z morza! A morze pewnie jest cudowne, z falami, można pływać tam w kółku, które kupiłyśmy ostatnio! Oczywiście tylko pod kontrolą dorosłych.
Mama-Wróżka powiedziała mi, że do plaży mamy jakieś pół godzinki. Nie znam się na czasie, ale to nic. Wyjaśniła, że najlepiej wybrać się tam rowerami, bo jest piękna pogoda i należy z tego skorzystać. Wyruszyliśmy więc. Trzyosobowa drużyna żądna przygód, jak mówił Tata. Okolica była bardzo ładna, jak z moich książeczek o zwierzątkach na wsi. Co prawda, nie spotkałam tam ani krówek ani kóz, jednak małe dróżki i otaczające je lasy były bardzo podobne.
Droga na plażę prowadziła właśnie przez las. Magiczny las. Był cały zielony, pełen bujnej, dziwnej roślinności, o której nawet Mama-Wróżka nie wiedziała! Ogromne trawy zasłaniały stopy, a powalone, stare pnie tworzyły magiczną aurę tego miejsca. Byłam zachwycona! Chciałam bawić się tam bez końca, wsłuchując się w śpiew ptaków i odległy szum morza. Ale jechaliśmy na plażę, więc musiałam jeszcze trochę poczekać.
W końcu dotarliśmy na plażę, dziką, dziką plażę. Nie było tam nikogo prócz nas! Mama - Wróżka wciąż kręciła się w koło z szeeerokim uśmiechem i powtarzała: czy to nie bajka? Czy nie bajka?
Faktycznie, wyglądało jak z bajki. Duże, piaskowe wydmy, a miejsca było mnóstwo! “Szeroka” - mówił z zadowoleniem Tata.
Mogłam biegać tam do woli! Biegałam jak dzika, przewracając się na miękkim, białym jak mąka piasku. Miałam wrażenie, że znajduję się na samym końcu świata, albo na jakiejś innej planecie! Planecie nieskończoności. To wszystko było tak wielkie i śliczne, a ja przy tym taka mała.
Dużym plusem było to, że było to miejsce przeznaczone tylko dla nas. Może sekretne? Nie wiem, w każdym razie byliśmy tam sami, przez cały nasz pobyt!
- W ciszy rodzi się miłość - szeptała mama-wróżka z błyskiem w oku.
Na rowerze
Zachód słońca
Zachód słońca na plaży
Podczas gdy ja biegałam, pełna czarującej wesołości, rodzice siedzieli na leżakach, prowadzili długie rozmowy, trzymali się za ręce, pielęgnowali uczucie. Do wody wchodziliśmy zawsze razem. Była zimna, za każdym razem piszczeliśmy z całych sił! Super zabawa!
I tak mijały nam nasze wakacyjne dni. Co rano plaża, na którą jechaliśmy przez piękny las na rowerach, później grill i zabawa w ogrodzie. Bawiliśmy się w berka, chowanego, w kangury. Na co tylko miałam ochotę!
Przedostatniego dnia wybraliśmy się na wycieczkę do Łeby. Mama-Wróżka mówiła, że to bardzo duże miasto, w którym jak byłam bardzo mała, byliśmy.
Bardzo zdziwiłam się, gdy dotarliśmy na miejsce. Znacznie różniło się od naszego małego, przytulnego Lubiatowa. Było tam dużo ludzi, ale też dużo bazarów z pamiątkami. Uwielbiam pamiątki! Pierw poszliśmy zjeść. Rodzice wybrali rybę, ja zjadłam zupę pomidorową.
Później oglądaliśmy ogromne statki pirackie. Były świetne, ciekawe czy to na nich pływają prawdziwi piraci, których oglądam w bajce o Piratce?
Później wybrałam sobie kilka małych pamiątek, w tym pluszową foczkę. Bardzo słodka. Zjedliśmy też gofry i włoskie lody. Pycha! Takie łakocie mój brzuszek bardzo lubi.
Gdy przyszła pora pożegnać się z morzem było mi bardzo przykro. Spędziłam tu tak fajny czas. Byliśmy wszyscy razem, od rana do wieczora. I było tyle zabawy, śmiechu, żartów i odkrywania nowych rzeczy. Mama-Wróżka pocieszyła mnie jednak mówiąc, że za rok (365 dni, czy to dużo?) znów gdzieś pojedziemy na wczasy. Że odkryjemy kolejne, wspaniałe miejsce. Już nie mogę się doczekać. MAJA.
Hej, rodzice! Tutaj wróżka! Mam nadzieję, że historia Mai przypadła Wam do gustu. Zapewniam, że starała się opowiedzieć wszystko jak najlepiej! Wakacje w Lubiatowie zaliczamy jak najbardziej do udanych. Jest to mała miejscowość, typowo wiejska. Jest dużo lasów, natury, spokoju, ciszy. Jest dzika plaża, która jest piękniejsza niż niejedna egzotyczna! Wydmy zapierają dech w piersiach. I to poczucie, że ma się ją całą tylko dla siebie. Coś niesamowitego. Polecam to miejsce rodzinom, które wybierają relaks w małych miasteczkach, które otoczone są jedynie drzewami, śpiewem ptaków i szumem wiatru.
Jakie wskazówki dałabym rodzicom podróżującym z maluchami? Kochani, przede wszystkim należy zabrać ze sobą pozytywne nastawienie, dobry humor, miłość, duuużo cierpliwości i chęci do zabawy.
Nie pozwólmy, by jakieś błahostki rujnowały nam wakacje, na które czekamy przecież cały długi rok. Energia i uśmiech, to jest klucz do sukcesu. Zwłaszcza energia, przecież przy maluchach trzeba mieć jej wiele! A warto wykorzystać pogodę i świeże, inne powietrze, by pobudzić wyobraźnię dziecka i zająć mu czas kreatywnymi zabawami na trawie, piasku, w morzu. Każdemu rodzicowi i dzieciakom życzę cudownych wakacji!
Odwiedźcie Lubiatowo koniecznie!
Natalia Chrobok
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM