Ostatni dzień lata
OSTATNI DZIEŃ LATA
Witajcie moi Mili! Jestem Wojtuś, mały podróżnik, który zwiedza różne, piękne zakątki Polski.
Jestem Wojtuś, mały podróżnik
Dziś chciałbym Wam opowiedzieć o pewnej przygodzie, która mi się przytrafiła ostatniego dnia lata.
Koniec lata nie rozpieszczał nas pogodą. Więcej siedziałem i bawiłem się w domu, niż na podwórku. Jednak 22 września - ostatni dzień lata, przywitał nas pięknym słońcem. Rodzice chyba się nie spodziewali tak pięknej pogody, bo niedziela mijała nam nadzwyczaj leniwie. W końcu, po pysznym obiedzie Mama zakomunikowała, że szkoda tak pięknej pogody i ostatniego dnia lata - jedziemy na wycieczkę!
I tak wybraliśmy się w nieznane :-)
RADA MAMY:
Pogoda ostatniego tygodnia raczej nie zachęcała do podróżowania, więc nic z Mężem nie planowaliśmy. Jednak niedziela zaskoczyła nas słoneczną pogodą, więc szybko zaczęliśmy myśleć, gdzie by tu się wybrać. Z pomocą przyszedł nam popularny facebook, dzięki któremu dowiedzieliśmy się o różnych imprezach kulturalnych w okolicy.
Mijaliśmy piękną okolicę - lasy, pola i łąki oraz urocze wioseczki. Mama z Tatą rozmawiali na jakieś nieinteresujące mnie tematy. Ja słuchałem swoich ulubionych piosenek i podziwiałem okolice. Widziałem pasące się na łąkach krowy, żółknące liście na drzewach (bo przecież zbliża się już jesień) i zaorane pola… Wypatrywałem ciągników - widziałem ich aż 7 przez całą podróż!
Zastanawiałem się, gdzie tym razem rodzice mnie zabiorą. Jaki uroczy zakątek Polski zobaczę. Pewnie to będzie gdzieś niedaleko, bo Mama nie spakowała zbyt wielu rzeczy.
W końcu dotarliśmy na miejsce. Tato oznajmił, że jesteśmy w Ciechanowcu i będziemy zwiedzać Muzeum Rolnictwa im. Ks. Krzysztofa Kluka. Aż oczy mi zabłyszczały, bo ja uwielbiam wieś i wszystko co z nią związane: traktory, maszyny rolnicze, zwierzątka wiejskie! Rodzice dobrze wiedzieli, czym mi sprawią radość!
Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu
RADA TATY
Ciechanowiec to miejscowość ukryta wśród podlaskich pól, łąk i lasów. Od naszego miejsca zamieszkania jest oddalona o ok. 1 h jazdy, jednak to również świetny pomysł na niedzielną wycieczkę, np. z Warszawy (ok. 2 h jazdy)
Dziś nie musieliśmy kupować biletów, bo w Muzeum Rolnictwa odbywał się Rodzinny Festyn Etnograficzny „Jesień w polu i zagrodzie”, czyli taka impreza, na której mogłem się dowiedzieć, jak żyło się kiedyś na wsi, gdy jeszcze nie było tych wszystkich maszyn, tj. traktorów, kombajnów itp. Ja najbardziej czekałem, by popodziwiać bardzo stare traktory!
W końcu przekroczyliśmy bramę muzeum. Przed nami pokazał się ogromny zielony plac, za którym widniał piękny pałac z połowy XIX wieku. Jednak my skierowaliśmy swoje kroki na prawo, skąd dochodziła ludowa muzyka. Nogi aż same rwały się do tańca! Mijaliśmy wiele straganów na których można było kupić np. chleb na zakwasie, naturalne soki, lokalne wędliny, rękodzieło twórców ludowych, ale również chińskie zabawki, z czego rodzice nie byli zadowoleni.
W końcu doszliśmy do sceny, na której występowały lokalne zespoły wokalno - muzyczne. Chwilę postaliśmy i posłuchaliśmy ludowej muzyki. Uwielbiam taką muzykę! Jednak Tata zobaczył, że wokół sceny są rozstawione namioty, w których można było skosztować za niewielką opłatą różnych smakołyków przyrządzanych przez lokalne koła gospodyń. Przepięknie tam pachniało! Można było zjeść prawdziwy chleb ze smalcem i ogórkiem, pyszne pierogi, domowe ciasta, ale przede wszystkim wyroby z ziemniaków: placki ziemniaczane, babkę ziemniaczaną, pyzy czy kartacze! Mniam!
Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu
A dlaczego głównym daniem jakie można było kupić u gospodyń były dania z ziemniaków? Już Wam odpowiadam! Bo główną atrakcją tego festynu były wykopki! Hmm…, ale co to są wykopki? Tata mi wyjaśnił, że koniec lata to czas kopania ziemniaków, czyli tzw. wykopki.
W Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu mogliśmy zobaczyć jak odbywały się wykopki w dawnych czasach, kiedy to nie było traktorów i kopaczek. A jak to było? Ano moi Kochani to koniki pomagały ludziom wykopać te ziemniaczki z ziemi. Dwa koniki ciągnęły za sobą taką specjalną konną kopaczkę, która spulchniała ziemię i ziemniaczki wyskakiwały na wierzch, więc łatwo było je zbierać. Dobrze, że dzień wcześniej popadało, to tak mocno się nie kurzyło! Ziemniaczki, które zebraliśmy, mogliśmy wrzucić do żaru z ogniska, żeby się upiekły. Do tego trochę soli i masełka i mamy najprostsze danie ziemniaczane.
"Wykopki" w Muzeum Rolnictwa
Gdy znudziło mi się już oglądanie koników, które wykopywały ziemniaczki, przeszliśmy się do młyna, ale był zamknięty. Obok młyna znajdowało się wyschnięte jeziorko. Niestety, w tym roku było tak mało deszczu, że jeziorko wyschło i zarosło…
Kolejną atrakcją festynu było szatkowanie i kiszenie kapusty. Kilka kobiet, śpiewając piosenki z dawnych lat, szatkowało kapustę i marchewkę do takich ogromnych drewnianych misek. Niestety, było tam dużo ludzi i niewiele widziałem, dlatego też szybko się znudziłem…, więc rodzicie zabrali mnie na dalsze zwiedzanie Muzeum.
Przeszliśmy do miejsca, gdzie mieszkają zwierzątka w takich obórkach, w jakich mieszkały wiele lat temu. Widziałem kozy i koniki, ale zaciekawiło mnie coś innego. Obok domku wiejskich zwierzątek panowie robili coś dziwnego. Podeszliśmy bliżej i Tata wyjaśnił mi, że gospodarze kręcili snopki na strzechę. Nic nie rozumiałem, co Tata do mnie mówi, dlatego wyjaśnił mi że, snopki są to specjalnie związane źdźbła zbóż, a strzecha to dach domu zrobiony właśnie z tych snopków. Dziwiło mnie to, jak w takim domu można mieszkać. Przecież jak mocno pada, to pewnie deszcz kapie przez taką strzechę, ale Tato powiedział, że strzecha jest tak grubo i ściśle ułożona, że deszcz raczej nie napada do domu. Ja jednak się cieszę, że w moim domu jest taki normalny dach, chociaż dom ze strzechą wygląda bardzo uroczo.
Po przywitaniu się ze zwierzątkami, które były bardzo płochliwe, przeszliśmy na drugą stronę muzeum. Było tam spokojniej. Podziwialiśmy stare, wiejskie chałupki, kościółek, żuraw, czyli taką studnię, z której wyciągało się wiadro z wodą przy pomocy takiego ogromnego drewnianego dźwigu. Właściwie żuraw to ten drewniany dźwig. Wyobrażacie sobie, że kiedyś w domach nie było łazienek, a tym bardziej kranów z których leciała woda?! Ludzie musieli sobie przynieść wody w wiadrze ze studni, a jeżeli chcieli, żeby była ciepła, musieli ją podgrzać na piecu kaflowym, bo nie było kiedyś takich kuchenek, jak teraz są w naszych domach. Życie w dawnych czasach było bardzo dziwne… Niestety nie udało mi się zobaczyć takiej kuchni kaflowej, ponieważ wszystkie domki były zamknięte…
Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
RADA MAMY
Jeżeli zależy Państwu na zwiedzaniu pomieszczeń pałacu, regionalnych domków i młyna, kościółka oraz wystaw np. wystawy pisanek, wystawy weterynarii, wystawy historii uprawy roślin, wystawy zabytkowych pojazdów i maszyn i wielu innych, to warto umówić się z przewodnikiem, który opowie nam o historii Ciechanowca oraz budynkach znajdujących się na terenie Muzeum Rolnictwa. Myślę, że może to zaciekawić starsze dzieci, które interesują się historią lub rolnictwem.
Spacerowaliśmy uliczkami, aż w końcu doszliśmy do owieczek. Uwielbiam owieczki, ale te wyglądały na wystraszone. Jacyś Panowie obcinali im właśnie futerko! Mama wyjaśniła mi, że właśnie odbywa się strzyżenie owiec. A z futerka, które zostało obcięte, będzie można zrobić wełnę, z której powstaną np. ciepłe skarpety. Jednak wciąż było mi bardzo smutno, bo te owieczki były takie wystraszone i chyba było im bardzo zimno …
Zwierzęta w Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu
Poszliśmy dalej…
Spacerowaliśmy ścieżkami Muzeum, oglądając bardzo stare chałupki, aż w końcu Tato znalazł coś bardzo ciekawego. Świetną zabawę, w którą bawiły się bardzo dawno temu dzieci mieszkające na wsi. Była to tzw. „Zabawa fajerką”. Do tej zabawy były potrzebne metalowe obręcze z dawnych kaflowych pieców i długi haczyk, który był wykonany z drutu. Tato próbował mi pokazać, na czym ona poległa, ale nie bardzo mu wychodziło… Dobrze, że w pobliżu spacerowało starsze małżeństwo. Zatrzymali się i z zaciekawieniem przyglądali się Tacie, aż w końcu Pani wzięła od Taty ten drut oraz kółko i pokazała, jak powinno się tym bawić. Wow! To naprawdę fajna zabawa! Biliśmy brawa dla Pani i dziękowaliśmy za wyjaśnienie zasad zabawy. Chodziło o to, by toczyć tą obręcz na haczyku. Ten, komu uda się jak najdalej potoczyć tą obręcz wygrywał. W końcu mogliśmy sami spróbować - Tacie się udało, mi niestety nie, ale ja znalazłem inne zastosowanie dla obręczy i haczyka - przecież na haczyk można łapać obręcz, tak jak na wędkę rybki.
Ale było śmiechu!
W Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu
Niestety dzień już się kończył, i musieliśmy opuszczać Muzeum, ale na koniec wycieczki czekała na mnie jeszcze jedna niespodzianka! Przy wyjściu z terenu muzeum stały bardzo stare traktory! W końcu mogłem je zobaczyć! Uwielbiam traktory! I mogłem w nich posiedzieć!
Super! To była największa przygoda, jaką przeżyłem tego lata! Wprawdzie u Babci i Dziadka jest traktor, w którym mogę posiedzieć i poczuć się jak rolnik, ale te były zabytkowe! To niesamowite, że mogłem siedzieć w traktorze, który miał już bardzo dużo lat. Miały one ogromne kierownice, i dużo różnych wajch. Udawałem, że jadę na pole, by wykopać ziemniaki. To była świetna zabawa. A wiecie, co było najlepsze?
Właśnie wtedy, gdy mieliśmy opuszczać muzeum, przyszedł pan, który odpalił te traktory i jechał nimi do specjalnych garaży. Ależ one hałasowały, i ile dymu robiły! Nie mogłem się napatrzeć. Szkoda, że tak szybko odjechały …
Muzeum Rolnictwa - stare traktory
Traktory pojechały spać w swoich garażach, a my pojechaliśmy do domu… To była udana niedziela!
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
OD MAMY I TATY
Często brak wolnego czasu nie pozwala nam go spędzać tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Jednak my zachęcamy do spędzania każdej wolnej chwili ze swoimi dziećmi, póki są jeszcze małe i chcą z nami przebywać… To podstawa budowania więzi między rodzicami i ich latoroślami, która zaowocuje w przyszłości.
Namawiamy do podróży tych małych i tych dużych. Wspólne zwiedzanie, poznawanie świata, a w szczególności tego, co mamy najbliżej - Naszej Polski, to świetna okazja by ciekawie spędzić wolny czas, ale i by się wielu rzeczy nauczyć. Nie zawsze jest czas i pieniądze na dalekie podróże, ale nawet najzwyklejszy spacer po najbliższej okolicy, po mieście / wsi, w której mieszkamy, może zaowocować odkryciem miejsc nieznanych, ciekawych oraz radosnym spędzeniem czasu z najbliższymi.
Na ostatnie letnie, niedzielne popołudnie wybraliśmy wycieczkę do Ciechanowca. Jak się później okazało, było to miejsce, które najbardziej spodobało się naszemu trzyletniemu Synkowi Wojtusiowi! Nigdy tak nie opowiadał o swoich podróżach (nad morze czy w góry), jak o Ciechanowcu. Miejscowości, która - bagatela - znajduje się kilkadziesiąt kilometrów od naszego miejsca zamieszkania.
Nigdy nie wiemy, co będzie największą atrakcją dla naszych najbliższych. Czasami miejsca najbliżej nas mają najwięcej uroku.
Pozdrawiamy MMW
Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl