Polskie wybrzeże na piechotę - nadbałtycka przygoda
Nadbałtycka przygoda - od Koszalina do Wejherowa
20-25 sierpnia 2019
Antosia (lat 11) oraz Iza (jej mama)
Odcinek przebyty: Koszalin - Darłowo - Darłówek - Wicie - Jarosławiec - Duninowo - Ustka - Rowy - Smołdzino - Kluki - Czołpino - Łeba - Wejherowo - Bieszkowice
Pieszo (kolor liliowy na mapce) – ok. 90 km
PKP, PKS, STOP (kolor czerwony) – pozostałe fragmenty drogi
Wstęp
O pieszej wędrówce nadmorskiej marzyłyśmy od jakiegoś czasu. Wcześniejsze wyjazdy nad morze miały charakter stacjonarny i ograniczały się do jednodniowych wycieczek po plaży.
Toteż jeszcze zimą tego roku zagadnęłam córkę:
- Jesteśmy w stanie przejść plażą jakieś 30 km dziennie. Wykorzystajmy to i zaplanujmy nadbałtycką wyprawę. Zaczniemy na przykład w Koszalinie, a skończymy w Łebie.
- A gdzie będziemy spać? W schroniskach? – podjęła temat Tosia.
- Sprawdzę. Schronisk takich, jak w górach, nie ma nad morzem, ale mam nadzieję, że znajdziemy schroniska młodzieżowe, ostatecznie pola namiotowe.
- I będziemy dźwigać namiot?
- Hm… Tego wolałabym uniknąć. Bagaż trzeba ograniczyć do minimum.
Od tej chwili plan nadbałtyckiej przygody zaczął nabierać barw i kształtów. W międzyczasie wędrowaliśmy przez Góry Stołowe i Bystrzyckie (Majówka), Karkonosze i Góry Izerskie (przełom czerwca i lipca), Beskid Żywiecki i masyw Babiej Góry (lipiec), Tatry polskie i słowackie (przełom wakacji). W końcu nadszedł środek sierpnia. Trasa została zaplanowana i wyliczona, noclegi zarezerwowane, plecaki spakowane.
Jedynie prognozy meteorologiczne nam nie sprzyjały i przewidywały opady deszczu. Głęboko wierząc, że się nie sprawdzą, 19 sierpnia wieczorem wsiadamy w pociąg na dworcu Warszawa Zachodnia i o 21.42 odjeżdżamy w kierunku Koszalina. Znacznie różnimy się od innych podróżujących. Na każdego z nich przypada wielka waliza na kółkach, niezależnie, czy to dziecko, czy dorosły. Nasz bagaż ogranicza się do mojego dwudziestolitrowego plecaka, którego połowę zajmują dwa 600-gramowe śpiwory oraz zestaw ubrań na zmianę i stroje kąpielowe oraz dziesięciolitrowego plecaka Tosi, w którym są ręczniki i prowiant na drogę. Noc możemy zaliczyć do przespanych i po 6.00 rano jesteśmy w Koszalinie, na miejscu.
20.08.2019 (Środa. Chłodno, ale nie pada)
Koszalin - Grzybnica, Koszalin - Mielno
W Koszalinie mieszkają Ela i Grzesiek – nasi przyjaciele i wielokrotni towarzysze wypraw górskich. Odbierają nas z dworca PKP, i po śniadaniu obiecując sporą dawkę atrakcji, zabierają na spacer do lasów w Grzybnicy (około 20 km od Koszalina jadąc drogą nr 11 w kierunku Szczecinka).
Rezerwat Archeologiczny "Kamienne Kręgi" w Grzybnicy znajduje się na lewym brzegu rzeki Radew, w pobliżu szosy Koszalin-Poznań. Na terenie rezerwatu znajduje się cmentarzysko z kręgami kamiennymi, które świadczy o mieszkających na Pomorzu Gotach, przybyłych ze Skandynawii, a mających w późniejszym okresie odegrać znaczącą rolę w dziejach Cesarstwa Rzymskiego. Cmentarzysko powstało w ostatniej ćwierci I wieku naszej ery.
Już z daleka, pomiędzy drzewami są widoczne stele kamienne oraz głazy ułożone w kręgi, a także kurhany. Z badań archeologicznych wiemy, że Goci chowali zmarłych w wydrążonych kłodach drewnianych (groby szkieletowe) lub dokonywali kremacji ciał (groby ciałopalne). W grobach znajdowały się przedmioty typowe dla kultury wielbarskiej. W obrębie kamiennych kręgów rośnie tylko niska roślinność (jagody, trawy, mech), być może dlatego, że według radiestetów jest tu silne promieniowanie. Zdejmujemy buty i na boso przemierzamy teren cmentarzyska, by mocniej poczuć tę energię. Wędrując dalej przez las i zbierając grzyby dochodzimy do rozlewisk i bagien powstałych wokół rzeki Radew.
Po południu korzystamy z ładnej pogody i jedziemy do Mielna. Tosia wykorzystuje pierwszy podczas tej wyprawy pobyt nad morzem i rzuca się w morskie fale. Zwiedzamy Mielno, które pamiętam sprzed dwudziestu lat, i widzę, jak bardzo się zmieniło. Można pospacerować nową ścieżką dydaktyczną pomiędzy miejscami istnienia prastarych grodzisk oraz zajrzeć do dobrze utrzymanych ruin niemieckich bunkrów.
Spacer promenadą umilają nam obrazy współczesnego koszalińskiego artysty Dunina. Zarówno kolorystyka, jak i technika są genialne.
Spacerujemy także nad jeziorem Jamno, gdzie atrakcją dla niektórych jest ośrodek wypoczynkowy posiadający „Domki na wodzie”.
Grzybnica - nadleśnictwo Bobolice
Grzybnica - kamienne kręgi
Tablica informacyjna o kamiennych kręgach
Mielno - ścieżka dydaktyczna
Mielno - Tablica informacyjna o dawnych grodziskach
Mielno - zwiedzamy poniemieckie bunkry
Mielno - nad jeziorem Jamno
21.08.2019 (Środa. Od rana chłodno i deszczowo, potem pogoda nam sprzyja)
Koszalin - Darłowo - Darłówko - Wicie - Jarosławiec - Duninowo (ok. 20 km pieszo)
Wcześnie rano żegnamy się z naszymi przyjaciółmi i o 7.35 wyjeżdżamy autobusem z Koszalina do Darłowa. Tę część wybrzeża będziemy zwiedzać pierwszy raz.
Wysiadamy z autobusu i prężnym krokiem maszerujemy przez Darłowo, podziwiając to niezwykle urokliwe miasteczko nad rzeką Wieprzą. Góruje nad nim zamek Książąt Pomorskich, zbudowany w II połowie XIV wieku za panowania księcia Bogusława V i Elżbiety, córki Kazimierza Wielkiego. Zamek rozbudowuje i unowocześnia książę Pomorza i król Skandynawii – Eryk I Pomorski. Chociaż na zwiedzenie zamku jest jeszcze za wcześnie (dla zwiedzających dostępny od godziny 10.00), odwiedzamy najstarszy darłowski Kościół Mariacki, gdzie znajduje się grobowiec księcia Eryka.
Ze względu na galopujący czas, opuszczamy Darłowo i wędrujemy wzdłuż portu do Darłówka. Tam zastaje nas ulewa, a na horyzoncie, nad morzem trwa burza. Osłonięte kapotami przeciwdeszczowymi, zahaczamy jeszcze o latarnię morską, znajdującą się przy wejściu do portu (ujście Wieprzy) w Darłówku Wschodnim.
Jest godzina 10.15, a przed nami 20 km wędrówki pieszej! Dziś musimy dojść do Jarosławca. Idziemy brzegiem morza, ale potem, ze względu na pogodę, wchodzimy na ścieżkę rowerową (czerwony szlak). Nadal popaduje. Po prawej stronie rozciąga się rozległe jezioro Kopań, po lewej Bałtyk. Widoki są przepiękne. W końcu pojawia się słońce. Ponownie schodzimy na plażę i wędrujemy do samego Jarosławca wzdłuż brzegu. Woda w Bałtyku jest bardzo ciepła (19 st.).
Mijamy miejscowość Wicie z dość wysokim klifem i kamienistą plażą. Tu i na plażach w Jarosławcu widać niszczycielskie działanie morza. W Jarosławcu pobudowano mnóstwo sztucznych falochronów, które tworzą spokojne zatoki. W jednej z nich pływamy. Taka kąpiel po 20 km to czysta przyjemność. Woda odpręża i niweluje zmęczenie. Również sprawia, że czujemy ssanie w żołądku. Jest 15.00, więc czas na obiad.
Głównym wyjściem schodzimy z plaży do miasteczka, które w sezonie niczym nie różni się od innych nadmorskich kurortów. Mijamy stragany z chińszczyzną i znajdujemy restauracyjkę z naleśnikami i zupą pomidorową. Zaglądamy oczywiście także do latarni morskiej z XIX w., mieszczącej się w centrum miasta. Ze szczytu latarni widać nie tylko morze, ale i dwa jeziora: Kopań i Wicko.
W pobliżu latarni podziwiamy Pomnik Rybaka, ubranego w historyczny strój, a więc czapkę z rondem, długą, rozpinaną kurtę oraz spodnie i sweter. Mężczyzna wyciąga sieć pełną ryb, a Tosia mu trochę pomaga! Aby kontynuować dalszą podróż, musimy udać się na pobliski przystanek autobusowy, ponieważ plaża na odcinku Jarosławiec - Ustka jest zamknięta (tereny wojskowe).
Opóźniony autobus ze Słupska o 19.00 z minutami zawozi nas do Duninowa. Jest to wieś pochodząca z drugiej połowy XIV wieku, a najstarszy jej zabytek stanowi kościół p.w. Matki Boskiej Częstochowskiej z XV w. obiekt klasy „0”. Wybudowano go w stylu gotyckim na fundamencie z polnych kamieni i wielokrotnie przebudowywano, ale mimo tych działań, zdołał zachować cechy gotyku i baroku. Przy północnej ścianie świątyni znajduje się grobowiec dynastii Frankestein. O walorach zabytkowych tej miejscowości stanowi kościelna wieża z latarnią, barokowa ambona, gotycki dzwon spiżowy, organy oraz wspaniałe witraże ufundowane przez rody de Croyów i von Belowów.
Proboszczem w tej parafii jest ksiądz Jerzy Wyrzykowski, postać barwna i niezwykła. Wraz z mieszkańcami parafii pobudował przy plebani Publiczne Szkolne Schronisko Młodzieżowe, które działa przez cały rok. Gdy przybywamy na miejsce, schronisko jest pełne turystów, ale nie musimy się martwić o nocleg. Dostajemy dwuosobowy pokoik na pierwszym piętrze plebani, a do dyspozycji wspólną kuchnię i dużą łazienkę.
Po całym dniu marszu w planach mamy już tylko kolację i sen, ale proboszcz proponuje nam przejażdżkę do sąsiedniej wsi Zaleskie na "ewangelizację wiosek". Jedziemy więc z nim, żeby zobaczyć, na czym polega ewangelizacja i przez ponad 2 godziny stajemy się częścią tutejszej społeczności. Na koniec jest ognisko z kiełbaskami i ciasta zaleskich gospodyń oraz tańce! Żegnamy się wspólną modlitwą i wracamy na plebanię w Duninowie. Proboszcz jest tu głównym kierownikiem, prężnie działającym i mającym wielkie serce dla pielgrzymów. Sam też pielgrzymuje do Medjugorie oraz Compostella. Mamy więc o czym rozmawiać! Zresztą należy zaznaczyć, że przez Duninowo przebiega Szlak św. Jakuba, który chcemy przejść w przyszłości, gdy Tosia będzie starsza.
Po tak intensywnym dniu, w końcu idziemy spać o 23.00!
Darłowo - początek naszego szlaku
Darłówko - Zamek Książąt Pomorskich
Darłówko - Rynek
Darłówko - Kościół z grobami książąt
Darłówko - port i latarnia morska
Darłówko - plaża
Darłówko - Jarosławiec - ścieżka rowerowa
Darłówko - Jarosławiec. Przy ścieżce rowerowej
Wicie - Jarosławiec. Klify
22.08.2019 (Czwartek. Pogoda fantastyczna)
Duninowo - Ustka - Dębnica - Rowy - Smołdzino (ok. 35 km pieszo)
Po śniadaniu na plebanii (wszyscy już nas tu znają dzięki proboszczowi Jerzemu), błogosławieństwie, wyruszamy w trasę. Po jakichś 100 metrach od plebanii przesympatyczny pan z Pelplina zabiera nas stopem do Ustki. Ustkę zwiedziłyśmy pod koniec maja, podczas trzydniowego pobytu w Słupsku na gali Finału XXXV edycji Międzynarodowego Konkursu Literackiego im. Wandy Chotomskiej. Tosia odbierała wówczas nagrodę za swoje opowiadanie pt. „Klucz”, a przy okazji podziwiałyśmy uroki Słupska (polecamy zamek Książąt Pomorskich, ratusz oraz największy zbiór dzieł Witkacego) i Ustki (tu polecamy Bunkry Blüchera).
Tymczasem, z samego rana w Ustce, pierwsze kroki kierujemy do naszej ulubionej już kawiarni "Góra Lodowa” na drugie śniadanie (lody i shake), a zaraz potem wędrujemy do portu, utworzonego przy ujściu rzeki Słupi. Wejście na wschodni falochron zdobi pomnik usteckiej Syrenki. Syrenka „Bryzga Rosowa” z łososiem w dłoni występuje w herbie Ustki. Z jej postacią związana jest piękna legenda o kobiecie, która z utęsknieniem wyczekiwała powrotu syna z morskich połowów. Inna legenda głosi, że trzeba potrzeć biust pomnikowej Syrenki na szczęście. Nie ma się więc co dziwić, że lśni on z daleka!
Jest 10.00 rano, a my zaliczamy pierwszą kąpiel na plaży w Ustce. Potem będzie ich jeszcze wiele. Mijamy piękne plaże, zatoczki, klify, zimne strumyczki wpadające do morza. Przekraczamy też rzekę Orzechówkę, która o tej porze roku nie sięga nam nawet do kostek! Warto jednak o niej wspomnieć, ponieważ nazwę swą wzięła od ciemnobrunatnego koloru. Legenda głosi, że ujście Orzechówki nazywano kiedyś „Trupią Rzeczką”, gdyż w XIV wieku piraci mordowali tu zakładników, za których nikt nie chciał zapłacić okupu. Są też legendy o ukrytych w pobliżu skarbach, ale nie zamierzamy ich szukać. Wysokie klify i ujście Orzechówki robią na nas niesamowite wrażenie.
W maju szłyśmy wzdłuż biegu rzeki do ośrodka szkoleniowo-wypoczynkowego „Leśnik” w Orzechowie. Na terenie ośrodka znajduje się nowoczesny budynek z restauracją i hotelem. Natomiast atrakcją dla nas była wieża widokowa, na szczyt której wchodzi się po 220 schodach. Niektórym błędnik szaleje od tych zakrętów! Widoki rozciągają się przepiękne, a na obrzeżach ośrodka, w pobliżu wieży, usytuowany jest kącik edukacji przyrodniczo-leśnej, z którego warto skorzystać i dowiedzieć się trochę o przyrodzie i jej roli w życiu człowieka. Największą atrakcją w Orzechowie jest Wydma Orzechowska, do której można dostać się ścieżką edukacyjną. Wznosi się na wysokość 23 metrów!
Pustymi plażami, mijając Poddąbie oraz Dębinę, docieramy do cywilizacji, czyli do Rowów. Pierwsze wzmianki o tej miejscowości pochodzą już z XIII wieku, a znaleziska archeologiczne dowodzą, że była zamieszkana już w okresie prehistorycznym. Niestety, w sezonie Rowy wyglądają jak wszystkie inne miejscowości turystyczne: tłumy ludzi, fast-foody i wszechobecna chińszczyzna. Po licznych kąpielach morskich i 20 kilometrach w nogach znajdujemy restauracyjkę, gdzie jemy pyszny obiad - dziś ryba smażona+frytki+surówki. Łapiemy oddech, odpoczywamy i ruszamy dalej.
Za mostem przerzuconym nad rzeką Łupawą (szlak czerwony + zielony) odbijamy w prawo i wchodzimy do Słowińskiego Parku Narodowego. Przed nami jeszcze około 15 km drogi wiodącej przez lasy, wzdłuż jeziora Gardno, łąki i pola. W lesie wita nas na ścieżce lis. Przygląda nam się, a potem wolnym krokiem oddala się w stronę jagodowych krzaków.
Mijamy przepiękne tereny, w pewnym momencie czujemy się tak, jakbyśmy przeniosły się w czasie do XIX wieku. Piaszczyste drogi, wysokie trawy i stare drzewa rzucające długie cienie. To nam przypomina, że jest już późno, słońce ma się ku zachodowi, i żeby dotrzeć przed zmrokiem do celu, musimy zaangażować do marszu ostatnie rezerwy sił w nogach.
W końcu, o 20.00, docieramy do Smołdzina na nocleg. Meldujemy się w Szkolnym Schronisku Młodzieżowym przy Zespole Szkolno-Przedszkolnym i dostajemy klucze do sali, w której normalnie, w czasie roku szkolnego odbywają się lekcje. Tymczasem teraz stoją dwa łóżka, jest stolik, krzesła i szafka, a na ścianie wisi tablica. Jesteśmy tak zmęczone, że zjadamy resztki naszego skromnego prowiantu i idziemy spać.
Port w Ustce
Plaża pomiędzy Ustką a Rowami
Ujście Orzechówki
Puste plaże pomiędzy Ustką a Rowami
Plaża w Rowach
Rowy nad Łupawą
Rowy, Słowiński Park Narodowy - wejście
Słowiński Park Narodowy - do Smołdzina: 4 km
Słowiński Park Narodowy - na szlaku do Smołdzina
Smołdzino - schronisko młodzieżowe w szkole
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
23.08.2019 (Piątek. Dzień odpoczynku. Pogoda nadal fantastyczna)
Smołdzino - Kluki - Smołdzino
Na piątek zaplanowałam odpoczynek. W smołdzińskim schronisku młodzieżowym spędzimy jeszcze jedną noc, więc nie spiesząc się, zwiedzamy okolicę. Smołdzino jest kolejną urokliwą miejscowością na naszej trasie wędrówki. Podobnie jak Rowy leży nad rzeką Łupawą. Spotykamy się z bogatą historią sięgającą czasów średniowiecznych, zabytkami oraz wzgórzem Rowokół, czyli świętą górą Słowian. To niewysokie wzniesienie ma zaledwie 115 m n.p.m., i w dawnych czasach było punktem orientacyjnym dla marynarzy. We wczesnym średniowieczu było znane jako miejsce pogańskiego kultu religijnego.
Trochę stopem, trochę PKS-em jedziemy ze Smołdzina do Kluk, aby zobaczyć skansen – Muzeum Wsi Słowińskiej. Niezwykłe budynki szachulcowe, które teraz na Pomorzu są już rzadkością, można oglądać od zewnątrz i od wewnątrz, wraz z całym wyposażeniem. W zagrodach Keitschicków oraz Alberta Klücka największą atrakcję, szczególnie dla dzieci, stanowią zwierzęta gospodarskie.
Można też dowiedzieć się, jak dawniej wydobywano na tych terenach torf. Jednym słowem - tutaj czas prawie zatrzymał się w miejscu i płynie wolniej.
My też dziś powoli wędrujemy przez wieś Kluki i docieramy nad ogromne jezioro Łebsko (maksymalna głębokość to 6,3 m), największe w Polsce zaraz po Śniardwach i Mamrach. Powstało poprzez podniesienie poziomu morza i zalanie łąk. Przez jezioro przepływa rzeka Łeba! Wypoczywamy na pomoście widokowym, obserwując drugi brzeg Łebska. Tam znajduje się nasz jutrzejszy cel wędrówki – ruchome wydmy.
Muzeum Wsi Słowińskiej - skansen w Klukach
Skansen w Klukach - torfowisko
Skansen w Klukach - zagrody dla zwierząt
Skansen w Klukach - wnętrze chaty
Kluki - nad jeziorem Łebsko
Kluki
Kluki - Galeria Malarstwa Pomorskiego
Obiad w Smołdzinie
24.08.2019 (Sobota. Pogoda rewelacyjna)
Smołdzino - Czołpino - Łeba - Wejherowo (ok. 30 km pieszo)
Schronisko Młodzieżowe w Smołdzinie opuszczamy rano, jeszcze przed 8.00. Do Czołpina mamy dwie podwózki stopem z bardzo sympatycznymi ludźmi.
I znów jesteśmy na terenie Słowińskiego Parku Narodowego. Wpierw podziwiamy orły bieliki. Nie wiemy, czy to przez naszą obecność, ale zadzierają głowy ku górze i wydają niesamowite dźwięki. Szlakiem udajemy się w stronę plaży, po drodze mijając znaną restaurację Czerwoną Szopę. O tej godzinie chyba jest jeszcze zamknięta.
Między wydmami schodzimy na plażę. Przed nami otwiera się przestrzeń piaszczysto-wodna, sięgająca aż po horyzont. Czujemy się jak na Karaibach, brakuje tylko palm. Piasek jest biały jak mąka, morze w odcieniach turkusu, niebo bezchmurne. Bajka. I znów zupełnie same maszerujemy około 3 km do wejścia na Wydmę Czołpińską. Niestety przeoczyłyśmy wejście z plaży na latarnię, więc nadrobimy to w przyszłym roku.
Jeśli zaś chodzi o Wydmę Czołpińską, jest ona jednym z dwóch (obok Wydmy Łąckiej koło Łeby) udostępnionych terenów wydmowych w Słowińskim Parku Narodowym. Szlak wyznaczają drewniane pale, połączone linami, więc nie sposób się tu zgubić. Upał jest jednak o wiele większy niż na plaży, więc pokonujemy pustynny krajobraz w tę i z powrotem, po czym wracamy na plażę.
Zostajemy tu nieco dłużej, korzystając z morskich kąpieli, ciszy i bezkresnej przestrzeni. Mogłybyśmy tu spędzić cały dzień, albo i dłużej… Jak na razie – są to najpiękniejsze nadbałtyckie plaże, które widziałyśmy. Krystaliczna, ciepła woda i bezludny krajobraz sprawiają, że jeszcze bardziej czujemy zew natury.
Dwadzieścia kilometrów wędrujemy całkiem same. Jak na zapomnianym szlaku, bardzo rzadko mijamy pojedyncze osoby podróżujące rowerami. Idziemy, pływamy, ratujemy małe śledziki wyrzucone przez fale morskie na brzeg, odpoczywamy, i wciąż podziwiamy najpiękniejszy krajobraz nadmorski.
Z powodu dość napiętego czasu tym razem rezygnujemy z wejścia na Wydmę Łącką w pasie wydm ruchomych oraz ze zwiedzania Wyrzutni Rakiet w miejscowości Rąbka.
W końcu, o 17.30 docieramy do Łeby. Jesteśmy już bardzo głodne, ponieważ ostatnio jadłyśmy śniadanie po 7.00 rano, a prowiant w postaci bułek i batoników wydaje się odległym wspomnieniem. Wchodzimy więc do pierwszej z brzegu restauracji na obiadokolację. Trochę żałujemy, bo wyraźnie czuć, że smażona ryba była rozmrożona.
W Łebie opuszczamy już nadbałtyckie wybrzeże i w doskonałym czasie zdążamy na pociąg do Wejherowa. Po 21.00 jesteśmy na miejscu. Na dworcu czekają na nas przyjaciółki, które rok temu poznałyśmy w schronisku Stara Roztoka w Tatrach: Basia (mama) oraz Natalka i Magda (7-letnie bliźniaczki).
Dziewczyny zabierają nas na swoją działkę do kaszubskiej wsi Bieszkowice, w pobliżu Wejherowa. Odzyskujemy stracone tego dnia siły, choć stopy od marszu po plażach bolą nas okropnie. Dziewczynki się bawią, a my oglądamy niebo upstrzone gwiazdami. Drogę Mleczną widać jak na dłoni. Czas na sen…
Smołdzino - schronisko młodzieżowe
Czołpino - Bieliki w Parku Narodowym
Czołpino - Czerwona Szopa
Plaża w Czołpinie
Wydma Czołpińska
Plaża w Słowińskim Parku Narodowym
Łeba - port jachtowy
Na plaży
Port w Łebie
25.08.2019 (Niedziela. Nadal słonecznie)
Bieszkowice - Wejherowo. Dzień powrotu
W Bieszkowicach są dwa jeziora: Zawiad i Bieszkowickie. Mają charakter polodowcowy, głębokość pierwszego dochodzi do ponad 17 metrów, a drugiego 7 metrów. Przylegają do nich lasy mieszane, ale jest także miejsce na plażę. Pełnią funkcje rekreacyjno-turystyczne dla mieszkańców Wejherowa, Trójmiasta i okolicznych miejscowości. W sezonie odpoczywają tu setki osób. Także my wraz z Basią, Natalką i Magdą po śniadaniu spędzamy czas nad jeziorem. Dziś mamy dzień relaksu i zabawy.
Po południu wracamy do Wejherowa, skąd za kilka godzin wsiądziemy w pociąg Kolei Mazowieckich „Słoneczny”. Tymczasem mamy trochę czasu, by zwiedzić miasto nad rzekami Redą i Cedronem, założone w 1643 r. przez polskiego wojewodę Jakuba Wejhera.
Rynek w Wejherowie to serce miasta, gdzie spotykają się mieszkańcy i turyści. W centrum stoi pomnik założyciela miasta, a także fontanna św. Franciszka oraz pomnik Remusa. Odlany z brązu Remus – uliczny sprzedawca, który proponuje przechodniom zakup polskich książek, zakazanych do czytania przez pruskiego zaborcę (znajdują się na drewnianej taczce). Towarzyszy mu dwoje dzieci, które obok niego przysiadły na ulicznym bruku i myślą, jaką piosenkę zaśpiewać. Remus jest bohaterem największej kaszubskiej powieści autorstwa Aleksandra Majkowskiego pt. „Żëcé i przigodë Remusa”.
Bieszkowice - nad jeziorem
Wejherowo - mural kaszubski
Wejherowo - rzeźba Remusa
Wejherowo - pomnik języka kaszubskiego
Wejherowo - rzeźba św. Franciszka
Wejherowo - Jakub Wejher
Przebyta trasa wycieczki: "Polskie wybrzeże na piechotę - nadbałtycka przygoda"
Nieubłaganie przychodzi czas pożegnania, i zanim zapadnie wieczór, wsiadamy do pociągu, który zawiezie nas do Warszawy Zachodniej. Jeszcze tylko jedna przesiadka i docieramy do domu.
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl