Wakacje w Leśnym Dworku w Darłowie - opinia Mamy
Wakacje w Leśnym Dworku w Darłowie - opinia Mamy
Tegoroczne Dzieciochatki były naszymi pierwszymi. Dowiedzieliśmy się o nich od znajomych, a ponieważ dość późno zdecydowaliśmy się na urlop, nie bardzo był czas, by przeczesywać Internet w poszukiwaniu idealnej miejscówki dla naszej 5-osobowej rodziny.
Weszłam na dzieciochatkową stronę, szybko wybrałam cel i wysłałam maila do Leśnego Dworku w Darłówku. Następnego dnia z przemiłą właścicielką ustaliłyśmy telefonicznie szczegóły pobytu. Pojechaliśmy tam w pierwszym tygodniu lipca.
Miejscówka była fantastyczna - dworek mieści się na obrzeżach Darłówka, tuż przy lesie, z dala od nadmorskiego zgiełku. Otrzymaliśmy domek nieopodal głównego budynku i był on idealny dla dwojga rodziców i trójki dzieci w wieku 1,5 roku, 3 i 9 lat.
Tuż obok stała trampolina i huśtawki ze zjeżdżalnią, jednak ktoś dorosły kręcił się zawsze na dworze, ze względu na bliskość stawu. Zbiornik jest nieogrodzony, zbocza są pochyłe, a jak wiadomo maluchy są bardzo ciekawskie. Mimo tego podglądaliśmy czasem wysiłki wędkarzy i ich efekty, czyli naprawdę sporych rozmiarów wyłowione okazy.
Przy dworku był spory plac zabaw, na którym dzieci z ośrodka spędzały czas, np. gdy rodzice jeszcze jedli śniadanie. Dorośli spędzali przy stole zdecydowanie więcej czasu .
Śniadanie obejmowało szwedzki stół z serami, wędlinami i sałatkami, a także codziennie inny ciepły posiłek.
Właściciele z chęcią zrealizowali „prośbę specjalną” o zaserwowanie następnego dnia jajecznicy. Trochę brakowało nam w tych śniadaniach „koloru”, tj. warzyw (choćby sałaty) i owoców. Istniała możliwość wykupienia obiadu. My nie korzystaliśmy z tej opcji, ponieważ o tej porze jeszcze nie wracaliśmy do bazy.
Atrakcje na świeżym powietrzu
Pierwszy dzień spędziliśmy na grze w szachy plenerowe (najstarszy wraz z zapoznanym kolegą), szaleństwach na placu (3-latek) i dłuuugiej obserwacji królika (roczniaczka).
Dzieci grają w szachy
Kolejne dni zaplanowaliśmy m.in. dzięki podpowiedziom i wskazówkom właścicieli. Nieopodal, dosłownie 10 minut jazdy samochodem znajdowała się Leonardia – takie miejsca powinny być w całym kraju!
Ogromna przestrzeń z łamigłówkami, zabawkami i przedmiotami opartymi na genialnych pomysłach Leonarda da Vinci. Każde z nas świetnie się bawiło, mimo ze wszystko skonstruowane było z drewna i sznurka – tyle wystarczyło, by mieć rozrywkę na cały dzień!
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Fantastycznie rozwijające miejsce dla absolutnie każdego. Trzeba jednak pamiętać, by zabrać ze sobą konkretniejszy prowiant, ponieważ na miejscu można kupić jedynie napoje i drobne przekąski.
Leonardia, maluchy układają klocki na równoważni
Leonardia, tablica z otworami
Leonardia, toczące się koło
Pogoda nie pokrzyżuje nam planów!
Kolejny dzień zapowiadał się pięknie – dotarliśmy na szeroką plażę w Darłówku Wschodnim. Dzieciaki kopały w piasku i swobodnie bawiły się przy brzegu, ponieważ jest szeroka płycizna. Po paru godzinach nastąpiło jednak oberwanie chmury i szybka ewakuacja skończyła się w bistro „U Michałka”, gdzie w dobrej cenie mamy porządną i naprawdę smaczną porcję jedzenia.
Ostatecznie wybraliśmy się do Latarni Morskiej w Darłówku, by dodać kolejny Znaczek Turystyczny do naszej kolekcji (wszystkim polecam tę zabawę!).
Nie obyło się także bez wizyty w wesołym miasteczku. Chcieliśmy płynąć tramwajem wodnym, ale nie wiem, czy z powodu deszczu, czy chaotycznych informacji zamieszczonych w Internecie, mieliśmy problem ze złapaniem go w innym miejscu niż przy podnoszonym moście w samym Darłówku.
Popołudnie i wieczór wypoczynkowo spędziliśmy w Leśnym Dworku: kącik zabaw zajmuje dzieci przez długi czas.
Deszczowy widok z latarni
Niesamowite ogrody
Kolejny dzień to była jednak bomba – Ogrody Hortulus w Dobrzycy. Coś fantastycznego!
Około godziny drogi od Darłowa, ale absolutnie warto się pofatygować! Ogrody są dwa: Hortulus Dobrzyca/Ogrody Marzeń, gdzie spędzimy wspaniale czas, przechadzając się wśród wielu form stylizowanych ogrodów (francuski, angielski, japoński – mój faworyt!), a dzieciaki pohuśtają się na hamakach i odkryją dziesiątki zakamarków.
Wizyta tutaj zajmuje pół dnia, ale z obiadem i przerwami spokojnie można poświęcić cały dzień. Ze względu na wąskie dróżki o różnych strukturach, nie można na ten teren wjeżdżać żadnym wózkiem, pozostają ręce, nosidło lub tupot małych stópek.
Natomiast Hortulus Spectabilis to kolejna atrakcja na cały dzień: ogromna przestrzeń, mnóstwo miejsc na przerwę, wyjątkowy plac zabaw, na którym dzieciaki mogą siedzieć kilka godzin i gwóźdź programu – Labirynt. Ten duży łatwy nie jest, zwłaszcza jeśli posługiwać się mapą samego labiryntu, lepiej wziąć mapę całego ogrodu. Przejście i zebranie pieczątek-meldunków zajmuje ok. godziny (10 latek+rodzic).
W tym czasie maluchy korzystały z małego labiryntu, gdzie sukces jego zdobycia obwieszczają uderzaniem w dzwon. Dalej znajdują się kolejne ogrody tematyczne: lawendowy, warzywny, Cztery Pory Roku itp.
Oba ogrody Hortulus są fantastyczne do zwiedzania o każdej porze roku – np. jesienią odbywa się tu Dyniowe Garden Party. My obejrzeliśmy je w jeden dzień, ale drugi - Spectabilis zwiedzaliśmy już wybiórczo, by zdążyć przed zamknięciem.
Spokojnie wjedzie tu każdy wózek (poza Labiryntem), również inwalidzki.
Hortulus, Malwina uderza w dzwonki bambusowe
Hortulus, Jędrek uderza w dzwon w labiryncie
Hortulus, widok z wieży na Labirynt
Hortulus, Ogród Gaudiego
Hortulus, Chłopcy w ogrodzie japońskim
Hortulus, krzesła
Kolejnego dnia odwiedziliśmy Mini Zoo w Wiciu. Miejsce, jak na obecne standardy, dość kontrowersyjne. Zwierzątkom się tam raczej krzywda nie dzieje, ale warunki w jakich przebywają – zwłaszcza po deszczu - wymagają sporej poprawy.
Dużo błota, mało zieleni, stare ogrodzenia, małe wybiegi. Nawet budka z biletami wygląda na opuszczoną, a stan pamiątek, które można nabyć, jest opłakany. Całość ratował fakt, że za drobną opłatą można było nabyć pokarm dla zwierzątek i podawać im wprost do klatek i na tym skupiały się dzieci. Ruch mimo wszystko był duży.
Po wizycie w Mini Zoo wróciliśmy dość wcześnie, ale akurat tego dnia właściciele Dworku zorganizowali zwiedzanie swojej winnicy, po którym odbyło się integracyjne ognisko. Było bardzo smacznie (serwowali m.in. kiełbasę z dzika) i miło; opowiadali jak powstawało i rozwijało się ich gospodarstwo.
Ostatnie chwile urlopu
Ostatni dzień spędziliśmy w Ustce, ok. 20 minut jazdy samochodem z Darłówka. Główną atrakcją według dzieci była przejażdżka kolorową ciuchcią startującą z portu – można było do niej spakować także wózek.
Odwiedziliśmy również Muzeum Chleba. Jest to jednak rozrywka dla dzieci minimum 10+ i to przy zaangażowaniu rodzica w opowiadanie, co widać w gablotach i do czego służyły konkretne przedmioty. Dzień zakończyliśmy beztroskim bieganiem przez fontanny .
Ustka, Muzeum Chleba
Ustka, Fontanna
Jesteśmy rodziną, która lubi zwiedzać, dlatego Leśny Dworek był wspaniałą bazą wypadową do okolicznych atrakcji, których tam nie brakowało.
Jednocześnie spokojnie można spędzić tam urlop, nie ruszając się specjalnie z miejsca. Dzieci w każdym wieku nigdy tam nie brakuje, więc z pewnością znajdą sobie kompanów do zabawy!
Darłówko, zachód słońca
Magdalena Skrzypek
"Polska z dziećmi 2021"
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl