Międzypokoleniowe Roztocze
Międzypokoleniowe Roztocze
Wiktor zaskakująco łatwo przekręcił klucz w drzwiach i całym swoim dziewięcioletnim ciężarem pchnął masywne drzwi. Te zaskrzypiały, otarły o wypaczony próg, jęknęły ze starości, po czym otworzyły się na tyle, aby móc wejść do środka.

Wiktor wchodzi do cerkwi
Roztocze zaprosiło nas do swojego wnętrza. Roztocze przyjazne i sprzyjające zacieśnianiu więzi. Roztocze różnorodne, o łagodnym klimacie, czyste i na tyle mało rozrywkowe, aby rodziny z małymi dziećmi czuły się w nim bezpiecznie. Roztocze zaskakujące: uprzejmą gościnnością, bogactwem natury i nieplanowanymi atrakcjami.
Cerkiew w Oleszycach
Cerkiew w Oleszycach była jednym z takich miejsc, o których nie wiedzieliśmy, że w ogóle istnieją.

Niesamowite uczucie bycia w zrujnowanej świątyni
Zaprowadził nas tam przypadek i błyśnięcie na mapie google. Podupadłą w ruinę cerkiew św. Onufrego zbudowaną w początkach dziewiętnastego wieku zdecydowaliśmy się odwiedzić na prośbę naszego „pożyczonego” dziecka, fascynata zabytków architektury sakralnej, Wiktora.
Sami, choć lubimy tego typu miejsca z duszą, pewnie zrezygnowalibyśmy z postoju, zakładając, że będzie on nieciekawy dla naszych małych córek. O jakże byśmy się pomylili! Dwuipółletnia Ela nie ustępowała swojemu kuzynowi w zachwytach nad cerkwią i zaglądaniu we wszelkie możliwe zakamarki. A co więcej – dzięki niepochamowanej ciekawości i głośnym komentarzom na temat ogródka sąsiedniego domu – zwróciła na nas uwagę jego właścicielki. Kobieta, jak się okazało, opiekowała się cerkwią. Udostępniła nam klucze, dzięki którym mogliśmy zobaczyć budynek nie tylko z zewnątrz, ale także od środka. Wnętrze, zdewastowane przez czas i ludzi, zmusiło nas do refleksji nad przemijalnością rzeczy, obiektów i… potrzeb ludzi.

Taką cerkiew ujrzeliśmy z drogi
Otwarcie drzwi cerkwi stało się dla nas symbolem naszych roztoczańskich wakacji.
Cerkiew w Gorajcu
Po Oleszycach przyszła pora na Gorajec.

Zdjęcie cerkwi w Gorajcu... z niespodzianką
Jedna z najstarszych (wzniesiona pod koniec szesnastego wieku) cerkiew grekokatolicka Narodzenia Marii zapowiadała się obiecująco. Rzeczywistość rozczarowała nas jednak koniecznością umówienia się na zwiedzanie wnętrza oraz numerem telefonu, którego nikt nie odbierał. Trudno. Współczesne huśtawki na pobliskim placu zabaw okazały się dla dzieci równie interesujące (jak nie bardziej), co zabytki architektury.
Wyruszyliśmy w dalszą trasę, do docelowego miejsca naszego pobytu. Zgodnie ze wszelkimi obliczeniami mieliśmy dotrzeć do naszego domku w Majdanie Sopockim do trzynastej i tam spokojnie zjeść obiad. Dodatkowe postoje, nieśpieszne tempo i wakacyjny luz sprawiły, że dzieci zaczęły domagać się obiadu.

Chwila przerwy na podziwianie widoków z wieży widokowej oraz...

...zabawę na trawie

I jak tu teraz przekonać kogoś do zejścia?
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Karczma Dębowy Dwór i Karczma Pod Szczęśliwym Karpiem
Pierwsza na trasie pojawiła się Karczma Dębowy Dwór i jej wyspiarska siostra Karczma Pod Szczęśliwym Karpiem. Świetne miejsce na postój z dziećmi – rewelacyjnie wyposażony plac zabaw, woda, plaża, grobla, mostki… Jedzenie takie sobie, choć zupa rybna naprawdę godna polecenia.

Malownicza przyczyna naszego spóźnienia
Domek letniskowy Majdan
Dotarliśmy na miejsce. Przed wyjazdem długo szukaliśmy idealnego domku. Wystarczająco dużego dla siedmiu osób, wygodnego dla trzech pokoleń, blisko lasu i zalewu, z huśtawkami w ogrodzie i udogodnieniami dla maluchów. Setki ofert, kilkadziesiąt telefonów, kilkanaście maili i… udało się. Nasz czerwcowy pobyt w domku letniskowym Majdan zarezerwowaliśmy już w lutym, nie mając jeszcze pojęcia, że nasze wakacje wypadną akurat w środku pandemii i wynajem samodzielnego domku będzie najbezpieczniejszą (i najtrudniejszą!) opcją.
Do środka zaprosił nas miły gospodarz i na spokojnie pokazał nam cały obiekt. Zgodnie z ustaleniami czekało na nas łóżeczko niemowlęce oraz wysokie krzesełko. Na co zwróciłabym uwagę następnym razem? Na schody! Ich obecność powodowała u naszej rocznej Oli wzmożony zapał do przemieszczania się, który nie spotkał się z naszym aplauzem. Choć… konia z rzędem temu, kto znajdzie tak duży domek na wynajem bez schodów!
Zgodnie z obietnicą, na miejscu czekał też na nas las. Jak się okazało, pełen borowiny. Nie wiem, czy zadziałał instynkt zbieraczy, czy magia drzew, ale nasi seniorzy wespół z najmłodszą częścią wycieczki upodobali go sobie szczególnie.

Rodzinne zbieranie borówek

Leśny zachwyt Eli
Na nic zdawały się barwne opowieści o atrakcjach czekających nas w innych częściach Roztocza. Atrakcja w postaci lasu była najważniejszą, no chyba, że w grę wchodził…
... Zalew w Majdanie Sopockim
Zalew w Majdanie Sopockim stał się dla naszych córek synonimem wakacji. Czysty, z piaszczystą plażą, łagodnym zejściem i stosunkowo ciepłą i płytką wodą, zachęcał do zabawy. Momentami aż za bardzo.

Odkrywanie zalewu
Jedno dziecko w wodzie, drugie, trzecie. Piasek-woda-piasek-woda. I tak w kółko. Jeśli ktoś, myśląc o wakacjach z dziećmi, wyobraża sobie siebie na leżaku choć przez pięć minut, to się myli (ale co ważne, w sezonie nad zalewem czuwa ratownik). Pobyt nad wodą to super wyczerpujący odpoczynek, wymagający stuprocentowej uwagi. Dlatego też nad wodę nie braliśmy jedzenia (tylko awaryjne przekąski) i ściągaliśmy dzieci z plaży obietnicą podwieczorku w domku.
Szumy nad Tanwią
Woda towarzyszyła nam na Roztoczu także w postaci Szumów nad Tanwią oraz wodospadu na rzece Jeleń. Ze względu na młodsze dzieci dotarliśmy tam w najłatwiejszy z możliwych sposób – parkując przy Barze u Gargamela (tak, tego od Smerfów!) i schodząc schodami w dół. Łatwiej się nie da.
Superopcja dla tych, którzy wędrówek nie lubią, są kontuzjowani lub którzy - tak jak my - mają dzieci nieskore do długich wędrówek w nosidłach. A przy okazji nastrojowy spacer po lesie.


Idealna harmonia
Zamość
Na naszych wakacjach nie zabrakło też wody z nieba. Padało półtora dnia (z naszych siedmiu), najmocniej w dniu zaplanowanej wycieczki do Zamościa (a zgodnie z prognozami deszcz miał przyjść dzień później). Lało non stop. Wózek przykryty folią, starsze dzieci w kurtkach przeciwdeszczowych, my oraz dziadkowie z parasolami.
Uratowały nas zamojskie podcienia (ponad kilometr), piękne wnętrza kościołów i obiad w suchym miejscu. Wiktor z babcią mieli w planach spacer trasą turystyczną Nadszaniec, ale… zabrakło trzeciej osoby (aby grupa mogła wyruszyć o określonej godzinie potrzeba min. 3 osób, a co ważne, trasy nie da się przejść z wózkiem).

Kamienice Ormiańskie w deszczu

Zwiedzanie z parasolem

A w podcieniach spokojnie można głaskać żabę
Przestało lać po powrocie do domu, akurat aby można było pójść do lasu .

Jeszcze z parasolem, bo... to pamiątka z Zamościa
Zwierzyniec
Dla równowagi, w Zwierzyńcu przywitała nas pogoda idealna i minimalna ilość turystów. W podróżowaniu z maluchami piękne jest to, że wakacje można sobie zrobić w roku szkolnym, unikając w ten sposób tłumów (no dobra, pożyczone dziecko powinno być wtedy w szkole, ale na fali zdalnego nauczania udało się uzgodnić zwolnienie z ostatniego tygodnia). Zachwycający kościół na wodzie, towarzystwo kaczek, deptak z pamiątkami (zachwyt dzieci) oraz wystawy przy punkcie informacji turystycznej – było pięknie, było inspirująco, było bajkowo.

Idealny widok kościoła na wodzie podczas drugiego śniadania

Skrzaty podglądają skrzaty podczas sekretnych zajęć
Żegnamy Roztocze...
Ale w naszej roztoczańskiej bajce czas niestety upływał zbyt szybko. W drodze powrotnej pozwoliliśmy sobie jeszcze na mały zachwyt nad drewnianym kościołem oraz murowaną cerkwią w Tomaszowie Lubelskim. Zabrakło nam jednak czasu na Krasnobród, ludowych artystów, koniki, kajaki i jeszcze trochę lasu.

Kiedy dzieci pałają zbyt wielką chęcią zwiedzania, a w środku... renowacja
Wydawało mi się, że już wiem, jak podróżować z dziećmi, że zaplanowane tempo jest spokojne, że ze wszystkim zdążymy. Wydawało mi się. Podróżowanie z maluchami ma swoją dynamikę i swój charakter. Nie da się po prostu zaliczać zabytków. Nie da się przejść z punktu A do punktu B, nie zbaczając trzykrotnie z trasy. Trzeba w międzyczasie jeść, spać, bawić się. Trzeba być dzieckiem. I trzeba być rodzicem, który pozwala na dzieciństwo. I z drugiej strony – nie da się od dziadków wymagać wyścigowego tempa i nieustannych zwrotów akcji. Podróżowanie międzypokoleniowe jest piękne i wygodne (chwila oddechu dla rodziców, podczas zabaw wnuków z dziadkami), ale wymaga kompromisów.
Maciek zdecydowanym ruchem pociągnął za klamkę. Coś się zaczyna, a coś kończy. Przez moment wyobraziłam sobie tego kogoś, kto zamykał drzwi po ostatnim nabożeństwie. Pewnie go już nie ma. Ale zostawił klucz pod znanym nam adresem. Jeszcze kiedyś go pożyczymy.
Wrócimy na Roztocze.

Paulina Ostrowska
autorka zdjęć i tekstu przysłanego na Konkurs
"Polska z dziećmi 2020"
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl