Kletno i okolice z dzieckiem - atrakcje na weekend
Majówka rządzi się swoimi prawami…
Warto pamiętać, że są dni w roku, kiedy cała Polska rusza w drogę. Noclegi i wejścia do atrakcji turystycznych lepiej zarezerwować zawczasu, żeby uniknąć rozczarowania po przyjeździe na miejsce. Nawet mało popularne miejscowości nagle zaczynają tętnić życiem.
Przy korzystnym układzie dni w kalendarzu możemy cieszyć się bardzo długim weekendem majowym.
W sumie udało się nam wyjechać tylko na trzy dni weekendu. W sam raz, żeby przełamać codzienną rutynę, zmienić otoczenie, ale jednak za krótko, żeby nacieszyć się wyjazdem i nową okolicą w pełni.
Tam gdzie diabeł mówi dobranoc… Bolesławów
W naszym rodzinnym podróżowaniu po Polsce bardzo polubiliśmy takie miejscówki, gdzie przysłowiowy diabeł mówi dobranoc. I nie wstaje rano, żeby powiedzieć „Dzień dobry” …
Lubimy miejsca skryte skrzętnie gdzieś w czeluściach google maps, gdzie nie trafia masowy turysta, bo „nic tam nie ma”. Na co dzień mamy przecież wszystko w zasięgu ręki, niczego nam nie brakuje. A jednak ciągnie nas w takie odludzia właśnie po to „nic”, po ciszę, spokój, czyste powietrze i możliwość spędzania czasu na łonie natury i eksplorowania okolicznych, mało znanych atrakcji turystycznych.
Tym razem trafiamy do dolnośląskiego Bolesławowa (nie, to jeszcze nie Bolesławiec ), wciśniętego na koniuszek mapy Polski, leżącego w Masywie Śnieżnika, w paśmie Sudetów Wschodnich, na pograniczu Śnieżnickiego Parku Krajobrazowego. A za miedzą już tylko Czesi …
Tereny to piękne, bogate historycznie, atrakcyjne pod względem turystyki pieszej, rowerowej, konnej, ale jednocześnie nie tak komercyjne i mniej oblegane niż inne sudeckie kurorty. Idealne na trzydniowy weekend!
Kletno - uran i „świecące” półmiski
Rzut beretem od naszej kwatery w Bolesławowie znajduje się stara, nieczynna już kopalnia uranu.
Udokumentowana historia górnictwa w Masywie Śnieżnika sięga późnego średniowiecza. Początkowo wydobywano w Kletnie rudy żelaza, miedzi, ołowiu, aż w 1948 r. odkryto rudy uranu. Ze względu na panującą wtedy w kraju sytuację polityczną, nadzór nad pracami badawczymi i wydobyciem przejęli sowieccy badacze i geolodzy.
Uran jako pierwiastek promieniotwórczy był sowietom w czasach „zimnej wojny” potrzebny do rozbudowy przemysłu zbrojeniowego, toteż badania geologiczne w Kletnie i wydobycie były objęte ścisłą tajemnicą. W kopalni wydobyto w sumie 20 ton rudy uranu.
Obecnie możemy zwiedzać z przewodnikiem część sztolni przygotowanych dla ruchu turystycznego, wysłuchać historii o procesach geologicznych, które oddziaływały na te rejony, podziwiać minerały (m.in. fluoryt, ametyst, kwarc), które znajdują się na ścianach.
Kopalnia jest całkowicie bezpieczna pod względem promieniowania radioaktywnego, a jedyną rzeczą, która w niej „świeci” jest kolekcja naczyń szklanych z domieszką uranu, które w świetle ultrafioletu pięknie rozświetlają się na zielono …
Naszego dwulatka na szczęście nie przeraża ani ciemność, ani chłód kopalni, w której temperatura jest stała i wynosi przez cały rok ok. 7°C.
Ciekawi go to nowe, mroczne, mokre miejsce. Tylko jakoś kask ochronny popada w niełaskę i co chwila ląduje na ziemi. Niestety zachowanie względów bezpieczeństwa nie jest mu jeszcze znane …
Informacje praktyczne:
Internet: https://kletno.pl
Ceny biletów i pory zwiedzania:
Bilet normalny kosztuje 20 zł, ulgowy 16 zł, maluszki bezpłatnie . Trasa turystyczna czynna jest codziennie w godzinach 9.00-17.00 (ostatnie wejście o godz. 16.30). Wejścia do kopalni odbywają się w grupach około 20 osobowych co pół godziny, a samo zwiedzanie trwa około 40 minut. Dobrze wcześniej dokonać rezerwacji telefonicznej, żebyśmy nie musieli oczekiwać na wolne miejsca w grupach. Samochodem możemy podjechać praktycznie pod samą kopalnię. Na miejscu znajduje się niewielki bezpłatny parking. W kopalni jest chłodno, mokro i trochę ślisko, więc warto zadbać o odpowiednie odzienie i obuwie. Klapki zostawmy sobie raczej na nadmorski deptak .
Jaskinia Niedźwiedzia w Kletnie - „kropla drąży skałę”
Nie mając jeszcze dość chłodu i ciemności, jedziemy się do znajdującej się nieopodal Jaskini Niedźwiedziej.
Jej odkrycie w 1966 r. było całkiem przypadkowe. Pewnie gdyby nie wydobywany w tych stronach marmur, wejście do niej nigdy nie ujrzałoby światła dziennego.
Spora ilość odsłoniętych kości zaważyła nad wstrzymaniem wydobycia marmuru oraz rozpoczęciem prac badawczych. Jak się później okazało, były to głównie kości niedźwiedzia jaskiniowego (stąd też nazwa jaskini). Z każdym kolejnym rokiem eksploratorzy mozolnie odsłaniali metr po metrze coraz to nowe sale, przejścia, korytarze oraz cuda natury w postaci rozmaitych fantazyjnych nacieków jaskiniowych zbudowanych z kalcytu.
Przewodnik oprowadza nas po jaskini, zdradzając jej historię oraz opisując piękno tworzonych przez tysiące lat przez matkę naturę nacieków.
Jaskinia jest nadal żywa, tzn. że woda wciąż ją drąży i formuje. „Kropla drąży skałę”- w jaskini widać sens tego powiedzenia gołym okiem. Dzięki powolnej, ale niestrudzonej działalności wody możemy dziś podziwiać w jaskini stalaktyty, stalagmity, stalagnaty, misy martwicowe i wiele innych form naciekowych, które czasem przybierają bardziej swojskie dla ucha nazwy, np. makarony .
Nasz brzdąc skutecznie „przykleił” się do taty na 45 min. („świrowanie” zaczyna się na szczęście na 5 min przed końcem zwiedzania ) i ze spokojem daje wieść się przez podświetlone korytarze i sale. Nie przeraża go nawet lew jaskiniowy odwzorowany w skali 1:1, którego nagle ukazuje nam przewodnik .
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Jaskinia zbierała w sobie też szczątki zwierząt, które wymarły na dobre wraz z ociepleniem się klimatu. Oprócz lwa i niedźwiedzia jaskiniowego znaleziono tu także kości żubra, bobra, hieny jaskiniowej i innych ssaków. Niektóre z nich zamieszkiwały jaskinię, inne były obiadem dla drapieżników.
Dzisiaj jedynymi mieszkańcami jaskini są nietoperze, które wisząc głową w dół, skrzętnie ukrywają się w zakamarkach swojego domu tak licznie odwiedzanego przez turystów.
Starsze dzieci w formach naciekowych na pewno dojrzą króla krasnoludków, świecznik czy zasłony. Dziecięca wyobraźnia pracuje przecież nieustannie!
Informacje praktyczne:
Internet: http://jaskinianiedzwiedzia.pl/
Ceny biletów i pory zwiedzania:
Bilet normalny kosztuje 25 zł, ulgowy 20 zł, za wyjątkiem lipca i sierpnia. Wtedy bilety są o 5zł droższe. Jaskinia jest czynna od godz. 9.00-16.40, oprócz poniedziałków i czwartków (w czwartki zwiedzanie jest możliwe od maja do sierpnia). Czas przejścia to jakieś 45 min. Dzieci do lat 3 bezpłatnie. Warto dokonać rezerwacji wcześniej, gdyż tylko to daje nam gwarancję wejścia do jaskini. Łącząc zwiedzanie jaskini i kopalni możemy liczyć na niewielką zniżkę. Fotografowanie i filmowanie jest dodatkowo płatne, a przewodnik sprawdza przed wejściem, kto wykupił pozwolenie. Grupy liczą około 15 osób.
Na miejscy znajduje się sklepik z pamiątkami, minerałami, biżuterią, ekspozycja Centrum Edukacji Przyrodniczej, salka filmowa, niewielka kawiarenka i toalety.
Do jaskini możemy podejść „pod górkę” drogą asfaltową z parkingu (płatnego) oddalonego o jakieś 2km od pawilonu wejściowego lub jeszcze wygodniej podjechać… melexem (opcja dla strudzonych wędrowców i kobiet w ciąży;)... Cena do dogadania z operatorem melexa:). Stała temperatura w jaskini to ok. 6°C, więc należy mieć ze sobą coś cieplejszego. Niedaleko parkingu znajduje się prywatne Muzeum Ziemi- atrakcja dla entuzjastów prehistorycznych skamielin i minerałów. A muzeum „strzegą” modele dinozaurów odwzorowane w ich naturalnych proporcjach .
Przystanek na trasie - Lądek Zdrój
W drodze powrotnej do domu na naszej trasie znajduje się Lądek Zdrój.
Oprócz swojego malowniczego położenia w dolinie rzeki Białej Lądeckiej kurort ten oferuje przyjezdnym również… zdrowie. Domy zdrojowe, zakłady przyrodolecznicze i szpitale proponują swoim kuracjuszom różnego rodzaju zabiegi poprawiające stan ciała i ducha.
A wszystko to za sprawą wypływających tu ciepłych źródeł, o których walorach leczniczych przekonano się już 800 lat temu. Rozwój lądeckiego uzdrowiska trwał od tamtej pory, a sława i właściwości lecznicze wód ściągały tu nieraz znakomite osobistości z całego świata.
Zatrzymujemy się niedaleko „Zdroju Wojciech” - chyba najbardziej reprezentacyjnego, najokazalszego a przy okazji i najstarszego w całym Lądku Zdroju. Wnętrze „Wojciecha” również zachwyca, a w powietrzu unosi się specyficzny zapach wody zdrojowej. Można pić ze źródełka do woli. Na zdrowie !
Tym, którym przed południem bardziej odpowiada aromat kawy w towarzystwie sernika pozostaje urocza kawiarnia z tarasem, z którego roztacza się widok na pobliski park i fontannę zdrojową.
Informacje praktyczne:
Zdrój Wojciech: Plac Mariański 13, 57–540 Lądek–Zdrój
Internet: http://www.uzdrowisko-ladek.pl/ladek-zdroj/obiekty/zdroj-wojciech/
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Wodę zdrojową można pić do woli, a nawet napełnić butelki na wynos. Na parterze w sklepiku można też kupić specjalne kubeczki z dziubkiem, pamiątki, kosmetyki na bazie naturalnych składników.
Przystanek na trasie - Moszna
Powrót z majówki wcale nie musi być nudnym przemieszczaniem się z punktu A do B. Wystarczy, że na trasie wyszukamy jeszcze jakieś atrakcje turystyczne, gdzie można zatrzymać się na chwilę, pozwiedzać, pospacerować lub po prostu odpocząć.
Takim przystankiem na naszej trasie był Pałac w Mosznej. Posiadłość, której budowę rozpoczęto w połowie XVIII w., należała kiedyś do potentatów przemysłowych ziem opolskich - rodu Tiele-Wincklerów. Później mieściło się w nim Centrum Terapii Nerwic, które przeniesiono nieopodal, a samemu pałacowi nadano bardziej komercyjny charakter.
Pałac udostępniono do zwiedzania licznie przybywającym turystom. Odbywają się w nim również koncerty, wystawy, eventy, imprezy okolicznościowe. Dysponuje on także częścią hotelową i restauracyjną.
Urokliwy i bajkowy pod względem architektonicznym i jednocześnie pragmatyczny w swej ofercie . Podobno ma aż 99 wież i 365 pomieszczeń, liczby robią wrażenie! Również liczba odwiedzających turystów w weekend majowy…
Bez wcześniejszej rezerwacji można pomarzyć o zwiedzaniu, wszędzie tworzą się kolejki (do kawiarni, restauracji, toalety…), a o wolne miejsce parkingowe niezmiernie trudno.
Pałac otacza 200 ha park z alejkami drzew i krzewów, które pięknie kwitną. Próbujemy się gdzieś w nim zaszyć, żeby umknąć od tłumów. Na próżno! W tej sytuacji chyba lepiej dać za wygraną, rozłożyć koc na trawie, usiąść, przegryźć kanapkę i cieszyć się fantastyczną majową pogodą i soczystą zielenią, która aż kłuje w oczy. A wszystko to z bajkowym pałacem w tle .
Informacje praktyczne:
Internet: http://www.moszna-zamek.pl/
Osobno przyjdzie nam zapłacić za parking, wstęp na teren pałacowo-parkowy, zwiedzanie zamku z przewodnikiem i wstęp na wieże zamkowe. Żeby mieć gwarancję zwiedzania, konieczne jest dokonanie wcześniejszej rezerwacji. W okolicy znajduje się kilka płatnych parkingów, gdzie możemy pozostawić swój wehikuł.
Podróże z dwulatkiem… i „brzuchem”
Wiele osób wątpi w sens podróży z maleńkimi dziećmi. A bo to płaczą, niszczą, są hałaśliwe, marudne no i argument koronny: „przecież nic z tego nie zapamiętają”. Podróż z niespełna dwulatkiem może być pewnym wyzwaniem, ale czy nie większym wyzwaniem w ciepły i słoneczny weekend majowy jest „kiszenie się” w bloku?
Nie boimy się zabrać naszego malucha, nawet kosztem narobienia sobie wstydu w niektórych miejscach. Zresztą to przecież my jesteśmy dorośli i mamy brzdąca pod kontrolą, a nie on nas … Tak nam się przynajmniej wydaje … Dodajmy do tego niesfornego z racji wieku dwulatka jeszcze zaawansowaną ciążę i recepta na niewychodzenie z domu gotowa na najbliższe parę lat.
Nic bardziej mylnego! Jeśli tylko względy zdrowotne i samopoczucie nie stoją na przeszkodzie, nie musimy wyciągać białej flagi i odkładać marzeń i planów na później. Umiejętnie zaplanowana podróż z „brzuszkiem”, mierzona skalą ciążowych możliwości na pewno urozmaici czas oczekiwania na cud narodzin niejednej ciężarnej .
Keine Grenzen!
Kawałek naszej trasy wiedzie przez czeską miejscowość Javornik i Góry Złote.
Cieszymy się, że dawno już minęły czasy postoju na granicach państw i obligatoryjnych kontroli podróżnych. O tym, że jesteśmy na terytorium naszego południowego sąsiada przypomina tylko znak informacyjny, który szybko znika za nami i smsy od operatora sieci komórkowej.
W tej całej beztrosce warto jednak pamiętać, że nadal mogą nas spotkać wyrywkowe kontrole policji na drodze, która skontroluje nasze dowody osobiste, dowód rejestracyjny pojazdu i prawo jazdy. W razie wątpliwości poproszą też o otworzenie bagażnika, sprawdzą, czy nie przekraczamy limitu zakupionego alkoholu/papierosów lub nie przewozimy jakiś innych podejrzanych substancji .
Nie zapominajmy, że dziecko też jest obywatelem UE i jak każdy obywatel musi posiadać dowód tożsamości, która uprawnia go do pobytu na terytorium innego kraju członkowskiego (dowód osobisty lub paszport). Dwulatek oczywiście nie będzie pamiętał o tym, żeby mieć przy sobie stosowny dokument. Pamiętajmy więc za niego, żeby nie narazić się na nieprzyjemności w czasie wyrywkowej kontroli.
Rebeka von Jurgen
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl