Nasza pierwsza tatrzańska przygoda

Od dłuższego już czasu marzyliśmy, żeby pojechać z dziećmi w Tatry. Zawsze coś stało nam na drodze, a to brak czasu, a to sezon, a za tłumami nie przepadamy, a to choroba dziecka.

W końcu jednak, spontanicznie, na początku października, udało nam się zaplanować przedłużony weekend w Zakopanem - niby niewiele, bo zaledwie 2,5 pełnego dnia, ale jednak zawsze coś! W Zakopanem byliśmy w piątek wieczorem, a wyjechać mieliśmy w poniedziałek po południu, więc od razu wiedzieliśmy, że nasz pobyt musi być dobrze zaplanowany i nie będzie w nim miejsca na przypadki - musi to być przygoda dobrze przemyślana i zorganizowana smile.

Od razu skreśliliśmy z listy sklepy, Krupówki i termy - na pewno nie raz jeszcze w takie miejsca zajrzymy. Wcześniej też już je odwiedzaliśmy, a do tego Zakopane właśnie stało się czerwona strefą, a chodzenie w maseczkach odbiera nam przyjemność ze spacerów po mieście.

Nasz wyjazd miał być typowo górski - spacery, świeże powietrze, widoki, integracja rodzinna i wspólna przygoda. Tydzień przed wyjazdem przeczytaliśmy masę artykułów na blogach podróżniczych, o opinię spytaliśmy znajomych i praktykujących wędrowców na przeróżnych forach. W końcu powstały dwie wersje planu – dwie, bo mimo kiepskich prognoz pogodowych cały czas tliła się w nas nadzieja, że uda nam się wjechać na Kasprowy Wierch i z niego zejść, lub przynajmniej wjechać, spędzić na szczycie godzinę, popodziwiać widoki i zjechać. Niestety okazało się, że w Tatrach wiał bardzo silny wiatr, kolejka przez większość naszego pobytu była nieczynna, a do tego widoczność na Kasprowym była kiepska (super, że można to sprawdzić na kamerkach online), prognozowany był nawet śnieg.

Doszliśmy do wniosku, że Kasprowy na nas poczeka i jeśli warunki pogodowe będą sprzyjające, wolimy przejść trasy, które nawet przy dużym wietrze są do przejścia z dziećmi, które z górami miały ostatnio sporo do czynienia.

Bo chcemy tu wspomnieć, że mimo, że opiszemy pierwsze tatrzańskie trasy naszych dzieci (pięciolatki i dziewięciolatka), to nie były to ich pierwsze górskie wędrówki. W okresie ostatniego półrocza dzieciaki zdobyły kilka szczytów Beskidu Bielskiego, Śląskiego i Żywieckiego, a w sumie po górskich trasach przeszły ostatnio ponad 100 kilometrów. Początki były trudne, ale wrześniowe sukcesy sprawiły, że uznaliśmy, że jesteśmy gotowi na tatrzańską przygodę!

To teraz - szczegóły.

 

Rozgrzewka - Rusinowa Polana i Gęsia Szyja

DZIEŃ 1

Na pierwszy dzień wybraliśmy jedną z bardzo znanych i polecanych dla rodzin z dziećmi tras, a mianowicie spacer na Rusinową Polanę, a następnie zdobycie pobliskiego szczytu Gęsia Szyja.

O 9.00 pojawiliśmy się na parkingu Wierch Poroniec, który niestety okazał się już pełny. Jest na nim miejsce na ok. 40 samochodów i znajduje się tuż przy wejściu na szlak, więc jest bardzo wygodny.

Tatry dla początkujących

Mama i dzieci wysiadły z auta, a tata zawrócił i znalazł miejsce na parkingu jakieś 500-600 metrów poniżej (na pobliskim rondzie kawałek w stronę Bukowiny), po czym dołączył do naszej zwartej i gotowej ekipy. My w międzyczasie kupiliśmy bilety wstępu do Tatrzańskiego Parku Narodowego. Droga na Rusinową Polanę nie jest wymagająca, za to piękna i widokowa. Początkowo trasa wiedzie lekko pod górkę, ale idzie się tak może 5-10 minut. Potem droga schodzi delikatnie w dół i przeważnie biegnie po w miarę prostym odcinku, a jeśli nawet pojawiają się podejścia w górę, to naprawdę łagodne. Trasa według drogowskazów zajmuje 1h 20 min. I nam zajęła mniej więcej tyle (ok.1,5 godziny), ale w trakcie dzieciaki często wymuszały na nas minipostoje - a to wspinały się na przydrożne głazy, a to zatrzymywały się na oględziny jakichś roślin czy grzybów, a to, żeby przejść po zwalonych pniach.

Wejście na Rusinową Polanę z rodziną
Mały przerywnik na szlaku

Nie zamarudziły ani razu, bo co kilkadziesiąt metrów wynajdowały sobie jakieś leśno-górskie atrakcje, a my pozwalaliśmy im eksplorować je do woli. Dzieci wędrowały i czerpały z tego satysfakcję, bo teren był różnorodny, z „przeszkodami” i naturalnymi atrakcjami. Zawsze pozwalamy im się takimi przerywnikami nacieszyć - dzięki temu są zadowolone, podekscytowane i maszerują z przyjemnością.

Tak więc nasze półtorej godziny było wyjątkowo radosne i minęło bardzo szybko - dzieci w dużej mierze skupiły się na zabawie, dorośli cieszyli oczy widokiem gór, który towarzyszył nam przez całą drogę.

Podziwiamy widoki podczas wędrówki

Przed polaną znajdują się toi-toie i płyny do dezynfekcji rąk. Na dole jest bacówka, w której możecie kupić oscypki, bundz i inne rodzaje owczego sera - wszystko na wynos, zapakowane w papierowe torebki. W sezonie odbywa się tu kulturowy wypas owiec i mieliśmy cichą nadzieję, że jeszcze się na te owce natkniemy. Niestety, prawdopodobnie kilka dni wcześniej wróciły już do owczarni.

Tatrzański Park Narodowy - bacówka na Rusinowej Polanie

A sama polana? Ach, jak tu jest pięknie! Mimo chłodu i wiatru, warunki pogodowe były idealne do podziwiania majestatu gór, a z Rusinowej roztaczają się prawdziwie bajkowe widoki na tatrzańskie szczyty! Przy dobrej widoczności zobaczycie m.in. Gerlach! (po prawej stronie). Jak to na polanie, jest tu sporo miejsca, żeby usiąść czy to na karimacie (niestety w październiku już nie na kocyku), czy to przy jednej z ław, których jest tu dość sporo.

Bajkowe widoki na tatrzańskie szczyty
Weekend w Zakopanem z dziećmi - Rusinowa Polana

Wyobrażamy sobie, że w lecie to miejsce jest pewnie bardzo zatłoczone. Natomiast w październiku było całkiem przyjemnie. Spotkaliśmy trochę rodzin z dziećmi, kilka wycieczek, ale każdy bez problemu znalazł dla siebie miejsce i był w stanie zachować dystans społeczny. Maseczki od 3 października były tu zalecane, ale chyba nie spotkaliśmy na szlaku nikogo z zakrytymi ustami i nosem, no chyba, że chustą/szalikiem/kominem.

♦  ♦  ♦  ♦  ♦

Czytasz artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom

NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: 
>>KLIKNIJ TU<<

♦  ♦  ♦  ♦  ♦

Na polanie spędziliśmy prawie godzinę - zaczęliśmy od nasycenia oczu przepięknymi widokami i zrobienia kilku zdjęć. Następnie przekąsiliśmy coś, żeby uzupełnić braki kaloryczne przed wejściem na Gęsią Szyję, a hitem posiłku była… ciepła herbata z cytryną, którą zabraliśmy ze sobą. Na nasze wycieczki zawsze jesteśmy dobrze wyposażeni pod kątem jedzenia i przekąsek, ale pierwszy raz zabraliśmy ze sobą termos. Był to strzał w 10. Jedynym minusem była jego wielkość- już wiemy, że na jesienno-zimowe wycieczki musimy nabyć drugi, bo herbata kończyła się zdecydowanie zbyt szybko. Podczas przerwy na polanie dzieciaki bawiły się też w ganianego, turlały się po trawie (ach, jak dobrze mieć wodoodporne spodnie wink), a starszy syn kręcił również filmiki ze swojej pierwszej tatrzańskiej wyprawy.

Po odpoczynku nadszedł czas na zdobycie Gęsiej Szyi. Nie jest to szczyt podobny do wierzchołków beskidzkich, które są z reguły „łagodne”, z dużą ilością miejsca dookoła i prawie zawsze ze schroniskiem. Ten szczyt to zespół skałek, z których roztacza się ładna panorama na Tatry. Na skałkach jest niewiele miejsca i są dość strome, więc jeśli już uda Wam się dopchać na centralne miejsce, żeby zrobić zdjęcie (my się nie pchaliśmy, bo było zbyt dużo ludzi jak na tak małą powierzchnię), to trzeba naprawdę pilnować maluchów.

Na Gęsiej Szyi

Wejście na szczyt też nie jest podobne do wejścia na szczyty beskidzkie. Na Gęsią Szyję z Rusinowej Polany wiodą… schody. Tak, dobrze przeczytaliście. I to nie byle jakie schody, bo jest ich około 500-600, a może i więcej. Schody znajdują się na zboczu i tak naprawdę jesienią, kiedy na stoku jest już wilgotno i ślisko, te schody ułatwiają wejście na szczyt. Są na tyle szerokie, że możecie spokojnie mijać się z osobami schodzącymi z góry. My mniej więcej co 100 schodów robiliśmy przerwę na złapanie oddechu, a wejście na szczyt zajęło nam ok. 50-60 minut, czyli mniej więcej tyle, ile wskazywały znaki.

Gęsia Szyja - szlak dla początkujących

U góry, w związku z małą ilością miejsca, byliśmy krótko. Nie było warunków ma przycupnięcie na skałach i delektowanie się widokami. Niestety.

Zejście (tą samą drogą, również schodami) zajęło nam jakieś 20 minut. Im bliżej polany, tym piękniejsze były widoki na nią i otaczające góry!

Schodzimy z dziećmi z Gęsiej Szyi
Spacer po tatrzańskich szlakach

Na polanie znów mała przerwa. Tym razem na oscypki, żeby zjeść coś ciepłego (po zejściu mocny wiatr naprawdę dawał się nam we znaki), a potem zdecydowaliśmy się na powrót do Zazadni (zamiast na parking Wierch Poroniec), aby po drodze wstąpić do małego sanktuarium maryjnego na tzw. Wiktorówkach (Sanktuarium Matki Bożej Jaworzyńskiej), na słynną herbatę u braciszków. Dojście do sanktuarium zajęło nam ok. 15 minut, znów z przerwami - a to aby popatrzeć na muchomory, a to, żeby wymyć ręce w zimnym górskim potoku.

Tatry na początek dla rodzin z dziećmi

U braci Dominikanów podobno zawsze czeka na turystów i pielgrzymów ciepła herbata. Tak było i tym razem. Wielki zamykany termosogar z herbatą, którą najlepiej nalewać do własnych naczyń (nasz kubeczek z termosu nadał się idealnie), stoi w wydzielonym pomieszczeniu (wchodzimy jednymi, a wychodzimy innymi drzwiami) i za „co łaska” można ugasić pragnienie, albo po prostu rozgrzać się kubkiem herbaty.

Sanktuarium Matki Bożej Jaworzyńskiej

Tutaj też znajduje się ściana pamięci (symboliczny cmentarz) poświęcona taternikom, grotołazom, ratownikom górskim i innym miłośnikom gór, którzy górom poświęcili swoje, nierzadko krótkie, życie, a czasem w górach zostali już na zawsze - niekoniecznie w Tatrach.

Ściana pamięci w Sanktuarium

Co tabliczka, to historia. Dla nas czytanie o losach tych pasjonatów gór było niezwykle wzruszające. Kochać coś tak bardzo, żeby poświęcić temu życie - to prawdziwy dar, ale i odpowiedzialność. Przeczytane historie stały się przyczynkiem do rozmowy ze starszym synem na temat polskiego alpinizmu, na temat trudów wspinaczki, eksplorowania jaskiń czy przygotowywania górskich szlaków dla turystów.

Z sanktuarium, baaaardzo już głodni, skierowaliśmy się w stronę Zazadni - spacer około 30-40 minutowy minął nam bardzo szybko. Tata wskoczył w jeden z regularnie kursujących tu busików (koszt 5 zł za osobę dorosłą), który podwiózł go pod samochód, a po 15 minutach był już po nas z powrotem.

Dzień zakończyliśmy we wspaniałym Tatrzańskim Barze Mlecznym - to miejsce przestronne, ładne, pachnące świeżo przygotowanym, różnorodnym jedzeniem. Oboje z mężem nie jemy mięsa i nie mieliśmy tu żadnych problemów z wyborem dania, bo bar posiada sporo propozycji dla wegetarian.

Wypoczynek w Tatrach z maluchami


DODATKOWE INFORMACJE:

  • Parking Wierch Poroniec znajduje się na wysokości 1105 m n.p.m., a Rusinowa Polana 1210 m n.p.m, więc różnica wzniesień nie jest zbyt wielka,
  • Gęsia Szyja znajduje się na wysokości 1489 m n.p.m, więc spacer z Rusinowej Polany na szczyt jest dużo bardziej wymagający niż dojście na polanę. Jeśli nie macie ochoty lub siły wspinać się na Gęsią Szyję, możecie odpocząć na Rusinowej Polanie, a potem jak my, w trzecim etapie wędrówki - udać się na Wiktorówki do sanktuarium,
  • Nasza wędrówka i zabawa tego dnia trwała ok. 6 godzin, a przeszliśmy (łącznie ze zbaczaniem z trasy i zabawami) około 14 kilometrów. Na ostatnim kilometrze nasza 5-latka była już trochę zmęczona, jednak dała radę!

 

Ahoj przygodo! Dolina Białego - Sarnia Skała - Dolina Strążyska

DZIEŃ 2

Dzień drugi był bardziej wymagający niż pierwszy, do czego przyczyniła się częściowo pogoda. Na trasie, szczególnie w otwartym terenie, wiało niemiłosiernie. Wiatr był tak zimny i mocny, że cienkie czapki szybko zamieniliśmy na zimowe (jednak dobre wyposażenie plecaka to podstawa!), a do tego po drodze miejscami było ślisko, bo w nocy padał deszcz (i tu pomogły dobre buty).

Z drugiej strony sama trasa, którą wybraliśmy, okazała się bardzo malownicza, mocno przygodowa, z ciekawym zróżnicowanym terenem, więc dzieciaki całą drogę szły dość raźnie, zaciekawione, co jeszcze czeka je w trakcie wędrówki.

Samochód zostawiliśmy na jednym z parkingów przy ulicy Strążyskiej i praktycznie prosto z ulicy weszliśmy do świata przyrody przez duże "P". Możliwości są dwie - albo idzie się na wprost, obok dużego punktu kasowego Tatrzańskiego Parku Narodowego wprost do Doliny Strążyskiej, albo - tak jak zdecydowaliśmy my (i uważamy, że była to idealna decyzja pod kątem wędrówki z dziećmi), w lewo od tej dużej kasy, w kierunku Doliny Białego.

Wejście do Doliny Strążyskiej

Trasa tworzy pętlę i można nią przejść w dowolną stronę, jednak naszym zdaniem szlak z Doliny Białego mimo kilku stromych podejść jest zdecydowanie bardziej łagodny i zróżnicowany, niż wejście od strony Doliny Strążyskiej.

Ale po kolei. Skręcamy na lewo od kas i idziemy Drogą pod Reglami, tak jak wskazują znaki, przez jakieś 15 minut, zanim docieramy do maleńkiego punktu kasowego, w którym kupujemy bilety wstępu do Tatrzańskiego Parku Narodowego. Na tym krótkim odcinku mijamy bacówkę oraz maleńki wodospad.

Wędrówka z dziećmi do Doliny Białego

Od razu przy wejściu do Doliny Białego, rzuca się w oczy bystry górski strumień (Biały Potok), a sama ścieżka jest wąska i bardzo malownicza. Z jednej strony szum potoku i wiele małych wodospadów na wodzie, z drugiej skałki, drzewa, na które można się wspinać, oraz mostki przerzucone nad meandrującą rzeką - wszystko to sprawia, że sam spacer doliną jest naprawdę dobrą zabawą i świetną przygodą.

Biały Potok przy ścieżce
W Dolinie Białego
Atrakcje na trasie

Mniej więcej po godzinie takiego dość łagodnego i przygodowego spaceru doliną dochodzi się w końcu do momentu, w którym zaczyna się podejście pod górę. Jest dość strome, ale idzie się dobrze. Nogi są asekurowane dzięki licznym skałkom i korzeniom drzew, a odpocząć pod drodze można na przewalonych drzewach albo pniach. Przejście tego odcinka zajęło nam około godziny. Dzieci po drodze miały momenty „zwątpienia”, na które pomagały żelki (pierwszy raz wzięliśmy żelki do plecaka i okazało się, że sprawdziły się bardziej niż czekolada czy batoniki), łyk ciepłej herbaty i jedna 10 - minutowa przerwa na kanapkę.

Przerwa podczas wędrówki

Po około godzinie doszliśmy do miejsca postojowego, polany wśród gór z kilkoma ławkami, na których można usiąść i odpocząć po trudach wspinaczki. Stamtąd według znaków na szczyt Sarniej zostało już 10 minut. My zrobiliśmy małą przerwę na rozmowę ze starszą Panią, którą spotkaliśmy już na początku drogi. W Dolinie Białego to ona odezwała się do nas, pytając o wiek dzieci, teraz to my lekko zawstydzeni spytaliśmy ją o wiek. Okazało się, że pani-babcia ma 74 lata i w planach przejście dokładnie tej samej trasy, co my. Pani zaznaczyła, że musi być bardzo ostrożna, bo… miała mały wypadek na rowerze i jest po kontuzji kręgosłupa. Och, dużo byśmy dali, żeby w takim wieku również mieć siły na górskie wspinaczki!

Na wypoczynkowej polance

Po pogawędce ruszyliśmy na Sarnią Skałę (zajęło nam to 10-15 minut), choć kilka osób po drodze odradzało nam wejście na sam szczyt z dziećmi ze względu na bardzo silny wiatr. No cóż, zaryzykowaliśmy. Rzeczywiście wiało niemiłosiernie i ciężko było zrobić zdjęcia albo zwyczajnie stanąć i chłonąc widoki. Wiatr był tak porywisty, że kilka razy po prostu kładliśmy się na skałach, żeby nas nie zwiał. Dzieci do tej pory wspominają krótki pobyt na Sarniej Skale, jako jedną z przygód życia smile.

Na szczycie Sarniej Skały z rodziną

Zejście z Sarniej Skały do Doliny Strążyskiej zajęło nam kolejną godzinę. Było dość strome, cały czas w dół, raczej bez płaskich odcinków. Do tego było ślisko, więc trzeba było iść bardzo ostrożnie. Po drodze byliśmy świadkami kilku upadków. Jesteśmy pewni, że gdybyśmy z tej strony szli pod górę, spotkalibyśmy się z dużo większym oporem ze strony dzieci, dlatego uważamy, że wybraliśmy kierunek idealny.

Zejście do Doliny Strążyskiej z dziećmi

Po zejściu na polanie widać już było herbaciarnię - mały punkt gastronomiczny z herbatą, kawą, bigosem, chlebem ze smalcem oraz pyszną szarlotką, ale my postanowiliśmy nadłożyć 10 minut drogi (w końcu nie wiadomo, kiedy uda nam się tu wrócić) i dojść jeszcze do Wodospadu Siklawica, do którego trzeba było odbić według znaków na ścieżkę w lewo. Po zobaczeniu wodospadu, udaliśmy się do herbaciarni. Gorąca herbata i szarlotka z bitą śmietaną, z widokiem na imponujący Giewont, smakowały obłędnie!

Podziwiamy Wodospad Siklawica
Odpoczynek w herbaciarni z widokiem na tatrzańskie szczyty

Po tym miłym przerywniku, Doliną Strążyską wróciliśmy na parking. Dolina ta jest szeroka, dobrze przygotowana pod ruch turystyczny, szlak jest utwardzony, dość płaski, a po drodze znajdują się liczne mostki nad rzeką. Jest tu ładnie, ale naszym zdaniem daleko Strążyskiej do uroku malowniczej i bardziej dzikiej Doliny Białego. Dzieciom też ta pierwsza bardziej przypadła do gustu.

Rodzinny wypoczynek w Tatrach

A na parkingu czekała na nas WSPANIAŁA niespodzianka! Na pastwisku, przy samej ulicy akurat wypasane było olbrzymie stado owiec. Owce wychodziły nawet na ulicę i między samochody na parkingu! Co najmniej 20 minut spędziliśmy na przyglądaniu się im.

Podziwiamy owce na pastwisku

Ten dzień, mimo że kilometrowo przeszliśmy podobną odległość jak dzień wcześniej, dał nam się na tyle mocno we znaki, że zgodnie stwierdziliśmy, że marzymy już tylko o posiłku we własnym apartamencie, ciepłym kakao, gorącym prysznicu i rozgrywkach w gry planszowe. Tak też ten dzień zakończyliśmy smile.

DODATKOWE INFORMACJE:

  • Wzdłuż ulicy Strążyskiej znajduje się sporo płatnych parkingów, najlepiej jechać do samego końca. My za cały dzień zapłaciliśmy w październiku 15 zł,
  • Przy parkingach, przy samym wejściu do parku narodowego znajduje się kilka knajpek, kawiarnia, budy z pamiątkami (np. magnesami) i z oscypkami,
  • Jeśli jeszcze nie jesteście gotowi na dłuższe wyprawy z dziećmi, możecie: opcja a) zrobić sobie spacer Doliną Białego i wycofać się, kiedy droga zaczyna się piąć pod górę-daje to Wam około godziny wędrówki (w jedną stronę) w pięknych okolicznościach przyrody, na nogach lub z nosidłem lub opcja b) na nogach, z nosidłem lub nawet wózkiem zrobić sobie spacer Doliną Strążyską, do herbaciarni , gdzie nagrodą za godzinną wędrówkę będzie herbata i szarlotka oraz przepiękny widok na Giewont oraz ewentualna szybka wizyta przy Wodospadzie Siklawica (do samego wodospadu z wózkiem nie dojdziecie) lub c) połączenie opcji a i b (ważne - herbaciarnia działa obecnie tylko na wynos),
  • Sarnia Skała znajduje się na wysokości 1377 m n.p.m i jest to zespół skał dużo większy od Gęsiej Szyi. W sprzyjających warunkach można by tu zrobić bajeczny piknik z cudnymi widokami na Tatry. Niestety, przy hulającym i porywistym wietrze, nam się to nie udało,
  • Nasza trasa była pętlą, można przejść ją na odwrót, jednak wejście z Doliny Białego na szczyt jest zdecydowanie prostsze niż od strony Doliny Strążyskiej,
  • Trasa ok. 14 kilometrów z przerwami i postojami zajęła nam tego dnia 6,5 godziny.
  • Nie polecamy tej trasy, jeśli wiecie, że jest oblodzona, a nie macie nakładek na buty lub raków.

 

Czasu mało, ale i tak będzie pięknie! Kopieniec Wielki

DZIEŃ 3

Planując trzecią wędrówkę, musieliśmy wziąć pod uwagę, żeby wycieczka trwała również maksymalnie 6 godzin, żebyśmy jeszcze przed powrotem do domu dali radę zjeść obiad.

Gospodarze z Zakopiańskiego Zacisza (gdzie się zatrzymaliśmy) doradzili nam wybrać Kopieniec Wielki, do którego można dojść albo przez Dolinę Olczyską (do której od naszych gospodarzy mieliśmy niecały kilometr) albo z Toporowej Cyrhli, do której trzeba dojechać samochodem, ale gospodarz przekonywał nas (okazało się, że bardzo słusznie), że to będzie lepszy kierunek marszu z dziećmi. Stanęło się na tym, że podjechaliśmy na parking u wlotu do Doliny Olczyskiej i tam zaparkowaliśmy samochód, a Wojtek - nasz gospodarz podwiózł nas do Toporowej Cyrhli, gdzie się pożegnaliśmy, podziękowaliśmy za gościnę i ruszyliśmy w trasę ze świadomością, że na jej końcu będzie na nas czekał własny samochód smile.

Trasa początkowo wiedzie przez pole, po ok. 800 metrach dochodzi do małej budki - kasy Tatrzańskiego Parku Narodowego.

Tatrzański Park Narodowy

Następnie droga idzie przez las, początkowo wspina się dość łagodnie, potem jest kilka bardziej stromych podejść, ale w naszej opinii trasa jest łatwiejsza niż ta na Sarnią Skałę. Po drodze natknęliśmy się na wiele złamanych przez wiatr drzew. Wspinanie się po nich było dla dzieci atrakcją, ale nasze dorosłe oczy bacznie obserwowały inne drzewa, które wiatr wyginał, jakby były cienkimi gałązkami - przyznamy, że takiego wiatru w mieście nie doświadczyliśmy nigdy!

Wejście na Kopieniec Wielki

Dojście na szczyt Kopieńca Wielkiego zajęło nam ok. 1h 20 minut, z przerwą na drugie śniadanie i ciepłą herbatę oraz na kilka małych wspinaczek. Na początku warto odwrócić się za siebie, żeby spojrzeć na polanę z zabytkowymi szałasami i piękną panoramę gór!

Kopieniec Wielki - widoki na panoramę gór

Przed samym szczytem droga wiedzie w bardziej otwartym terenie, do góry wchodzi się po kamiennych stopniach i przed samym szczytem znajdują się dwie czy trzy grupy skałek, na które dzieciaki chętnie weszły, a my wykorzystaliśmy te momenty do zrobienia zdjęć i podziwiania widoków.

Z dzieckiem na tatrzańskich szlakach

Na szczycie oprócz nas znajdowało się jeszcze z 10 innych osób. Sam szczyt jest dość stromy. Przy ładnej i bezwietrznej pogodzie chętnie weszlibyśmy na niego i zrobilibyśmy rodzinne zdjęcia. Wiatr był jednak tak silny, że ja - mama i córka Gaja naprawdę bałyśmy się, czy wiatr nas nie przewróci.

Na szczycie Kopieńca Wielkiego z dziećmi

Ze szczytu początkowo planowaliśmy zejść inną drogą. Okazało się, że jest ona bardzo krótka, ale dość stroma i na otwartej przestrzeni, więc w związku z silnymi porywami wiatru dziewczyny zdecydowały się zejść tą samą drogą, którą weszły (ok. 10 minut schodzenia), a odważniejsze chłopaki zeszły z małymi poślizgami z drugiej strony.

Po 15 minutach spotkaliśmy się na dole, na pięknej, pustej polanie wśród zabytkowych szałasów (które widzieliście na jednym z wcześniejszych zdjęć), po których chwilę pobuszowaliśmy. Ponieważ jednak czas nas gonił, do tego zaczął padać deszcz, stwierdziliśmy, że czas ruszyć w drogę - w las, który trochę ochroni nas przed deszczem.

Droga powrotna początkowo wiodła stromo w dół po kamieniach. Po 10 minutach teren stał się otwarty, szlak bardziej płaski, a deszcz na szczęście przestał padać. Szło nam się bardzo raźnie, szczególnie kiedy doszliśmy do Doliny Olczyskiej i pięknego wijącego się wśród wysokich drzew górskiego potoku. Widoki podczas marszu były naprawdę piękne i całkiem inne, niż podczas poprzednich dwóch wycieczek.

Doszliśmy do Doliny Olczyskiej
Trasa w Tatrach na początek

Po ok. 40 minutach dotarliśmy na Polanę Olczyską, gdzie dzieci pobawiły się chwilę przy rzece, a my dopiliśmy resztę herbaty.

Polana Olczyska z maluchami

Stąd możecie wejść na Nosal i gdyby tylko czas nam pozwolił, to chętnie byśmy przedłużyli naszą wędrówkę, bo wiemy, że dalibyśmy radę. Niestety, wiedzieliśmy, że pomału musimy zmierzać w kierunku parkingu. Przeszliśmy więc ostatnie 20 minut, aż doszliśmy do Ośrodka Czynnej Ochrony Płazów i Gadów, który jest miejscem otwartym i bezpłatnym. Nie jest to żadne zoo, gdzie zwierzęta znajdują się w klatkach czy akwariach, tylko naturalny teren, gdzie żab czy jaszczurek należy wypatrywać w ich środowisku naturalnym - w trawie i zbiornikach wodnych. My pobyliśmy tu ok. pół godziny i niestety nasze wypatrywanie nie przyniosło efektów, ale dzieciom sama obserwacja się podobała.

Ośrodek Czynnej Ochrony Płazów i Gadów - rodzinna wycieczka

Z ciekawostek: po drodze z Polany Olczyskiej do ośrodka mieliśmy dość szczególną przygodę - szliśmy wzdłuż rzeki, i akurat przystanęliśmy, kiedy to kilka metrów przed nami z wielkim hukiem runęło sporej wielkości drzewo! To pokazuje, jak silny bywa wiatr w Tatrach i że trzeba zawsze zachować czujność. My cieszymy się, że byliśmy w bezpiecznej odległości, to samo odczuwali turyści, którzy w podobnej odległości od drzewa stali z drugiej strony. Naprawdę mieliśmy szczęście i pierwszy raz byliśmy świadkami takiej sytuacji!

Tatrzańska przygoda z dziećmi

Wracając do wędrówki, zaraz przy wspomnianym ośrodku znajduje się parking, na którym stał nasz samochód. Trasa tego dnia zajęła nam równe 4 godziny i była krótsza niż dwie poprzednie, ale naprawdę nam się podobała. Przeszliśmy 9 kilometrów, zaliczyliśmy szczyt i wspinaczki po skałkach, zabawy nad rzeką i „zwiedzanie” zabytkowych szałasów - idealny plan na nasz ostatni, niepełny dzień pobytu w Tatrach.

DODATKOWE INFORMACJE

  • Po drodze nie było żadnego schroniska, ani bacówki,
  • Trasę przejścia po raz trzeci dobraliśmy idealnie - wejście z Toporowej Cyrhli było bardziej zachęcające niż od Doliny Olczyskiej, szczególnie po deszczu,
  • Kopieniec Wielki znajduje się na wysokości 1328 m n.p.m.

 

PODSUMOWANIE:

  • Nasz plan został zrealizowany! Dwa i pół dnia upłynęło nam pod znakiem górskich wędrówek, rodzinnej integracji i budowaniu wspaniałych rodzinnych wspomnień! Dzieciaki dały radę, więc wszyscy mieliśmy wielkie poczucie sukcesu, na którym będziemy bazować, organizując kolejne tatrzańskie i ogólnie górskie przygody smile.

  • Jeśli wybierzecie się w Tatry w październiku, warto być wyposażonym ubraniowo i obuwniczo zarówno pod kątem jesiennym, jak i zimowym. Nam świetnie sprawdziły się ocieplane wodoodporne spodnie dla dzieci, trekkingowe buty, polary i jesienne nieprzemakalne kurtki/ softshelle. W trakcie wędrówek wiele razy rozbieraliśmy się i ubieraliśmy od nowa, więc warto ubrać się na tzw. cebulkę oraz mieć plecak, gdzie można włożyć ściągniętą akurat warstwę wierzchnią. W naszych plecakach znajdowały się zarówno cienkie, jak i zimowe czapki i kominy - w użyciu były raz jedne, raz drugie. Mieliśmy też rękawiczki i były momenty, kiedy z nich korzystaliśmy. Byliśmy też wyposażeni w bieliznę termiczną, ale przy marszu było nam dość ciepło i nie musieliśmy z niej korzystać - leżała w sobie w plecaku na „wszelki wypadek”, przy czym każde z nas miało ocieplane spodnie. W przypadku cienkich spodni, czy jeansów (których my akurat w góry, szczególnie dzieciom nie polecamy), bielizna termiczna byłaby w sam raz, przy takiej pogodzie, jakiej my doświadczyliśmy. A w apartamencie w pogotowiu były też śniegowce i zimowe kurtki. Nie skorzystaliśmy z nich, ale uważamy, że jeśli ma się miejsce w samochodzie, a nie ma gwarancji pogody, warto wziąć je na wszelki wypadek.
  • Jeśli - tak jak my - mielibyście niewiele czasu, albo nie macie potrzeby zaglądania do centrum Zakopanego, bardzo polecamy Wam Tatrzański Bar Mleczny (ul. Droga na Bystre 2), który znajduje się kilka minut jazdy od centrum. Jedzenie jest pyszne, świeże, nie czeka się na nie długo, a ceny nie powalają. Sama knajpka jest sporej wielkości i nawet przy sobocie nie mieliśmy problemu ze znalezieniem miejsca w środku. Jest tu też spory zewnętrzny taras. Za obiad dla naszej czwórki (2 zupy, 3 lub 4 drugie dania, kompot/napoje, kawę i szarlotkę zapłaciliśmy niewiele więcej niż w kawiarni obok za dwie kawy, trzy desery i chleb na wynos, czyli ok. 90 zł).

  • Wiemy, że gdybyśmy mieli kolejne 3-4 dni, dzień czwarty byłby przeznaczony na odpoczynek i relaks w termach, żeby zebrać siły na kolejne trasy smile.


Nie będziemy teraz pisać, jakie trasy mamy w planie w przyszłości, bo o wielu dostępnych z dziećmi trasach przeczytacie na blogach i różnych portalach, w tym na Dzieciochatkach (polecamy! - my korzystaliśmy), bo uważamy, że warto pisać wtedy, kiedy dane trasy się przeszło. A my wiemy, że w Tatry wrócimy i na pewno podzielimy się wtedy nowymi wrażeniami! Wam życzymy udanych rodzinnych wędrówek! W tym ciężkim okresie, taki całodniowy (lub kilkudniowy, jeśli macie możliwość) wypad w góry, może naprawdę pomóc odprężyć się, zrelaksować psychicznie i nabrać nowych sił (nie mówiąc już o odporności) na jesienną szarugę i zbliżającą się zimę z covid-owymi ograniczeniami.


Autorka tekstu i zdjęć: Aleksandra Horzela-Chrost

 

Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom

POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: 
>>KLIKNIJ TU<<



Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:

WAKACJE Z DZIEĆMI

 
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI

 NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM

Jeśli podoba Ci się nasz artykuł lub masz do niego uwagi, zostaw komentarz poniżej.

 

Chronione przez Copyscape


WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE

Portal DziecioChatki.pl


Podziel się ze znajomymi
Wyszukiwarka noclegów przyjaznych dzieciom
Gdzie chcesz spędzić wakacje z dzieckiem?
Sprawdziliśmy dla Was
Ostatnio dodane miejsca przyjazne dzieciom
Dodaj komentarz
Administratorem Państwa danych osobowych zebranych w trakcie korespondencji z wykorzystaniem formularza kontaktowego jest CREONET Hanna Wróbel z siedzibą w Ostrowie Wielkopolskim, przy ul. Wysockiej 1, 63-400, e-mail: dzieciochatki@op.pl. Dane osobowe mogą być przetwarzane w celach: realizacji czynności przed zawarciem umowy lub realizacji umowy, przedstawienia oferty handlowej, odpowiedzi na Państwa pytania – w zależności od treści Państwa wiadomości. Podstawą przetwarzania danych osobowych jest artykuł 6 ust. 1 lit. b Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 roku w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych (RODO), tj. realizacja umowy lub podjęcie czynności przed zawarciem umowy, artykuł 6 ust. 1 lit. a RODO, tj. Państwa zgoda, artykuł 6 ust. 1 lit. f, tj. prawnie uzasadniony interes administratora – chęć odpowiedzi na Państwa pytania i wątpliwości. Dane osobowe będą przetwarzane przez okres niezbędny do realizacji celu przetwarzania, tj. do zawarcia umowy, przedstawienia oferty handlowej, udzielenia odpowiedzi na Państwa pytania lub wątpliwości i mogą być przechowywane do upływu okresu realizacji umowy i przedawnienia roszczeń z umowy. Osoba, której dane osobowe są przetwarzane ma prawo dostępu do danych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania oraz prawo do przenoszenia danych osobowych, z zastrzeżeniem, że prawo do przenoszenia danych osobowych dotyczy wyłącznie danych przetwarzanych w sposób wyłącznie zautomatyzowany. Osoba, której dane osobowe są przetwarzane na podstawie zgody, ma prawo do jej odwołania w każdym czasie, bez uszczerbku dla przetwarzania danych osobowych przed odwołaniem zgody. Osoba, której dane osobowe są przetwarzane ma prawo wniesienia skargi do właściwego organu nadzorczego. Podanie danych osobowych jest dobrowolne, jednak brak ich podania spowoduje niemożność realizacji umowy, podjęcia czynności przed zawarciem umowy, przedstawienia oferty handlowej, odpowiedzi na pytania lub wątpliwości.
Polecane artykuły
Wakacje z dziećmi