Od Bałtyku aż po Karkonosze czyli jak spełnić wakacyjne marzenia całej rodziny
Od Bałtyku aż po Karkonosze
czyli o tym, jak spełnić wakacyjne marzenia całej rodziny
Wakacyjne plany zaczynamy zwykle snuć w okolicach Bożego Narodzenia. Wcześnie…, ale przed końcem roku udaje nam się zazwyczaj załapać jeszcze na rabaty i zniżki na wynajem i czartery w okresie wakacji.
Rodzinna narada w grudniu 2017 była burzliwa. Każdy forsował swoje własne pomysły na wymarzony wakacyjny wyjazd. A że jest nas pięcioro i podróżnicze gusta mamy zgoła odmienne, propozycje były całkowicie rozbieżne i rozstrzelone po całej niemal Polsce. Czego tam nie było… Różnice dotyczyły nie tylko ewentualnych miejsc pobytu, ale również sposobu zakwaterowania oraz poziomu aktywności podczas wolnych dni. Bieszczady, Jeziorak, Bałtyk, zamki krzyżackie, Karkonosze, pod namiot, do domku campingowego, na żaglówkę, na hausboota, tylko nie za dużo chodzenia…
Zanim wszyscy poobrażaliśmy się na siebie na dobre, udało mi się spisać wszystkie życzenia i ustalić, że do tematu wrócimy za kilka dni. Przez ten czas boksowałam się z terminami urlopów, dostępnymi środkami finansowymi i tym co najważniejsze – marzeniami każdego z nas. Chyba się udało…
Marzenie Ani
Leniwe wakacje na bałtyckiej plaży
Wakacje nad Bałtykiem spędzamy prawie co roku i podczas naszej grudniowej burzy mózgów okazało się, że tak już być musi - koniec, kropka. Warunki były twarde: „no ostatecznie może być namiot, ale w Białogórze i bez żadnych wycieczek, tylko plażowanie”. Hmm… Dzięki sztuce negocjacji stanęło ostatecznie na tym, że pojechaliśmy pod namiot i rzeczywiście zdecydowaną większość czasu spędzaliśmy na plaży, tyle że w Stegnie.
Dlaczego tam? Camping CAMP (nr 159)rekomendowali nam w zeszłym roku znajomi, łatwo było tam dojechać (a dojazd tym razem był całkowicie na mojej głowie, bo tata nie miał jeszcze wtedy urlopu), no i ja-mama uparłam się, żeby zobaczyć coś nowego. Białogórę baaardzo lubimy, ale byliśmy już tam 4 razy!
CAMP był strzałem w dziesiątkę. Spokojny, w lasku, blisko plaży, niczego nam tam nie brakowało. Pogoda też trafiła się prawdziwie wakacyjna, a że klika dni przed naszym przyjazdem było sztormowo, na plaży znaleźć można było całkiem okazałe bursztyny.
Zdjęcie 1. Bursztyny znalezione na plaży w Stegnie.
Poszukiwanie złota Bałtyku było naszą główną rozrywką, oprócz kąpieli w morzu i podziwiania zachodów słońca.
Zdjęcie 2. Kąpiel w Bałtyku w okolicach Stegny.
Zdjęcie 3. Zachód słońca na plaży w Stegnie.
Punktem obowiązkowym każdego wyjazdu musi być u nas park linowy. Tym razem Ania i Jaś przetestowali trasę średnią w Mierzei. Ocenili ją pozytywnie.
Zdjęcie 4. W parku linowym nad morzem.
Mnie z kolei udało się namówić towarzystwo na wycieczkę do rezerwatu Mewia Łacha.
Dojechaliśmy do promu w Mikoszewie i wschodnią stroną Przekopu Wisły poszliśmy w kierunku morza. Pchała nas tam nie tyle chęć oglądania mew, co ciekawość. Chcieliśmy zobaczyć jak wygląda miejsce, gdzie Wisła wpada do morza. Nie udało nam się tam dojść, gdyż wejście na falochron jest zagrodzone, ale zobaczyliśmy TO MIEJSCE ze stosunkowo niewielkiej odległości. Zaspokoiwszy ciekawość przeszliśmy się kawałek plażą w obrębie rezerwatu.
Zdjęcie 5. Ujście Wisły do Bałtyku. Rezerwat Mewia Łacha.
Liczyliśmy po cichu na to, że uda się nam dostrzec gdzieś foki szare, które całym stadem bytują w tej okolicy. Podobno łatwiej je wypatrzeć z punktu widokowego na zachodnim brzegu Przekopu, my jednak wymyśliliśmy jeszcze coś innego!
Popłynęliśmy na foczy rejs łodzią motorową. Motorówka może podpłynąć na odległość ok. 100 m do foczej łachy, a z jej pokładu przy pomocy lornetki widać wygrzewające się na piasku stado. Większe wrażenie zrobiło na nas jednak bliskie spotkanie z fokami, które pluskając się w wodzie z zaciekawieniem wychylały łepki tuż przy burtach naszej łodzi.
Marzenie Taty i Mamy
Rejs hausbootem po Kanale Ostródzko-Elbląskim i Jezioraku
Z Mikoszewa pojechaliśmy prosto do Malborka, gdzie w marinie Park Północny czekał już nasz wyczarterowany na tydzień hausboot. Hausbooty lubię szalenie, bo oferują dwie na pozór przeciwstawne rzeczy – wygodę, momentami wręcz luksus oraz możliwość swobodnego dotarcia do najdzikszych mazurskich zakątków. Trasa rejsu była obmyślona przez tatę już dawno temu, teraz wreszcie przyszedł czas na jej realizację.
Jej główną atrakcją, zwłaszcza dla męskiej części rodziny, były budowle hydrotechniczne z pochylniami Kanału Ostródzko-Elbląskiego na czele. Zanim jednak dopłynęliśmy do pochylni czekało nas jeszcze pokonanie śluz Rakowiec i Michałowo na Nogacie, krótka wizyta w Elblągu oraz nocleg na wodzie w rezerwacie ornitologicznym Jezioro Drużno.
Przejście przez śluzy, po zeszłorocznym rejsie, nie wywoływało już u nas emocji. Niesłusznie, jak się okazało. Śluza w Rakowcu przypomniała nam, o tym, że nie należy popadać w rutynę i „postraszyła” zaklinowaną na dalbie cumą. Szczęśliwie dzięki szybkiej „akcji ratunkowej” sprawnie uwolniliśmy łódkę.
W Elblągu przy Bramie Targowej przywitaliśmy się po raz kolejny z dzielnym piekarczykiem, który według legendy uratował elblążan od napaści ze strony Krzyżaków przy pomocy… łopaty.
Zdjęcie 7. Zdjęcie 8. Akcja ratunkowa w śluzie Rakowiec. Z elbląskim piekarczykiem.
W Elblągu najbardziej lubię przepływanie pod zwodzonymi mostami. Ma ono w sobie coś z rytuału. Najpierw wyczekujemy na otwarcie mostów, potem z zapałem fotografujemy podnoszące się przęsła i zagapiamy się do tego stopnia, że ledwo zdążamy przepłynąć.
Zdjęcie 9. My i most Niski w Elblągu
Jezioro Druzno powitało nas krzykiem perkozów, kormoranów i rybitw. W szuwarach gęsto było od czapli i żurawi.
Zdjęcie 10. Jezioro Druzno.
Lornetka i atlas ptaków to na Druznie sprzęt obowiązkowy. Kolacja na kotwicy w zatoczce pośród trzcin z zachodem słońca w tle smakowała jak żadna.
Rankiem ruszyliśmy w stronę Kanału Oberlandzkiego. Kanału fascynował od co najmniej kilku lat naszego tatę. No bo jak to możliwe, aby połączyć Bałtyk z jeziorami Pojezierza Iławsko-Ostródzkiego przy ponad 100 metrowej różnicy poziomów wody? I to grubo ponad 100 lat temu, bez ciężkiego sprzętu budowlanego, CADa, MatLaba i komputera?!
Do tego ten skomplikowany system transportu wodnego działa jedynie dzięki siłom natury, a ściślej mówiąc dzięki potędze i mocy przelewającej się wody. I genialnemu pomysłowi budowniczego kanału Georga Jacoba Steenke.
Nasz pierwszy raz na pochylniach dostarczył nam sporo emocji. Było ciasno, trzeba było dużo skupienia i uwagi przy manewrowaniu, aby bezpiecznie posadowić jacht na wózku, zabezpieczyć go na czas transportu i w końcu z powrotem spłynąć do wody.
Gotowość do rozpoczęcia transportu jachtu zgłaszana była obsłudze poprzez uderzenie w gong, a funkcja „gongowego” była przez młodszą załogę szczególnie pożądana.
Kanał Oberlandzki słusznie nazywany jest cudem inżynierii wodnej, jednak dla mnie to przede wszystkim niekończący się tunel zieleni i przeglądające się w lustrze wody obłoki. To taki kobiecy, mniej techniczny punkt widzenia.
Zdjęcie 14. Kanał Oberlandzki. Morze zieleni.
Sielankowy obraz żeglugi po kanałach zakłócają ogromne ilości, niezwykle dożartych bąków. Na szczęście nasz hausboot wyposażony był w szczelnie zapinane zadaszenie kokpitu, które, gdy zawodziły wszystkie repelenty, ratowało nas przed swędzącymi ukąszeniami.
Mimo takich zabezpieczeń klapki japonki do tłuczenia bąków dołączyły (obok lornetki i atlasu ptaków) do listy „must have” podczas rejsu kanałami.
Zdjęcie 15. Must have na rejs po kanałach.
Po przejściu kanałów pokręciliśmy się trochę po Jezioraku odwiedzając stare kąty. Zatrzymaliśmy się jak zwykle na Zielonym Ostrowie w zaprzyjaźniony obozie żeglarskim, zjedliśmy sandacza w kultowej żeglarskiej knajpie Szopa w Siemianach i trzeba było szybko wracać, aby zdążyć zdać hausboota na czas.
Marzenie Jasia
Inscenizacja bitwy pod Grunwaldem.
Nasz rejs skończył się w Malborku w dniu gdy na polach Grunwaldu odbywała się inscenizacji wielkiej bitwy z zakonem. Czy w takich okolicznościach mogło nas tam nie być?
Gdy znaleźliśmy się już na grunwaldzkich polach stanęliśmy przed problemem wyboru miejsca, z którego dobrze będzie widać bitwę. Tata chciał stanąć pod pomnikiem, tak aby mieć widok na całe pole walki. Ja wolałam stanąć gdzieś bliżej, by widzieć detale. Ostatecznie miejsce wybrał Jaś i wylądowaliśmy na tyłach wojsk krzyżackich. Wybór był trafny!
Mamy wrażenie, że niewiele nam z widowiska umknęło; widzieliśmy wszystkie etapy i kluczowe momenty bitwy. Największa niespodzianka spotkała nas na koniec. Tuż obok nas przecwałował poczet polskiego rycerstwa wraz z królem Jagiełłą, opuszczający pole bitwy po zakończonej inscenizacji.
Zdjęcie 16. Poselstwo krzyżackie wiezie do Jagiełły dwa nagie miecze.
Widowisko zrobiło na nas niemałe wrażenie. Zaskoczył nas przede wszystkim rozmach, z jakim spektakl został przygotowany - około 4000 rekonstruktorów, pół setki koni, barwne stroje z epoki oraz mnóstwo wydarzeń towarzyszących: turnieje, pokazy walk i obozowiska średniowiecznych chorągwi. Uczestnictwo w kolejnych, XXII Dniach Grunwaldu Jaś ma w planach już dziś, nie wiem tylko czy w charakterze widza, czy rekonstruktora…
Zdjęcie 17. Po wygranej bitwie.
Marzenie Kuby i Mamy
Wakacje w górach. Karkonosze i Pogórze Kaczawskie.
Gdy po wyczerpującej bitwie kwiat rycerstwa naszej rodziny smacznie chrapał na tylnych siedzeniach, nasz samochód mknął już w kierunku Jeleniej Góry. Rankiem zameldowaliśmy się w Ścięgnach na campingu Camp66. Po raz pierwszy zdecydowaliśmy się na pole namiotowe w górach. Moja początkowa niepewności i nieufność (w górach? pewnie będzie zimno…) szybko przerodziła się w zachwyt.
Przede wszystkim urzekł mnie rozciągający się z campingu widok; karkonoska panorama ze Śnieżką w roli głównej. Do gustu przypadła mi także zbudowane z drewnianych bali budynki, klimatyczny bar i pyszna kuchnia. Największym atutem tego miejsca jest jednak ogromna liczba atrakcji turystycznych w okolicy. Naprawdę nie sposób się tam nudzić.
My rozpoczęliśmy od wyprawy na Pogórze Kaczawskie zwane Krainą Wygasłych Wulkanów. Wspięliśmy się na pradawny wulkan, a raczej to co z niego do dzisiaj zostało - Ostrzycę Proboszczowicką. Po drodze widzieliśmy unikatowe bazaltowe gołoborze. Te okruchy bazaltu są dzisiaj zwykłymi kamieniami, ale miliony lat temu były lawą, która kipiała tutaj w kraterze wulkanu.
Wzięliśmy także udział w warsztatach geologicznych prowadzonych przez Sudecką Zagrodę Edukacyjną, dzięki którym wzbogaciliśmy naszą kolekcję minerałów o własnoręcznie znalezione i oszlifowane agaty, ametysty i kalcyt.
W kolejnych dniach popsuła nam się pogoda, wybieraliśmy więc na wycieczki „pogodoodporne” miejsca. Byliśmy w nieczynnej kopalni uranu Podgórze w Kowarach oraz hucie szkła kryształowego Julia w Piechowicach.
Zdjęcie 19. W poszukiwaniu minerałów.
Przed rozpoczęciem zwiedzania kopalni zostaliśmy ubrani w kaski i dostaliśmy lampy górnicze, co samo w sobie było już atrakcją. Tak wyposażeni rozpoczęliśmy zwiedzanie podziemnej trasy turystycznej kopalni, gdzie poznaliśmy pilnie strzeżone tajemnice PRL związane z wydobyciem uranu. Szacuje się że około 200 ton czystego uranu z tej kopalni zostało wywiezione w czasie zimnej wojny do ZSRR. Nie trzeba chyba dodawać w jakim celu… Nowością dla dzieci było odkrycie pozamilitarnych zastosować uranu oraz produktów jego rozpadu. Od wycieczki do kopalni rozpoczęła się fascynacja Kuby zielonkawym szkłem uranowym.
Zdjęcie 20. Przed kopalnią uranu Podgórze.
W Podgórzu zobaczyliśmy także czynne do roku 1989 inhalatorium radonowe, gdzie wykorzystywano radioaktywny radon w celach leczniczych. Największe wrażenie zrobiły na nas jednak makieta bomby atomowej oraz zalany wodą 250-cio metrowy szyb, który obecnie służy do bicia rekordów głębokości w nurkowaniu.
W hucie szkła w Piechowicach oglądaliśmy proces wytwarzania i zdobienia szkła kryształowego oraz dowiedzieliśmy się, że tym co odróżnia kryształ od innego rodzaju szkła jest wysoka zawartość ołowiu. Taka domieszka nadaje masie szklanej plastyczność i pozwala potem na tworzenie wyrzynanych w szkle wzorów. Wzięliśmy także udział w warsztatach grawerowania i każdy z nas wykonał dla siebie szklaneczkę według indywidualnego, autorskiego projektu.
Gdy ustały ulewy, mimo niepewnej ciągle pogody zapuściliśmy się na szlaki do kolorowych jeziorek oraz do karkonoskich wodospadów.
Do jeziorek doszliśmy z Wieściszowic szlakiem zielonym. Co ciekawe kolorowe jeziorka nie powstały naturalnie. Są wyrobiskami kopalnianymi powstałymi w następstwie intensywnych prac górniczych prowadzonych w kopalniach pirytu na zboczach Wielkiej Kopy w Rudawach Janowickich. Ich kolor wiąże się ściśle ze składem chemicznym skał tworzących ściany i dno wyrobiska. Siarka i wapień barwi wodę w jeziorku żółtym, siarczek żelaza w purpurowym, a miedź w błękitnym/lazurowym. Szczególnie podobało nam się jeziorko purpurowe – jest największe i otaczają go rude skały, pomiędzy którymi znajdują się idealne miejsca na kryjówki. Oberwanie chmury pokrzyżowało nasze plany dojścia do ostatniego jeziorka - czarnego/zielonego. Wracający znad niego turyści zapewnili nas jednak, że w tym roku zamieniło się ono w mało widoczną kałużę.
Zdjęcie 22. Nad jeziorkiem purpurowym.
W kolejnych dniach wybraliśmy się do słynnych wodospadów Szklarki i Kamieńczyka. Oba są bardzo efektowne, ale zdecydowanie większe wrażenie zrobił na nas Kamieńczyk. Nie dziwimy się wcale, że baśniowy klimat wąwozu wykorzystano do nakręcenia filmu z cyklu Opowieści z Narni. Książę Kaspian. Sama konieczność włożenia kasków oraz poruszanie się po prawie ferratowych mostkach podniosły nam do przyjemnego poziomu adrenalinę, nie wspominając już o widoku spienionych i pryskających dookoła trzech kaskad.
Zdjęcie 23, 24. Wodospad Kamieńczyka.
Wisienką na torcie naszych wakacji w Sudetach były dwie górskie wycieczki. Na rozgrzewkę do schroniska Samotnia w Kotle Małego Stawu oraz na podsumowanie pobytu na Śnieżkę.
Do Samotni wyruszyliśmy niebieskim szlakiem spod Kościoła Górskiego Naszego Zbawiciela znanego powszechnie jako świątynia Wang w Karpaczu. Oczywiście najpierw dokładnie ją sobie obejrzeliśmy. Kościółek przebył daleką drogę zanim z norweskiej miejscowości Vang trafił do Karpacza, gdzie został oddany w ręce ewangelików. Niestety do Polski nie dotarło wiele oryginalnych elementów świątyni. Mimo tego gdy patrzyłam na bogato rzeźbione oryginalne, nordyckie portale, stawały mi przed oczami sceny z ostatnio przeze mnie czytanej „Północnej drogi”. Dzieci z kolei bardzo się zdziwiły, gdy dowiedziały się, że ta perełka architektury drewnianej powstała bez ani jednego gwoździa!
Zdjęcie 25. Świątynia Wang w Karpaczu.
Po zwiedzeniu kościółka i odmeldowaniu się w kasie Karkonoskiego Parku Narodowego (jako posiadacze Karty Dużej Rodzinie nie płacimy za wstęp do parków narodowych) weszliśmy na niebieski szlak. Po początkowym stromym odcinku trasa stała się przyjemnie wypłaszczona, a deszczowe chmury nie przesłaniały nam jeszcze widoków.
Mnie przyzwyczajoną do beskidzkich bezdroży wręcz fascynują pięknie utrzymane, wyłożone równo kamieniami karkonoskie szlaki. Szybko stało się jasne, że na tej trasie ścigać się będziemy z deszczem. prze pierwszymi kroplami z nieba dotarliśmy do Kotła Małego Stawu. Gdy weszliśmy do schroniska Samotnia lunęło. Drogę powrotną przez Strzechę Akademicką pokonaliśmy w rzęsistym deszczu. Nie było to przyjemne, ale tajemnicze mgiełki snujące się nad górami zrekompensowały nam nieco te niezbyt miłe okoliczności pogody.
Zdjęcie 26. Przy schronisku Samotnia. Kocioł Małego Stawu.
Przemoczone całkowicie buty dostarczyły nam niebywale silnych wrażeń węchowych, gdy suszyliśmy je wieczorem w namiocie suszarką do włosów . Wyjścia nie było, musiały być przecież gotowe na wyprawę na Śnieżkę kolejnego dnia!
Zdjęcie 27. Góry podczas deszczu też są piękne.
Ta niedogodność nagrodzona została przepiękna pogodą podczas wspinaczki. Przyznam uczciwie, że zdobycie Śnieżki było dla nas dużym wyzwaniem. Początkowy odcinek trasy z Wilczej Poręby do schroniska Pod Łomniczką był ledwie rozgrzewką. Poza tym wiódł przez las, który dawał przyjemny cień. Dalej szliśmy już w pełnym słońcu. Zakosy od schroniska do Domu Śląskiego mocno nadwątliły nasze siły. Po odpoczynku na Równi pod Śnieżką ruszyliśmy dalej czerwonym szlakiem. To był najbardziej stromy odcinek trasy.
Zdjęcie 28. Trudy wspinaczki na Śnieżkę.
Gdy dotarliśmy pod budynki obserwatorium astronomicznego i kościółek św. Wawrzyńca byliśmy bardzo zmęczeni, ale i bardzo z siebie dumni.
Zdjęcie 29. Zdjęcie 30. Cel jest już tak blisko! Uśmiechy po zdobyciu taaakiej góry.
Nagrodą były zapierające dech w piersiach widoki i gofry, które na tej wysokości smakowały wyjątkowo.
A ja byłam z mojej rodziny niesłychanie dumna, bo mając możliwość wyjechania wyciągiem krzesełkowym na Kopę i „lajtowego” spacerku na szczyt (bo i taką opcje rozważaliśmy) wybrali się jednak ze mną, mimo iż w większości fanami górskich wędrówek nie są.
W nagrodę, w przyszłym roku też obmyślę dla nich takie fajne wakacje!
Jeśli podoba Ci się nasz artykuł lub masz do niego uwagi, zostaw komentarz poniżej.
INFORMACJE PRAKTYCZNE
Białogóra camping Kaszubski Zakątek ul. Lubiatowska 8 84-113 Wierzchucino
Bardzo cichy i spokojny camping, z dostępem do kuchni. Czyste sanitariaty, dostępna pralka. Cena na poziomie 100zł/dobę dla 5-cio osobowej rodziny. Dojście do plaży strzeżonej przez wioskę ok 2 km. Do dzikiej plaży ok. 3 km spacerem przez las. Można też dojechać rowerem. To nasza ulubiona bałtycka plaża. Czysta, szeroka i prawie bezludna.
Stegna Camping CAMP ul. Morska 26 82-103 Stegna
Camping położony w lasku (zbawienny cień!), ma dużo przytulnych zakątków, blisko plaży. Kuchnia na wolnym powietrzu, czyste sanitariaty, czasem brak ciepłej wody. Dostępna pralka i suszarka. Cena na poziomie 120zł/dobę dla 5-cio osobowej rodziny.
Park Linowy Mierzeja ul. Gdańska 12 82-103 Stegna
Rezerwat Przyrody Mewia Łacha To ptasi rezerwat położony po obu stronach Przekopu Wisły. Można tam obserwować głównie mewy i rybitwy. W pobliżu bytuje również stado „wolnych” fok.
Rejsy „na foki” Ogłaszane są prawie we wszystkich okolicznych miejscowościach wczasowych. Ich cena zależy od czasu trwania rejsu. My za około 40 minut zapłaciliśmy 40PLN/osobę.
Hausboot = barka turystyczna Rodzaj jachtu motorowego przeznaczony do dłuższych rejsów turystycznych na śródlądziu. Daje możliwość zamieszkania w komfortowych warunkach. Prowadzenie „naszego” hausboota Weeknd820 nie wymaga posiadania uprawnień żeglarskich czy motorowodnych. Na jachcie jest do dyspozycji 6 miejsc do spania, mesa, mała kuchnia z kuchenką gazowa i lodówką oraz wc z prysznicem. Koszt wynajęcia Weekend za 820 na tydzień to około 3000PLN.
Nasza trasa: Rzeka Nogat Malbork Rakowiec – śluza Michałowo – śluza Kanał Jagielloński Elbląg (miasto) Rzeka Elbląg Jezioro Druzno Kanał Oberlandzki Pochylnie: Całuny Jelenie Olesnica Kąty Buczyniec Jezioro Piniewo Jezioro Sambród Jezioro Ruda Woda Jezioro Ilińsk Miłomłyn Kanał Iławski Jezioro Dauby Jeziorak Siemiany Zielony Ostrów Powrót w kolejności odwrotnej.
Budowle hydrotechniczne na naszej trasie:
Śluza Rakowiec Śluza Michałowo Opłata za śluzowanie statku przeznaczonego do rekreacji w godzinach 7.00-19.00 wynosi 7,20 PLN. W godzinach 19.00-7.00 14,40 PLN.
Most Niski w Elblągu Most Wysoki w Elblągu Za przejście pod mostami nie jest pobierana opłata. Mosty otwierane są o godzinach nieparzystych od 7.00 do 21.00
Pochylnia Całuny Pochylnia Jelenie Pochylnia Oleśnica Pochylnia Kąty Pochylnia Buczyniec Opłata za przejście po pochylniach jak za śluzowanie Czynne od 8.00 do 19.00 Aby przejść przez wszystkie pochylnie jednego dnia należy wpłynąć na pierwszą najpóźniej około 15.00-15.30. W weekendy zdarzają się „korki”.
Kanał Jagielloński Kanał Oberlandzki Kanał Iławski Pływanie po kanałach nie jest płatne.
Druzno Płytkie jezioro, mocno zarośnięte trzciną i roślinnością wodną. Jest pozostałością dawnych rozlewisk delty Wisły, kiedyś było fragmentem Zalewu Wiślanego. Jego częścią jest rezerwat „Jezioro Drużno”. W IX w. nad Druznem znajdowało się Truso – duży wikiński port handlowy.
Kanał o wielu nazwach Kanał Elbląski, Kanał Obrlandzki, Kanał Ostródzko-Elbląski to nazwy tej samej 84-ro kilometrowej drogi wodnej łączącej Pojezierzem Iławsko-Ostródzkim poprzez Zalew Wiślany z Bałtykiem. Ze względu na dużą, ponad 100 metrową różnicę w poziomie wody pomiędzy poszczególnymi akwenami na tej trasie zbudowano w XIXw system śluz i pochylni.
Inscenizacja bitwy pod Grunwaldem Odbywa się w najbliższą dniu 14 lipca sobotę. Impreza jest częścią obchodów Dni Grunwaldu. Wstęp na pola Grunwaldu nie jest płatny. Warto jednak przyjechać kilka godzin wcześniej, aby swobodnie zaparkować (parking płatny 15PLN)i zająć dogodne miejsce do oglądania bitwy. Inscenizacji towarzyszą liczne imprezy, pokazy i konkursy. Jest też mnóstwo kramów i punktów gastronomicznych. Sceny bitewne odgrywają grupy rekonstrukcyjne z całej Europy. Wśród rekonstruktorów obok rycerzy są także giermkowie, duchowieństwo, chłopi, białogłowy i całe gromady dzieci.
Ścięgny Camping Camp66 ul. Widokowa 9 58-534 Ścięgny k. Karpacza
Pięknie położony i bardzo klimatyczny camping. Widać że nurt slow-food, slow-life i eko jest bliski sercu właścicieli. Posiada dużo udogodnień dla rodzin z małymi dziećmi. Są osobne rodzinne łazienki i ułatwiające życie maluchom i ich rodzicom akcesoria (wanienka na stojaku, krzesełka do karmienia, przewijaki itp.) Blisko stąd do wielu karkonoskich atrakcji. Można rozbić swój namiot lub skorzystać z przygotowanych dla turystów namiotów typu „beczka”. Rozbicie namiotu bez dostępu do mediów bezpłatne. Campingowanie na terenie uzbrojonym to koszt na poziomie 120zł/dobę dla 5-cio osobowej rodziny.
Ostrzyca Proboszczowicka (501 m n.p.m.) Wybraliśmy szlak żółty z Proboszczowa. Za kościołem skręciliśmy w polna drogę, która doprowadziła nas do leśnego, bezpłatnego parkingu. Przy parkingu znajduje się miejsce na biwak. Czas dojścia z parkingu leśnego około 40 min.
Jej misją jest edukacja przyrodnicza w zakresie nauk o Ziemi. Oferuje ciekawe warsztaty. Rodzinne warsztaty geologiczne serdecznie polecamy!
Kopalnia uranu Podgórze ul. Podgórze Kowary
Podgórze nie jest jedyną kopalnią uranu w rejonie Kowar. Oferuje mało „przetworzoną” trasę pokazującą historię wydobycia uranu, bez laserowych atrakcji. Bilet rodzinny dla 5 osobowej rodziny około 70PLN.
Huta Julia ul. Kryształowa 73 58-573 Piechowice
Bilety na zwiedzanie huty z pokazem pracy na poszczególnych stanowiskach dla 5 osobowej rodziny około 85PLN.
W ofercie są również warsztaty grawerskie, malowania na szkle oraz warsztaty w minihucie po 35PLN od osoby.
Kolorowe jeziorka Zielony szlak z Wieściszowic. Przed wejściem na szlak parking płatny 10 PLN/samochód Jeziorko żółte i purpurowe znajdują się blisko parkingu. Do kolejnych dojście lasem
Wodospad Szklarki Parking przy którym można zostawić samochód znajduje się przy ulicy Jeleniogórskiej w Szklarskiej Porębie. Droga do wodospadu z parkingu prowadzi szlakiem niebieskim (około 10-15 minut). Bilet normalny 6 PLN. Bilet ulgowy 3 PLN.
Wodospad Kamieńczyka Parking przy którym zostawiliśmy samochód znajduje się przy Szosie Czeskiej w Szklarskiej Porębie. Stamtąd drogą przez las doszliśmy do Rozdroża pod Kamieńczykiem i dalej szlakiem czerwonym do wodospadu. Bilet normalny 6 PLN. Bilet ulgowy 3 PL
Światynia Wang ul. Na Śnieżkę 8 Karpacz
Parking pod kościółkiem płatny (10PLN). Bilet normalny 5PLN Bilet ulgowy 8PLN Fotografowanie wewnątrz świątyni płatne 5 PLN.
Schronisko Samotnia Nasza trasa: Szlak niebieski: Karpacz Górny (Wang) – Polana – Schronisko Samotnia – szlak żółty: Schronisko Strzecha Akademicka – Karpacz Biały Jar (9km, ↑440m) Czas przejścia ok. 3-4h Samochód zostawiliśmy pod świątynia Wang (parking płatny 10 PLN)
Śnieżka (1602 m n.p.m.) Nasza trasa: Szlak żółty: Wilcza poręba – Schronisko PTTK Nad Łomniczką – szlak czerwony: Przełęcz pod Śnieżką (Dom Śląski)- Śnieżka – szlak czarny: Sowia Przełęcz – szlak zielony: Szeroki Most – Wilcza Poręba (15km, ↑1030m) Czas przejścia ok. 6-7h Samochód zostawiliśmy pod cmentarzem w Karpaczu (brak opłat), stamtąd doszliśmy pieszo do Centrum Informacyjnego Karkonoskiego Parku Narodowego.