Wakacje z babcią nad morzem - Chłapowo
EKSPRESOWE WAKACJE Z BABCIĄ
Witajcie moi Mili! Chciałbym Wam opowiedzieć jeszcze jedną moją wakacyjną przygodę. Moi Rodzice widząc jak mi się bardzo podobało nad Bałtykiem, i widząc łezkę wzruszenia u mojej Babci, gdy opowiadaliśmy jej nasze wspomnienia, postanowili, że pod koniec sierpnia jeszcze raz jedziemy do ich ukochanego Chłapowa na ekspresowe wakacje z Babcią! Hurra!! Nawet sobie nie wyobrażacie jak się cieszyłem na tą przygodę, tym bardziej, że mogłem ją przeżyć z moją ukochaną Babcią! Posłuchajcie.
Wakacje z Babcią
RADA RODZICÓW
Po powrocie z lipcowych przygód nad naszym polskim Bałtykiem opowiadaliśmy nasze przygody Babci Wojtusia. Widzieliśmy, że była bardzo wzruszona i stęskniona za morzem. Dlatego gdy tylko nadarzyła się okazja (czyli pod koniec sierpnia) zarezerwowaliśmy pokoje w naszym Chłapowie, w kwaterach, do których jeździmy od lat, czyli w „Maradze”. Nawet nie wyobrażacie sobie jej radości i zaskoczenia! A Wojtuś był przeszczęśliwy. My również cieszyliśmy się na ten wyjazd, tym bardziej, że pogoda miała nam dopisywać!"
W kolejną podróż nad morze wyruszyliśmy bardzo wcześnie rano, ja oczywiście jeszcze spałem, ale jak się obudziłem zobaczyłem swoją ukochaną Babcię. Już wiedziałem, że jedziemy nad morze! Nad morze z Babcią! Byłem bardzo szczęśliwy! Podróż minęła nam wyjątkowo szybko. O dziwo, nie było dużych korków, a czas z Babcią płynął bardzo wesoło! Śpiewaliśmy piosenki, słuchałem babcinych opowieści i bajek, oglądaliśmy krajobraz zza okna - szukaliśmy koparek i traktów, bawiliśmy się w „Kosi kosi łapki”, „A kuku” i inne wymyślone zabawy. Było bardzo radośnie!
RADA MAMY
Na ten wyjazd zdecydowaliśmy się nie brać wózka, a korzystać tylko z nosidła ergonomicznego (kupując nosidła proszę zasięgnąć informacji, które będą dla Waszych Dzieci najlepsze - unikajcie tzw. „wisiadeł”). Na poprzednim wyjeździe wózek praktycznie nam się nie przydał, i teraz też nie żałowaliśmy, że go nie zabraliśmy. Wojtuś już coraz więcej sam chodzi, a gdy nóżki mu się zmęczyły wskakiwał w nosidło i mogliśmy dalej wygodnie kontynuować zwiedzanie, spacerowanie, podróżowanie. Nosidło jest o tyle wygodne gdyż zajmuje mało miejsca i z dzieckiem w nosidle wejdziemy w miejsca niedostępne wózkom. My stawiamy na nosidło!
Oczywiście każda podróż wiąże się z pakowaniem walizek. Jak to nad Bałtykiem bywa trzeba wziąć rzeczy na pogodę i niepogodę, dużą torbę plażową i dobry humor! My pozwalamy również naszemu Synkowi spakować jego plecaczek, do którego pakuje soje ulubione zabawki, a ja do nich dorzucam wodną kolorowankę, znikopis, kilka ciekawych (czasami nowych) książeczek, oraz klocki, poza tym Wojtuś bierze zwierzątka, samochodziki, jakieś dziecięce narzędzia majsterkowicza i wiele innych rzeczy jemu potrzebnych .
Przystanek w Gdańsku
Aby jak najpełniej wykorzystać dzień zatrzymaliśmy się w Gdańsku, ale nie zwiedzaliśmy starego miasta… Mama chciała pokazać nam gdańskie ZOO! Super będzie przygoda! Zaparkowaliśmy samochód i wskoczyłem do nosidła. Cieszyłem się, że mama ma je zawsze przy sobie, bo nie męczą mi się nóżki . Do bram ZOO musieliśmy się kawałek przespacerować. Kupiliśmy bilety i poszliśmy zaprzyjaźnić się ze zwierzątkami! Jako pierwsze spotkaliśmy dostojne żółwie. Spokojnie wylegiwały się na kamieniach. Były duże i takie malutkie. Śmiesznie wyciągały szyje jak chciały zjeść jakieś smakołyki z gałązki. Następnie zobaczyłem ogromne słonie, które spacerowały po wybiegu. Ależ one mają duże uszy i długie trąby!
Gdy my podziwialiśmy słonie, tato znalazł stoisko z takimi fajnymi wózkami dla dzieci i wynajął jeden specjalnie dla mnie! No to jedziemy szukać kolejnych zwierzątek!
Z daleka już wyglądały do nas żyrafy z długimi szyjami. Właśnie zajadały się smakołykami. Tuż obok swój dom miały lwy, ale akurat gdzieś się skryły w krzakach i nie było ich dobrze widać, ale za to widziałem antylopy, hipopotamy, jakieś zwierzęta podobne do byków które akurat walczyły ze sobą! Ale to było widowisko, trochę się bałem, ale Babcia mnie szybko utuliła i wytłumaczyła, że te zwierzęta bawią się ze sobą… hmm… dziwna ta zabawa… Następnie poszliśmy do papugarni, gdzie widziałem piękne, kolorowe papugi, a w następnym pomieszczeniu uśmiechały się do mnie krokodyle! To są niesamowite zwierzęta - mają takie duże buzie i dużo zębów. Możemy podziwiać je zza szyby bo są bardzo niebezpieczne!
Następnie poszliśmy do miejsca, gdzie mieszkają małpy. Akurat głośno krzyczały! Chyba były zdenerwowane. W gdańskim ZOO mieszka kilka gatunków małp. Mi się najbardziej podobały goryle. Są bardzo podobne do nas, ludzi, tylko jakieś takie włochate i czarne. Z jednym gorylem chyba nawet się zaprzyjaźniłem. Akurat jadł pyszne warzywa i tak śmiesznie się na mnie patrzył. Pomachałem mu, a on chyba się do mnie uśmiechnął! Później poszliśmy znów do słoni. Teraz mogłem je podziwiać z bliska. Są naprawdę ogromne. I fajnie sięgają trąbą po jedzenie, które rośnie na drzewie. W ZOO widziałem jeszcze pingwiny, sępy, wielbłądy, misia koala, i wiele wiele innych zwierząt. To była świetna przygoda! Ale wiecie co najbardziej zapamiętałem z wycieczki po ZOO? Ciuchcię! Jeździła tam taka ciuchcia co woziła ludzi po alejkach ZOO. Była cała kolorowa, a przewodnik opowiadał różne ciekawe historie o zwierzętach. Mam nadzieję, że kiedyś będę mógł się nią przejechać.
ZOO w Gdańsku -wielbłądy
RADA MAMY
Gdańskie ZOO ma wiele do zaoferowania. Bardzo je polubiłam, bo jest tam bardzo spokojnie (przynajmniej my tak trafiliśmy), a spaceruje się tak, jakby było się w parku. Zwierzęta nie boją się ludzi i chętnie spacerują po wybiegach. Jest to świetna lekcja przyrody dla naszych najmłodszych!
RADA TATY
W ZOO byliśmy dość wcześnie, bo ok. godz. 10. Myślę, że to była optymalna godzina, gdyż nie było tłoczno i mogliśmy podziwiać spokojnie wszystkie zwierzęta. Poza tym zwierzęta chętnie spacerowały po wybiegach, prawdopodobnie dlatego że nie było jeszcze tak gorąco, jak potrafi być w ciągu letniego dnia. Wojtuś był zachwycony tą przygodą!
Byłem już bardzo zmęczony spacerowaniem po ZOO, dlatego ruszyliśmy dalej w podróż nad morze! Na szczęście nie było korków i dobrze nam się jechało, ja uciąłem sobie króciutką drzemkę, bo w Pucku zatrzymaliśmy się na pyszny obiadek. Mama znalazła fajne miejsce, gdzie mieli pyszną zupę kalafiorową i fajne zabawki.
RADA MAMY
Zawsze, gdy dojeżdżamy do Pucka i zbliża się pora obiadowa wstępujemy do restauracji „Beka” (tuż przy trasie), gdzie mają bardzo dobrą rybę. Jedną z lepszych jaką jedliśmy nad Bałtykiem. Polecamy Wam to miejsce również z tego względu gdyż jest kącik zabaw dla dzieci, a stoły są przykryte szarym papierem po którym można malować! To naprawdę wciąga, gdy się oczekuje na obiad .
Spacer po Chłapowie
W końcu dotarliśmy do Chłapowa i do naszej „Maragi”. Przywitaliśmy się z gospodarzami, szybko rozpakowaliśmy walizki i ruszyliśmy pokazać Babci morze. Ja wskoczyłem do mamy w nosidło i ruszyliśmy w stronę Bałtyku. Pamiętałem całą trasę! Mijaliśmy Kościół, który w środku wygląda jak odwrócona łódź; budkę, gdzie codziennie kupowaliśmy bułeczki; „Magnolię” z pysznymi obiadami, stragany z pamiątkami i w końcu dotarliśmy na klif i schody prowadzące na plażę. Babcia była zachwycona widokiem z klifu, ale ja nie mogłem doczekać się, gdy znów pobiegam po piasku. W końcu zeszliśmy na dół. Zrobiliśmy wyścigi, kto pierwszy dobiegnie do brzegu morza - oczywiście wygrałem ja z mamą . Słońce chyliło się już ku zachodowi, dlatego zrobiliśmy krótki spacerek i wróciliśmy do pokojów. Byliśmy zmęczeni całym dniem podróży i spacerem po ZOO. Kolejny dzień zapowiadał się z piękną pogodą - zasnąłem marząc o tym, co będę robił z Babcią na plaży.
Dzień na plaży
Kolejny dzień przywitał nas pięknym słońcem. Rodzice zdecydowali, że dziś będziemy plażować. Super! Będę kopać dołki, ganiać fale i bawić się z Babcią! Zjedliśmy pyszne śniadanko i szybko się spakowaliśmy na plażę. Ja oczywiście wziąłem łopatkę i foremki. Ruszyliśmy w stronę morza. Po drodze kupiliśmy pyszne drożdżówki i ani się obejrzałem, już byliśmy na plaży. Tata rozłożył namiot, mama rozścieliła kocyk, a ja wyciągnąłem łopatkę i foremki i już bawiłem się z Babcią. Ale było fajnie. Babcia nie mogła się nadziwić, że jest ze mną nad morzem. Mama z Tatą czytali książki, a ja bawiłem się z moją kochaną Babcią. Ganialiśmy fale, kopaliśmy dołki i robiliśmy babki z piasku, a jak zgłodniałem to Babcia miała pyszne smakołyki.
Wszystkie te zabawy z Babcią tak mnie zmęczyły, że tradycyjnie zdrzemnąłem się w namiocie, który zawsze zabieramy na plażę. Gdy wstałem, rodzice już się szykowali na obiad. Spakowaliśmy nasze rzeczy i ruszyliśmy do „Magnolii” na pyszny obiadek jak u babci.
RADA MAMY
Co zabrać na plażę idąc z małym dzieckiem? My do torby zawsze pakujemy, koc (koc piknikowy, gdy na dworze nie jest za ciepło lub koc polarowy, gdy słoneczko przyjemnie grzeje) ręczniki z mikrofibry (zajmują dużo mniej miejsca niż zwykłe ręczniki), otulacz, ubranie na zmianę dla Synka (na pogodę i niepogodę) oraz bawełnianą czapeczkę, gdyż nad morzem zazwyczaj jest dość silny wiatr, koniecznie zabieramy wodę i ulubione przekąski, gdy zamierzamy dłużej posiedzieć na plaży przydatny jest również termosik (zazwyczaj pakuję do niego podgrzaną parówkę dla synka). Wojtuś zabiera jeszcze łopatkę i foremki. Wykorzystaliśmy teraz obecność Babci, więc wzięliśmy ze sobą książki. Mamy również plażowy namiot i jak jest naprawdę bardzo silny wiatr to również zabieramy parawan.
Wąwóz Chłapowski i Latarnia Morska w Rozewiu
Na popołudnie Mama zaplanowała pieszą wycieczkę. Wybraliśmy się w stronę Latarni Morskiej. Ciekawy byłem, czy Babcia będzie dała rady zrobić aż tak długi spacer. Ale moja Babcia jest dzielna i to nie był dla niej żaden problem. Spacerkiem poszliśmy w stronę Wąwozu Chłapowskiego. Powoli, nie śpiesząc się podziwialiśmy roślinność tam rosnącą. Rokitnik właśnie dojrzał i mogliśmy go spróbować, ale kwaśny! Wolę go w postaci marmolady na gofrze. Babcia była zachwycona wąwozem i tunelem pod drogą. Dalej szliśmy plażą i podziwialiśmy klify od strony morza. Niestety dziś nie spotkałem kormoranów, które w lipcu widziałem w czasie naszego spaceru do Rozewia.
Wąwóz Chłapowski
W końcu doszliśmy do wejścia na Latarnię Morską. Weszliśmy w las i szum morza ucichł. Babcia trochę się przeraziła góry, na którą mieliśmy wejść, ale to dzielna kobieta! Przecież musieliśmy się tam wdrapać by zobaczyć Latarnię Morską! Gdy weszliśmy na górę ukazała nam się piękna, czerwono-biała, wysoka Latarnia. Słoneczko przyjemnie grzało więc zrobiliśmy sobie krótki odpoczynek i podziwialiśmy budynek, który ostrzega marynarzy i rybaków przed lądem.
Latarnia Morska - Rozewie
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Gdy już odpoczęliśmy, Tato zadecydował, że idziemy jeszcze do Lisiego Jaru. Babcia była na „tak”, więc spacerem ruszyliśmy dalej zwiedzać polskie wybrzeże. Musiałem pokazać Babci moje ulubione miejsca. Wąwóz „Lisi Jar” był niedaleko, więc po krótkim spacerze wzdłuż drogi skręciliśmy w las. Widziałem że Babci się bardzo podobało. Mówiła, że jest nad morzem, a jak by była w górach. Szliśmy powoli przez wąwóz, a im bliżej byliśmy morza tym wyraźniej słyszeliśmy jego szum. W końcu wyszliśmy na plażę. Słońce już szykowała się do spania… nieśpiesznie szliśmy w jego stronę brzegiem morza. Przyjemnie ogrzewało nasze twarze. Babcia była chyba już troszkę zmęczona, a mi zaczynało burczeć w brzuszku. Byliśmy już w Jastrzębiej Górze, dlatego wyszliśmy jednym z wejść na plażę by odpocząć i zjeść pysznego gofra. Przeszliśmy się jeszcze po miasteczku i wsiedliśmy do autobusu! To była największa przygoda tego dnia bo jeszcze nigdy nie jeździłem autobusem! Byłem zachwycony! Do „Maragi” wróciliśmy bardzo zmęczeni. Szybko zasnąłem. Musiałem zregenerować siły na następny dzień! Jeszcze tyle rzeczy miałem pokazać Babci!
Odpoczynek na plaży, a później spacer do Władysławowa
Nowy dzień obudził nas pięknym słońcem. Dlatego szybko wyszykowaliśmy się i poszliśmy na plażę. Znów mogłem bawić się z Babcią. Było bardzo radośnie i wesoło. Uwielbiam spędzać czas z Babcią. Tradycyjnie po mojej drzemce na plaży udaliśmy się na pyszny obiadek do „Magnolii”, a później mama zorganizowała nam kolejny spacer, tym razem w stronę Władysławowa.
Babcia opowiadała mi, że kiedyś była we Władysławowie i jest ciekawa co się zmieniło. Nieśpiesznie, plażą wybraliśmy się w stronę portu. Pierwszy przystanek zrobiliśmy przy fontannie w Cetniewie, którą Babcia dobrze pamiętała.
Następnie swoje kroki skierowaliśmy do miesca w którym jest „Aleja Gwiazd”. Są tam wmurowane w chodnik gwiazdy z imionami znanych i zasłużonych sportowców. Babcia była zdziwiona ilu już jest tam sportowców! Z każdym rokiem aleja się powiększa. Czytając imiona i nazwiska znanych sportowców dotarliśmy do kościółka. Weszliśmy do niego na krótką modlitwę. Następnie plażą szliśmy w stronę portu. Przecież jak jest się nad morzem trzeba koniecznie przepłynąć się statkiem! To jest świetna przygoda.
Plaża we Władysławowie
W końcu dotarliśmy do portu we Władysławowie. Babcia była zaskoczona, że jest on taki duży. W porcie były dość duże fale… Fajnie, będzie mocno bujać! Wybraliśmy oczywiście najmniejszy stateczek o wdzięcznej nazwie „Sztorm”. Kapitan nas serdecznie zaprosił. Zajęliśmy najlepsze miejsca - czyli na dziobie statku i za chwilę ruszyliśmy w rejs. Nie wiem dlaczego Babcia tak głośno krzyczała, chyba się bała… Przestraszyłem się tego i też zacząłem płakać. Ten rejs nie był dla mnie przyjemny. Nie cieszyło mnie robienie „opa opa”, gdy statek się bujał… Dobrze że mogłem wtulić się w Mamę, to mnie uspokoiło.
RADA MAMY
W porcie faktycznie były dość duże fale. Ale nie byliśmy świadomi tego, że Wojtuś może się ich wystraszyć. Lipcowy rejs był dla niego świetną przygodą. Niestety rejsu z Babcią się wystraszył… Być może dlatego, że Babcia była lekko wystraszona, a w pewnym momencie stateczek dość mocno się przechylił. Na szczęście spokojny głos Męża, i możliwość wtulenia się w moje ramiona dość szybko uspokoiły naszego Synka. Gdy wrócił do domu miał co opowiadać .
Abym szybko zapomniał o strasznym rejsie „Sztormem” rodzice zabrali mnie na ulicę Morską, gdzie są te fajne samochody na pilot. Znów mogłem się nim przejechać! To była świetna zabawa, a jaka Babcia była zdziwiona, że takie cuda na świecie istnieją .
Uwielbiam jeździć takimi autami
Robiło się już ciemno i wszyscy byliśmy zmęczeni, dlatego plażą, podziwiając zachód słońca udaliśmy się do „Maragi” na nocleg. Następnego dnia mieliśmy plażować, bo znów miała być piękna pogoda .
Spacer przy zachodzie slońca
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Ostatni dzień nad Bałtykiem
Mama się nie myliła, ostatni dzień naszego pobytu z Babcią nad morzem przywitał nas pięknym słońcem. Torba plażowa była już spakowana więc wszyscy ruszyliśmy na plażę. Po drodze oczywiście kupiliśmy pyszne drożdżówki. Dzień był wspaniały, słoneczny, piasek zachęcał do zabawy. Szkoda tylko że to ostatni nasz dzień nad morzem z Babcią. Cieszyłem się z każdej minuty. Czas do obiadu minął nam bardzo szybko… Po mojej drzemce udaliśmy się zjeść coś pysznego.
Popołudnie minęło nam na zabawach w ogrodzie „Maragi”. Musiałem Babci pokazać wszystkie zabawki jakie się tam znajdują! Najbardziej mi się podobał traktor, którym wciąż jeździłem. Rodzice odpoczywali przy basenie z podgrzewana wodą, a Babcia siedziała na krześle i wciąż się uśmiechała. To był cudownie spędzony z nią czas .
RADA MAMY
Nie chcieliśmy ograniczyć pobytu nad Bałtykiem tylko do plażowania, dlatego zorganizowaliśmy Babci dwie wycieczki „must have”. Pierwsza była do Latarni Morskiej - latarnie morskie to symbol polskiego wybrzeża, możemy je spotkać tylko nad morzem, dlatego uważam, że trzeba je zobaczyć! Z tą wycieczką udało nam się połączyć spacer wąwozem Lisi Jar oraz odwiedzenie miasteczka Jastrzębia Góra.
Drugą wycieczką, był spacer do Władysławowa, a w szczególności do portu i wybranie się na rejs statkiem. W naszym przypadku zakończył się on płaczem Wojtusia, ale uważam, że będąc nad morzem trzeba się przepłynąć statkiem. Wybrzeże od strony morza wygląda inaczej, są to piękne widoki! We Władysławowie udało nam się jeszcze zobaczyć Cetniewo oraz Aleję Gwiazd. Były to miejsca, które trzeba zobaczyć, będąc w okolicach Władysławowa.
Na placu przy kwaterach „Maraga”
Dzień wyjazdu przywitał nas deszczową pogodą… Jak dobrze, że nie padało przez te wszystkie dni, kiedy plażowaliśmy! Gdy spakowaliśmy walizki i pożegnaliśmy się z właścicielami, przeszliśmy się jeszcze na klif, by pożegnać się z morzem. Do zobaczenia za rok! Podróż do domu minęła nam nadzwyczaj szybko, pewnie dlatego, że była z nami Babcia!
Pożegnanie z Bałtykiem
OD ROZDZICÓW
Zdecydowaliśmy się na wczasy nad morzem z Babcią, bo wiedzieliśmy jak Wojtuś i Babcia bardzo tego chcą. Na szczęście w tym pędzącym świecie udało nam się wygospodarować trochę czasu. I bardzo się z tego cieszymy. Nie dość, że pogoda nam dopisała, to radość na twarzy naszego Synka i jego Babci była bezcenna! Wakacje z Dziadkami i Babciami mają swoje plusy. My, Rodzice, możemy pozwolić sobie na większą swobodę. W końcu mieliśmy czas na przeczytanie zaległych książek . Warto korzystać z każdej możliwości wyjazdu - przecież „podróże kształcą”!
Pozdrawiamy MMW i B.
Było wspaniale
Autorka tekstu i zdjęć: Magdalena Pajor
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl