Green Velo z dzieckiem - rowerem wzdłuż Zalewu Wiślanego
Z dzieckiem na Green Velo – wzdłuż Zalewu Wiślanego
Szlak Green Velo to ponad 2000 km trasy biegnącej przez Polskę wschodnią. Jechaliśmy nim już wielokrotnie na Podlasiu i Mazurach.
Tym razem postanowiliśmy pojechać od jego początku w Elblągu. Niestety, przez remonty na kolei, okazał się on być ślepym zaułkiem (następna stacja kolejowa na szlaku, z której moglibyśmy wrócić do domu, jest dopiero na Mazurach). W związku z tym dojechaliśmy tylko do Fromborka skąd przeprawiliśmy się statkiem do Krynicy.
Nasz siedmiolatek niedawno nauczył się jeździć na rowerze, więc pojechał z nami. Ze względu na niego ograniczyliśmy dzienne przebiegi do 30 km. Było super. Oto, czego się nauczyliśmy!
Nad brzegiem Zalewu Wiślanego
Początek wycieczki
Pakujemy się, robimy rezerwacje, kupujemy bilety. Na szczęście jest internet i znalezienie noclegów nie przysparza większych trudności. Za to kupienie biletów na pociąg jest zaskakująco trudne. Nie sposób dostać bilet na rower na jakiekolwiek połączenie kolejowe przez Warszawę. Jedyne dostępna dla nas opcja ma przesiadkę w Iławie i Malborku. Ostatecznie więc decydujemy się ominąć stolicę Polski i zamiast tego odwiedzić stolicę Zakonu Krzyżackiego. Pakowanie idzie sprawnie. Staram się wziąć jak najmniej rzeczy, ale i tak ostatecznie muszę wziąć jeszcze jedną torbę. Największy problem jak zwykle z jedzeniem i ubraniami na deszcz.
Pakowanie: na rower trzeba oczywiście wziąć jak najmniej rzeczy. Pamiętajcie, że dziecko jedzie na urlop do lasu, nie na bal. Jak się trochę wybrudzi (a wybrudzi się na pewno), to przez jakiś czas może chodzić w brudnych ubraniach. Dobrze jest za to mieć jeden komplet czystych ubrań odłożony na powrót. Warto też zainwestować w ręczniki turystyczne – zajmują dużo mniej miejsca, są lekkie i działają nawet jak są mokre.
Jeżeli pogoda latem jest niepewna, to najlepszymi butami będą sandały, które sprawdzą się i na upał i na deszcz (a jak jest zimno i sucho, to można włożyć skarpetki). Chociaż nie każdy lubi w sandałach jeździć na rowerze. Wtedy sandały jako druga para – są lżejsze niż alternatywy i zajmują mniej miejsca.
Nie zapominajmy też, że na rowerze sama kurtka przeciwdeszczowa to mało – na duży deszcz trzeba mieć też spodnie i odpowiednie buty, albo specjalną pelerynę. Peleryna zajmuje mniej miejsca, ale spodnie za to można nałożyć na szorty jak jest chłodno i nie trzeba wtedy brać dodatkowej pary ciepłych spodni. Same bagaże też trzeba zabezpieczyć przed deszczem. Jeżeli nie jesteście pewni stopnia wodoodporności toreb, zapakujcie rzeczy w środku w reklamówki. Przy okazji będzie też łatwiej utrzymać porządek.
Noclegi: Najłatwiej szukać ich na portalach pośredniczących, zwłaszcza w większych miejscowościach. W mniejszych warto zerknąć na mapy Google – często są na nich zaznaczone ciekawe miejsca, które nie reklamują się gdzie indziej. Niezłą alternatywą jest też namiot. Jest taniej, choć nie zawsze tak tanio, jak by się mogło wydawać. Namiot daje też pewną niezależność – pól namiotowych jest wprawdzie mniej niż kwater, ale za to mają w zasadzie nieograniczona liczbę miejsc. Główny problem to ilość dodatkowego bagażu jaki namiot generuje – poza nim samym trzeba jeszcze mieć karimaty i śpiwory dla wszystkich. Młodsze dziecko nie będzie wieźć własnych bagaży, więc rzeczy dla niego musi wziąć ktoś z rodziców. W naszym przypadku okazało się to niewykonalne. Z kolei przyczepa na bagaże, która pomieściłaby wszystko, to kłopot w pociągu.
Bilety: w pociągach jest z reguły ograniczona liczba miejsc na rowery i nie da się kupić biletów, kiedy miejsc zabraknie. Trzeba więc kupić bilety wcześniej i niestety część połączeń może być w praktyce niedostępna dla rowerzystów. Ten problem może storpedować wasze plany, więc w żadnym wypadku nie czekajcie z kupnem biletów do momentu przyjazdu na dworzec!
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Przystanek Malbork
Sześć godzin w pociągu. Młody się nudzi, ja piszę. Trochę gramy w gry planszowe, ale wyjątkowo bez entuzjazmu. Pan konduktor bardzo miły, pomaga nam załadować rowery. Przesiadka w Iławie na pociąg podmiejski – przynajmniej tu jest dużo miejsca na nasze pojazdy.
Zabawianie dziecka w pociągu to temat na osobny artykuł, więc tylko parę porad. Oprzyjcie się pokusie dania dziecku telefonu na 6 godzin, ale też telefon czy tablet go nie zabije. Jak trochę pogra czy poogląda bajki, to nic mu nie będzie, a wy odpoczniecie. Świetnie sprawdzają się gry planszowe typu roll & write, bo zajmują mało miejsca i w bagażu, i na stoliku. Oczywiście standardowo książki i kolorowanki. Ale poza tym, to jak dziecko ponudzi się trochę i pogapi w okno, to nie tylko mu nie zaszkodzi, ale zrobi dobrze na wyobraźnię.
Docieramy wreszcie do Malborka. Prosto z dworca jedziemy na zamek, bagaże zostawiamy w zamkowej przechowalni.
Idąc od razu po przyjeździe na zwiedzanie, możecie zaoszczędzić czas, który normalnie poświęcilibyście na zameldowanie i rozgoszczenie się w hotelu. Dzięki temu zobaczycie coś, nawet jeśli dotrzecie do celu dość późno. Jeżeli przyjechaliście transportem publicznym, to bagaże można zostawić w przechowalni na dworcu lub w szatni w muzeum.
Twierdza malborska jest fantastyczna! To największy na świecie zamek z cegły i jeden z największych w ogóle i jest niezaprzeczalnie jednym z cudów świata. Zwiedzanie zajmuje bite 3 godziny w towarzystwie znakomitego audioprzewodnika. Ilość rzeczowej wiedzy i ciekawostek jest idealnie dobrana, wszystko czytane przez świetnego lektora. Młody dostał swój audioprzewodnik, chodzi i słucha. Jest zachwycony. Sam zamek oszałamia swoim rozmachem i kunsztem - tak średniowiecznych rzemieślników, jak i współczesnych konserwatorów. Nie starcza nam niestety czasu na dokładne obejrzenie ostatniego punktu zwiedzania – malborskiej katedry. Jesteśmy jednak oczarowani całością.
Zamek w Malborku
Malborska Madonna
Średniowieczna architektura
Mury Zamku w Malborku
Zamkowe wieże
Malbork trzeba odwiedzić koniecznie! Jest równie fascynujący dla dorosłych, jak i dla dzieci. Dostępne są dwie trasy: dla dorosłych i dla dzieci, ale muzeum jest tak ciekawe, a audioprzewodnik tak dobry, że dziecko w wieku 7+ spokojnie może iść na trasę dla dorosłych. Trzeba tylko pamiętać, że przejście całej trasy faktycznie zajmuje minimum trzy godziny. Wnętrza otwarte są do 19:00, tereny zamkowe do 20:00, ale przechowalnia bagażu tylko do 19:30! Malbork poza tym ma całkiem ładny mały deptak (po drodze z dworca do zamku) i fajną drewnianą kładkę pieszą na drugi brzeg Nogatu, skąd roztacza się przepiękny widok na zamek.
Na koniec obiadokolacja w restauracji na świeżym powietrzu pod zamkiem. Smacznie, choć dość drogo. Po wyjściu szok: zamknęli przechowalnię! A w środku zostały wszystkie nasze rzeczy, oprócz rowerów! Na szczęście udaje się złapać bardzo miłych panów z wypożyczalni audiobooków, którzy właśnie zamykali i zgodzili się przynieść nam nasze tobołki.
Zachód w murach zamku w Malborku
Jedziemy na kwaterę. Jest za miastem, ale co to dla rowerzystów. Spokojna przejażdżka ok. 4 km, cały czas ścieżką rowerową. Oczywiście na początku się pogubiliśmy – żeby zjechać spod zamku na brzeg Nogatu, trzeba ominąć fortecę z prawej strony, my jedziemy z lewej i ostatecznie musimy jechać mostem drogowym, przez co nadkładamy drogi.
Szlakiem Green Velo

Tym razem nie pomyliliśmy się i dojeżdżamy do zamku po kładce na Nogacie. Dalej na dworzec i pociągiem do Elbląga. Oczywiście nie ma biletów na rowery, musimy kupić u konduktora. Na miejscu leje, więc się nie spieszymy. Odwiedzamy punkt informacji turystycznej i robimy zakupy.
Wreszcie w drodze! Wyruszamy z dworca w Elblągu i niemal natychmiast się gubimy. Szlak Green Velo w mieście jest fatalnie oznaczony! Nawet z pomocą mapy zjeżdżamy z niego niemal natychmiast, wjeżdżamy na trasę R10, ale tą też zaraz gubimy. Dzięki pomocy tubylców odnajdujemy szlak Green Velo, aby natychmiast znów się zgubić w parku. Park ładny, choć trochę zaniedbany. Jest w nim bardzo malownicza rzeczka zwana Dzikuską. Nie ma za to oznaczeń pokazujących, gdzie jechać.

Rzeczka Dzikuska w Elblągu
Generalnie w miastach do Green Velo lepiej nie podchodzić bez dedykowanej aplikacji. Oznaczenia są na ogół złe lub fatalne, a mapy za mało szczegółowe, żeby skutecznie nawigować w gąszczu miejskich uliczek. W aplikacji można na bieżąco śledzić, czy nie zboczyliśmy z trasy. Przy czym aplikacja Green Velo sprawdzi się lepiej niż mapy Google, bo ma oczywiście zaznaczony szlak i inne oznaczone trasy rowerowe oraz dostęp do bardzo szczegółowych map turystycznych OSM.
Wreszcie za miastem! Znów się zgubiliśmy – ktoś przekręcił strzałkę na słupie. Na szczęście już nie pada i mogę wyciągnąć telefon z nawigacją. Wracamy się kilometr i po podejściu na stromą górkę wjeżdżamy do lasu. Mimo deszczowej pogody (a może właśnie dzięki niej) jest przepięknie. Ale trasa bardzo trudna. Wjeżdżamy, a właściwie wprowadzamy rowery, na strome wzgórza morenowe, po mokrej drodze pokrytej sypkim tłuczniem. Młody na przemian narzeka i wpada w histerię. W sumie to mu się nie dziwię.
Jazda z dzieckiem rowerem w długą trasę to nieustanne balansowanie między byciem cierpliwym i nie pozwoleniem, żebyśmy więcej stali niż jechali. Dziecko ma prawo być zmęczone i nie dać rady. Jednocześnie nie do końca rozumie upływ czasu. Trzeba mu więc uświadamiać, że nie możemy po prostu stać w środku lasu kilometry od cywilizacji albo zatrzymywać się co sto metrów. Wbrew pozorom, nawet młodsze dziecko dotrzyma rodzicom kroku na rowerze na trasie o rozsądnej długości. Musicie tylko pamiętać, że dzieci szybko się męczą i szybko regenerują. Potrzebują więc przerw na odpoczynek (co zapobiega też nudzie) i regularnych solidnych posiłków. Mały organizm ma niespożyte, wydawałoby się, pokłady energii, ponieważ przepala kalorie w ekspresowym tempie, zwłaszcza przy dużym wysiłku. Trzeba uzupełniać paliwo, bo się zmęczy i rozmarudzi. Trzeba też wyjaśnić dziecku, jaki jest plan i kiedy będzie dłuższy postój – to działa motywująco. Na szlaku Green Velo świetnie sprawdzą się regularnie rozmieszczone punkty postojowe. Jest ich dużo, mają dobrą infrastrukturę i stanowią rozpoznawalny punkt na trasie.
Dojeżdżamy do Jagodnika. Pięknie położona wioseczka. Sporo nowych ładnych domów. Po wyjechaniu ze wsi wspinamy się na ostatni szczyt i dalej jedziemy grzbietem pasma wzgórz. Droga równa, las piękny. Bardzo dobrze się jedzie. Wyjeżdżamy na szosę. Ostatni podjazd i przed nami roztacza się fantastyczny widok na Zalew Wiślany, Mierzeję i Bałtyk za nią. Na pierwszym planie wzgórza i pola. Polska w pigułce na jednym widoku. Cały dotychczasowy wysiłek był wart tego jednego widoku! Dziecko też tak uważa.
Robi się z górki. Bardzo z górki. Szlak prowadzi szosą, ale ruch jest mały, a za to nawierzchnia świetna. Mkniemy jak wiatr, jest wspaniale. Dojeżdżamy do Łęczy… Łęcza… wsi o nazwie Łęcze. Łapię gumę. Postanawiam napompować koło i liczyć, że dojadę do celu, zanim powietrze zejdzie. W związku z tym lecimy jeszcze szybciej.
Jadąc na wyprawę rowerową, pamiętajcie o narzędziach i łatkach (najlepiej takich samoprzylepnych). Warto też wziąć jedną zapasową dętkę, na okoliczność uszkodzeń, których nie da się załatać.
Udało się! Docieramy do Nadbrzeża. Spokojna stanica wodna, dostęp do kuchni, wypożyczalnia sprzętu, mała plaża. Domki spartańskie, ale wygodne i w sumie nie takie małe. Rowery mieszą się w środku z nami. Ponieważ zmęczenie zdążyło nam już minąć, to idziemy popływać kajakiem po Zalewie. Młody jest zachwycony, kiedy pokonujemy z chlupotem fale.
Pamiętajcie, pływając kajakiem po jeziorze, że należy płynąć w poprzek, a nie wzdłuż fali. Wtedy nie kołysze na boki i nie ma ryzyka wywrócenia.
Hawajska plaża nad Zalewem Wiślanym
Nie zwalniamy tempa...

Mapa trasy
Śniadanie, naprawa roweru. Młody poznał wczoraj kolegę i się bawią razem. My konwersujemy sobie z sympatyczną starszą panią, która jedzie samotnie z namiotem na rowerze tą samą trasą co my.
Warto rozmawiać z ludźmi na trasie, czasem spotyka się bardzo ciekawe osobowości. Dzieci oczywiście nie mają problemów z nawiązywaniem kontaktów.
Stanica wodna jest przy samym szlaku, więc od razu wpadamy na trasę. Drogi w większości wyłożone są betonowymi płytami, co nie jest najlepszym rozwiązaniem, ale jedzie się nieźle. Po paru kilometrach droga skręca w stronę zalewu i aż do Tolkmicka idzie tuż przy samym brzegu. Idziemy moczyć nogi!
Nad brzegiem Zalewu Wiślanego
To jeden z najlepszych odcinków trasy. Droga jest płaska i wyłożona betonowymi płytami, ale położonymi wzdłuż, więc dobrze się jedzie. No i idzie dosłownie przy samym brzegu. Widoki są wspaniałe. Jeżeli planujecie jechać z rowerami samochodem, to jest to świetne miejsce na ładną wycieczkę.
Kapliczka przydrożna
W połowie drogi do Tolkmicka mijamy się dużą plażę. To tzw. Srebrna Riwiera w Kadynach. Samo Tolkmicko okazuje się być malutkim miasteczkiem z ładnym gotyckim kościółkiem i muzeum miejskim z bardzo fajną wieżą widokową. Młody upiera się, żeby iść do muzeum. Poza wieżą widokową jest tu wystawa prac uczniów liceum plastycznego inspirowanych słynnymi malarzami. W sumie bardzo fajna. Młodemu też się podoba.
Nigdy nie zakładajcie, że dziecku się coś nie spodoba albo znudzi. Dajcie mu szansę. Jeżeli sami potraktujecie zabytki, muzeum czy galerię jako coś atrakcyjnego, to dziecko też tak to będzie traktować.

Kościół w Tolkmicku
Jemy obiad (polecam tzw. bogracz!) i ruszamy w dalszą drogę. Niestety szlak nie wiedzie już wybrzeżem, ale skręca w las i znowu wspinamy się na wzgórza. Po kolejnych kilku kilometrach walki z tłuczniem i płytami betonowymi, wyjeżdżamy na szosę. Po prawej stronie mijamy obserwatorium astronomiczne i po chwili ze szczytu wzgórza dostrzegamy Frombork. Widok robi wrażenie! Dalej jest z górki, aż do samego celu.
Zwiedzamy Frombork i... na statek do Krynicy!
W naszym pensjonacie przemiła właścicielka serwuje bardzo dobre śniadania. Przy okazji ucinamy sobie pogawędkę z otyłym panem, który wędruje z plecaczkiem pieszo wzdłuż wybrzeża. Ponieważ statek do Krynicy odpływa dopiero o 15:10, to zostawiamy bagaże w pensjonacie i idziemy na zwiedzanie.
Statki pływają z Krynicy Morskiej do Fromborka i wracają po południu.
Port we Fromborku
Zaczynamy od wieży wodnej. Bardzo ciekawe miejsce, chociaż jako wieża widokowa trochę zbędne (jak dowiadujemy się później, lepsze widoki są z wieży na wzgórzu katedralnym). Ma za to świetną kawiarnię i sklep z eleganckimi pamiątkami. Młody chce lody z automatu, więc schodzimy do położonych poniżej budek z kebabem i frytkami. Zatrudnione tam nastolatki bardzo się starają być uprzejme i profesjonalne, chociaż ewidentnie nie jest to dla nich łatwe.
Ten kontrast między górą i dołem idealnie reprezentuje Frombork. Wzgórze Katedralne jest zabytkiem najwyższej klasy. Samo miasto poniżej jest typowym biednym polskim małym miasteczkiem. Na wzgórzu trwają szeroko zakrojone prace restauracyjne, a na dole 14-wieczny gotycki kościół stoi zabity deskami. Smutny widok.

Opuszczony gotycki kościół we Fromborku
Wzgórze Katedralne jest bardzo atrakcyjne. Piękna katedra z charakterystycznymi prywatnymi ławami i ołtarzykami, ciekawe, choć eklektyczne, Muzeum Kopernika i kameralne planetarium, w którym oglądamy bardzo fajną prezentację dla dzieci. Po seansie wchodzimy jeszcze na wieżę. Widok zapiera dech w piersiach. W ramach jednego biletu można też zwiedzić Szpital Świętego Ducha. Jest to świetne, choć również eklektyczne, muzeum (głównie historii medycyny), do którego przylega kaplica ze średniowiecznymi polichromiami i przepiękny ogród ziołowy. Jest tu też obecnie wystawa fenomenalnych prac Macieja Załuskiego.
Wzgórze Katedralne we Fromborku
Widok na Frombork i dawny kościół
Muzeum we Fromborku
Zabytkowa katedra
Wieża widokowa na Wzgórzu Katedralnym we Fromborku
Będąc we Fromborku trzeba oczywiście pójść na Wzgórze Katedralne, ale w żadnym wypadku nie należy odpuszczać sobie Szpitala Świętego Ducha, który jest chyba najciekawszym obiektem w mieście. Jeżeli macie czas tylko na jedną rzecz, to pójdźcie właśnie tam.
Na statek! Opuszczamy wreszcie wybrzeże Zalewu Wiślanego w kierunku „prawdziwego” morza. Profilaktycznie łykam Aviomarin. Słuszna decyzja, bo kołysze, mimo że to zalew, a nie morze.
Opuściliśmy w tym miejscu szlak Green Velo, więc została ostatnia porada: nawet na małych akwenach statek może nieprzyjemnie kołysać. Jeżeli więc wasze dziecko ma skłonność do choroby morskiej/lokomocyjnej, lepiej zaopatrzyć się w odpowiednie leki.
Widok na Frombork ze statku
Jeśli jesteście ciekawi dalszej trasy - z Krynicy Morskiej wzdłuż Mierzei Wiślanej, aż do Gdańska - zajrzyjcie tutaj:
"Rodzinna wyprawa rowerowa z Krynicy Morskiej do Gdańska".
Autor tekstu: Marcin Pędich
Autorka zdjęć: Agnieszka Dzięcioł-Pędich
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl