Rudawy Janowickie - pod namiot z dzieckiem
Kto dziecku zabroni spać pod namiotem?
Uwielbiamy polskie góry, te wyższe i niższe, te kamieniste i te bardziej zarośnięte.
Jeździmy, kiedy się da i gdzie się da. Szukamy okazji cenowych, spania za grosze i jak już zrobimy rezerwację – czekamy na wolne i na wyjazd.
Odwiedziliśmy już Wambierzyce, Szklarską Porębę, Karpacz, Wisłę i Skalne Miasto (Adrspach). Byliśmy na Ślęży i na Szczelińcu. Pokochaliśmy górskie wędrówki i nie byłoby to nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że wszędzie od małego tupta z nami nasze - teraz już 6-letnie dziecko. Bez taryfy ulgowej, noga w nogę, czy to w słońcu, czy w deszczu - Filip dzielnie nam towarzyszy.
A wszystko to „wyssaliśmy to z mlekiem matki”, bo miłość do wędrówek zaszczepili w nas moi rodzice - seniorzy rodu: babcia Basia i dziadziuś Marek (brzmi dostojnie, choć to jeszcze 50-letnie młodziki). To oni zdobyli Koronę Gór Polskich i to oni, kiedy tylko nadarza się okazja, wskakują w auto i jadą – na Śnieżkę, na Błędne Skały, na Giewont. Mając takie wzorce, nie moglibyśmy nie podążać ich śladem. W przenośni i dosłownie, bo większość wyjazdów planujemy i realizujemy razem - w piąteczkę.
Czasami dołączają do nas wujek Dawid i ciocia Aga, którzy góry kochają, także za możliwość wspinania się. To właśnie oni przetarli szlaki w Sokolikach i znaleźli wspaniale miejsce do spania – pole namiotowe Tabor - idealne miejsce dla początkujących i uczących się wspinaczki osób.
W te wakacje Filip mnóstwo czasu spędził u Babci i Dziadziusia, gdzie całymi dniami jeździł na rowerze i grał w piłę, a nocami zasypiał w namiocie na podwórku. Niestety, my, rodzice poza dłuższym 2 tygodniowym urlopem, o wolnym mogliśmy tylko pomarzyć. Dlatego nie było mowy o jakimś choćby weekendowym wyjeździe.
Ale kto powiedział, ze dziadkowie nie mogą zabrać wnuczka w góry? Przecież jeśli tylko dziecko będzie chciało jechać w nieznane, to rodzice nie mają nic przeciwko temu. I tym sposobem, w pewien sierpniowy weekend, nasz mały turysta, pojechał z Babcią i Dziadziusiem, na pole namiotowe. Czekali tam już na nich wujek z ciocią. I całe szczęście, bo o ile droga z Wrocławia do miejscowości Janowice Wielkie nie była problemem, to przed samym campingiem dziadziuś pobłądził i wujek musiał wyjść naprzeciw.
Pole namiotowe Tabor pod Krzywą jest ogólnodostępne. Każdy może tam rozbić namiot, albo wynająć pokoik, jeśli preferuje taki rodzaj wypoczynku. Nasi podróżnicy mieli swoje namioty i rozbili je na specjalnie wybudowanych podestach. Koszt pobytu od osoby to 20 zł, a Filipek płacił połowę.
Ponieważ pod namiotem miało spać moje dziecko, ważne dla mnie było, jakie warunki zapewnia pole namiotowe. Uspokoiłam się, kiedy brat wytłumaczył mi, że są tam łazienki i prysznice, jest możliwość skorzystania z kuchni, a miejsce jest bezpieczne i odpowiednie dla kilkulatka.
Rzeczywiście, Filip bawił się tam świetnie i nawet spotkał swoją rówieśnicę, z którą dokazywał pół wieczora. Nie lada atrakcją było rozbijanie namiotu, szykowanie śpiworów i cała organizacja. Co innego spać w namiocie w pobliżu domu, a co innego w środku lasu.
Zanim zapadł zmierzch, dziadziuś z wujkiem poszli szukać drewna na ognisko. Na polu namiotowym jest specjalne miejsce na rozpalenie ogniska. Wieczorową porą dookoła ogniska zebrało się mnóstwo osób. Były kiełbaski i pieczone ziemniaki. Biesiadnicy snuli opowieści i śpiewali „harcerskie” piosenki. Dla Filipa to było niesamowite przeżycie. Miał co potem opowiadać rodzicom.
Noc minęła spokojnie. O dziwo nikogo nie zjadły komary. Za to rankiem okazało się, że piesek właściciela campingu zjadł kiełbaskę, która miała być dodatkiem do jajecznicy. No, jaka szkoda. Może trzeba było sprawować wartę przez noc?
Dzień zapowiadał się piękny. Pogoda dopisywała i dobrze, bo plany były bardzo ambitne. Około 15 minut marszu od Taboru znajdują się piękne skałki, idealne do wspinaczki.
Wujek Dawid - chrzestny Filipka, postanowił zarazić chrześniaka swoją pasją i pokazać mu, jakie niesamowite jest wspinanie. Najpierw było zapinanie prawdziwej profesjonalnej uprzęży, potem ćwiczenia podnoszenia i opuszczania, a potem to już „egzamin” ze zdobytej wiedzy i czysta praktyka. Filipek wspinał się na najprostszą skałkę Michały. Obok są jeszcze Sukiennice i Krzywa Turnia, ale to już poziom bardziej zaawansowany. Jednak coś czuję, że i z tych skałek mój zuch spojrzy kiedyś w dół.
Może i lepiej, że rodzice nie mogli pojechać, bo wrażliwe serce mamy nie zniosłoby takiego widoku. I choć wiem, że dziecko było w najlepszych rękach, i że po tych przeżyciach nie mógł zasnąć, bo gadał i gadał, to jednak chyba bym stanowczo protestowała . Choć z drugiej strony cieszę się, że synek ma okazję poznawać nowe rzeczy, mierzyć się z takimi wyzwaniami. I jestem dumna, bardzo dumna z jego determinacji i wytrwałości, i siły, i odwagi. Chyba wdał się chrzestnego.
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Po wspinaczkowych szaleństwach trzeba było zejść na ziemię i zebrać siły przed wejściem na Sokolik. Jest to drugie co wysokości wzniesienie w Sokolich Górach w Rudawach Janowickich, o wysokości 642 m. Wchodzi się na nie metalowymi krętymi schodami. Babcia stwierdziła, że tyle chodzi po górach, a nigdy takiego wejścia nie widziała.
Filipek maszerował, dzielnie. Jak zawsze miał ze sobą swój Dzienniczek Turystyczny, do którego własnoręcznie przybił kolejne pieczątki. To nie tylko fajna zabawa, ale i wspaniała pamiątka.
Widok z Sokolika wynagrodził mozolne wspinanie się na górę. Było pięknie. Sierpniowe słonko pięknie opaliło buzie, a wietrzyk orzeźwił. Góry mają w sobie niepowtarzalny urok.
Ze szczytu cała ekipa zeszła do schroniska Szwajcarka. To piękny drewniany domek, w którym dają pyszną herbatkę i naleśniki ze śmietaną. To także idealne miejsce na odpoczynek przed powrotem do domu.
Rudawy Janowickie i Sokolik okazały się miejscem bardzo przyjaznym dla rodziny z dzieckiem. Spokojny i cichy camping Tabor zachwycił i dziadków, i małego miłośnika wycieczek. To doskonałe miejsce nie tylko na nocleg i na biwak, ale i jako baza wypadowa w wyższe góry, choćby na Śnieżkę.
W drodze powrotnej w Janowicach Wielkich, za namową cioci i wujka, cała rodzinka zatrzymała się na pysznym obiedzie w miejscu Karioka. Pyszne duże porcje, za przystępną cenę, gwarantują, że jest to miejsce godne polecenia.
Filip wrócił do domu późnym wieczorem. Wykorzystał dzień maksymalnie. Przywiózł piękne doświadczenia i wspomnienia. Wymusił na nas obietnicę, że pojedziemy na Tabor rodzinnie, abyśmy i my mogli doświadczyć piękna Sokolików. Jak tylko zima minie, spakujemy namiot i pojedziemy, bo w górach jest to, co kochamy.
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl