Dębowiec i Szyndzielnia - zielony szlak i atrakcje dla dzieci
Szyndzielnia i Dębowiec w Bielsko-Białej- idealny duet na jesienny (i nie tylko) weekend
Lubicie góry? My bardzo! Na szczęście mieszkamy na tyle blisko Beskidu Żywickiego i Śląskiego, że od czasu do czasu pozwalamy sobie na jednodniowy lub weekendowy pobyt w górach. Ponieważ do pokonania mamy zwykle godzinę-dwie, wstajemy wcześnie, tak aby pobyt w górach wykorzystać maksymalnie.
Staramy się tak dobierać trasy, żeby nasza pięciolatka się nie zniechęcała, tylko dawała radę przejść je o własnych nogach, bo to daje jej satysfakcję i poczucie sukcesu. Potem jest bardziej otwarta i chętna na kolejne górskie wycieczki. A nie zawsze tak było .
Dwa szczyty w jeden weekend
W ostatni weekend wakacji na tapetę wzięliśmy Bielsko-Białą, a konkretnie Szyndzielnię i Dębowiec. Te dwa szczyty znajdują się bardzo blisko siebie, dzięki czemu można odwiedzić je nawet jednego dnia (tak my zrobiliśmy), albo na spokojnie zaplanować weekend w Bielsku-Białej i poświęcić czas na jeden z nich w sobotę, a na drugi w niedzielę.
My opiszemy Wam naszą zabawę i trasę, ale można ją dowolnie modyfikować, zacząć tak jak my skończyliśmy, albo rozbić na etapy- zależnie od chęci, czasu, a także możliwości fizycznych uczestników wyprawy i Waszych oczekiwań. Postaramy się podsunąć Wam kilka pomysłów.
Dębowiec nie taki straszny
Nasza ekipa złożona była z dwóch mam, jednego taty i trójki dzieci w wieku 5, 5 i 6 lat, a plan, który dla siebie ułożyliśmy, sprawdził się w 100 %, więc może będzie dla kogoś inspiracją. A więc…nasza ostatnia wakacyjna sobota (a trasę zamierzamy powtórzyć w październiku) wyglądała tak:
Z domu wyjechaliśmy po 8.00, bo zależało nam, żeby w górach być już przed 10- na spokojnie zaparkować zaraz obok Dębowca (ul. Karbowa 55), skorzystać z parku linowego, który znajduje się przy parkingu, a następnie i bez kolejek kupić bilety, żeby wjechać na Dębowiec.
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Tak też się stało. Przed 10.00 auto było już zaparkowane, a my staliśmy w kolejce po bilety na park linowy, który wygląda imponująco. Są tu dwie trasy dla starszych- jedna na wysokości trzech, a druga pięciu metrów, więc dla młodych fanów adrenaliny przejście nimi, szczególnie tą wyższą, to spore przeżycie. Nasz rodzinny dziewięcioletni miłośnik parków linowych tego dnia nie pojechał z nami, więc mamy pretekst, żeby tu szybko wrócić, bo jesteśmy przekonani, że przejścia po ruchomych platformach, kładkach linowych czy tunelu zawieszonym w powietrzu bardzo mu się spodobają (a to tylko 3 z wielu rodzajów przeszkód).
Dla dzieci młodszych ( w założeniu od 3 do 11 roku życia) jest tu też mały park linowy, czyli przejścia z przeszkodami i atrakcjami pomiędzy wysokimi, asekurującymi siatkami, który naszym dzieciakom bardzo się podobał i zupełnie wystarczył. Po kilku przejściach przyszła kolej na wjazd wyciągiem na Dębowiec.
Dlaczego wjazd? Dębowiec to stosunkowo niski szczyt, ma 686 metrów n.p.m. , a schronisko, jeśli wierzyć tabliczce informacyjnej, która jest na nim umieszczona, znajduje się na wysokości 520 metrów n.p.m. Śmiało można tu wejść na pieszo i spędzić potem kilka relaksująco-zabawowych godzin na górze (zaraz napiszemy Wam, jakie atrakcje tam na Was czekają), ale my postanowiliśmy na niego wjechać, bo głównym celem wycieczki tego dnia było przejście trasy z Dębowca na Szyndzielnię i mieliśmy, znając nasze dzieci, uzasadnione obawy, że dwie trasy w górę jednego dnia mogą się nie udać.
Jeśli mielibyście tylko jeden dzień, a chcielibyście przejść trasę, która jest widokowa, zróżnicowana i przygodowa, to polecamy Wam takie właśnie rozwiązanie.
Ale wróćmy do wyciągu…. Na górze znajduje się Schronisko na Dębowcu, gdzie w naprawdę przyzwoitych jak na schronisko cenach kupicie napoje, słodycze, piwo, kawę, herbatę, gorącą czekoladę i kilka pozycji obiadowych (w tym nawet bigos wegetariański!). Jest tu też toaleta.
Zaraz przy, a w zasadzie „pod” schroniskiem znajduje się świetny plac zabaw- są tu m.in. ścianki wspinaczkowe, huśtawki, równoważnie, pociąg i najdziwniejszy i największy (bo aż 5 osobowy) „konik” , jaki kiedykolwiek widzieliśmy. Z góry, więc również z placu zabaw roztacza się przepiękny widok na Bielsko-Białą i okoliczne wioski.
Będąc tutaj możecie się posilić i zrelaksować albo na ławeczkach przy schronisku, albo na wspomnianym placu zabaw, albo po prostu na łące na szczycie. Może uda się Wam, tak jak nam, załapać na jogę na szczycie?
My, kiedy już zjedliśmy drugie śniadanie, a dzieci poszalały trochę na placu zabaw, udaliśmy się za znakami prowadzącymi do toru saneczkowego, bo już wcześniej obiecaliśmy dzieciom taką atrakcję.
Górską trasą na Szyndzielnię
Zabawiliśmy tu około pół godziny, każdy zjechał kilka razy, w duecie dorosły-dziecko, a potem przyszedł czas na realizację głównego planu dnia, tzn. wejścia na Szyndzielnię. W tym celu wróciliśmy pod schronisko (znajduje się ono 2-3 minuty drogi od toru saneczkowego), skąd do góry prowadzą dwa szlaki- czerwony i zielony, a przejście nimi według drogowskazów zajmuje ok. 2 godziny. My zdecydowaliśmy się na szlak zielony. Powód był prozaiczny. Kiedy idzie się szlakiem czerwonym, widać kolejkę gondolową, która kursuje na Szyndzielnię i baliśmy się, że ten widok osłabi morale wśród naszych najmłodszych piechurów .
Trasa zielona bardzo nam się podobała! Początkowo wiedzie dość stromo pod górkę, ale potem jest mnóstwo bardziej płaskich odcinków. Większość trasy jest bardzo szeroka, prawie całość wiedzie w cieniu, ale zdarzył się też jeden odcinek bardzo wąski, który dzieci nazwały dżunglą. Fakt, że trasa jest tak zróżnicowana, to zdecydowanie duży plus. Dzieciaki nie mają szansy znudzić się krajobrazem, a i dorosłym miło wędrować w takich właśnie warunkach. Jedyne, na co musicie zwrócić tu baczniejszą uwagę to ścieżki dla amatorów jazdy górskiej na rowerze. Są one dobrze oznaczone i biegną obok trasy pieszej. Jeżeli więc zobaczycie małe znaki informujące o zakazie wjazdu- lepiej się do nich zastosujcie. Oznaczają, że ktoś może lada moment pędzić z góry!
Trasa, którą znaki oceniały na 2 godziny, nam zajęła ok. 2,5, co uważamy za świetny czas biorąc pod uwagę wiek naszych piechurów i kilka krótkich przerw po drodze (na picie i jedzenie). W momencie, kiedy dzieciaki dopadło zmęczenie i zaczęło się marudzenie, było już widać przed nami dach schroniska na Szyndzielni, więc narzekanie skończyło się równie szybko, co zaczęło. W dzieci wstąpiła nagle nowa energia i zaczął się marszobieg do schroniska na wyczekiwany obiad i słodką niespodziankę.
Wybór może nie jest tu wielki, ale jest. Są dwie zupy, kilka dań mięsnych, placki ziemniaczane, a dla wegetarian zestaw ziemniaki+ jaja sadzone+ buraczki. Zawsze znajdziecie tu też świeże i pyszne ciasta. Tym razem (ale poprzednim też ) była szarlotka (można ją zamówić na ciepło w wersji z lodami), przepyszny, lekki jak chmurka i bardzo wilgotny sernik oraz tradycyjne ciasto drożdżowe ze śliwkami. Niebo w gębie. Dorośli zmęczenie po podróży zwalczyli obiadem, kawą i kawałkiem ciasta, dzieci obiadem i…tik-takami.
Przerwa na Szyndzielni trwała ok.1,5 godziny. Oprócz obiadu, dzieci turlały się też na pobliskiej górce, więc wszystkim udało się zregenerować siły. Pewnie się nie zdziwicie, kiedy powiemy, że dzieciaki zareagowały euforią kiedy oznajmiliśmy im, że w dół pojedziemy kolejką gondolową, zamiast schodzić piechotą. Tuż przy górnej stacji kolejki znajduje się wieża widokowa, na której nigdy wcześniej nie byliśmy, więc tym razem postanowiliśmy nadrobić zaległości. Widoki z góry są przepiękne, a ażurowa konstrukcja wieży dodaje adrenalinowego uroku, szczególnie jeśli ktoś, jak ja, ma lęk wysokości . Było wymagająco, ale wszyscy dali radę.
Tym razem z górki...
Przejazd gondolą w dół zajmuje tylko kilka minut, ale wrażeń dzieciom dostarczyła co nie miara. Zachwycały się widokami, machały do ludzi w wagonikach, którzy akurat wjeżdżali do góry i licytowali się, czyj dom widać z kolejki.
Teraz pojawia się pytanie: co zrobić na dole? Skoro samochód jest przy Dębowcu, a wysiadło się na dolnej stacji kolejki Szyndzielni?
Nic prostszego. Przejść z dolnej stacji Szyndzielni, na górną stację Dębowca (bo są na zbliżonej wysokości), co zajmuje ok. 10 minut .
Plusem (albo minusem, zależnie od czasu jaki Wam został i kosztów, które chcecie ponieść) jest fakt, że przechodząc z Szyndzielni na górną stację Dębowca miniecie po drodze tor saneczkowy, o którym pisaliśmy wcześniej. My akurat mieliśmy czas i daliśmy się namówić dzieciom na dodatkowe 3 zjazdy, więc mamy poczucie, że mocno je tego dnia porozpieszczaliśmy.
Ale czy dzieciństwo, a może nawet życie ogólnie, nie jest po to, żeby od czasu do czasu się porozpieszczać? Szczególnie, że akurat tkwimy w koronawirusowym szaleństwie i jesteśmy po okresie izolacji społecznej? Dodatkowo, taka zabawa z dziećmi sprzyja umacnianiu więzi, budowaniu bliskości (a w saneczkach nawet dosłownie ), a także tworzy wspomnienia. Każdy z nas pewnie nosi w sobie takie migawki z dzieciństwa. Może właśnie te wspólne saneczki, będą jedną z rzeczy, które ze swojego dzieciństwa zapamiętają nasze maluchy? Warto podjąć ryzyko, bo wiele do stracenia nie ma.
A na sam koniec...
I tak oto wybiła 19! Dzień się jednak jeszcze nie skończył . Po drodze do górnej stacji Dębowca (aby zjechać w okolice parkingu), znajduje się przecież świetny plac zabaw, który odwiedziliśmy rano. Nie daliśmy się dzieciom długo prosić i spędziliśmy na nim jeszcze 40 minut. Niestety czas minął niepostrzeżenie i przyszedł czas na zjazd na dół. Około 20 znaleźliśmy się na dole, gdzie dzieciaki pobawiły się jeszcze chwilę na siłowni pod chmurką, która znajduje się tuż obok parku linowego i niestety nadszedł moment powrotu do domu.
Pewnie się nie zdziwicie, kiedy napiszemy, że cała trójka błyskawiczne zasnęła w samochodzie, a pięcioletnia Gaja obudziła się dopiero na drugi dzień (oczywiście w swoim łóżku, a nie aucie )?
Podsumowując, dla nas był to bardzo intensywny, pełen dobrych emocji i zabawy dzień, ale Wy najlepiej wiecie, czy Wasza rodzina odnalazłaby się w takim planie dnia. Może być tak, że jednak warto rozbić te wszystkie atrakcje na 2 dni i np. wejść na pieszo tak na Szyndzielnię, jak i na Dębowiec? A może na odwrót- nasze tempo wydaje się Wam zbyt wolne, albo nie przepadacie za dodatkowymi atrakcjami i wolicie się skupić na górskich wędrówkach? Wtedy pewnie dacie radę „zaliczyć” oba szczyty na pieszo jednego dnia.
Mamy nadzieję, że nasz opis zachęci Was do zaplanowania własnej, wyjątkowej i niezapomnianej wycieczki. My do tej pory znaliśmy Szyndzielnię, a Dębowiec pomijaliśmy- teraz wiemy, że warto odwiedzić oba miejsca, bo każde ma coś do zaoferowania !
To jak? Kto chętny na szlak?
DODATKOWE INFORMACJE:
- cennik wyciągu na Dębowiec i parku linowego pod Dębowcem znajduje się tutaj: http://kolej-debowiec.pl/lato/cennik/
- cennik kolejki gondolowej na Szyndzielnię tutaj: http://kolej-szyndzielnia.pl/cennik/
- cennik toru saneczkowego na Dębowcu tutaj: https://www.torsaneczkowy.bielsko.pl/
- dzieci do 4 r.ż na Dębowiec i Szyndzielnię wjeżdżają bez opłat,
- dzieci powyżej 8 r.ż mogą jeździć na torze saneczkowym samodzielnie, młodsze TYLKO z dorosłym opiekunem (wtedy płaci się tylko za opiekuna!),
- bilet do miniparku linowego jest bez limitu wejść,
- na górę (obu stoków) nie warto raczej wjeżdżać z wózkiem, ponieważ teren jest typowo górski-wózki lepiej zostawić w samochodzie, lub na dolnej stacji kolejki,
- koniecznie sprawdźcie godziny działania wyciągów, żeby uniknąć sytuacji, w której przychodzicie żeby zjechać w dół, a wyciąg już nie działa (tak, tak…przerabialiśmy to w te wakacje, choć w innym miejscu). Z reguły od września tego typu infrastruktura działa krócej.
- jeśli zdecydujecie się podzielić trasę na dwa dni, albo po prostu będziecie mieć „dobry czas”, Szyndzielnię można połączyć z bardzo przyjemnym około 20-30 minutowym spacerem na Klimczok. Droga jest przyjemna, niewymagająca, a na Klimczoku na dzieci czeka mały plac zabaw i dużo więcej zieleni i przestrzeni niż na Klimczoku. Do tego dojdzie frajda bycia w dwóch (lub nawet trzech-zależnie od tego, co zrobiliście wcześniej) schroniskach jednego dnia,
- jeśli w góry wybieracie się na cały dzień, warto wziąć kurtkę przeciwdeszczową (szczególnie gdy opady, choćby przelotne są zapowiadane). Góry mają to do siebie, że potrafią zaskakiwać, więc lepiej być przygotowanym. Kurtka z reguły się przydaje, nawet jeśli spełnia tylko funkcję kocyka,
- chwilowo (sierpień/wrzesień 2020) na terenie schronisk obowiązują maseczki, więc nie zapomnijcie wziąć ich ze sobą,
- pamiętajcie, że jeśli planujecie z dziećmi wędrówkę po górach dobrze jest siebie (lub/i dzieci) wyposażyć w odpowiednią ilość picia, kanapki i coś, co szybko pozwoli uzupełnić niedobór energii (batonik, czekolada), jeśli zajdzie taka potrzeba, a nie będziecie akurat blisko schroniska,
- jeśli dzieci są po drodze zmęczone, dajcie im szansę odpocząć. Poganianie i nerwowe komentarze mogą zniechęcić maluchy do górskich szlaków. Cierpliwość procentuje !
Nasza 5-letnia córka, która do niedawna mocno marudziła na górskich szlakach, przełamała się i teraz dopytuje, kiedy następna wycieczka w góry. Myślimy, że stało się tak dzięki temu, że widziała, że marsz staramy się dostosować do jej możliwości i potrzeb, choćby wymagało to króciutkich przystanków nawet co 10 minut. Dodatkową motywacją jest posiadanie książeczki PTTK, gdzie zbieramy pieczątki ze wszystkich schronisk, do których udaje nam się dojść. Trzeba przejść ten początkowy etap, żeby potem móc obserwować zaprawione w boju, chętne do zdobywania szczytów dzieciaki.
Powodzenia podczas Waszych rodzinnych wędrówek!
Autorka tekstu i zdjęć: Aleksandra Horzela - Chrost
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl