Z przyczepą nad morze
Ruchliwy 2,5 latek, mąż, którego cały czas nosi i ja w 7 miesiącu ciąży, czyli jak i gdzie spędzić wspólne wakacje...?
Jesteśmy 3 osobową rodzinką... a właściwie już prawie 4 osobową - 2,5 letni Antek, mąż Krzysztof i ja w pakiecie z oczekującą przyjścia na świat Krysią. Zazwyczaj wybieramy aktywny urlop, jeździmy z Antkiem na rowerach (on w przyczepce rowerowej), chodzimy po górach (obowiązkowo z nosidłem), jeździmy na Półwysep Helski, gdzie uprawiamy sporty wodne.
W tym roku szukaliśmy czegoś innego. Nasz urlop zaplanowaliśmy na początek września, aby uniknąć największych sezonowych tłumów. Dodatkowo, jako że był to już 7 miesiąc ciąży, wszelkie aktywne opcje odpadały. Marzyłam, żeby się zrelaksować, poczytać książkę, poobcować z przyrodą, chłopaki z kolei chcieli mieć jakieś "atrakcje".
Domek na kółkach
Mężowi od dawna marzył się caravaning. Ja jednak byłam przeciwna, gdyż przy małym dziecku ważny był dla mnie wygodny pokój, łazienka, a rano gotowe śniadanie :-) Krzysiek jednak podstępnie zaraził syna swoją fascynacją, kupując mu zabawkę kampera i książkę o Puciu, który jedzie z rodziną kamperem na wakacje.
Kiedy Antek zaczął mówić "ja też chce mieć taki domek na kółkach" - zmiękłam. Skoro dwóch mężczyzn mojego życia miało takie marzenie, jakie miałam wyjście? Postanowiłam spróbować. "Krzysiek, szukaj przyczepy do wynajęcia" powiedziałam do męża... i długo nie musiałam czekać. Miałam jednak swoje wymaganie - ma być w miarę nowoczesna, zadbana, czysta, z toaletą i ogrzewaniem (w końcu jechaliśmy na wrześniowy urlop, więc z pogodą mogło być różnie). Mąż stanął na wysokości zadania i w dzień wyjazdu przed domem zaparkowała śliczna, kompaktowa i nowoczesna przyczepa.
Kaszuby, Mazury, a może Bałtyk?
Mieliśmy zaplanowany 10-dniowy urlop, "lokum" na kółkach, ale do ostatniej chwili nie wiedzieliśmy, gdzie pojedziemy. I to było fantastyczne... Jak za starych studenckich czasów, gdy tego typu decyzje podejmowało się na spontanie.
Oczywiście zrobiliśmy rekonesans polecanych dla rodzin kempingów. Braliśmy pod uwagę takie kierunki, jak Kaszuby, Mazury czy polskie wybrzeże. Prognoza pogody była tak optymistyczna (typowo letnia), że bez wahania zdecydowaliśmy - ruszamy nad morze!
Jeśli Bałtyk, to zawsze wybieraliśmy Półwysep Helski, ale ten urlop miał być przecież zupełnie inny. Decyzja zapadła - tym razem wybrzeże zachodnie. Kierunek - Świętouść i polecony przez znajomego "Camping Tramp". Co do kempingu, mieliśmy kilka wymagań: musi być położony w lesie przy plaży, z dostępem do placu zabaw, gastronomii i z zadbanymi sanitariatami. Taki też wybraliśmy.
Mieszkamy na Śląsku, mieliśmy prawie 630 km do pokonania, jednak pierwszy raz w ogóle nie planowaliśmy, o której wyjedziemy. Nie musieliśmy się przecież dostosowywać do hotelowej doby, a w razie zmęczenia mogliśmy się zatrzymać i po prostu odpocząć czy nawet położyć się w wygodnym łóżku. Wiecie, jaka była pierwsza różnica w tego typu wakacjach? Dzięki takiemu podejściu, nasze wakacje na prawdę zaczęły się już od chwili wejścia do samochodu.
Coś za nami jedzie ... :)
Podróż inna niż zwykle
Z przyczepą jedzie się wolniej, dlatego szacowaliśmy, że podróż zajmie nam około 8-9 godzin. Braliśmy też pod uwagę możliwość rozbicia podróży na 2 dni. Z domu wyjechaliśmy o 21:00. Antek był już po kąpieli, w pidżamce, gotowy żeby przespać podróż. Po około 5 godzinach przez sen zaczął wiercić się w foteliku, więc decyzja była szybka - stajemy na nocleg.
Zatrzymaliśmy się na MOP-ie w okolicach Gorzowa Wielkopolskiego. Spaliśmy do 8 rano. Gdy Antek wstał, miał widok na cały parking ciężarówek. Radość nie do opisania! Po śniadaniu, kawie i chwili zabawy na przyparkingowym placu zabaw, ruszyliśmy dalej.
Czy to sen czy jawa?
Pierwsze wakacyjne śniadanie
Około południa byliśmy na miejscu. Kemping był uroczy. Taki, jak miał być - w lesie nad samym morzem. Do tego idealna pogoda. Bez problemu znaleźliśmy odpowiednie miejsce dla naszej przyczepy. Szybko rozłożyliśmy markizę, biwakowe meble i ruszyliśmy na plażę.
Wiecie, co było fantastyczne? Nie musiałam się w ogóle rozpakowywać! Wszystkie rzeczy mieliśmy poukładane w szafkach przyczepy, które okazały się bardzo pojemne i dzięki temu zabrałam więcej niż zazwyczaj pakując się do podróżnych toreb.
Nasz apartament na kółkach
W Wolińskim Parku Narodowym
Plaża była przepiękna. Czysta, szeroka, otoczona klifem. Do tego ciepłe morze z długą płycizną przy brzegu, co jest bardzo istotne przy wodnych zabawach z dwulatkiem.
Plaża
Przez pierwsze 5 dni pobytu czuliśmy się niemal jak w tropikach. Ciepłe morze, szeroka, piaszczysta plaża, temperatura około 28 stopni C, a w bonusie duża dawka jodu :-) Na plaży spędzaliśmy prawie całe dnie. Wysokie klify dawały cień, więc ja mogłam bezpiecznie korzystać z plaży, relaksując się z książką na leżaku i bawiąc się z Antkiem w piasku. Chłopaki szaleli w wodzie, budowali zamki, tunele i kopali "studnie".
Zabawa z mewami
Ucieczka przed falami
"Wpadłem do studni..."
Ja & Krysia & Relaks
Cała plaża moja
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Kempingowe klimaty
Na plaży mieliśmy pod ręką przekąski: owoce, drożdżówki, orzechy, a w porze obiadowej wyskakiwaliśmy na obiad do kempingowej stołówki lub do pobliskiego Dziwnowa. Śniadania przygotowywaliśmy w przyczepie, a jedliśmy na powietrzu, co było niesamowicie przyjemne.
Jaki był największy tego atut? Byliśmy na zewnątrz praktycznie przez całą dobę. Maksymalnie korzystaliśmy z jodu i świeżego powietrza, tak cennego dla nas - mieszkańców Śląska. Do tego Antek był bezpieczny, byłam spokojna, że nie wybiegnie gdzieś na ulicę, że się nie zgubi. Kemping był ogrodzony, więc nawet jak jeździł po jego terenie na rowerku, szybko mogliśmy go zlokalizować.
Międzyzdroje
Mieliśmy jeden dzień lekko deszczowy. Było wietrznie i znacznie się ochłodziło. Postanowiliśmy wykorzystać go na wycieczkę do Międzyzdrojów. Ja nigdy nie byłam na słynnym molo i Alei Gwiazd. Natomiast, żeby zapoznać Antka z Wolińskim Parkiem Narodowym i żyjącymi w nim zwierzętami, wybraliśmy się do Muzeum Przyrodniczego Wolińskiego Parku Narodowego. Antek poznał między innymi orła z polskiego godła - potężnego Bielika. Duże wrażenie zrobił na nim również żubr oraz scena polowania na dzika.
Muzeum Przyrodnicze Wolińskiego Parku Narodowego
W muzeum kupiliśmy bajkę o Bieliku, którą potem codziennie czytaliśmy w przyczepie na dobranoc. Była to bardzo ciekawa lekcja przyrody, nawet dla niespełna 3 latka.
Nadmorskie spacery
W ostatnie dni urlopu pogoda nie była już tropikalna, ale nadal było ciepło i przede wszystkim słonecznie. Temperatura w dzień wynosiła około 20 stopni, wieczorami trzeba było ubrać bluzę :) Nadal korzystaliśmy z plaży i zabaw w piasku, jednak już bez morskich kąpieli. W zamian dużo spacerowaliśmy wzdłuż plaży. Jednego dnia zrobiliśmy dłuższy spacer plażą do Dziwnowa (około 8 km w jedną stronę). W Dziwnowie zjedliśmy obiad, deser i obowiązkowo zaliczyliśmy elektryczne samochodziki.
Puste plaże
We troje
Kamień Pomorski
Innego dnia wybraliśmy się na wycieczkę do oddalonego o około 20 kilometrów Kamienia Pomorskiego. To przepiękne miasteczko zachwyciło nas architekturą, zadbanym portem, przy którym można było podziwiać żaglówki i statki. Dla naszego małego podróżnika atrakcją okazał się również spacer "na barana" przez długi most przy marinie, a dla nas zwiedzanie słynnej gotyckiej katedry pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela (z pięknie brzmiącymi organami), której budowa ruszyła w 1176 roku.
Kamień Pomorski
Rower, przyczepka i w drogę
Pogoda sprzyjała też wycieczkom rowerowym, z których akurat ja nie korzystałam. Ścieżek rowerowych i tras było w okolicy całkiem sporo. Ja miałam chwilę dla siebie, a chłopaki jechali na dłuższą wycieczkę (Antek w przyczepce rowerowej) z obowiązkowym przystankiem na placu zabaw w Dziwnowie, który bardzo mu się spodobał. Nazwał go "placem zabaw z robakiem". Oczywiście była też przymusowa przerwa na zwodzonym moście, który spektakularnie podnosi się, aby przepuścić przepływające kutry, żaglówki i okręty wojenne.
Port w Dziwnowie
Park Kolejek i Miniatur
Ostatniego dnia odwiedziliśmy Park Kolejek i Miniatur w Dziwnowie. Zapewniam, że każde dziecko będzie zachwycone tego typu wycieczką. W zielonym parku stworzono sieć miniaturowych tras kolejowych. Są lokomotywy, pociągi, mini latarnie morskie, tunele, mosty, stacje kolejowe, domki a nawet bohaterowi bajki "Tomek i Przyjaciele". Lokomotywy są w stałym ruchu, maluch może śledzić ich trasę. Dodatkową atrakcją jest większa kolejka, którą mogą przejechać się zarówno dzieci jak i dorośli. Antek był bardzo zainteresowany i szczerze mówiąc - nie chciał wychodzić z tego uroczego kolejowego parku.
Park Kolejek i Miniatur w Dziwnowie
Śledzimy trasę pociągów
Przejażdżka kolejką
Tomek i Przyjaciele
Czy będzie kiedyś powtórka?
Niestety po 10 dniach urlop dobiegł końca. Trzeba było wracać, jednak z mężem mieliśmy wrażenie, że te wakacje były bardzo długie. Nie, dlatego, że nam się dłużyły, ale dlatego, że bardzo odpoczęliśmy. Zazwyczaj gdy wracaliśmy po 10 dniach z zagranicznych czy innych hotelowo - pensjonatowych wakacji - nie byliśmy aż tak nimi nasyceni. Zawsze czuliśmy, że trwały za krótko. Być może za rok, już we czworo również ruszymy w Polskę na wakacje z domkiem na kółkach.
To była prawdziwa wakacyjna przygoda!
(nazwisko do wiadomości redakcji)
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl