Słowiński Park Narodowy z dzieckiem poza sezonem - co warto zobaczyć?
Słowiński Park Narodowy
Nie lubimy tłoku. Niestety są takie miejsca, które przyciągają tłumy turystów. Na szczęście niektóre z tych miejsc poza sezonem turystycznym zamierają, zanurzając się w ciszy i naturze. Takim miejscem jest Słowiński Park Narodowy.
Ten nadmorski fragment naszego kraju od wiosny do późnej jesieni jest celem rodzinnych i szkolnych wycieczek, które zamieniają leśne ścieżki w ruchliwe ulice. Dlatego postanowiliśmy odwiedzić to miejsce w styczniu. Tegoroczna zima sprawia wrażenie wczesnej wiosny, zachęcając promieniami słońca do spacerów i zwiedzania.
A jest tu co robić.
Początek wyprawy do ruchomych wydm
Naszą wycieczkę zaplanowaliśmy na 3-4 dni, w zależności od pogody. Startujemy wczesnym rankiem z Żuław, tak by przed południem dojechać do Łeby. Na „pierwszy ogień” bierzemy ruchome wydmy.
Dojeżdżamy na niemal pusty parking w miejscowości Rąbka (właściwie jest to część Łeby), który nawet w środku martwego sezonu jest płatny „jedyne” 6 zł za każdą rozpoczętą godzinę! W styczniowy dzień parking wydaje się wielki, jednak w wakacje zapewne brakuje tu wolnych miejsc.
Ruszamy w stronę wydm, mijając budynki Słowińskiego Parku Narodowego (zamknięte na głucho), sezonowe restauracje, „zajezdnię” meleksów – wszystko zanurzone w zimowym śnie. Latem możliwości, aby dostać się na wydmy, jest sporo – możemy pojechać wspomnianym meleksem, wypożyczyć rower lub popłynąć statkiem do przystani znajdującej się w 3/4 długości trasy.
Zimą, gdy nie mamy swoich rowerów, pozostaje nam spacer. Bardzo długi spacer. Trasa jest dobrze przygotowana. Droga, którą latem poruszają się meleksy i rowerzyści, jest oddzielona od ścieżki dla pieszych szerokim pasem lasu, zapewniając poczucie bezpieczeństwa spacerowiczom.
Niemniej jest to ścieżka wąska, więc gdy wyobrażę sobie tłum turystów poruszających się w obu kierunkach, z biegającymi maluchami i wózkami dziecięcymi, to cieszę się, że jestem tu w środku zimy. Jako wielki minus dostrzegamy brak ławek. Oczywiście ławki są, ale bardzo nieliczne. Trasa jest tak długa, że powinno ich być zdecydowanie więcej, szczególnie latem, gdy oprócz zmęczenia spacerem może doskwierać upał.
Innym minusem, chyba największym, jest brak toi-toiów, a jedyna toaleta znajdująca się na wysokości przystani, do której dopływają statki jest zamknięta na cztery spusty. To właśnie w tym miejscu przyszło nam zmierzyć się z tym, że nie zawsze wszystko da się dokładnie zaplanować i zrealizować.
Naszą córkę w ciągu ostatniej godziny dopada straszny ból brzucha. Jesteśmy w środku lasu, za nami 5 kilometrów, przed nami kolejne 2. Na szczęście jest pusto, ale latem… Mam wielką nadzieję, że poza tą jedną drewnianą budką w sezonie są tu jakieś dodatkowe toalety.
Powrót
Niestety stan zdrowia naszej Dziewczynki nie pozwala nam na dalszą drogę. Udało nam się dojść do jednego z punktów widokowych.
Jednak musimy zawrócić około kilometra od celu. Mąż niesie córkę na plecach przez około 6 km (doskwiera nam wspomniany brak ławek, gdzie moglibyśmy odpocząć). Wracając, przy parkingu mijamy wieżę widokową wybudowaną nad brzegiem jeziora Łebsko. Niestety również jest zamknięta, dosłownie „zabita deskami”. Cóż, parking nadal otwarty, płacimy 24 zł, czyli pewnie połowę tego, ile zapłacilibyśmy, gdyby nasza wycieczka odbyła się zgodnie z planem.
Wracamy zmęczeni, trochę zawiedzeni, z planem by wrócić tu późną wiosną, z własnymi rowerami. Na pieszo zdecydowanie odradzamy.
Z Łeby jedziemy do Doliny Charlotty w Strzelinku koło Słupska, to nasza przystań i baza do kolejnych wycieczek. Czekamy na powrót do zdrowia naszej Dziewczynki i odpowiednią pogodę, aby ruszyć dalej.
Odwiedziny w Krainie w Kratę
Przed nami Kraina w Kratę, ze stolicą w Swołowie. To maleńka osada, znajdująca się około 20 km od Słupska. Działa tu Muzeum Kultury Ludowej Pomorza. Cała wioska jest niczym skansen.
Zagrody wyglądają jak zatrzymane w czasie ukazując Pomorze Środkowe z czasów XVII/XVIII w. Domy wybudowane z drewna, gliny i słomy techniką szkieletową, mają charakterystyczną elewację w kratę.
W centrum wsi, znajduje się urokliwy kościółek, na łące, przy strumieniu.
Wygląda niemal bajkowo. Obok kościoła w jednym z domów znajduje się kasa muzeum. Aktualnie trwa remont niektórych pomieszczeń, więc zwiedzić możemy tylko kilka zagród. W zamian płacimy tylko połowę ceny biletów. W kasie możemy wypożyczyć audio przewodnik, z którym spacerujemy po wsi. Są tu też pamiątki – ręcznie robione maskotki, figurki, kartki pocztowe.
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
W centrum wsi znajduje się największy dom – Zagroda Albrechta - pięknie odrestaurowane gospodarstwo dawnego sołtysa. To dosłownie żywa zagroda, ze stertą gnoju na dziedzińcu, gdzie pracownicy doglądają kur i owiec.
Możemy obejrzeć sprzęty gospodarcze i domowe, ręcznie robione narzędzia, zobaczyć jak wyglądało życie na wsi przed kilkoma wiekami.
Choć nie jest to może atrakcja stricte dla dzieci, jednak myślę, że trzeba najmłodszym pokazywać takie miejsca, aby przekazywać im żywą historię różnych regionów. Podróżując po Pomorzu Środkowym w wielu miejscowościach widzimy budynki „w kratę”, często popadające w ruinę. Jednak w Swołowie widać ogromne środki, zainwestowane, aby nadać temu miejscu nowe życie. Tym bardziej warto zatrzymać się tu choćby na chwilę.
Kolejny cel wyprawy - Ustka
Ze Swołowa ruszamy do Ustki. Miasteczko skąpane słońcem robi na nas miłe wrażenie. Niestety jesteśmy poza sezonem i latarnia morska, którą chcieliśmy odwiedzić jest zamknięta - mimo tego, że w Internecie znajdujemy zupełnie inne informacje. Zatem możemy podziwiać tą niewielką budowlę tylko z zewnątrz.Spacerujemy chwilę promenadą nad morzem, jednak wiatr jest tak silny, że zamienia nasz marsz w walkę z żywiołem. Nawet ustecka Syrenka chroni się przed wiatrem, zakładając ciepły szalik.
W mieście jest regionalne Muzeum, które chętnie byśmy odwiedzili. Jednak zwycięża dziecięcy głód i atrakcje czekające w hotelu.
Ostatni dzień na Pomorzu - Muzeum Słowińskiego Parku Narodowego
W ostatnim dniu naszego pobytu na Pomorzu Środkowym jedziemy do Czołpina. W tej maleńkiej osadzie mieści się prawdziwa perełka – Muzeum Słowińskiego Parku Narodowego. Można by pomyśleć: kolejne nudne, szablonowe miejsce. Jednak nic bardziej mylnego.Muzeum pod ten adres trafiło zaledwie 2 lata temu. U podnóża wydmy, na której stoi jedna z bardziej okazałych latarni morskich funkcjonowała przez lata Osada Latarnika. To włośnie tutaj, w dawnym domu czołpińskich latarników, wyremontowanym i dostosowanym do potrzeb osób niepełnosprawnych, powstało multimedialne Muzeum w pełni przygotowane do wymagań współczesnych odbiorców.
Poznajemy tu historię regionu, ciekawostki na temat lokalnej flory, fauny, dowiadujemy się podstaw nawigacji okrętów i funkcjonowania latarni morskich. Poznajemy też historię ostatniego Latarnika, który zaledwie kilkanaście lat temu po raz ostatni pełnił dyżur w tutejszej latarni.
Przewodnik multimedialny, który otrzymujemy w cenie biletu, zabiera nas w naprawdę fascynującą podróż po Słowińskim Parku Narodowym. Dwie godziny mijają naprawdę szybko. Naszym muzealnym numerem jeden są okulary VR, które zamieniają nas w mewy - szybujemy nad wydmami, podziwiając nadmorską okolicę. Jest to jedno z ciekawszych muzeów, w jakich byliśmy. Zdecydowanie polecamy!
Z muzeum możemy ruszyć do latarni. Jednak - jak informują nas pracownicy muzeum - poza sezonem wszystkie latarnie są nieczynne. Odpuszczamy więc ten spacer. Jedziemy natomiast na pobliski parking, z którego czeka nas niedługi spacer na całoroczny, ogólnodostępny taras widokowy.
Jedyny minus tego miejsca to szpetne koszary – a właściwie ich ruiny, które stoją na wprost punktu widokowego. Dziwne, jakby komuś zależało, żeby podziwiać betonowy bunkry zamiast przyrody… W lesie, nieopodal parkingu znajduje się woliera, w której mieszkają dwa orły. To ptaki – inwalidzi, które na skutek urazów nie są wstanie latać, dlatego muszą mieszkać w niewoli.
Nasyceni zapachem lasu, przygotowujemy się do drogi powrotnej. Jak zawsze towarzyszy nam pewien niedosyt – w końcu jest jeszcze tyle ciekawostek do odkrycia. Czekamy zatem na ciepłą wiosnę i wracamy na wydmy. Do zobaczenia!
Autorka tekstu i zdjęć: Joanna Niezbecka
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl