Rowerem z dzieckiem z Gdyni do Władysławowa

Z dzieckiem na rowerze – z Gdyni do Władysławowa – raport z wycieczki

Dwa lata temu wybraliśmy się z dzieckiem na wyprawę rowerową wokół Zalewu Wiślanego. Odcinek z Krynicy Morskiej do Gdańska opisałem wówczas w artykule „Rowerem po Mierzei Wiślanej”. W tym roku postanowiliśmy kontynuować podróż szlakiem EuroVelo 10, który wydał nam się ostatnio bardzo atrakcyjny i dobrze przygotowany.

Trochę nam nie wyszło, po części dlatego, że szlak EV10 jest miejscami oznaczony znakomicie, a miejscami wcale, ale i tak było fajnie.

Gdynia rowerem z dzieckiem

Rowery na plaży

W tym artykule przedstawiam wam pierwszy dzień naszej wyprawy, który możecie potraktować też jako pomysł na jednodniową wycieczkę rowerową. Trasa wyniosła nieco ponad czterdzieści kilometrów, więc nadaje się dla nieco starszych dzieci i nieco bardziej doświadczonych rowerzystów, ale jest jak najbardziej odpowiednia dla amatorów.

Trasa rowerowej wycieczki z Gdyni do Władysławowa
Trasa wyprawy
 
 

 

Wstęp – jak dowieźć rower na wakacje?

Naszym pierwszym problemem było jak zawsze dotarcie na początek trasy. Nie posiadamy samochodu z bagażnikiem rowerowym, ale nawet gdybyśmy go mieli, to nie do końca rozwiązałoby nasz problem. Nawet na poprzedniej wyprawie, kiedy jechaliśmy „dookoła” Zalewu Wiślanego, tak naprawdę zaczęliśmy i skończyliśmy w dwóch różnych miastach. Czyli samochód i tak byłby połowicznym rozwiązaniem.

Oczywistą odpowiedzią na pytanie jak zabrać rower na wakacje, jest pociąg. Technicznie jest to rzeczywiście optymalny sposób przewozu roweru, zwłaszcza że obecnie w prawie wszystkich pociągach są wagony rowerowe. Więc rower sobie wisi (bo zwykle to są takie wagony z hakami do wieszania rowerów), a my możemy poczytać książkę, albo pograć z dziećmi w gry planszowe (odsyłam do moich tekstów o grach na podróż i grach roll&write). Nie ma to jak przewieźć rower pociągiem? No nie do końca.

Transport pociągiem rowerów dla całej rodziny
Rowery w pociągu
 

Przewóz rowerów pociągiem nastręcza w praktyce pewnych trudności. Przede wszystkim miejsc rowerowych jest mało i są reglamentowane. Mogą się więc skończyć. Co gorsza, są przypisane do konkretnych miejscówek w pociągu i już kilka razy zdarzyło mi się, że przy dużym obłożeniu te miejscówki zostały sprzedane ludziom bez rowerów i w efekcie nie dało się kupić biletu na rower, mimo że były wolne haki (raz nawet było ich kilkanaście).

Można niby kupić bilet u konduktora, ale ten nie ma obowiązku nam go sprzedać jeśli nie ma w pociągu miejsca na rower i może odmówić zabrania nas na pokład. Zwłaszcza, że wagony rowerowe są różne i w niektórych da się przewieźć tuzin rowerów na hakach i jeszcze trzy na stojąco, ale w innych są dwa-trzy haki i nawet szpilki się już nie da dołożyć. Jeszcze mi się taka sytuacja nie zdarzyła, ale jednak jest to realne ryzyko, które może kompletnie storpedować plany wyjazdowe.

Kolejnym problemem może być sama ilość miejsc dla rowerów. W niektórych pociągach jest ich tylko kilka, więc może być ciężko wybrać się większą grupą. Co gorsza, w składach Pendolino i Dart haki rowerowe są rozmieszczone po dwa na wagon (podobnie w niektórych tradycyjnych składach – po trzy na wagon), co oznacza, że na jednym bilecie, z miejscami w jednym wagonie, może jechać maksymalnie dwóch rowerzystów.

Dla trzyosobowej rodziny jest to już problem, zwłaszcza jeśli chcemy skorzystać ze zniżki dla grup (obecnie zniżkę można dostać już dla grupki dwuosobowej, pod warunkiem zakupu biletu dzień wcześniej). Żeby przewieźć rower pociągiem trzeba więc bilety kupować z wyprzedzeniem. I to dużym wyprzedzeniem. W sezonie wakacyjnym najlepiej minimum dwutygodniowym.

W efekcie, najlepszy sposób przewozu rowerów to często pociągi osobowe, które nie mają numeracji miejsc. Tzw. szynobus co prawda ma niewiele miejsca na rowery, ale już w tradycyjnych składach elektrycznych jest go zwykle wystarczająco dużo. Jest też do nich znacznie łatwiej wsiąść niż do wagonów rowerowych w pociągach InterCity, które wszystkie mają za wąskie drzwi żeby wygodnie zmieścić się z rowerem. A do składu EZT można bez trudu wsadzić rower nawet z sakwami na bagażniku. My wracaliśmy z Pomorza do Warszawy wakacyjnym pociągiem osobowym Słoneczny, który jedzie przez Trójmiasto do Ustki i ma przestronne wagony.

Dzieci dodatkowo docenią fakt, że wagony są w nim piętrowe. To obecnie chyba najlepszy sposób żeby przewieźć rowery ze stolicy nad morze.

 

Odcinek pierwszy: Gdynia – Rewa

Już same początki były trudne. Ścieżki rowerowe w Gdańsku są często robione metodą postawienia znaku drogi rowerowej na starym, dziurawym chodniku, a Sopotu i tak nigdy nie lubiłem, więc postanowiliśmy uniknąć jechania przez Trójmiasto i zaczęliśmy wyprawę w Gdyni.

Dojechaliśmy SKMką (Szybką Koleją Miejską) do przystanku Gdynia Stocznia - Uniwersytet Morski, która jest położona najbliżej szlaku EV10. Tak jest w istocie, ale wcale nie jest łatwo na szlak wyjechać. Po pierwsze, natychmiast po wyjściu z pociągu napotkaliśmy schody. Ten przystanek SKMki to relikt PRLu, kiedy nikt nie przejmował się problemami dostępności. Jedynym ukłonem w stronę rowerzystów jest wąska metalowa rynna przyczepiona do schodów, po której można pchać rower.

Po drugie, kompletnie nie wiedzieliśmy gdzie iść. Szlak gdzieś tam jest, ale nie jest oznakowany, a skrzyżowanie obok przystanku jest tak skomplikowane, że nawet z aplikacją nie byłem w stanie określić gdzie mamy jechać. W końcu, z niemałym trudem, udało nam się znaleźć drogę. Okazało się, że nawet jest oznakowana: na jezdni są na wpół zatarte symbole rowerów. Generalnie jednak trasa na tym odcinku jest bardzo zła - trzeba jechać albo ruchliwą ulicą albo wąskim dziurawym chodnikiem.

Droga poprawiła się od ulicy Elektryków, gdzie zaczyna się normalna ścieżka rowerowa, która następnie poprowadzona jest dołem wzdłuż estakady, po której jadą samochody. Dzięki temu, mimo sporego ruchu, jest dość cicho. Wkrótce po prawej ukazał się nam też imponujący widok na basen portowy i magazyn kontenerów. Mniej więcej w tym samym miejscu pojawił się też pierwszy widomy znak, że jesteśmy na szlaku rowerowym, w postaci Miejsca Obsługi Rowerzystów (tzw. MOR). Jednakże pierwszą tabliczkę z oznaczeniem szlaku zauważyliśmy dopiero na ulicy Admirała Unruga.

Od tego miejsca zresztą znacznie poprawiła się jakość szlaku – wydzielona ścieżka rowerowa jest znakomicie przygotowana i oznaczona. Tylko jest tu też bardzo stromy podjazd. Zwiastuje on jednak rychły wyjazd z Gdyni.

♦  ♦  ♦  ♦  ♦

Czytasz artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom

NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: 
>>KLIKNIJ TU<<

♦  ♦  ♦  ♦  ♦

Ale najpierw złapał nas deszcz! Niewielka początkowo mżawka zamieniła się w normalne opady deszczu. Na szczęście po lewej stronie pojawiła się, jak na życzenia, niewielka Pierogarnia. A że już byliśmy głodni, bo wyruszyliśmy dość późno z Gdańska, żeby jeszcze odwiedzić Jarmark Dominikański, to zatrzymaliśmy się żeby przeczekać deszcz i zjeść obiad. Pierogi były bardzo dobre, a oczekiwanie na posiłek i konsumpcja zajęły nam akurat tyle czasu żeby deszcz przestał padać. Trochę też odpoczęliśmy – na wycieczkach z dzieckiem częste postoje i posiłki są kluczowe.

Posileni pierogami wjechaliśmy na tą nieszczęsną górkę. Bloki ustąpiły miejsca niższej zabudowie podmiejskiej. Szlak dalej poprowadzony jest wydzielonymi ścieżkami rowerowymi, z wyjątkiem jednego miejsca, gdzie trzeba zjechać w boczną drogę i za chwilę skręcić ostro w lewo (niemalże nawrócić). Oczywiście w tym jednym miejscu, gdzie najłatwiej się zgubić, nie było żadnych znaków. Trzeba więc uważać zjeżdżając ze ścieżki, żeby nie zgubić drogi. To jest zresztą nawracający problem – brakuje znaków na bocznych, leśnych drogach.

Zaraz potem minęliśmy jeszcze po lewej dużą galerię handlową i na dobre opuściliśmy Gdynię. Znowu zaczęło padać. Trochę przeczekaliśmy na przystanku autobusowym, trochę jechaliśmy w niezbyt intensywnym deszczu.

Od Kosakowa szlak odchodzi wreszcie od szosy i prowadzi najpierw bocznymi drogami, a potem piękną nowiutką ścieżką rowerową wśród pól rzepaku, by wreszcie zamienić się w piaszczystą, błotnistą drogę leśną prowadzącą w strefę morza. Ten kawałek nowej ścieżki rowerowej to jeden z najprzyjemniejszych odcinków szlaku – świetna droga i przepiękne widoki. Szkoda, że to krótki kawałek.

Kolejny odcinek – po błocie przez las – też jest niby krótki, bo oficjalnie ma mniej niż kilometr, ale znowu nie ma tu znaków. W tym przypadku może to jednak i lepiej, że nie ma znaków, bo oficjalnie szlak nie dochodzi do klifów w Mechelinkach, a jest to naprawdę przepiękne miejsce. Jadąc z mapą, albo jeśli kiedyś pojawią się tu znaki, i tak warto zboczyć z trasy i wspiąć się na klify. Te widoki są tego warte!

Podziwiamy klify podczas podróży
Wyprawa rowerowa z dzieckiem nad morzem
Wycieczka z Gdyni z dzieckiem
Przyroda na klifach
Nadmorska roślinność na trasie
Na klifie w Mechelinkach
 
Podziwiamy widoki z klifu z dzieckiem
Ruiny torpedowni Babie Doły Gdynia, widziane z klifu w Mechelinkach
 

Niemniej jednak przejazd przez las był bardzo trudny. Droga była błotnista, piaszczysta i bardzo wyboista, ze stromymi zjazdami, a do tego w ogóle nieoznakowana. Na szczęście od Mechlinków zaczął się znowu asfalt, chociaż żadnych oznaczeń szlaku nadal nie było. Mimo dobrej nawierzchni, nie było to przyjemny odcinek, bo jechaliśmy szosą obok samochodów, których w sezonie wakacyjnym jeździ tu sporo.

Zmęczeni nieciekawą trasą i deszczową pogodą – w międzyczasie rozpadało się na dobre – zrezygnowaliśmy w końcu z jechania szlakiem EuroVelo 10 i postanowiliśmy pojechać do Rewy, żeby zaokrętować się na tramwaj wodny do Jastarni i dalej pojechać wzdłuż Półwyspu Helskiego. Dojazd do Rewy był umiarkowanie problematyczny.

Na początku jechaliśmy szosą i też był spory ruch, ale potem pojawiła się ścieżka rowerowa po lewej stronie. Niestety po niej z kolei chodzi sporo ludzi, ale jakoś daliśmy radę i w ostatniej chwili wpadliśmy na przystań.

Wjechałem na pomost parę minut przed resztą wycieczki, ale za to tylko minutę przed wypłynięciem. Zdołałem jednak dowiedzieć się, że owszem, jest jeszcze na pokładzie miejsce na trzy rowery i poprosić żeby na nas poczekali. Bilety kupiłem w małej budce przy nabrzeżu, a w tym czasie załoga tramwaju wodnego załadowała na pokład nasze rowery. Piętnaście po trzeciej płynęliśmy już przez Zatokę Pucką do Jastarni. Spokojny rejs, na pokładzie prostego stateczku, który zdecydowanie zasługiwał na miano tramwaju, trwał nieco ponad godzinę i dał nam okazję do bardzo potrzebnego odpoczynku.

Wycieczka rowerem wodnym tramwajem
Rowery w tramwaju wodnym
 
Wodny tramwaj nad polskim morzem
Wyprawa z dzieckiem wodnym tramwajem z rowerami
Tramwaj wodny Rewa – Jastarnia
 

[ https://youtu.be/WUXo_cOIiiQ ]

Płyniemy!
 
 

 

Odcinek drugi: Jastarnia – Władysławowo

Jastarnia okazała się być zatłoczona, ale do wytrzymania. Na pewno nie tak upiorna jak Krynica Morska dwa lata temu, czy Chałupy, do których jeszcze dojedziemy. Trasa rowerowa w Jastarni prowadzi w większości osobną ścieżką rowerową wzdłuż brzegu od strony zatoki.

Po drodze zjechaliśmy na plażę, na północnym brzegu, od strony otwartego morza. Tu trafiliśmy na dobrze zachowane schrony, broniące niegdyś dostępu do bazy wojskowej na Półwyspie Helskim. Plażowaliśmy krótko, bo było za zimno na kąpiel. Wracając na trasę natknęliśmy się w lesie na kolejny schron, w którym znajduje się bardzo interesujące muzeum, z odtworzonymi częściowo wnętrzami i wyposażeniem. Pani zajmująca się bunkrem miała, jak się okazało, sporo ciekawych rzeczy do opowiedzenia, więc zachęceni przez nią pojechaliśmy jeszcze obejrzeć zapory przeciwczołgowe w lesie. Zwiedzaliśmy na szybko, bo było już późno, ale zdecydowanie warto to miejsce odwiedzić.

Z Gdyni na rowerach przez Jastarnię
Rowery na plaży
 
Mały przystanek na plaży nad Bałtykiem
Jak postawić rower na piasku?
 
Przyjaciel z plaży
Podziwiamy morskie fale
Plażowicz
 
Nadmorski schron na plaży
Schron na plaży
 

W Chałupach fatalną kostkę brukową na ścieżce rowerowej zastąpił na jakiś czas gładki beton, przynajmniej jak długo trasa prowadziła brzegiem zatoki. W oddali dostrzegliśmy istne mrowie kitesurferów, którym wyjątkowo sprzyjała słoneczno-wietrzna pogoda. Na tle popołudniowego słońca wyglądali jak stado kolorowych motyli.

Trasa rowerowa przez Chałupy
Kitesurferzy w Chałupach
 

Dopóki trasa szła wzdłuż brzegu zatoki jechało się bardzo dobrze – nawierzchnia gładka, ludzi nie za dużo, widoki piękne – niestety dalej, tam gdzie trasa schodzi bliżej szosy, zrobiło się fatalnie. Przede wszystkim było tam mnóstwo ludzi, niekoniecznie trzeźwych, co znacznie utrudniało bezpieczną jazdę z dzieckiem.

Po lewej stronie przez dobre 2-3 km ciągnęło się pole namiotowe i camping. Ścisk i walające się śmieci przywodziły na myśl raczej jakieś nielegalne koczowisko w kraju trzeciego świata, niż ośrodek wczasowy. Zdumiewające, że ludzie przyjeżdżają tu celowo i jeszcze płacą za wątpliwy przywilej mieszkania w takich warunkach. Z całym tym śmietniskiem szczególnie kontrastowały sklepy z drogimi ciuchami. Nie kontrastowały z nim natomiast rozsypujące się poPRLowskie zabudowania ośrodków wczasowych, które niegdyś musiały być szczytem nowoczesności, ale dziś przypominają raczej scenografię do postapokaliptycznego filmu.

Do Władysławowa dotarliśmy dopiero pod wieczór. Na szczęście nocleg mieliśmy zarezerwowany po wschodniej stronie miasteczka, niedaleko trasy rowerowej z Helu. W miasteczku było dość głośno, mimo że osiedle domków, na którym nocowaliśmy położone jest nieco na uboczu i sami gospodarze twierdzili, że „gościom się podoba, że tu tak cicho i spokojnie”. Między sznurami samochodów, tłumami ludzi, osobnikiem puszczającym łupiącą muzykę na cały regulator i sowicie zakrapianym grillem na tarasie, nam nie wydawało się tu nadmiernie spokojnie. Aczkolwiek, w ostatecznym rozrachunku nie było tak najgorzej – w naszym pokoju w sumie nie było głośniej niż na wielkomiejskim osiedlu bloków w sobotni wieczór. Można też przypuszczać, że nasilenie ruchu i hałasu było związane właśnie z tym, że był to sobotni wieczór.

Trzeba też na plus Władysławowa zaliczyć to, że sklepy były otwarte do późnej nocy, więc nie mieliśmy problemów ze zrobieniem zakupów. A na wyprawie rowerowej jest to kwestia niebanalna, bo nie da się dużo jedzenia i wody wziąć ze sobą, a nie zawsze udaje się dotrzeć do celu o rozsądnej porze.

Dotarliśmy z dzieckiem na rowerach do Władysławowa
Port dla statków
Statki we Władysławowie
Rodzinna wycieczka rowerem do portu
Port nad Morzem Bałtyckim
Rowerem z Gdyni do portu we Władysławowie
Port we Władysławowie
 
 

 

Półwysep Helski czy Mierzeja Wiślana?

Nie sposób nie porównać trasy rowerowej wzdłuż Półwyspu Helskiego z tą na Mierzei Wiślanej. Oba półwyspy mają wszak bardzo zbliżone warunki geograficzne i dedykowaną trasę rowerową. Zarówno Hel, jak i najdalszy punkt Mierzei Wiślanej (ok 10 km na wschód od Krynicy Morskiej) od stałego lądu dzieli około 30 km, a od Trójmiasta (odpowiednio Gdyni i Gdańska) ok. 70 km.

Z praktycznego punktu widzenia główną różnicą jest to, że na Hel jeżdżą normalne pociągi, przy czym pociągi osobowe wyposażone są w świetne duże wagony rowerowe (zaadaptowane dawne wagony pocztowe). Tymczasem do Krynicy (ani dalej) nic nie jeździ – wąskotorowa Żuławska Kolej Dojazdowa jest wprawdzie przeurocza, ale idzie tylko z prawego brzegu Wisły do Sztutowa. Na Hel można również dopłynąć z Gdańska statkiem (choć jest to dość droga propozycja), a do Krynicy Morskiej tylko promem z Fromborka albo bardzo drogim statkiem wycieczkowym z Gdańska, który płynie cały dzień i nie wiadomo czy zabiera rowery.

Wycieczka po Mierzei Wiślanej jest więc trudniejsza do zorganizowania, bo trzeba albo pojechać rowerem w te i z powrotem, albo poświęcić kilka dni na objechanie całego Zalewu Wiślanego, albo mieć własny transport. Trzymam kciuki, że może jak skończą przekop Mierzei Wiślanej, to będzie coś pływać z Gdańska do Krynicy.

Z drugiej strony, pod względem widoków i atrakcyjności samej trasy, to Mierzeja Wiślana wypada dużo lepiej. Przede wszystkim, od granicy państwa prawie do przekopu w budowie, ścieżka rowerowa prowadzi północną stroną Mierzei, z widokami na otwarte morze i łatwym dostępem do plaż. Na dalszym odcinku jedzie się przede wszystkim dobrymi drogami leśnymi. Jedyną przeszkodą jest wspomniany przekop Tymczasem trasa z Helu prowadzi niemal cały czas wzdłuż drogi, a tylko na odcinku z Jastarni do Chałup wzdłuż brzegu Zatoki Puckiej. Poza tym miejscowości na Mierzei Wiślanej są, poza samą Krynicą Morską, mniej zatłoczone i spokojniejsze niż te na Półwyspie Helskim. Nie jedzie się więc tak często w tłumie pieszych.

Mierzeję Wiślaną polecam więc albo na dłuższe wyprawy, albo tym co mają samochód i bagażnik rowerowy. W tym drugim przypadku można podjechać do stacji wąskotorówki albo do jednej z miejscowości na Mierzei Wiślanej i zrobić sobie wycieczkę w obie strony. Hel natomiast polecałbym na jedno- albo dwudniową wycieczkę, jak i na początek większej wyprawy, ale poza sezonem wakacyjnym.

Rowerowa wycieczka z dzieckiem z Gdyni
Rowery na piasku
 

 

Autor tekstu: Marcin Pędich
 
Autorka zdjęć: Agnieszka Dzięcioł-Pędich

 

Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom

POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: 
>>KLIKNIJ TU<<



Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:

WAKACJE Z DZIEĆMI

 
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI

 NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM

Jeśli podoba Ci się nasz artykuł lub masz do niego uwagi, zostaw komentarz poniżej.

 

Chronione przez Copyscape


WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE

Portal DziecioChatki.pl


Podziel się ze znajomymi
Wyszukiwarka noclegów przyjaznych dzieciom
Gdzie chcesz spędzić wakacje z dzieckiem?
Sprawdziliśmy dla Was
Ostatnio dodane miejsca przyjazne dzieciom
Dodaj komentarz
Administratorem Państwa danych osobowych zebranych w trakcie korespondencji z wykorzystaniem formularza kontaktowego jest CREONET Hanna Wróbel z siedzibą w Ostrowie Wielkopolskim, przy ul. Wysockiej 1, 63-400, e-mail: dzieciochatki@op.pl. Dane osobowe mogą być przetwarzane w celach: realizacji czynności przed zawarciem umowy lub realizacji umowy, przedstawienia oferty handlowej, odpowiedzi na Państwa pytania – w zależności od treści Państwa wiadomości. Podstawą przetwarzania danych osobowych jest artykuł 6 ust. 1 lit. b Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 roku w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych (RODO), tj. realizacja umowy lub podjęcie czynności przed zawarciem umowy, artykuł 6 ust. 1 lit. a RODO, tj. Państwa zgoda, artykuł 6 ust. 1 lit. f, tj. prawnie uzasadniony interes administratora – chęć odpowiedzi na Państwa pytania i wątpliwości. Dane osobowe będą przetwarzane przez okres niezbędny do realizacji celu przetwarzania, tj. do zawarcia umowy, przedstawienia oferty handlowej, udzielenia odpowiedzi na Państwa pytania lub wątpliwości i mogą być przechowywane do upływu okresu realizacji umowy i przedawnienia roszczeń z umowy. Osoba, której dane osobowe są przetwarzane ma prawo dostępu do danych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania oraz prawo do przenoszenia danych osobowych, z zastrzeżeniem, że prawo do przenoszenia danych osobowych dotyczy wyłącznie danych przetwarzanych w sposób wyłącznie zautomatyzowany. Osoba, której dane osobowe są przetwarzane na podstawie zgody, ma prawo do jej odwołania w każdym czasie, bez uszczerbku dla przetwarzania danych osobowych przed odwołaniem zgody. Osoba, której dane osobowe są przetwarzane ma prawo wniesienia skargi do właściwego organu nadzorczego. Podanie danych osobowych jest dobrowolne, jednak brak ich podania spowoduje niemożność realizacji umowy, podjęcia czynności przed zawarciem umowy, przedstawienia oferty handlowej, odpowiedzi na pytania lub wątpliwości.
Polecane artykuły
Wakacje z dziećmi