Deszczowe wakacje nad Polskim Morzem - Rusinowo
Deszczowe wakacje nad Polskim Morzem
Już kilkakrotnie zabierałam się do pisania pracy na konkurs. Ale chociaż sporo podróżujemy, wiele z naszych wycieczek wydawało mi się zbyt oczywistych, banalnych, by je opisać. Jednak w tym roku postanowiłam, że opowiem nasze wakacyjne przygody.
Dlaczego? Dlatego, że trafił się nam najbardziej deszczowy tydzień wakacji nad pięknym Bałtykiem i kompletnie nie wiedzieliśmy, co robić!
Spędzaliśmy całe dnie w Internecie, wyszukując ciekawe atrakcje, ale nie było nigdzie konkretnych opisów i recenzji. Dlatego piszę, by za rok więcej rodzin mogło skorzystać z naszych odkryć i nawet, jak się trafi deszczowa pogoda, ciekawie i rodzinnie spędzić czas nad Polskim Morzem.
Trasa wiedzie z Nowego Targu, przez Wrocław, Poznań do Rusionowa, a z powrotem z Rusinowa przez Poznań, Łódź, Częstochowę do Nowego Targu. W opisie wycieczki będą miejsca na ciekawą przerwę w podróży oraz tygodniowy pobyt nad morzem.
Wyjeżdżając późnym popołudniem z Nowego Targu, decydujemy się na nocleg we Wrocławiu, skąd rano wyruszamy nad morze! Plan jest prosty: mamy 24 godziny, by dotrzeć do Rusinowa. Nie musimy się spieszyć, możemy korzystać z ostatniego ładnego dnia naszych wakacji.
Park Dzieje / Poznań
Dzień 1
Pierwszy postój, Park Dzieje w Murowanej Goślinie. Jest 15 sierpnia, przy wejściu do parku okazuje się, że jest już po sezonie (środek wakacji!) i bilety są w promocyjnej posezonowej cenie, a w samym parku nie ma prawie nikogo (uwaga na dojazd, gps się gubi, prowadzi przez polną drogę, zakazy wjazdu itd., ale tak ma być, da się bezpiecznie dojechać na duży parking)
Park Dzieje to rozległy teren, na którym znajdują się historyczne drewniane budynki. Całość zajmuje kilka hektarów i potrzeba czasu, żeby je przejść, ale nie jest to nudne, bo przez park prowadzi ciekawy Quest. Kartkę z zadaniem otrzymaliśmy już przy kasie biletowej, skąd wyruszyliśmy w poszukiwanie kolejnych zagadek. Świetnie schowane literki, zagadki interesujące nawet dla małych dzieci sprawiły, że teren przeszliśmy z ogromną przyjemnością. W połowie trasy napotkaliśmy park linowy, z którego można było skorzystać. Trudna trasa na wysokości, ale poradziliśmy sobie świetnie. W samym parku w lipcu odbywają się rekonstrukcje historyczne, na które ponoć przybywają tłumy. My byliśmy w nim praktycznie sami. Żadnych kolejek, cisza spokój i piękna przestrzeń, pozwoliły nam odpocząć po trudach podróży.
Park Dzieje
W parku można pozostać dowolną ilość czasu, ale zdecydowaliśmy, że chcemy nad wodę, by wykorzystać ostatni słoneczny dzień.
Po upalnym czasie w parku, szukamy kąpieliska i tak docieramy na płatne piaszczyste kąpielisko z atrakcjami Akwen Tropicana w miejscowości Owińska. Wejście na kąpielisko jest płatne, ale całość jest bardzo fajnie przygotowana, są parasole, leżaki, plac zabaw, toalety, przebieralnie, bufet z lodami. Ratownicy czuwają nad bezpieczeństwem, można miło spędzić czas.
Akwen Tropicana
Krótka kąpiel i „wracamy” trochę w stronę Poznania, który mieliśmy zwiedzać po drodze, ale w upalny dzień nie mieliśmy na to siły. Wieczorem jest już trochę chłodniej. Parkujemy prawie przy samym Starym Rynku, wchodzimy na rynek, a tam tłumy! Ogromne tłumy, jakich nie widzieliśmy w Krakowie, na Krupówkach i w wielu innych miejscach. Głośna muzyka, hałas - niestety nie dla nas takie atrakcje. Rzut oka na piękne kamienice, zakup lodów i uciekamy z centrum. Trafiliśmy na ławeczki pod Zamkiem. Zachwyceni murami, oglądamy stare drzewa, zastanawiając się, jaka księżniczka mieszkała w tych pałacach (a później okazało się, że to nowy zamek, sprzed kilku lat, wybudowany ot tak, dla kaprysu).
Wracając do samochodu, dzieci stwierdziły, że nie było jeszcze placu zabaw i tak trafiliśmy na Wartofrajdę - fantastyczny plac zabaw dla dzieci. Plac jest nowy, duży, z mnóstwem nietypowych atrakcji dla dzieci, jest tyrolka, trampoliny, równoważnie, karuzele napędzane siłą rodzica. Wszystko zorganizowane w obniżeniu terenu, a dookoła ogrodzone murkiem z ławeczkami. Brakło nam tylko toalety, ale sam plac jest wart odwiedzenia.
Wartofrajda w Poznaniu
Powrót do samochodu i nocna jazda nad morze (nie mieliśmy zamówionego noclegu).
Rusinowo
Dzień 2
Nad ranem docieramy do Rusinowa. Jeszcze tylko drzemka w samochodzie i można rozpoczynać dzień od śniadania na plaży. Niestety nasze nieobycie z morzem już w pierwszych minutach dało znać. W nocy zmieniła się pogoda i z pięknego słońca zostały tylko wspomnienia, a wiatr przewracał wszystko, co napotkał na swojej drodze. Śniadanie trzeba było zjeść w samochodzie, na plaży nie można było ustać.
Na plaży w Rusinowie
Wróciliśmy po południu, z nadzieję, że morze się uspokoi i będzie trochę cieplej... Pierwszy dzień nad morzem zakończyliśmy pięknym zachodem słońca, z wiarą, że jutro będzie lepiej.
Zachód Słońca
Darłowo
Dzień 3
Pogoda nie zapowiada się ciekawa, ale nie pada, więc idziemy odważnie na plażę. Parawany, czapki, bluzy - i nawet udało się trochę pokąpać. Po południu jedziemy na pierwszą nadmorską wycieczkę do Darłowa.
Darłowo to typowe nadmorskie turystyczne miasteczko. Przypadkiem trafiliśmy na deptak, jednak szybko się wycofaliśmy (chociaż trochę za szybko, bo na jego końcu jest ruchomy most, jeśli ma się szczęście, most jest podnoszony i pod nim przepływają statki, myślę że to spora atrakcja dla dzieci). Jednak tłumy na deptaku to nie nasze klimaty, uciekliśmy nad morze. Zaparkowaliśmy na miejskim dużym parkingu, tuż obok plaży. Parking jest płatny, ale pusty, dzięki czemu bardzo łatwo znaleźliśmy miejsce.
W Darłowie nad morzem jest piękna duża plaża i falochron, betonowy szeroki, wygodny niczym molo i wchodzący naprawdę głęboko w morze. Spacer nim, ucieczki przed rozbryzgującymi falami, wszędobylskimi mewami - to miły oddech od deptakowej codzienności.
Darłowo
Z falochronu widać pełne morze i turystyczne statki. Gdy już wiatr prawie urwał nam głowy, postanowiliśmy się schować trochę na lądzie i przespacerować ścieżka przyrodniczą.
Ścieżka ma około 600 m. Zaczyna się na parkingu i wiedzie przez wydmy, pokazując na tablicach rośliny i drzewa chronione. Spacer jest ciekawy, z ciągłym widokiem na morze, z dobrze opisanymi tablicami. Brakuje tylko zgrabnej pętli i ciekawostek dla dzieci. Na ścieżkę można wejść z dwóch stron, więc warto np. pójść ścieżką w jedną stronę, a wrócić plażą, albo odwrotnie.
Ścieżka przyrodnicza w Darłowie
My zdecydowaliśmy się na powrót ścieżką dla wygody małych zmęczonych nóżek. W kilku miejscach na ścieżce zamontowano szklane osłony, chroniące od wiatru i poziomego deszczu – świetny pomysł!. Mimo wszystko, warto wziąć czapkę, nawet na krótki letni spacer. Wieje!
Darłowo - ścieżka przyrodnicza
Jeśli zostanie czasu, można jeszcze w Darłowie zobaczyć Zamek i Latarnię Morską (my się nie zdecydowaliśmy na ich odwiedzenie, może innym razem).
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Rusinowo - Wicie
Dzień 4
Ciągły poziomy deszcz sprawił, że jedynym naszym zajęciem było szukanie, co robić jutro, żeby nie zwariować. A oprócz tego cały dzień: jemy, śpimy, odpoczywamy, śpiewamy, gramy, tańczymy.
Udało nam się jednak wyrwać na krótki spacer z Rusinowa do Wicia, a później plażą do Rusinowa. Przy okazji wkręciliśmy się w geocaching i szukaliśmy w lesie skarbów. Jak się okazuje, nad morzem jest ich ukrytych całkiem sporo, warto się rozejrzeć i poszukać. Geocaching zmienia zwykły spacer w poszukiwanie skarbów i świetną przygodę nawet w deszczowy dzień.
Geocaching
Jarosławiec
Dzień 5
Deszcz nie odpuszcza. Wieje tak samo mocno, ale ruszamy na wyprawę. Próbujemy znaleźć więcej atrakcji pod dachem, a na działanie morskiej bryzy wystawiamy się tylko na chwilę. Pora na wycieczkę do Jarosławca. Pierwszym przystankiem było muzeum Dom Rybaka w Jarosławcu, niewielkie muzeum z ogromną ilością eksponatów i automatycznym „przewodnikiem”, którego głos oprowadza po ekspozycji krok po kroku.
Muzeum Dom Rybaka
Dowiedzieliśmy się, jak wyglądała dawniej chata rybaka, jakimi sieciami łowi się ryby, jak wyglądały systemy nawigacji, systemu alarmowe, kamizelki ratunkowe itd. Dzieci z ciekawością oglądały i wyszukiwały ciekawe przedmioty (jednak pani sprzedająca bilety nie była nam w stanie odpowiedzieć na żadne pytanie dotyczące rybołówstwa, a właściciela nie było). W samym muzeum można spędzić tak około 40-50 minut.
Dom Rybaka w Jarosławcu
Na zewnątrz jest wystawa „ryb”. Jest to kilkanaście posągów ryb występujących w Bałtyku. Sama ścieżka jest dodatkowo płatna, ale w deszczowy dzień nikt nie zwracał na to uwagi.
Z Domu Rybaka wyruszyliśmy na podbój kolejnego nadmorskiego kurortu, wprost do centrum Jarosławca. W deszczowy dzień tłumów nie było, ale i tak wielki, ogólnodostępny, darmowy parking wypełniony był samochodami po brzegi. Gdy parkowaliśmy, już było widać Latarnię Morską, która była kolejnym punktem naszego programu. Co prawda, dzieci mocno się dziwiły, że nie jest ona nad morzem, ale w centrum miejscowości (mieliśmy doczytać, dlaczego tak jest). Latarnia jest dosyć mała i wąska, na górę prowadzą kręte schody. Nie jest to podejście dla każdego. Jest ciasno i stromo, ale widok wynagradza wszystko. Z każdej strony latarnia otoczona jest lasami, miasteczkami i oczywiście morzem, można patrzeć i patrzeć. W latarni zeszło nam około 30 minut.
Latarnia Morska w Jarosławcu
Później przestało mocno padać, przeszliśmy nad morze, po drodze odwiedzając słynny mały, tradycyjny sklep rybny Jackowo. Faktycznie, ryby były świeże i pyszne, a w samym sklepie czuć trochę klimat PRL-u i ta kolejka! A tuż obok port z kurtrami rybackimi, bardzo malowniczy zakątek. Ciekawe, jak tu jest wczesnym rankiem.
Port w Jarosławcu
Kutry rybackie
W Jarosławcu jest piękna promenada nad samym morzem, wielka szeroka plaża, a tuż pod klifem wygodna ścieżka. Warto przejść się tam na spacer (choć wiatr urywa głowę). Idąc nad morze, spotkaliśmy mały plac zabaw z zabawkami w kształcie ryb. Była rybna huśtawka, wspinaczka i zjeżdżalnia. Niby nic, ale rodziców z dziećmi zawsze cieszą takie atrakcje.
Promenada
Jarosławiec
Pozostałą część dnia spędziliśmy już w domkach, grzejąc się przy herbacie i szukając kolejnych atrakcji.
Swołowo
Dzień 6
W Internecie znaleźliśmy wspomnienie o tej małej wiosce, że to taka zabytkowa wieś, z muru pruskiego, kilka muzeów, warsztaty dla dzieci itd. Nie brzmiało to rewelacyjnie, ale cóż było robić, każda alternatywa na deszczowy dzień bezcenna. Dojazd do Swołowa zajął nam około 30 minut. Nie ma wyznaczonego dużego parkingu, parkuje się tuż przed wejściem do jednej z grup budynków. Okazało się, że Swołowo to przepiękne miejsce! Cała wieś wyglądała jak z bajki, a same muzea tak przygotowane, jak nigdzie indziej w Polsce, ale zacznijmy od początku.
Muzeum składa się z kilku oddziałów, które są rozmieszczone w całej wsi, wchodzi się tak jakby do osobnych gospodarstw. W wakacje dobrze jest trafić w taki dzień, w którym prowadzone są warsztaty dla dzieci. Nam udało się tam dotrzeć właśnie w czwartek. Pierwsza zagroda obejmowała kilka ogromnych chałup/stodół, odrestaurowanych i przygotowanych do zwiedzania. Był dom cieśli z warsztatami stolarskimi dla dzieci i multimedialnymii tablicami, na których można było zobaczyć sposoby budowania domów. Kolejno odwiedziliśmy dom tkacza z mnóstwem zakamarków, ciekawych piwnic, labiryntów i z warsztatem ozdabiania materiałów, był dom pełen muzyki, gdzie pan przestawiał dawne instrumenty, oraz mała stodoła. Pomiędzy budynkami zaprojektowany został wiejski ogród z kwiatami, ziołami, owocami, które można było samodzielnie zbierać. W tej części muzeum spędziliśmy najwięcej czasu, bo ponad 2 godziny i gdyby nie tłumy, które zebrały się później, zostalibyśmy na dłużej.
Swołowo
Ruszyliśmy do kolejnej zagrody (trzeba wyjść z tego gospodarstwa i zgodnie z mapą podążać do kolejnych oznaczonych budynków). W tej zagrodzie był wypiek chleba, dom kowala i dom, w którym robiono koronkowe wycinanki.
Atrakcje w Swołowie
Na koniec mapka pokazała nam drogę do zagrody Sołtysa, trzeba było przejść przez wieś około 1 km. Sama zagroda ogromna! Znajdowała się w niej stodoła utrzymana w naturalnym klimacie. Były więc pajęczyny, zostawione snopki siana, na podwórzu kury, kaczki, gęsi. W stodole bałagan, jak to w stodole, klimat oddany w 100%.
Zagroda Sołtysa
Dom sołtysa przygotowany został do zwiedzania. Utworzono w nim zgrabną pętlę, po której oprowadzała Pani Przewodnik. Za domem zaś na trawniku znajdował się mały kiermasz lokalnych artystów (ciasto drożdżowe uratowało nam dzień) oraz zestaw drewnianych zabawek, no i bocian! Jedna z większych atrakcji, oswojony bocian, który nie bał się dzieci. Tuż obok domu sołtysa jest karczma (jednak jedzenie w niej zdecydowanie nie jest dla dzieci), oraz stajnia z końmi, świniami, kurami i całą gospodarską ferajną. Z zagrody sołtysa wygonił nas dopiero głód. Spędziliśmy tu kilka kolejnych godzin, a dzieci wciąż nie chciały wychodzić. Muzeum w Swołowie polecamy z całego serca. Większość atrakcji jest w budynkach, więc krótkie przejścia pomiędzy nimi mogą odbyć się również w deszczu. Będąc jeszcze na Pomorzu, z pewnością wrócimy do tego muzeum.
Muzeum w Swołowie
Park Leonardia w Krupach
Dzień 7
Atrakcja na pochmurny dzień. Deszcz zdecydowanie będzie przeszkadzał, ale upał jeszcze bardziej. Jeśli więc trafiliście nad morzem na jesienną pogodę, będzie to idealna rozrywka. Uwaga: Park Leonardia wygląda niepozornie, ale można w nim spędzić cały dzień, weźcie dużo jedzenia, bo na miejscu nie ma gdzie kupić. Do parku z Rusinowa jechaliśmy około 30 minut. Podjeżdżając na parking, mieliśmy mieszane uczucia. Z daleka widać było kawałek pola i kilkanaście drewnianych zabawek, ale zaryzykowaliśmy, kupiliśmy bilety i nie było odwrotu (bilety około 20 zł od osoby).
Park Leonardia
Na miejscu okazało się, że każda zabawka zbudowana jest z drewna i inspirowana pracą i nauką Leonarda da Vinci. Niepozornie wyglądający park wciągnął nas na kilka godzin, a tak wielu świetnie bawiących się dorosłych nie widziałam nigdy.
Zabawa w parku
Gier/zabawek na terenie parku jest ponad 100. Każdą chce się wypróbować kilkakrotnie, więc czas leci nieubłaganie. W czasie naszego pobytu nie było zbyt wielu osób, ale teren jest tak duży, że nawet setki osób mogą się bawić bez kolejek. Wielkie katapulty, kręgle, łowienie rybek, zabawy z kulkami, armaty, koparki, zabawy logiczne - wszystko zrobione z drewna - wciąga dzieci i dorosłych w wir nauki i zabawy.
Atrakcje wykonane z drewna
Jest to kolejna atrakcja, którą polecamy i do której z pewnością wrócimy z plecakiem pełnym jedzenia. Tym razem z parku wygnał nas głód, ale następnym razem będziemy już przygotowani.
Park Leonardia z dziećmi
Krupy - Park Leonardia
Plaża
Dzień 8
Nareszcie pogoda na plażę, bez upału, nie bez wiatru, ale już koniecznie chcieliśmy wypróbować to nasze morze.
Plaża w Rusinowie
Trasa Rusinowo – Poznań
Dzień 9
Gdzie zatrzymać się na trasie? Jak zwykle, trafiliśmy przypadkiem na wspaniałe miejsce, nad Jeziorem Sarcze w miejscowości Trzcianka. Miał być tylko przystanek na rozprostowanie nóg, a spędziliśmy tu ponad godzinę, a można by było zostać na cały dzień. Tuż nad jeziorem znajduje się park ryb słodkowodnych z pięknymi rzeźbami ryb, każda z podpisem, tabliczką z informacją. Przy linii brzegowej stworzone zostały dwa strzeżone kąpieliska z piaszczysta plażą, łagodnym zejściem do wody i pomostami tworzącymi połączone „molo”. Jednak dla dzieci największą atrakcją był rybny plac zabaw, a na nim zjeżdżalnie w kształcie ryby, takie same huśtawki i bujaki.
Rybny plac zabaw
Tuż obok, w niewielkim sosnowym lasku bezasekuracyjny park linowy, prawdziwe (trudne) przeszkody zawieszone około pół metra nad ziemią. Pierwszy raz spotkaliśmy się z takim parkiem linowym i był to prawdziwy hit dla dzieci. Przechodziły wciąż w koło i w koło, raz po raz spadając i próbując od nowa. Cały obiekt wraz z parkingiem i toaletą jest bezpłatny. Warto skorzystać i zatrzymać się w podróży.
Trzcianka - park linowy
Przystanek w Trzciance - Jezioro Sarcze
Częstochowa
Dzień 10
Z Poznania, przez Łódź późnym popołudniem dotarliśmy do Częstochowy, ale tylko na chwilę by wejść do klasztoru na Jasnej Górze, pomodlić się i podziękować za trudy obecnego roku i za wspaniałe wakacje.
Dziękujemy za motywację do spisania naszych przygód, przypomnienie sobie wszystkiego i możliwość polecenia miejsc, których próżno było szukać w lokalnych przewodnikach, na bilbordach w środku turystycznych miejscowości czy na ulotkach rozdawanych na deptakach. Może to i dobrze. Odrobina wysiłku przy szukaniu, a trafiliśmy w naprawdę wyjątkowe miejsca, które serdecznie polecamy.
Ula, Paweł, Milena, Olga i Nela Jaskierscy.
Urszula Jaskierska
"Polska z dziećmi 2021"
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl