Okolice Kazimierza Dolnego - co warto zobaczyć?
Sielski Kazimierz
Ile razy można jeździć do Kazimierza Dolnego?! Ano w moim odczuciu po wielokroć. Pewnie tego samego zdania jest większość osób: tych zasiadających u stóp studni na Rynku, spacerujących nadwiślańskimi bulwarami, też tych, które powzięły decyzję o wędrówkach licznymi tu wąwozami... Moja prośba zatem: gdy już ponarzekacie na tłumy, brak miejsca na parkingach czy wygórowane ceny - pomyślcie, że ludzie ci mają tak samo jak i Wy - po prostu urzeka ich to miejsce i chcą przyjeżdżać jak tylko się da najczęściej!
Jak na dłoni! - Kazimierz „z lotu ptaka”
My również wielokrotnie w Kazimierzu byliśmy. Oznacza to tyle, że możemy sobie darować kupowanie magnesików na straganach, zjadanie słynnego koguta czy płacenie za bilety, by zwiedzić jedno z muzeów, ruiny zamku lub basztę (choć nie namawiam do tego tych, którzy w tym uroczym miasteczku są po raz pierwszy).
Nie chcemy sobie jednak darować pogłaskania po wysłużonym nosie psa Werniksa - jego postać wykonana z brązu czeka na turystów chcących upewnić się, że tu wrócą (kto wie?! My za każdym razem wracamy...) lub potrzebujących gwarancji szczęścia... Nie odmawiamy sobie też nigdy nadwiślańskiego spaceru - w jedną stronę z widokiem na spichlerze, w drugą - z obietnicą Mięćmierza po kilku kilometrach drogi...
Wisła z Mięćmierza - jak malowana!
Mięćmierz znaczy sielanka
Tym razem również zajrzeliśmy do Mięćmierza - tego „żywego skansenu” położonego zaraz koło Kazimierza. Tu czas przestaje galopować, myśli i uczucia zaczynają się układać, a dusza dostępuje uniesienia. Można siedzieć i siedzieć, patrzeć i patrzeć... Stare malownicze chałupy, Wisła z flisacką łodzią na brzegu, studnia w centrum wioski... I mój ulubiony widok - spod wiatraka na Rezerwat Krowia Wyspa. Wisła jak malowana! Wzroku oderwać nie można!
Wiatrak - koźlak, Mięćmierz
By dojść do wiatraka - trzeba się z centrum wioski kawałek wspiąć po niezbyt wygodnej dla aut drodze, ale da się! Przywitała nas kapliczka z ławeczką przed nią i drewniana brama wjazdowa oddzielająca ziemię prywatną od ogólnodostępnego miejsca. Za bramą w oddaleniu - stary wiatrak - koźlak. Podążając leśną drogą po lewej stronie posiadłości, dotarliśmy do zapowiadanego widoku. Chwila cierpliwości i wyłoniło nam się to, co uwielbiamy - Krowia Wyspa. Dech w piersiach zapierają też całkiem wyraźne ruiny zamku w Janowcu wznoszące się „za wodą”. Drugim brzegiem zajmę się nieco później...
U stóp wiatraka, niestety nadwątlonego pożarem - możemy siedzieć bez opamiętania. Chociaż to własność prywatna - nikt nie przegania, nie wyrzuca. Ruszamy, bo czeka na nas kolejny punkt widokowy - tym razem umożliwiający zachwyt nie tylko Wisłą, lecz też Mięćmierzem „z lotu ptaka”.
Na Albrechtówkę! - Mięćmierz
Albrechtówka, czyli wyżej niż Mięćmierz
Udajemy się w okolice karczmy, gdzie zostawiamy auto (nie tylko w Kazimierzu panuje parkingowy tłok - tu również trzeba poszukać miejsca do zaparkowania). Stamtąd w górę! Prowadzi nas drogowskaz, potwierdzający, że idziemy na miejsce widokowe - pniemy się pewnie nie więcej niż pięć minut.
Droga na Albrechtówkę
Albrechtówka - nie wiem jak się to stało, ale tu akurat nigdy wcześniej nie byliśmy! Dołączamy i ten widok to naszego katalogu zachwytów! Szkoda, że czas nas goni... Chętnie zostalibyśmy tu dłużej.
Janowiec znaczy drugi brzeg
Miało być o Janowcu. Pewnie już sama podróż promem jest ekscytująca (choć do najtańszych nie należy), jednak jej dostępność zależy od sezonu i stanu wody w Wiśle. My - wybierając się na prom mający swoją przystań „za kamieniołomem” - trafiamy na prace przy pogłębianiu dna. Pechowo! Oznacza to, że musielibyśmy zaczekać na ponowne uruchomienie promowego przewozu nawet kilka godzin... Cóż, trzeba jechać drogą przez Puławy. Niezadowoleni, ale jednocześnie szczęśliwi, że wymyśliliśmy konstruktywne rozwiązanie problemu - zmierzając w stronę „drogi lądowej” zamiast rzecznej - przypomnieliśmy sobie, że to przecież nie jedyny prom przewożący auta i pasażerów do Janowca. Prom Serokomla okazuje się naszym wybawieniem: startując z Bochotnicy graniczącej z Kazimierzem, po dosłownie kilku minutach dobijamy do Nasiłowa po drugiej stronie Wisły. Stamtąd do Janowca. Może i chciałoby się podróżować promem dłużej, jednak bogate plany turystyczne niwelują te zachcianki.
Zamek w Janowcu - renesansowa posiadłość z krużgankami i dziedzińcem, zgromadzonymi eksponatami pokazującymi historię budowli oraz muzeum ceramiki w piwnicach - to jeszcze nie wszystko. W ramach tego samego oddziału muzealnego (i rozszerzonego biletu) przenieść można się w część sielską, drewnianą i obejrzeć dwór, spichlerz z etnograficzną wystawą. Chociaż raz trzeba tu być, by nie patrzeć z tęsknotą z drugiego brzegu - jak ja przez wiele lat, zanim do Janowca nie pojechałam (teraz czuję się spełniona ). Dla chętnych jeszcze Magiczne Ogrody w pobliżu miasteczka, jednak my poprzestajemy na obiedzie na rynku. Trzeba wracać na „stary” brzeg - mamy tam jeszcze sporo do zrobienia.
Na stacji Karczmiska
Karczmiska, czyli ciuchcia z charakterem
Kilkanaście minut drogi autem i docieramy do Karczmisk. Ta podróż to strzał w dziesiątkę. Nadwiślańska Kolejka Wąskotorowa składająca się z czterech wagoników - dwóch odkrytych i dwóch „z oknami” - okazała się niemal wypełniona po brzegi. Ileż było radości, gdy „ruszyła maszyna po szynach ospale” kierując się w stronę Poniatowej. Tu słoneczniki, tam uprawy zbożowe, las, rzeczka, mokradła...
W drodze do Poniatowej
Po półgodzinie naszej wąskotorowej jazdy wyłania się Poniatowa, o czym dowiadujemy się z przydrożnej tablicy informującej o nazwie miasteczka. Bo jakoś specjalnie zabudowań nie widać. Widać za to, nawet z odległości, sprzedaż lodów. „Stacja Kultura” - rozpościerający się przy torach hotel z kawiarnią - to super pomysł na spędzenie półgodzinnej przerwy.
Pola malowane zbożem rozmaitem - powrót do Karczmisk
Posileni (głównie lodami) - ruszamy w powrotną drogę. Po „wylądowaniu” w Karczmiskach jeszcze krótkie zwiedzanie (bezpłatne muzeum kolejnictwa). Widzimy, że ludzie wspięli się na wieżę, ale dziś już wspinaczki trochę za nami, więc z czystym sumieniem możemy trzymać się chodnika. Również nie decydujemy się na drezyny. Chociaż trasa nieco inna (do Polanówki) - nie czujemy się na siłach, by pedałować...
Stacja Poniatowa, postój
Kolejna mini-wspinaczka - Góra Trzech Krzyży
Została nam jeszcze jedna, niewielka wspinaczka - Góra Trzech Krzyży. Tym razem trzeba jechać do Kazimierza. Tam, podążając z rynku w stronę ruin, na wysokości dawnego budynku plebanii należy skręcić w prawo. Tak, pod górę, jak to na Górę... Trochę się ślizgając, trochę przytrzymując barierek, trochę czekając w kolejce, by nie wpaść na poprzedniego turystę - docieramy po kilku minutach na szczyt. Nawet tam budka! Okazuje się, że od kilku lat pobierana jest opłata za rzut oka na położone w dole miasteczko i Wisłę. Płacimy, choć trochę się krzywimy na tę opłatę. Jednak - ten widok to również mój ulubiony pejzaż!
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Wąwozy znaczy lessowa kraina
Większość turystów zazwyczaj kieruje swe kroki ku Wąwozowi Korzeniowemu - jest ponoć najpiękniejszy. Porównania nie mam, bo w żadnym innym nie byłam (Norowy Dół, Wąwóz Małachowskiego, Wąwóz Czarny i inne wciąż na mnie czekają). Jedno pewne - do Wąwozu Korzeniowego naprawdę warto iść - zachwycać się plątaniną korzeni. Zawsze, gdy jestem w miasteczku - zaglądam do tego 400-metrowego korytarza. Mieści się on na obrzeżach Kazimierza, ale da się dojść. W razie czego można autem lub melexem, które czekają na chętnych w centrum - na Rynku. Tym ostatnim nie próbowaliśmy...
Ruiny Zamku, Kazimierz
Co jeszcze warto zobaczyć, a na co tym razem nie wystarczyło nam czasu?
Zabytkowe macewy na żydowskim cmentarzu. Kilka muzeów - w tym Muzeum Sztuki Złotniczej, w którym jeszcze nie byliśmy (oprócz tego chociażby Muzeum Nadwiślańskie, Kamienica Celejowska, Muzeum Kuncewiczów...). Park Miliona Róż i Zabytków Kresowych - to nowość, jeszcze nie odwiedzona... Baszta i ruiny zamku, kościoły. Można wybrać rejs statkiem, odwiedzić jedną z plaż nadwiślańskich, podziwiać kamienice, malownicze zaułki, posiedzieć na rynku, zajrzeć do jednej z licznych galerii, podróżować melexem...
Zwierzyniec, Uściąż, Zagrodowa Osada
My w tym roku postawiliśmy na sielskość, naturalność, powrót „do korzeni”. Doświadczyliśmy też tego w miejscu, w którym zatrzymaliśmy się - miejscu jakby wyjętym ze skansenu. Koza, osioł, konie, drób i inna zwierzyna byli w „Zagrodowej Osadzie” w Uściążu koło Kazimierza naszymi sąsiadami.
Wsi spokojna, wsi wesoła... Uściąż, Zagrodowa Osada
Ile razy można o Kazimierzu pisać?! Ano w moim odczuciu po wielokroć...
autorka zdjęć i tekstu przysłanego na Konkurs
"Polska z dziećmi 2022"
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl