Zimowe Karkonosze na weekend
Zimowe Karkonosze, czyli poszukiwania zimy w Karkonoszach i „najazd” na Zamki Dolnego Śląska
Ferie zimowe w Wielkopolsce raczej do śnieżnych nie należały, więc postanowiliśmy pojechać w góry. Prognozy pogody dla Karpacza też nie obfitowały w opady śniegu, ale wyżej powinno być trochę tego upragnionego białego puchu.
Wyjechaliśmy z samego rana i już tuż przed 11:00 kupowaliśmy bilety do Karkonoskiego Parku Narodowego przy Świątyni Wang. Do tego miejsca nie było śladu śniegu.

W drodze pomiędzy Świątynią Wang a Polaną
Amelia była nieco zawiedziona, dodatkowo nie mogła dowiązać śniegowców tak, aby było idealnie. Co parę kroków luzowałyśmy lub dociągałyśmy sznurówki. Po chwili spodnie też okazały się niewygodne, a cierpliwość taty wyraźnie zaczynała się kończyć. Wielkimi krokami zbliżaliśmy się do katastrofy, a przecież wszyscy uwielbiamy wyjścia w góry. Szlak był kamienisty, nawet patrząc w las nie można było dojrzeć śniegu, jedynie miejscami pojawiały się kawałki lodu.
Dopiero przed Polaną coś zaczęło się zmieniać. Na szlaku było coraz więcej lodu, a w oddali pokazał się śnieg. Nawet założyliśmy raczki, aby bezpiecznie przejść po lodzie. Po krótkiej przerwie na ciepłą herbatę, już w lepszych nastrojach ruszyliśmy do schroniska Samotnia, bo to był nasz dzisiejszy cel.

Pojawił się lód i śnieg
Na drodze do Samotni i słodki finał dnia
Od Polany co chwilę to ściągaliśmy, to znów zakładaliśmy raczki. Było ciepło i wszystko się topiło. Mieliśmy śnieg, lód, mokry śnieg i mokre kamienie. Na brak urozmaicenia pod nogami nie mogliśmy narzekać. Za to Amelia biła rekordy narzekania - a to śniegu nie było, a to buty niewygodne, spodnie, ścieżka nudna, widoków nie ma…, „A daleko jeszcze?”. W końcu dotarliśmy! Tutaj widoki były!

Mały Staw przy Samotni
Ale był też ogromny i zimny wiatr, więc po błyskawicznej sesji zdjęciowej weszliśmy do środka. Wypiliśmy pyszną gorącą czekoladę z bitą śmietaną. Ogrzaliśmy się, odpoczęliśmy, przedstawiliśmy plany na jutro. Amelia trasę zatwierdziła i obiecała, że jutro będzie lepiej.
W drodze do pensjonatu podjechaliśmy jeszcze zobaczyć Dziki Wodospad.

Dziki Wodospad
Zrobiliśmy parę zdjęć i pojechaliśmy zameldować się. Przebraliśmy się i wyszliśmy na spacer pod zaporę na Łomnicy. Dzień zakończyliśmy w pijalni czekolady, było pysznie i słodko.
Na szczyt Śnieżki – kolejne wyzwania na szlaku
Obudziliśmy się wypoczęci i w dobrych nastrojach. Dziś idziemy na Śnieżkę. Pogoda nie jest zła, choć słońca za wiele nie widać. Częściowo pokonujemy tą samą drogę, co wczoraj. Mijamy zejście do Samotni i kierujemy się na odpoczynek do Strzechy Akademickiej.
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Dziś na szlaku jest dużo zimniej i wieje chłodny wiatr. Przez to idzie się gorzej, dodatkowo Amelia informuje, że chwilami boli ją pięta. Przed nami jeszcze sporo drogi. Po wypiciu gorącej czekolady, która nie była tak dobra, jak wczorajsza w Samotni, widzimy przez okno, jak widoki zaczynają znikać za mgłą. Amelia zaczyna wątpić, czy da radę wejść na Śnieżkę.
Decydujemy, że tata idzie dalej, a my tu na niego poczekamy. Jednak po paru minutach Amelia uznaje, że bardzo chce wejść na szczyt. Ustalamy, że spróbujemy. Na zewnątrz wieje teraz bardzo mocno. Na szczęście mamy ciepłe i nieprzewiewne ubrania oraz gogle.

Ruszamy w stronę Śnieżki
Na szczyt mimo trudności – wiatr, śnieg i lód
Idzie się ciężko. Jest dużo śniegu, chwilami nogi mocno się w nim zapadają, w dodatku idziemy pod wiatr.

Jest dużo śniegu, ale idzie się ciężko
Często się zatrzymujemy, idziemy bardzo wolno, ale nie poddajemy się. Momentami przez chmury przebija się słońce.

Amelia w drodze
Dochodzimy do Spalonej Strażnicy. Teraz powinno być już łatwiej, chwilami widzimy Śnieżkę.

Przy Spalonej Strażnicy

Chwilami widać Śnieżkę
Robimy krótką przerwę na ciepłą herbatę. Niestety, jak to w górach bywa, pogoda mocno się zmienia, dosłownie w parę sekund. Po słońcu nie ma śladu, robi się ponuro i ciemnawo, co najgorsze wiatr dmucha w nasze twarze drobinkami lodu. Zawracamy. Gdy dochodzimy znów do Strzechy Akademickiej, dogania nas tata. Tylko jemu udało się zdobyć dziś szczyt i to w dodatku w „okienku pogodowym”.

Tata na szczycie
Zamek Chojnik – legendy, widoki i wspinaczka
Razem wracamy do Karpacza.
Niestety nasz weekend dobiega końca. W drodze do domu postanawiamy pokazać Amelii Zamek Chojnik, którego historia sięga XIV wieku.
Samochód parkujemy w Sobieszowie i ruszamy w górę. Mamy dwie możliwości wyboru szlaku. Decydujemy się na ten bardziej wymagający pod górę, a na zejście ten łagodniejszy. Amelii bardzo podoba się wspinaczka podczas przejścia przez Zbójeckie Skały.

Na Zbójeckich Skałach
Okazuje się, że jest tam słabo oznakowana, najdłuższa w Karkonoszach jaskinia szczelinowa Dziurawy Kamień, którą można przejść.
Nie jest ona technicznie trudna, ale plecak może stanowić dużą przeszkodę. Korytarz ma około 20 metrów i kończy się 3 metrowym kominem (dobrze jest mieć czołówkę). Jest to spora atrakcja dla dzieci i nie tylko. Idziemy dalej, docierając do charakterystycznego głazu zwanego Skalnym Grzybem.

Krasnal pod Skalnym Grzybem
Od tego momentu oba szlaki łączą się w brukowanej ścieżce wiodącej do bram zamku.

U bram Zamku Chojnik
Na miejsce docieramy po około 50 minutach, z licznymi przerwami na zdjęcia. Na ławkach ustawionych na dziedzińcu jemy drugie śniadanie i słuchamy legendy o księżniczce Kunegundzie. Naszą uwagę przykuwa pręgierz oraz niespotykane „drzewo” pnące się po murze, jest to kilkusetletni, niezwykle okazały bluszcz pospolity.

Na dziedzińcu

W drodze na wieżę
Pełni nowej energii, wchodzimy na wieżę, z której rozpościera się piękna panorama na Karkonosze.
W obrębie zamku znajduje się schronisko PTTK orazsiedziba Stowarzyszenia Bractwa Rycerskiego Zamku Chojnik. Co roku w wakacje odbywa się tutaj turniej rycerski „O złoty Bełt Chojnika”.
Do samochodu schodzimy spacerowym szlakiem, wybrukowanym na całej długości. Podczas zejścia najpierw słyszymy, a potem również widzimy „pracującego” dzięcioła.

Spacerowy szlak, którym schodzimy do Sobieszowa
Zamek Grodziec – wiekowa budowla na wulkanie
Mamy całkiem dobry czas, więc ruszamy w stronę kolejnego zamku – Zamku Grodziec.
Znajduje się on na niewielkiej górze o tej samej nazwie, która jest wygasłym wulkanem. Samochodem dojeżdżamy na parking tuż za pierwszą bramę. Naszym oczom ukazuje się wspaniały zamek w bardzo dobrym stanie. Jego początki sięgają XII wieku, ale był on wiele razy przebudowywany.

Zamek Grodziec
Kupujemy bilety i ruszamy schodami w górę na tzw. górny zamek, gdzie znajduje się pałac główny, wieża północna i donżon. Przechodzimy przez murowane ganki, później przez drewniany taras i docieramy na starą wieżę, podziwiamy ogromny dziedziniec, patrząc z góry.

Stara Wieża



Dziedziniec zamkowy
Następnie wchodzimy do środka i oglądamy Wielką oraz Zimową Salę. Piętro wyżej kaplicę i Salę Rycerską.

Sala Rycerska
W zamku czynna jest restauracja, odbywają się liczne imprezy, a w pokoju w wieży zamkowej można spędzić noc.
Kto wie, może kiedyś skorzystamy z noclegu tutaj, aby poczuć się jak księżniczki i królewicz.
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl