Polańczyk - wakacje z dziećmi

Wzgórza nad Soliną -  zielone i jak zawsze zachwycające

Ale to już było i nie wróci więcej...

Człowiek jechał całą noc, w kącie między harmonijkowym łącznikiem scalającym wagony a wejściem do zatłoczonego przedziału. Cieszył się, że wszedł i wystarczyło miejsca, by nie stać a przysiąść na pociągowej podłodze. Miejsce w przedziale było luksusem, danym tylko nielicznym - zazwyczaj tym, którzy wsiadali na początkowej stacji lub opanowali wchodzenie do pociągu przez okno...

Stacja Zagórz - dalej należało jechać jakimś PKSem, by z plecakiem, konserwami, suchą herbatą (wrzątek w schronisku kosztował przysłowiowe grosze) udać się ku szczęściu - cudownym widokom, smakowi jagód zbieranych o świcie, smaganiu wiatrem...

To wspomnienia. Te czasy już nie wrócą... I zdaję sobie sprawę, że gdy opowiadam o nich dzieciom -  brzmi to jak zamierzchła przeszłość. A dla mnie - wszystko jakby wczoraj... Takie były Bieszczady.

Teraz nie trzeba nosić pasztetów ni tyrolskich mielonek, nie trzeba tłuc się w ścisku pociągiem, myć w strumyku. Ta kraina szczęśliwości, idąc z duchem cywilizacji, zdecydowanie się zmieniła. Chęć przyjazdu - nigdy! Muśnięcie skrzydłami bieszczadzkich aniołów pozostawia ślad - na zawsze...


Swojsko - u boku Polańczyka

Tym razem, mając do dyspozycji cztery dni i wykupione noclegi w miejscowości Berezka koło Polańczyka - postanowiliśmy działać lokalnie. To znaczy najwyższe partie wraz z Połoninami - Caryńską i Wetlińską, Rawkami czy Tarnicą (te tak zwane „prawdziwe Bieszczady”) -  zostawić na inny raz, zachwycając się zielonymi wzgórzami nad Soliną i tym, co odkrywa okolica, może też ta mniej znana... 

Bieszczady z rodziną - Osada Werdołyna
Swojska Werdołyna

Jednocześnie fundując sobie trochę starego świata (tego jeszcze starszego niż moja młodość smile)... Zamieszkaliśmy w stylizowanych chatach, całość wypoczynkowej osady przypominała scenografię do filmu o dawnej wsi. Tego nam było trzeba! Osada Werdołyna powitała nas spokojem, ustronnością, swojskością... Przekonaliśmy się, że tu śniadanie pod chmurką i kawa wypita na progu - naprawdę inaczej smakują smile. Ech, jak dobrze!

Nie mając specjalnego planu - postanowiliśmy działać spontanicznie (to znaczy podejmować decyzje po przestudiowaniu mapy i warunków pogodowych). Te ostatnie zapowiadały się całkiem nieźle!

 

Bieszczadzkie morze - Solińskie Jezioro

Jeśli chodzi o Jezioro Solińskie to naprawdę jest się czym zachwycać! Przyznam, że będąc kilkakrotnie w tych stronach, dotychczas nie doceniałam aż tak bardzo zalesionych pagórów okalających „wielką wodę” (może wcale nie tę, o której śpiewała Maryla Rodowicz, ale dla mnie wystarczającą). Może dlatego, że zawsze wiązało się to ze znoszeniem jakiegoś tłoku, głośnych harców sąsiadujących turystów... Obecnie do mych zachwytów bardzo przyczynił się spacer stateczkiem.  Okazało się, że poznanie tych rozległych wód (nazywanych bieszczadzkim morzem) od strony... wód - to strzał w dziesiątkę!  

Polańczyk - nad Jeziorem Solińskim
Jezioro Solińskie

Naprawdę warto pokusić się o rejs statkiem - wcale nie jest to opcja dla kuracjuszy, ludzi starszych lub leniwych. To opcja dla ciekawych świata, chcących poznać zaułki, zatoczki i miejsca, do których nie da się dotrzeć inaczej. Jezioro Solińskie ma 160 km linii brzegowej, wiele odnóg, zakamarków. Dzięki uczciwej godzinie spędzonej na pokładzie stateczku - poczuliśmy, że nie tylko odpoczywamy, ale też się szczerze i dogłębnie  zachwycamy. 


Na pokładzie Trampa

Wyruszyliśmy stateczkiem Tramp - odpływa on z Polańczyka z okolic domu wczasowego Atrium (należy zejść w dół nad brzeg jeziora). Wiem, że stateczków jest więcej, cumują w różnych miejscach, też w Solinie, do której w czasie tego pobytu w ogóle nie zamierzaliśmy się wybierać (powód to remont drogi - stanie w korkach nie jest najfajniejsze w czasie urlopu, poza tym - Solina właśnie kojarzy mi się z wszechogarniającymi tłumami). Nasz Tramp opisywany jest jako były okręt, który służył w Marynarce Wojennej - pewnie po przejściu na emeryturę - został przebudowany na spacerowy. Chwalą go też za to, że pływa najdalej... Porównania nie mamy, ale był naprawdę w porządku! Faktycznie niezapomniana podróż!

Rejs po Jeziorze Solińskim z dziećmi
Jezioro Solińskie z Trampa

Malowniczy Polańczyk

Polańczyk, który oprócz stateczków, kuracjuszy, dobrych lodów, dużego wyboru restauracji, barów oferujących łemkowską i bojkowską strawę - kusi malowniczymi brzegami. Oprócz wspomnianej byłej Przystani Atrium, gdzie zaokrętowaliśmy się na Trampa - warto wybrać się na Cypel (opowiadam cały czas o części uzdrowiskowej, Polańczyk ma też tę mieszkalną - dla tutejszych). Stamtąd widać zaporę w Solinie. Można posiedzieć na ławeczce na brzegu  i... po prostu patrzeć. Niekoniecznie na zaporę, ale na wodę, niebo i zieleń... Gdyby nie zerwał się wiatr złowróżbnie zapowiadający burzę - chętnie posiedzielibyśmy dłużej. Można też przejść się ścieżką oznakowaną jako szlak zielony - to szlak spacerowy nazwany „Cypel Polańczyka”. 

♦  ♦  ♦  ♦  ♦

Czytasz artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom

NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: 
>>KLIKNIJ TU<<

♦  ♦  ♦  ♦  ♦

 

Szlachetna ścieżka - „Perła Polańczyka”

Ów szlak znamy jedynie z opisów, my wybraliśmy ścieżkę wyjątkowo szlachetną - „Perłę Polańczyka”. To kolejny strzał w dziesiątkę. Ścieżka rozpoczyna się w okolicach hotelu „Na górce” (trzeba opuścić uzdrowisko, kierując się droga główną na Hoczew) - tam należy zostawić auto i wspiąć się ponad domy (i to może najmniej atrakcyjna część). Tuż potem zaczyna się las, pola, przez które prowadzi żółty szlak. W zasadzie całość jest bardzo dobrze oznakowana (jedynie przy późniejszym skrzyżowaniu z niebieskim szlakiem staliśmy się trochę ostrożniejsi, bo niepewni oznaczeń, ale udało się bezbłędnie). Jakoś intuicyjnie na samym początku, zamiast iść ścieżką wyznaczoną przez kolor żółty - skierowaliśmy się bardziej w lewo drogą, która coś nam obiecywała... Na chwilę, zaraz wrócimy na szlak. Ta chwila przemieniła się w dłuższy postój i zachwyt, bo intuicja nie zawiodła - droga poprowadziła nas do punktu widokowego, skąd roztaczał się cudowny obraz... Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, że takich widoków będzie dużo więcej. Bo taka jest właśnie „Perła Polańczyka” - pełna panoram, naturalnych malowideł, dla których chce się i stanąć, i dalej iść, by „łowić” kolejne. Zwłaszcza w drugiej części trasy, gdy wędrówka już opada w dół - widać wszystko dosłownie jak na dłoni. Przejście wyliczone zostało jako 1,5 - 2 godziny. Dwóch godzin nie szliśmy, ale trochę ponad godzinę na pewno. Zeszliśmy w okolice Informacji Turystycznej, już zamkniętej, ale tym razem jej nie potrzebujemy - poradzimy sobie studiując mapy... „Perła Polańczyka” to naprawdę spacer - perełka!

Polańczyk - wędrówka po szlaku z rodziną

Perła Polańczyka


Z widokiem na Tarnicę - na Korbani

Poranna decyzja zapadła: jedziemy do Bukowca - to wioska położona kilkanaście kilometrów od naszej Berezki - dziś nastawiliśmy się na szlak krótki. Polecony przez miejscowych, opisywany jako bardzo łatwy, prowadzący w pobliże wieży widokowej - całkiem nas zainteresował... To ciekawe, że myśląc o łatwym szlaku jakoś dziecinnie wyobrażaliśmy sobie, że nie będzie prowadził pod górę. Nic bardziej mylnego. Po pierwsze - przecież jesteśmy w górach, po drugie, by coś zobaczyć - trzeba wspiąć się wyżej, cudów nie ma! A zobaczyć, według opisów,  mieliśmy i Tarnicę, i inne górskie znakomitości. W każdym razie, wracając do naszych wyobrażeń - tej wspinaczki wcale nie było tak dużo (choć oczywiście pod górę) - drogowskaz zapowiadał 1,5 godziny - my ukończyliśmy szlak w niewiele ponad godzinę.  Wystartowaliśmy z leśnego parkingu na końcu Bukowca. Zielony szlak poprowadził nas pod wieżę widokową na Korbani a tam faktycznie wszystko, jak na dłoni - w zlokalizowaniu bieszczadzkich znakomitości pomogła tablica z opisem wzniesień. Można było patrzeć i patrzeć! Gdyby nie wzywał nas kolejny punkt programu - pewnie tak szybko nie zrezygnowalibyśmy z upajania się panoramą bieszczadzkich wzniesień...

W planie mieliśmy jeszcze Wiejskie ZOO w Berezce - powrócę doń w tekście później, póki co załatwiając najpierw kwestię pieszych wypraw...


Tam, gdzie wyją wilki - w Wołkowyi

Kolejnym celem dla naszych nóg stała się Wołkowyja, to znaczy tam podjechaliśmy autem a potem nogi same zaniosły nas na górę Czaków -   cała trasa to również spacer około 2-godzinny, jak przystało na te strony - z punktami widokowymi. Na jednym z nich przystanęliśmy na chwilę, chroniąc się od słońca pod wiatą. Z góry już może tak nogi nie niosły, ze zmęczenia, ponieważ na początku trochę skomplikowała nam się droga - zgubiliśmy szlak (próbując ominąć roboty drogowe, rozkopy, przebudowy...), który początkowo prowadził wzdłuż jezdni. Chcac ominąć remontowe niedogodności - nie zauważyliśmy „odbijającego” szlaku. Wszystko dobrze się skończyło. Nagrodziliśmy się potem nie tylko obiadem w wołkowyjskim „Domu nad rozlewiskiem”, ale zaczęliśmy już marzyć o kawie w pewnym miejscu, które, jestem pewna, bo byłam już tam, zdoła zaprzeć dech w piersiach każdemu...

Najpierw jeszcze  drewniany kościółek - dawna greckokatolicka cerkiew w Górzance (wioska tuż za Wołkowyją). Takie miejsca to typowa wizytówka tych stron. Mieliśmy jeszcze ochotę na wodospad Czartów Młyn, ale chyba albo za mało byliśmy zdeterminowani (mając chrapkę na kawę), albo za słabo się przygotowaliśmy - podjechaliśmy kawałek, ale nie dostrzegliśmy miejsca, z którego należałoby dojść do wodospadu. 

 

Olchowiec - widok zapierający dech w piersiach

Rozgrzeszając się w duchu (przecież już dziś się nachodziliśmy!) ruszyliśmy do Olchowca. Dobrze znam to miejsce, bo młodzieżą będąc stacjonowałam tam wakacyjnie w stanicy harcerskiej - ba, wciąż jest nawet drogowskaz, co pewnie oznacza, że i stanica istnieje (nie zapuszczamy się jednak w leśne ostępy a szkoda)! Wówczas, choć piękne widoki były, a jakże - nikt nie marzył o kawie w restauracji... Wystarczyła herbata z ogniska.

Warto odwiedzić Olchowiec z dziećmi w Bieszczadach

Olchowiec

Teraz - na tarasie, z widokiem jak z lotu ptaka, na ujmujący, wyjątkowo piękny zakątek jeziora - delektowaliśmy się „mała czarną” w usadowionej na skarpie restauracji. Choć może nawet bardziej delektowaliśmy się pięknem zapierającym dech w piersiach. Z plakatu dowiedzieliśmy  się,  ze kręcono tu serial „Wataha”. Ja bym nakręciła tu wszystkie możliwe filmy smile.

W powrotnej drodze do Berezki wstąpiliśmy do miejscowości Zawóz - tym razem zdecydowaliśmy się spojrzenie na jezioro z dołu i podziwianie zupełnie innej odnogi niż z Olchowca...

 

ZOO na wsi - Berezka

Wzmiankę poczyniłam wcześniej, ale wypada i opisać więcej - czas zatem na Wiejskie ZOO w Berezce. 

Zwiedzamy Wiejskie ZOO

Wiejskie ZOO

Tablice reklamowe wszem i wobec głoszą, że to Sielski Park Rozrywki. Przyznam, że początkowo cena mnie zszokowała - 25 zł (20 zł dla dziecka) to nie wydawało się mało. 

Atrakcje dla dzieci w okolicy Polańczyka
Wiejskie ZOO

Tym bardziej, że zwierzęca część wcale nie okazała się jakaś bardzo rozległa i rozbudowana. Jak to na wsi - były owce, osioł, drób... Uwagę dzieci przykuły zwłaszcza nutrie, które, jako nieliczne - zainteresowały się pokarmem z naszego niewielkiego wiaderka. Liczyłam na alpaki, ale nie było żadnej. 

Zabawa ze zwierzętami w Wiejskim ZOO
Wiejskie ZOO

W końcu to ZOO dla dzieci, a nie dla mnie - skarciłam  się w duchu, by ukrócić wewnętrzne narzekanie. Dzieci wyglądały na zadowolone - krążąc między kolejnymi zwierzątkami, wracając do ulubionych,  w końcu trafiły na krowę, którą ... próbowały wydoić. Krowę atrapę, ale dojenie i tak je wciągnęło! 

Wiejskie ZOO - warto zobaczyć z dziećmi
Wiejskie ZOO

I tu - cena wejścia zaczęła się trochę bronić, bym przy wyjściu nie miała już do niej pretensji - w ZOO jest trochę atrakcji pozazwierzęcych - przeszkody do przechodzenia, tyrolka, trampolina, pontonowa zjeżdżalnia, malowniczo nad stawem zawieszony tor przeszkód. To zrównoważyło początkowe wrażenia!

A taki prawdziwy park linowy czekał na dzieci w Polańczyku. Nie mieliśmy już jednak czasu - widzieliśmy tylko z daleka, że śmiałkowie przemierzali trasy na wysokościach...

Nigdy nie da się wszystkiego za jednym zamachem. Weekend, choć przedłużony, jednak też, co było do przewidzenia, okazał się za krótki. 

 

Przepych dawnych czasów - Łańcut

A jeszcze w drodze powrotnej zaplanowaliśmy Łańcut - my, dorośli, już tu bywaliśmy, ale dzieci - nie poznały jeszcze przepychu dawnych czasów w postaci tak wspaniale zachowanego w muzealnej wersji dobytku znamienitych rodów...

Łańcut - rodzinna wycieczka
Łańcut

 

Łańcut - ciekawe miejsce do odwiedzenia w pobliżu Polańczyka
Łańcut

I pomimo tego, że zwiedzanie łańcuckiego zamku wraz z wozownią, storczykarnią i łaźniami (to nowość - nie przypominam sobie z poprzednich wizyt tamże wanien, pryszniców, łazienkowej armatury) a także ogrodem zajęło nam ładnych parę godzin - nikt nie narzekał, że za długo. 

Bieszczady - odwiedzamy z dziećmi Łańcut
Łańcut

Bo łańcucki zamek jest naprawdę zachwycający! Nie zachwycił nas jedynie... brak przewodnika. Nie wiem czy to pocovidowa pozostałość, czy inne przyczyny, czy po prostu znak czasów, ale zamiast żywych przewodników towarzyszami zwiedzania są... jedynie nagrania, włączane przez osoby pilnujące ekspozycji w każdym z pomieszczeń. Nie można zapytać, nie można porozmawiać... Szkoda, przynajmniej dla nas to strata...

Z dziećmi w Storczykarni w Zamku Łańcut
Łańcut Storczykarnia

Pojechałabym znów z plecakiem, tyrolską, śpiworem w Bieszczady, zapatrzyłabym się w rozgwieżdżone niebo siedząc przy ognisku, ale... skoro to już przeszłość to przyjmę każdą obietnicę, każde marzenie i plan, które pozwolą mi i mojej rodzinie spędzić czas podobnie jak teraz - czy to nad solińskim morzem, czy w bardziej lub mniej odludnych bieszczadzkich stronach...

 

Autorka tekstu i zdjęć: Anna Kossowska-Lubowicka

 

Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom

POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: 
>>KLIKNIJ TU<<



Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:

WAKACJE Z DZIEĆMI

 
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI

 NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM

Jeśli podoba Ci się nasz artykuł lub masz do niego uwagi, zostaw komentarz poniżej.

 

Chronione przez Copyscape


WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE

Portal DziecioChatki.pl


Podziel się ze znajomymi
Wyszukiwarka noclegów przyjaznych dzieciom
Gdzie chcesz spędzić wakacje z dzieckiem?
Sprawdziliśmy dla Was
Ostatnio dodane miejsca przyjazne dzieciom
Dodaj komentarz
Administratorem Państwa danych osobowych zebranych w trakcie korespondencji z wykorzystaniem formularza kontaktowego jest CREONET Hanna Wróbel z siedzibą w Ostrowie Wielkopolskim, przy ul. Wysockiej 1, 63-400, e-mail: dzieciochatki@op.pl. Dane osobowe mogą być przetwarzane w celach: realizacji czynności przed zawarciem umowy lub realizacji umowy, przedstawienia oferty handlowej, odpowiedzi na Państwa pytania – w zależności od treści Państwa wiadomości. Podstawą przetwarzania danych osobowych jest artykuł 6 ust. 1 lit. b Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 roku w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych (RODO), tj. realizacja umowy lub podjęcie czynności przed zawarciem umowy, artykuł 6 ust. 1 lit. a RODO, tj. Państwa zgoda, artykuł 6 ust. 1 lit. f, tj. prawnie uzasadniony interes administratora – chęć odpowiedzi na Państwa pytania i wątpliwości. Dane osobowe będą przetwarzane przez okres niezbędny do realizacji celu przetwarzania, tj. do zawarcia umowy, przedstawienia oferty handlowej, udzielenia odpowiedzi na Państwa pytania lub wątpliwości i mogą być przechowywane do upływu okresu realizacji umowy i przedawnienia roszczeń z umowy. Osoba, której dane osobowe są przetwarzane ma prawo dostępu do danych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania oraz prawo do przenoszenia danych osobowych, z zastrzeżeniem, że prawo do przenoszenia danych osobowych dotyczy wyłącznie danych przetwarzanych w sposób wyłącznie zautomatyzowany. Osoba, której dane osobowe są przetwarzane na podstawie zgody, ma prawo do jej odwołania w każdym czasie, bez uszczerbku dla przetwarzania danych osobowych przed odwołaniem zgody. Osoba, której dane osobowe są przetwarzane ma prawo wniesienia skargi do właściwego organu nadzorczego. Podanie danych osobowych jest dobrowolne, jednak brak ich podania spowoduje niemożność realizacji umowy, podjęcia czynności przed zawarciem umowy, przedstawienia oferty handlowej, odpowiedzi na pytania lub wątpliwości.
Polecane artykuły
Wakacje z dziećmi