Zamek w Łańcucie
Zwiedzanie z dzieckiem zamku w Łańcucie
Kto nigdy nie był w Łańcucie, musi koniecznie się tam wybrać. To niewielkie miasto w województwie podkarpackim słynie z zamku, który jest jedną z najwspanialszych i zarazem najlepiej zachowanych rezydencji magnackich w całej Polsce. Czy jednak zamek-muzeum jest dobrym miejscem dla dzieci? Czy nie będą się tam nudzić? Bez obaw, jesteśmy pewni, że nie.
Łańcucki zamek, to przepiękne miejsce. Nie zobaczycie tu surowych, starych murów, które docenią tylko wybitni znawcy architektury. Dawna rezydencja Lubomirskich i Potockich, elegancka i zadbana z zewnątrz, w środku zachwyca niezwykle bogatym i różnorodnym wyposażeniem.
Przekonajcie się sami jak kiedyś żyli najbogatsi arystokraci. Jak mieszkali? Gdzie spali, bawili się, uczyli i przyjmowali gości? Czym jeździli kiedy jeszcze nie było samochodów?
Zanim jeszcze wybierzecie się na zwiedzanie, poznajcie historię zamku w Łańcucie. Kto wybudował pierwszy zamek w tym mieście? Czy od początku był tak okazały? Kto w nim mieszkał?
Historia miasta zaczyna się w średniowieczu i przez kolejne wieki jest nieodłącznie związana z czterema rodzinami. Poznajcie je.

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/mzlancut/
Początki łańcuckiego zamku
Pierwszym znanym z nazwiska właścicielem Łańcuta był Otton z Pilczy.
To właśnie jego rodzina wzniosła pierwszy zamek w mieście. Nie wiemy gdzie dokładnie się on znajdował, ale podobno był bardzo obszerny i okazały. Oczywiście jak na tamte czasy, bo w porównaniu z obecnym pałacem pewnie był niewielki.
Rodzina Pileckich była znana w średniowiecznej Polsce. Żona Ottona, Jadwiga, była matką chrzestną samego Władysława Jagiełły. Król często bywał na łańcuckim zamku, a kiedy zmarła jego druga żona, postanowił ożenić się córką Pileckich, Elżbietą.
Wzbudziło to sprzeciw możnowładców, którzy jako jeden z argumentów przeciwko tym zaślubinom podawali fakt, że nie wypada, żeby władca poślubił swoją chrzestną siostrę. Ale para, (wcale już nie taka młoda), dopięła swego i ślub odbył się w tajemnicy, w niedalekim Sanoku.
Po śmierci Elżbiety dobra łańcuckie należały do Jagiełły, ten jednak przekazał je krewnemu swojej zmarłej żony, Janowi Pileckiemu.
Pileccy władali Łańcutem jeszcze przez wiele lat. Kiedy zmarł Krzysztof, ostatni z tego rodu, jego żona Anna zamieniła łańcucką siedzibę z innym możnowładcą w zamian za jego dobra rodowe. I tak miasto i tamtejszy zamek przeszły w ręce rodziny Stadnickich. Nowy właściciel Łańcuta postanowił wybudować drugą rezydencję rodową. Obecny łańcucki zamek został wzniesiony w latach 1629-1642 właśnie na jego polecenie.

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/mzlancut/
Stadniccy – pod panowaniem diabła
Kolejny właściciel Łańcuta zapisał się w historii wyjątkowo niechlubnie. Stanisław Stadnicki, bo o nim mowa, był człowiekiem bardzo konfliktowym.
Agresywny, wybuchowy i pozbawiony wszelkiej litości, toczył wojny z kim popadło – z sąsiadami, królem, a nawet z własną rodziną. Organizował słynne z okrucieństwa wyprawy łupieżcze, podczas których napadał na sąsiednie miasta i wsie, rabował co się dało, palił zabudowania, a chłopów brał do niewoli. Swoim postepowaniem zasłużył sobie (chyba całkiem słusznie) na przydomek „diabeł łańcucki”.
Stadnicki długo pozostawał bezkarny, aż w końcu trafił na godnego przeciwnika. Był nim Łukasz Opaliński, starosta leżajski. Wojna obu panów trwała aż trzy lata. Ostatecznie Opaliński zdobył i spalił zamek, a pomagali mu w tym wypuszczeni z lochów więźniowie Stadnickiego.
Taki był kres łańcuckiego diabła, ale kto wie, może gdzieś jeszcze zachowały się pochodzące z jego łupieżczych wypraw skarby, które podobno ukrył na dnie sadzawki koło zamku?
Nie lepsi od swojego ojca byli synowie Stadnickiego.
Zygmunt, Władysław i Stanisław nazywani byli „diablętami”. Wojowali nie tylko z sąsiadami, ale też z własną matką i siostrą. Ostatni z łańcuckiej linii Stadnickich, wnuk diabła, został ścięty przez kata. Tak zakończyło się panowanie tej diabelskiej rodziny w Łańcucie, a zamek jako pokrycie ich długów przejął Stanisław Lubomirski.

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/mzlancut/
Lubomirscy – niezapomniana księżna marszałkowa
Pozostawiony po Stadnickich zamek stał już na miejscu dzisiejszego i był całkiem spory. Miał on kształt podkowy otwartej na południe. Nowy właściciel, Stanisław Lubomirski, choć miał już piękny zamek w Wiśniczu, to właśnie Łańcut wybrał na główną siedzibę.
Sprowadził tu swojego ulubionego architekta, Macieja Trapolę, który przebudował posiadłość według najmodniejszych ówczesnych wzorów.
Barokowa budowla z czasów pierwszych Lubomirskich przybrała formę czworoboku otoczonego przez potężne, bastionowe fortyfikacje o kształcie pięcioramiennej gwiazdy. Taki układ nazywany był „palazzo in fortezza”, czyli zamek wewnątrz fortyfikacji.
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Był to jeden z najciekawszych i najważniejszych obiektów obronnych w tej części kraju. Do posiadłości wjeżdżało przez okazałą, nieistniejącą już bramę, do której prowadził most zwodzony. Budowlę otaczała sucha, ale głęboka fosa.

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/mzlancut/
Zamek był twierdzą praktycznie nie do zdobycia, a dodatkowo przezorny Lubomirski utrzymywał do jego obrony załogę składającą się z 300 osób.
Przez blisko 200 lat panowania rodziny Lubomirskich na łańcuckim zamku, na szczególną uwagę zasługuje postać Elżbiety Izabelli Lubomirskiej, nazywanej księżną marszałkową. Pochodziła ona z innego znakomitego rodu – Czartoryskich.
Była bardzo dobrze wykształcona, uwielbiała sztukę, brała czynny udział w życiu towarzyskim i politycznym. Przekształciła zamek w pełną przepychu i elegancji rezydencję, odbierając jej surowy, obronny charakter.

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/mzlancut/
W zamku kwitło życie towarzyskie. Regularnie odbywały się tu bale i koncerty, a księżna zatrudniała nawet nadwornego kompozytora i koncertmistrza. Podczas tych występów sama Izabella grała na klawikordzie.
Do ciekawych pamiątek po tej niebanalnej kobiecie należą apartamenty urządzone w stylu chińskim. Po śmierci księżnej marszałkowej w 1816 roku, Łańcut odziedziczyli jej wnukowie.

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/mzlancut/
Potoccy – łańcuccy ordynaci
Bracia Alfred i Artur Potoccy w spadku po swojej babci otrzymali pokaźny majątek obejmujący 5 miast i 152 wsie. Artur był młodszy i zgodnie z niepisanym prawem to właśnie on mógł jako pierwszy wybrać część dla siebie. Najcenniejszy w całym testamencie był Łańcut, więc wszyscy spodziewali się, że to właśnie na tutejszy zamek padnie wybór młodego Potockiego.
Jednak Artur wiedział jak bardzo jego brat kocha to miejsce, wiec ustąpił mu i sam zamieszkał w pałacu Pod Baranami w Krakowie.
Alfred Potocki ustanowił w Łańcucie ordynację i sam został pierwszym ordynatem. Co to oznacza?
Ordynacją nazywa się majątek ziemski, który ma własny statut zapobiegający rozdrobnieniu dóbr. Od tego czasu dziedzicem mógł zostać tylko najstarszy żyjący potomek ordynata, a łańcuckiego majątku nie można było podzielić na mniejsze części. Kolejnym ordynatem został Alfred II, a następnie jego syn, Roman.
Roman Potocki był najbogatszym ziemianinem w całej Galicji. Jego drugą żoną została Elżbieta Radziwiłłówna nazywana Betką. Kiedy przyjechała do Łańcuta zamek był bardzo zaniedbany, co zasmuciło księżną.
Szybko jednak zabrała się do pracy i wraz z mężem rozpoczęli wielką przebudowę. Unowocześnili wnętrza, zadbali o założenie kanalizacji i centralnego ogrzewania, zabytkowe żyrandole przerobili na elektryczne, doprowadzili też linię telefoniczną. Nie naruszyli przy tym apartamentów i pamiątek po księżnej marszałkowej.
To właśnie w dużej mierze Elżbiecie i Romanowi zawdzięczamy dzisiejszy wygląd łańcuckiej rezydencji i to co zachowało się z jej wcześniejszego wyposażenia. Para nie oszczędzała na remoncie. Mogli sobie na to pozwolić, bo pieniędzy im nie brakowało. Niektórzy nawet przypuszczali, że Roman je po prostu wygrywał.
Słynął bowiem z umiłowania do hazardu i znane było jego nieprawdopodobne szczęście. Podobno z tak wielką łatwością ogrywał austriackich arystokratów, że cesarz w końcu zabronił mu gry w karty.
W 1915 roku ordynatem został syn Romana i Elżbiety, Alfred III. Dobra łańcuckie były wtedy piątą największą rezydencją w kraju, a dodatkowo otrzymany po dalekim krewnym spadek sprawił, że Alfred III stał się najbogatszym człowiekiem w Polsce.
W 1944 roku, podczas II wojny światowej ostatni łańcucki ordynat spakował najcenniejsze pamiątki i wywiózł je za granicę.

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/mzlancut/
Kiedy podczas jego nieobecności do Łańcuta wkroczyła Armia Czerwona, zarządca zamku, żeby ocalić pozostałe pamiątki przed zniszczeniem, szybko wywiesił na budowli napis: „Muzeum Narodu Polskiego”. I rzeczywiście niedługo później łańcucka rezydencja stała się muzeum.

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/mzlancut/
Co ciekawego zobaczymy w zamkowych komnatach?
Zwiedzanie zamku zaczynamy od Wielkiej Sieni. Dawniej, po otwarciu ciężkiej bramy, to właśnie tu wjeżdżały powozy i karety, zatrzymując się na wybrukowanej części. Wielką Sień nakrywa wsparte na jednym filarze sklepienie, pokryte pięknymi ornamentami wykonanymi w stiuku.
Na posadzce zaś zobaczymy wielką mozaikę. Przedstawia ona herb Potockich oraz ich rodowe zawołanie w języku łacińskim, które możemy przetłumaczyć: „Tarcza przeciwstawiała się tarczom”.
Po przekroczeniu progu sieni otrzymamy „kapcie”, czyli zakładane na własne buty ochraniacze. Są one konieczne ponieważ w komnatach są niezwykle cenne, intarsjowane podłogi. Intarsja, to technika zdobnicza polegająca na układaniu obrazów lub dekoracyjnych wzorów z różnych gatunków drewna. Podłogi łańcuckiego muzeum stanowią jeden z najpiękniejszych i nielicznych zachowanych na taką skalę przykładów tej techniki.

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/mzlancut/
Zamkowymi korytarzami udajemy się do najpiękniejszych wnętrz. Po drodze, z licznych obrazów patrzą na nas wytworne panie i eleganccy panowie. Może pomyślicie, że to dawni mieszkańcy łańcuckiego zamku?
Niekoniecznie.

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/mzlancut/
Po prostu kiedyś właściciele rezydencji, podobnie jak inni magnaci, lubili podkreślać wszelkie rodzinne koligacje z najznakomitszymi rodami, wiec zdobili swoje pałace portretami nawet bardzo dalekich krewnych, szczególnie tych piastujących najwyższe państwowe stanowiska lub związanych bezpośrednio z rodziną królewską.

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/mzlancut/
Najciekawsze zabytki czekają na nas na piętrze. W dobie baroku typowe było umieszczanie wnętrz reprezentacyjnych właśnie na pierwszym piętrze, które nazywano piano nobile. Pomieszczenia mają układ amfiladowy, czyli ich drzwi umieszczone są w jednej linii.
Zamiast wchodzić do poszczególnych sal z korytarza, przechodzimy bezpośrednio z jednej komnaty do drugiej.

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/mzlancut/
Do najpiękniejszych i najokazalszych wnętrz łańcuckiego zamku należy niewątpliwie Sala Balowa.
Ogromnych rozmiarów, dwukondygnacyjna komnata ma wymalowane na suficie iluzjonistyczne, błękitne niebo z przepływającymi po nim obłokami, które wyglądają niemal jak prawdziwe. Ściany pokrywają wielkie tafle luster, a z sufitu zwieszają się kryształowe żyrandole.
Jak sama nazwa wskazuje sala ta służyła przede wszystkim do urządzania wystawnych bali. Jednak nie tylko. Było to również doskonałe miejsce zabaw dla najmłodszych. Zachowały się nawet rysunki na których dzieciaki biegają i bawią się tu na bujanych konikach pod czujnym okiem swoich mam i niań.

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/mzlancut/
Dzieci na pewno zainteresuje też sąsiadujący z Salą Balową, jedyny zachowany do dziś magnacki teatr. Na jego parterze i galerii mogło pomieścić się łącznie 80 osób. Teatr miał bogate zaplecze techniczne z różnymi urządzeniami scenicznymi, miejsce dla orkiestry oraz zestaw dekoracji na różne okazje.
Grano w nim wiele klasycznych sztuk, a aktorami byli najczęściej sami członkowie rodziny. W 1792 roku wystawiono tu po raz pierwszy „Parady” – satyryczne scenki komediowe, które Jan Potocki napisał dla swojej teściowej, księżnej marszałkowej.

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/mzlancut/
Łańcuckie wnętrza pełne są przepięknych mebli, obrazów, rzeźb, czy wytworów rzemiosła artystycznego, a każdy z tych przedmiotów ma swoją niepowtarzalną historię.

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/mzlancut/

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/mzlancut/
Nie sposób opowiedzieć je wszystkie. Warto zwrócić uwagę na niezwykle oryginalny fortepian „żyrafa”, czy tzw. konfidentkę – kanapę, na której obok narzeczonych mogły w wyznaczonych miejscach siadać przyzwoitki, przysłuchujące się dyskretnie ich rozmowom.

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/mzlancut/
Wśród licznych dzieł sztuki światowej klasy, wyróżnia się rzeźba Antonio Canovy zatytułowana „Henryk Lubomirski jako amor”. Dzieło powstało na zlecenie Izabelli Lubomirskiej. Księżna marszałkowa, która miała same córki, marzyła jeszcze o synu.

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/mzlancut/
Nigdy się go jednak nie doczekała. Dlatego też otoczyła swoją opieką małego Henryka, który był jej dalekim krewnym. Chłopiec wyróżniał się niezwykłą urodą, a darząca go szczególnym sentymentem ciotka, postanowiła uwiecznić jego rysy w marmurowym posągu.

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/mzlancut/
Park i Wozownia
Zamek w Łańcucie sam w sobie jest niesamowity, ale dodatkową atrakcją jest otaczający go, rozległy park w stylu angielskim.

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/mzlancut/
Zobaczymy tu ogród różany, ogród włoski i ogród bylinowy. Wśród zieleni, barwnych kwiatów, krzewów i drzew stoją eleganckie rzeźby i fontanny.

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/mzlancut/
To doskonałe miejsce na długie rodzinne spacery, a w szerokich, zacienionych alejkach dzieciaki mogą się do woli bezpiecznie wybiegać.

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/mzlancut/

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/mzlancut/
W parku czekają na nas różne zaskakujące niespodzianki. Przy jednej z bram wejściowych wznosi się niewielka, malownicza budowla.
To tzw. zameczek romantyczny. Zbudowany został dla księżnej marszałkowej, która odpoczywała tu od pałacowego zgiełku i odwiedzających rezydencję gości. Obecnie budynek oczekuje na remont i jest wyłączony z użytkowania.
W innych częściach parku znajdziemy storczykarnię, pełną uroku glorietę, korty tenisowe, czy staw, na którym można spotkać białego łabędzia.
Niezwykłą atrakcją łańcuckiego zamku jest kolekcja powozów – największa w Polsce i jedna z najciekawszych na całym świecie. Zobaczymy tu przeróżne karety, bryczki i inne powozy, których używano zanim jeszcze pojawiły się samochody.

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/mzlancut/
Niektóre przeznaczone były na długie podróże, inne tylko na krótkie przejażdżki. Były pojazdy codzienne i świąteczne, a nawet takie, które zostały stworzone specjalnie dla dzieci. Przeznaczenie i historię każdego powozu można przeczytać na multimedialnych tablicach.
Zwiedzanie łańcuckiego zamku i powozowni, to doskonały pomysł na jednodniową, rodzinną wycieczkę. Jeśli pogoda dopisze, to oprócz tego koniecznie zarezerwujcie sobie nawet kilka godzin na wędrówki po parku.

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/mzlancut/
Jest tu tak pięknie, że aż szkoda byłoby nie odkryć wszystkich zakątków. A po zwiedzaniu możecie odpocząć w jednej z przytulnych i kameralnych łańcuckich kawiarenek.

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/mzlancut/
Multimedialne Centrum Edukacji i Tradycji im. Jana Potockiego
Warto jeszcze dodać, że w 2022 r. w budynkach Oranżerii i Ujeżdżalni zostanie otwarte multimedialne i interaktywne Centrum Edukacji i Tradycji im. Jana Potockiego. W Oranżerii będzie można np. odbyć wirtualny lot balonem nad Łańcutem, na pamiątkę wydarzenia z końca XVIII w., gdy Jan Potocki jako pierwszy Polak wzbił się balonem w powietrze nad Pola Mokotowskie w Warszawie.
W Oranżerii dzięki multimedialnym wystawom będzie można również poznać historię rodów związanych z Łańcutem: Lubomirskich, Potockich, Pileckich i Stadnickich. Turyści zobaczą też jak wyglądały kiedyś moda, meble i codzienne życie.
W dawnej ujeżdżalni na gości czekać będzie ponad 50 zabytkowych pojazdów, zakupionych do Muzeum po II wojnie światowej. Będzie można zobaczyć niezwykłe: karety, powozy, bryczki oraz unikatowe sanie, które przypominają o tym, jak srogie były polskie zimy. Najstarsze pojazdy pochodzą z XVIII w. Dzięki interaktywnym prezentacjom, będzie można też poznać historię każdego eksponatu. Wśród pojazdów będzie można podziwiać prawdziwe perełki, np. powóz, którym kilkakrotnie podróżował sam Fryderyk Chopin.
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl