Z dziećmi na Halę Boraczą
Hala Boracza jesienną porą
W radiu usłyszałam, że ostatni weekend października będzie jednocześnie ostatnim ciepłym weekendem tej jesieni.
W głowie natychmiast zrodził mi się niezrozumiały pomysł - "Musimy pojechać w góry". Pewnie zastanawiacie się, co w tym niezrozumiałego? ...a no! Odkąd nasz Maluch zaczął samodzielnie dreptać, czyli jakieś 4 lata temu, zakończyliśmy piesze, rodzinne wycieczki.
W przeciwieństwie do Starszaka, Maluch nie lubi chodzić... Ale skoro w głowie urodził się taki pomysł, to musimy go zrealizować. Tylko jak namówić malucha... Piszę natychmiast do koleżanki, czy mają ochotę wybrać się z nami. Im więcej miłego towarzystwa, tym lepiej. Zamawiam kijki trekkingowe. Buty wygodne już są. A jak! Niech Maluch czuje się, jak prawdziwy górski łazik. Decyzja zapadła. W niedzielę rano wyruszamy na pierwszą wspólną górską wyprawę. A naszym celem jest Hala Boracza!
Prognozy nie zwiodły. Słonko wkrada się do domu, co znaczy, że pora już wstawać. Plecak, spakowany poprzedniego wieczoru, musieliśmy tylko uzupełnić o domowe ciasto ze śliwkami i gorącą herbatę .
O 9.15 wyruszyliśmy z domu w kierunku Żabnicy-Skałka. Umówiliśmy się tam ze znajomymi na parkingu przy sklepie spożywczym. Droga powinna zająć nam nie więcej niż 1,5 godziny. Przedłuża się nieznacznie. Korki. Wszyscy jadą na Halę Boraczą!? Około 11 dojeżdżamy do Żabnicy-Skałka. Parking koło sklepu jest już zapełniony, więc zatrzymujemy się na parkingu pod lasem, jakieś 900 m wcześniej. Plecak na ramię, kijki w dłoń. Ruszamy!
Przy sklepie czekają już znajomi. Chłopcy, zadowoleni ze spotkania, z uśmiechami na twarzach gnają przodem. Ruszamy asfaltową drogą na czarny szlak


Sporo ludzi, mnóstwo małych dzieci, dzielnie maszerujących przed siebie. Maluchowi spodobały się bardzo kijki wujka, były kolorowe i takie fajne, że koniecznie chciał się zamienić. I tak z 10 razy zmieniał decyzję - Wujku dziękujemy za cierpliwość i wyrozumiałość .
Idziemy dość spory kawałek wspomnianą już wcześniej asfaltową drogą (ul. Boracza), wzdłuż rzeki Żabniczanka, której szum umila nam wędrówkę. Co chwilę mijają nas samochody, a co za tym idzie - musimy bardzo uważać. Dochodzimy jednak do skrzyżowania drogi ze szklakiem i zbaczamy na kamienistą ścieżkę, która, ku uciesze malucha, zaczyna przypominać górską wspinaczkę (a przynajmniej wszyscy dorośli, starają się stwarzać takie pozory ). W rzeczywistości szlak jest łagodny, bardzo przyjemny i każdy maluch da sobie z nim świetnie radę.

Robi się coraz cieplej, promienie słońca przedzierają się przez drzewa, podkreślając piękno jesieni. Liście mienią się na pomarańczowo, złoto, brązowo...
Jednym słowem, udaje nam się uchwycić piękną, polską, złotą jesień. Każdy z nas maszerował swoim tempem, podziwiając otaczający nas las. Cisza. I to niewiarygodne piękno. Och! To niesamowite. Idziemy wszyscy razem, a tak jakby każdy osobno.
Zatrzymujemy się co jakiś czas, ponieważ Maluch zaczyna odczuwać zmęczenie. Odpoczywamy, idziemy dalej i znów odpoczywamy, i idziemy dalej.



♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
W trakcie wędrówki rozmawiamy o... żurku i jagodziankach. Zdążyliśmy już zgłodnieć, a na samą myśl o jedzeniu ślinka nam cieknie .
W sympatycznej atmosferze docieramy do celu. Hala Boracza rozpościera się przed nami.


Cieszy nasze oczy... Tak! To jest to, czego nam było trzeba. O tym, marzyliśmy od dłuższego czasu. Te widoki wynagradzają nam wiele. Maluch zdobył samodzielnie swój pierwszy szczyt! Wielka duma i zadowolenie.
Doszliśmy do Schroniska PTTK*.


Kolejka na 40 minut. Czekamy! Wejść na szczyt i nie zjeść żurku?! Nie ma mowy! Zwłaszcza, że nigdzie się nie śpieszymy. Tatusiowie zajęli miejsce przy stoliku na zewnątrz, mamusie stały w kolejce, a dzieciaki... beztrosko biegały po Hali.
Żurek zjedzony, teraz czas na ciasto ze śliwkami w towarzystwie kawki i herbatki .


Jagodzianki wracają z nami do domu.

Nic więcej nie jesteśmy już w stanie zjeść .
Tak, teraz możemy odpocząć na kocyku. Schodzimy niżej, na polanę.

♦ ♦ ♦ ♦ ♦
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Wyciągamy kalambury. Rozgrywka Rodzinka nr 1 przeciwko Rodzince nr 2. Ileż było śmiechu .

Remis. I najwyższy czas wracać. Nieustający wiatr i zachodzące słonko przypominają nam, że lada moment zrobi się zimniej i ciemniej.
W radosnej atmosferze kierujemy się w stronę parkingu, planując już wiosenne wyprawy. Zatrzymujemy się jeszcze na chwilkę koło malowniczej, drewnianej Kapliczki na Skałce, w której od czerwca do października odbywają się plenerowe msze święte. Zimno zaczyna dawać się we znaki. Idziemy dalej.




Docieramy do samochodu, kiedy zaczyna się już szarówka.
To był naprawdę udany dzień! Słoneczny, ciepły, pełen wrażeń. Idealne zakończenie sezonu. Cóż, pozostaje nam czekać na wiosnę. A w głowie tyle pomysłów, tyle planów...
* Schronisko na Hali Boraczej - górskie schronisko turystyczne Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego w Beskidzie Żywieckim, na Hali Boraczej. Położone jest na wysokości 854 m n.p.m., na przełęczy pomiędzy Prusowem a wierzchołkiem 998 m n.p.m., na północno-zachodnim grzbiecie Redykalnego Wierchu.
Źródło: Wikipedia
Autorka zdjęć i tekstu: Anna Różalska
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl