Ciekawe miejsca w Beskidach
Gdy po Beskidzie błądzi jesień...
Przyzwyczajeni byliśmy do nieco innej wizji - wyśpiewywanej głosami „Wołosatek”, opisywanej poetycko w jednej z najpiękniejszych piosenek opiewających szczerość beskidzkich wzniesień („Pocztówka z Beskidu”).
Kierując się owym przyzwyczajeniem - jadąc w góry, spodziewaliśmy się zdecydowanie jesieni błądzącej po Beskidzie , wypłakującej łzy deszczu , z workiem siwej mgły na zgarbionych plecach... - takiej, jaką łatwo wyobrazić sobie bywalcom szlaków, ognisk po świt, gitarowych wzruszeń.
Nam jednak, mimo że od miana bywalców nie stronimy, jesień sprawiła nie lada niespodziankę - ta poznana w czasie ostatniej wizyty w Beskidzie Żywieckim i Śląskim okazała się... środkiem lata! Zaskoczeni wysokimi temperaturami, słońcem zaglądającym we wszystkie możliwe zakamarki - poczuliśmy wzmożoną motywację do wędrówek, zwiedzania i oddechu pełną piersią. Najpierw jednak trzeba ustalić plan!
Zacznijmy od miejsca naszego stacjonowania - Węgierskiej Górki
Zapewne miłośnikom militariów i wojennych tematów miejscowość ta momentalnie skojarzy się ze schronami bojowymi. Na marginesie - wbrew przypuszczeniom niektórych (zmylonych jej madziarsko brzmiącą nazwą) - Węgierska Górka znajduje się w Polsce!
Postanowiliśmy przybliżyć dzieciom historię tego miejsca - znanego nie tylko z pięknych widoków. Teren, zwany niekiedy „Westerplatte Południa”, przypomina o wrześniowych walkach z początków II wojny. Forty - jedne wysadzone, inne niedostępne dla turystów... Nie do każdego można zajrzeć.
W każdym razie schron „Wędrowiec” do swoich wnętrz wpuszcza, zachęcając tym samym do zwiedzania - jest w nim urządzona izba pamięci (jedynie w sezonie „zimnym” czyli od października do kwietnia zwiedzanie nie jest możliwe). Coś jeszcze w Węgierskiej Górce? Może odwiedzenie Alei Zbójników (kilkumetrowych drewnianych rzeźb), spacerowanie bulwarami nad Sołą - to nie jest jakieś spektakularne zwiedzanie, jednak przy odpowiedniej ilości czasu warto.
A na pewno warto podjechać lub podejść do Bacówki na Bukowinie. My podchodziliśmy nie raz, nie dwa - to na spotkanie z alpakami (samodzielne oprowadzanie tych uroczych zwierzątek o wdzięcznych imionach - Rysia, Józia, Franka i Stefan naprawdę wprawia w dobry humor), to na podziwianie okolicznych widoków, to na odpoczynek z pyszną kawą w dłoni na jednym z rozłożonych na trawie leżaków. Za każdym razem nie chciało nam się wracać i za każdym razem padała obietnica: jutro zajrzymy znowu!! Bacówka oferuje również świeżutkie wyroby mleczne - pod różnymi postaciami i z różnymi dodatkami. Koneserzy oscypków, buncu, bryndzy będą szczęśliwi!
Następnie - jeden dzień w Wiśle
Nie pierwszy raz byliśmy w tym beskidzkim miasteczku, zatem nad wyborem atrakcji nie męczyliśmy się zbytnio - decyzja zapadła szybko: idziemy tam, gdzie jeszcze nie byliśmy.
Co prawda skocznię w Wiśle Malince odwiedzaliśmy już kilkakrotnie, jednak i tym razem nasz szlak rozpoczynał się właśnie od niej - z biletami w garści przybliżyliśmy się do wyciągu - następnie wyjeżdżając „krzesełkami” (koleją linową) na górę. Zaczynając od, jak zwykle pięknego, widoku i wyobrażenia co muszą czuć skoczkowie patrząc z góry i szykując się do „lotu”...
Kolejka krzesełkowa, Wisła
Przed nami Pętla Cieńkowska - określana jako szlak spacerowy. I w zupełności zgodzimy się z tym określeniem - to spacer a nie wyczyn, niezwykle urokliwy, dla wszystkich - nawet bardziej leniwych i mniej zaawansowanych w chodzeniu. Wytyczonym i oznakowanym szlakiem, częściowo lasem, docieramy do Cieńkowa. Tam robimy „popas” - rozkoszując się i pięknymi widokami, i tym, co nam sprzedają w Ranczo Cieńków. Herbatką z ciachem. Mało nam - w sumie trasa piesza nie liczyła więcej niż 3 km - zatem zamiast wykorzystywać drugą z linowych kolejek (którą moglibyśmy zjechać) - schodzimy dziarsko na dół - znów prosto pod skocznię. Tak jak chcieliśmy - w końcu tam zostawiliśmy auto.
Stamtąd - do Doliny Białej Wisełki. To przepiękna dolina w Wiśle Czarne, choć bez górskich widoków, które podziwialiśmy z Cieńkowa, za to z malowniczym potokiem Biała Wisełka. Kaskady Rodła - znane wodospady - już kiedyś odwiedziliśmy, tym razem mamy zamówiony „zielony kulig” - oddajemy się zatem podróży na bryczce (zamiast na saniach). Ech, poszlibyśmy chętnie i na Baranią Górę, jednak plan każe nam skierować się do szałasu, gdzie przy ognisku mamy upiec kiełbaskę... Siły oszczędzając na kolejny dzień!
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Dokąd dalej?! Jeden dzień w Milówce i na Hali Boraczej
Wiadomo z kim kojarzy się Milówka (podpowiedzią niech będzie utwór „Do Milówki wróć”). Bingo! Z Braćmi Golcami.
Może to nie najlepszy pomysł - zaczynać dzień od słodkości, ale czujemy się całkiem usprawiedliwieni - być w Milówce i nie zjeść Golcówki (pyszne ciastko w lokalnej cukierni) byłoby nietaktem.
„Muzyczne ciastko”, Milówka
Posileni - teraz możemy udać się na zwiedzanie! Stara Chałupa - XVIII-wieczny dom służący obecnie jako muzeum, regionalna izba wita nas opowieścią o dawnym życiu na Żywiecczyźnie. Przekazy podają, że w chałupie zatrzymali się królowie: Jan Kazimierz i Jan III Sobieski. Naśladując Wielkich - my zatrzymaliśmy się również. Po wspomnianej opowieści nadszedł czas na przyjrzenie się wnętrzu, starym sprzętom i choć na chwilę - przeniesienie w dawne czasy...
A za chwilę - przenosimy się na szlak - znów nie tak długi i nie wymagający ogromnych umiejętności. By w miarę szybko dostać się na Halę Boraczą - wybieramy start z Żabnicy. W nieco ponad godzinę stawiamy się w schronisku. I choć Golcówka zaspokoiła nasze pragnienie słodkości - jednak nie potrafimy sobie odjąć od ust kolejnej pyszności - tym razem słynnej jagodzianki. Popijanej, jak zwykle w schronisku, herbatą z cytryną - to niezwykłe doznanie, gdy „kubek parzy w dłonie” a dusza rozkoszuje się metafizyką górskiego otoczenia. Wracamy - jutro Szczyrk.
Zgodnie z planem - jeden dzień w Szczyrku
A skoro Szczyrk to oczywiście i Skrzyczne. Zanim znajdziemy się na szczycie tego, najwyższego w Beskidzie Śląskim, wzniesienia - decydujemy się na malowniczy spacer po miasteczku (ze względu na powakacyjną już porę roku nie nazbyt przeładowanym turystami).
Zaglądamy na deptak nad Żylicą, zatrzymujemy pod skocznią Skalite, słoneczna pogoda ściąga nas na lody. Miło i spokojnie, pełen relaks.
Na Klimczok co prawda nie dotrzemy, ale pamiętamy, że w drodze nań jest miejsce, gdzie czas się zatrzymuje a kontemplacyjno - modlitewny nastrój wycisza i uspokaja - Sanktuarium Matki Bożej Królowej Polski „Na Górce”. Można dotrzeć (pod górę) i piechotą ze Szczyrku, jednak my wybieramy opcję uproszczoną - autem. Tak, by zdążyć na kolejny wjazdowy punkt programu - tym razem krzesełkową koleją linową na wspomniane Skrzyczne.
Rozsiedliśmy się na wygodnych nowoczesnych kanapach, by, z przesiadką na Hali Jaworzyna, wspiąć się na szczyt. Po odpoczynku pod schroniskiem (takim raczej „rozkoszowaniu się” widokami, bo przecież wjazdem wcale się nie zmęczyliśmy) - jeszcze spacer na Małe Skrzyczne (aby już zupełnie nie zapominać do czego służą w górach nogi) i z powrotem.
Biały Krzyż, Szczyrk
I zjazd w dół... Jeszcze Szczyrk Biały Krzyż (czyli Przełęcz Salmopolska) - tu wstępujemy jedynie na chwilę, zatrzymując pod białym krzyżem - wizytówką tego miejsca
Jeden dzień, choć potrójnie - Trójwieś Beskidzka
Każdej ze wsi sprawiedliwie! Najpierw Koniaków - oczywiście pamiętamy, co jest najważniejsze w Koniakowie. Wiadomo - koronki. Aby tradycji koronkowej stało się zadość a jednocześnie abyśmy odwiedzili miejsce jeszcze nam nie znane - zamiast Muzeum Koronki - Chata na Szańcach. A tam, oprócz wprowadzającego w dobry nastrój zacięcia gawędziarskiego gospodarza - Pana Tadeusza Rudzkiego - wystawa lokalnych wyrobów, przepełnionych tradycją dzieł sztuki, trombita... Na tej ostatniej można nawet popróbować swoich dętych sił! Wstęp bezpłatny, chociaż wiadomo... i tak człowiek zostawi trochę grosza kupując to i owo.
Skoro o groszu mowa - po zakupie oscypków (tym razem w Centrum Pasterskim) wyprawiamy się (choć to znów nie taka wielka wyprawa) na Ochodzitą. Podjeżdżając pod Karczmę Ochodzita - zostawicie nogom pewnie nie więcej niż 15 minut pod górę - wygodną ścieżką. To, co pozostawicie oczom i we wspomnieniach - wystarczy na dłużej. Choć dmucha nam wiatr we włosy - wcale nie chce się schodzić. Cudowny widok!
Druga wieś - Jaworzynka. Tu kusi nas zagranica. Gratka nie lada, bo zaliczymy jednocześnie granicę z dwoma państwami. Jaworzynka Trzycatek - zaprasza nas pod słupy graniczne, gdzie łączą się Polska, Słowacja i Czechy. Kolejny strzał w dziesiątkę - bardzo przyjemny spacer! Po drodze miejsca na pieczenie kiełbasek - my swoje przewidujemy upiec dopiero pod domem, szkoda nam czasu, bo jeszcze przecież trzecia wieś została - Istebna z licznymi atrakcjami...
W gościnie u artysty, Istebna
Tym razem wybieramy Muzeum Jana Wałacha i relaks na basenie (aquapark w kompleksie Zagroń Istebna to błogie uwieńczenie pracowitego dnia).
Wracając do Jana Wałacha - dzieła artysty, może nie wszystkim znanego, to prawdziwa uczta artystyczna. Znowu stara chata, znowu miejsce naznaczone tradycją - dobrze nam się siedzi w muzeum, słuchając opowieści przewodniczki i kierując wzrok na liczne dzieła - obrazy, rysunki, drzeworyty, rzeźby...
I jeszcze jeden dzień - okolice Jeziora Żywieckiego
Do Żywca zawsze warto zajrzeć, jednak my byliśmy zupełnie niedawno, dlatego wybieramy Żywieckie Jezioro - błoga podróż stateczkiem po jego wodach, połączenie malowniczej tafli z górami - kolejny strzał w dziesiątkę. Startujemy z Tresnej i tu też kończymy - po trzech kwadransach.
Po zejściu na ląd - czas na Górę Żar - może nie będzie tak bardzo wiało jak ostatnio?! Kolejką linowo - terenową (tak się fachowo nazywa) w tę i z powrotem, z krótkim przystankiem na górze - tak, by każdy mógł napatrzeć się do woli.
Drewniany sielski świat, Ślemień
Jeszcze skansen w Ślemieniu (Żywiecki Park Etnograficzny) - niewielki, ale przytulny. Wcale nie mamy dość chat - mało tego, w którejś z nich chętnie zamieszkalibyśmy. Tylko na kilka dni, tak, aby porozkoszować się sielskim klimatem...
Wszystko jedno, jaką porą roku następnym razem przyjedziemy - widoki przecież będą, stare chaty też, tradycja nie opuści tych stron a my nie opuścimy żadnej okazji. Bo skoro jesień okazała się latem...
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl