Bursztynowo w Sztutowie - wczasy nad morzem w klimacie retro
Bursztynowo - wczasy w klimacie retro
- Mamooo, a gdzie pojedziemy na wakacje?
- No nie wiem, a gdzie byś chciała?
- Nad morze, nad morze!
- Hmm, tylko dokąd? Może do Sztutowa?
- Hurraaa!
Tak mniej więcej wyglądały ustalenia miejsca na tegoroczne wakacje. Krótko i na temat. Sztutowo to wioska w okolicy Trójmiasta, na terenie Żuław Wiślanych (pomiędzy Kątami Rybackimi i Stegną), którą odwiedziliśmy już po raz drugi (pierwszy raz w 2018 roku). I po raz drugi nie żałujemy!
Niby nic specjalnego. Ot, mała nadmorska miejscowość, bez wielkich atrakcji, bez szeregu knajpek i straganów z pamiątkami, gdzie jakimś dziwnym trafem zawsze wydaje się majątek; bez rozgłosu i tysięcy turystów.
Prawie puste plaże Sztutowa
Zamiast tego szerokie, niezatłoczone plaże, lasy jagodowe, elektryczne busy wożące spragnionych plażowania ludzi prosto nad morze, cisza, spokój i zero nudy. Jak to możliwe? Ano, możliwe, jeśli trafi się do Bursztynowa – dawnego ośrodka wypoczynkowego Polskiego Radia i Telewizji – który jest wprost stworzony dla rodzin z dziećmi. Jakby specjalnie dla nich zaprojektowany. Może dlatego, że jego początki sięgają jeszcze lat 80. ubiegłego wieku?
18.07 - Przystanek Bursztynowo
Po kilku godzinach jazdy samochodem, przerywanej paroma przystankami na stacjach benzynowych, udało nam się szczęśliwie dotrzeć do naszego wyczekanego miejsca. Najpierw kilkanaście minut pod recepcją, żeby się zameldować, pobrać klucze do domku i wrzucić na specjalny wózek bagaże, nie taszcząc tym samym walizek, toreb z prowiantem, siatek z butami i 2-litrowego słoja z małosolnymi (bo mamy domek z aneksem kuchennym, więc trzeba to wykorzystać).
Nasz domek
Domek pachnie jeszcze nowością świeżo struganych desek, z których go zbudowano. Miły pan z obsługi ośrodka pokazuje nam wszystko: gdzie włączyć prąd, jak uruchomić kuchenkę indukcyjną, gdzie leży parawan i miotła, a potem życzy nam miłego pobytu i ulatnia się bezszelestnie.
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Na małym stoliku obok kanapy czekają na nas powitalne ciasteczka, na które Pola rzuca się bez wstępów, saszetki z herbatą w 3 rodzajach i jakieś kawy 3 w 1. Oraz czyściutka pościel w szafie, koce i cała szafka kuchennych naczyń, żeby nie trzeba było wozić własnych. Luksus! Żałuję tylko, że nie wzięliśmy swoich kubków, bo te zastane są mikroskopijne, a ja lubię pić duże herbaty.
Domków w Bursztynowie jest kilkadziesiąt (w ciągu 2 ostatnich lat dobudowano nowe lub odremontowano na błysk i unowocześniono stare), ale ich „rozstaw” w terenie jest na tyle szeroki, że zupełnie nie odczuwamy stłoczenia, tak typowego dla zwykłych kempingów. Tutaj pomiędzy domkami jest mnóstwo przestrzeni i drzew, a cały teren jest mocno pagórkowaty, więc domki stoją na różnych poziomach. Tworzy to bardzo malowniczą scenerię.
Główna ścieżka Bursztynowa
Tak więc czeka na nas 7 dni rozkoszy. Rozkoszy plażowania, wycieczkowania, wylegiwania się w hamaku obok domku pod wielkimi sosnami, podziwiania widoków z tarasu (bo jesteśmy w samym środku lasu), odwiedzin lisów oraz bosych spacerów po mokrym piasku. A także towarzyskich gier w badmintona, bilard i tenisa stołowego w „świetlicy”, popróbowania tajskich lodów i smażonych ryb (a jakże...).
Ale najfajniejsze jest to, że nasza 8-letnia córka nie zazna nawet minuty nudy, bo przyjechaliśmy tu w towarzystwie dwójki przyjaciół i ich syna, który jest w wieku Poli! No, w każdym razie zapowiada się wspaniale. Domki mamy osobne, ale naprzeciwko siebie, więc pijąc poranną kawę, możemy sobie pomachać.
Na huśtawce przed domkiem
Cześć, morze!
Bałtyk wita nas zachodem słońca. Kasia szaleje ze zdjęciami, dzieciaki szaleją w piasku i wodzie, panowie omawiają jeszcze jakieś miejskie sprawy, a ja próbuję przestawić głowę z trybu „praca-dom-praca” na tryb „wakacje-wakacje-wakacje”. W końcu Polę zalewa wielka, pełna glonów fala, więc ląduje na piasku z totalnie mokrym przyodziewkiem, łącznie z majtkami. Zapomniałam wziąć jej coś na przebranie, zatem tak się kończy nasz pierwszy dzień pobytu na plaży.
Przywitanie z morzem
Wielka piaskownica
Tryb wakacje włączony
Zawsze uważałam, że Bałtyk jest wspaniały. Uwielbiam jego wilgotny, nie spotykany nigdzie indziej zapach, dźwięki przekrzykujących się mew i ten rozkołysany, senny szum morza. Nawet pogoda, która jest jak ruletka, jakoś mi nie przeszkadza. Parafrazując Forresta Gumpa – nasze morze jest jak pudełko czekoladek – nigdy nie wiadomo, na co się trafi .
Pracowity dzień na plaży
My trafiliśmy na przeplatankę. Jednego dnia słońce i upał, następnego ulewy, które przesiedzieliśmy w domkach i na świetlicy, potem znowu słońce, ale już zimno i tak wietrznie, że bez parawanu i grubego swetra na plaży ani rusz. To znaczy ja ani rusz, bo dzieci radziły sobie w samych kąpielówkach i nie chciały za nic zrezygnować z kąpieli w wysokich falach ani z tarzania się w wilgotnym piachu. W pocie czoła budowały zamki, tunele, taszczyły do nich kamienie, wodorosty, oszlifowane przez fale drewienka i zmierzwione przez wiatr długie pióra mew. Raz znalazły nawet szkielet jakiegoś morskiego stwora – choć mnie przypominało to raczej uzębiony dziób ptaka.
Upalny dzień
Najlepiej wcale nie wychodzić z wody
Zabawa najlepiej smakuje przy brzegu
W piachu po pachy
Poza tym w taki wiatr świetnie puszcza się latawce. Pod warunkiem, że ma się latawiec z prawdziwego zdarzenia, a nie nędzną imitację z cienkiej ceraty, kupioną za dwadzieścia kilka zeta na straganie, która rozpadła się po 30 minutach... co wszakże nie przeszkodziło w szaleństwach na piasku, bo puszczanie latawców szybko przemieniło się w równie ekscytujące zabawy w berka, fikołki i noszenie na barana przez tatę.
Usiłujemy puszczać latawuec
Wielki plac zabaw
Można by pomyśleć, że wakacje w takiej „dziurze” to nuda. No bo jak to, żadnych specjalnych atrakcji (poza trampoliną na plaży i parkiem linowym w pobliskiej Stegnie), żadnych nadmorskich deptaków z tysiącami pamiątek, automatów do gier na co drugim stoisku, frytek i lodów co 10 minut. A jednak Sztutowo wcale nudne nie jest (i spokojnie, jednak tych parę stoisk z zestawami wiaderek i łopatek dla małego plażowicza też się znajdzie). A wśród (nie)tanich pamiątek i różnego straganowego ustrojstwa można też natknąć się na perełki w postaci wyprzedaży tanich książek.
W Bursztynowie, prócz dużej przeszklonej stołówko-restauracji ze strzelistym drewnianym sufitem, gdzie można naprawdę dobrze zjeść, są co najmniej 3 place zabaw. Jeden olbrzymi, w samym sercu ośrodka (i tak się złożyło, że tuż obok naszych domków), na którym dzieciaki spędzały codziennie co najmniej 2-3 godziny; drugi malutki, ale tuż obok restauracji, więc w razie zbyt szybkiego skonsumowania obiadu latorośle mogą szybko popędzić ku zabawie, bez konieczności odrywania od krzeseł spragnionych odpoczynku rodziców.
No i trzeci – Baba Jaga. Baba Jaga to nie tyle plac, ile domek zabaw. Czyli wielka sala pełna pluszaków, lalek, samochodzików, gier planszowych i stolików z kredkami i kolorowankami (takimi jak w niektórych sklepach lub knajpkach, żeby dzieci miały się czym zająć, gdy dorośli są zajęci). Korzystają z niej zazwyczaj młodsze pociechy, ale i nasze 8-9-latki spędzały tam podejrzanie dużo czasu.
Ale place zabaw są w Bursztynowie nie tylko dla dzieci . Wspomniana już „Świetlica” to też plac zabaw, tyle że dla dorosłych (no i dla starszych dzieci też). Pamięta czasy PRL-u i w takim też klimacie jest zaaranżowana. Stół do ping-ponga jest sukcesywnie zajeżdżany (myślę, że rakietki i piłeczki są wymieniane co roku), stół do bilarda też cieszy się popularnością – szczególnie w godzinach wieczornych. A są jeszcze piłkarzyki i cymbergaj. Dla spragnionych ciszy i spokoju pomyśleli nawet o mini czytelni z małą biblioteką (ale nie daję głowy, że można tam znaleźć jakieś wciągające pozycje).
Chwila zadumy w bursztynowej bibliotece
Jakby tego wszystkiego było mało, jest i boisko do piłki nożnej, i małe boisko do siatkówki, które zamienia się często w plac do gry w badmintona.
A kto lubi jeździć na rowerze, może go oczywiście wypożyczyć – wypożyczalnia jest tuż przy recepcji.
To w końcu jak duży jest ten ośrodek? Oj, duży! I mimo takiego nagromadzenia atrakcji nie czuje się ciasnoty, zgiełku czy jakiegokolwiek przeładowania. Wszystko jest sprytnie i bardzo malowniczo wkomponowane w naturalny las.
Widok z tarasu domku
Gdy zaś zapada zmrok, ciemność delikatnie rozpraszają mlecznobiałe kule lampek, rozmieszczone gdzieniegdzie tuż przy ziemi. Nie tylko rozświetlają drogę, ale i tworzą fantastyczny bajkowy klimat.
Bursztynowo po zmroku
Brakuje jeszcze tylko kwiatu paproci
Trzeba też wspomnieć o olbrzymiej wiacie na grill, gdzie każdy może, kiedy tylko chce, zrobić własną imprezę z kiełbaskami, pieczonym chlebem lub czym tylko chce. Ośrodek podczas każdego „turnusu” organizuje wspólną imprezę integracyjną dla wczasowiczów. Ale uciekliśmy stamtąd szybko, kiedy się okazało, że jedyny podkład muzyczny, jaki mają, to disco polo.
Na jagody, na ryby i trochę dalej
Kiedy minęło już kilka pierwszych dni i plaża zaczęła nas nieco nużyć (wszystkie okoliczne muszelki już pozbieraliśmy, miejscowe meduzy przestały budzić instynktowny lęk, a pstrykanie po raz 345-ty tych samych ujęć linii brzegowej zrobiło się męczące) - postanowiliśmy pójść do lasu na jagody.
A lasy wokół Sztutowa to nie zwykłe nadmorskie lasy, ale Jagodowy Eden. Jagody są tu wszędzie, łącznie z leśną przestrzenią Bursztynowa, spotyka się je na każdym kroku, nawet pod domkiem. Nasza alternatywna trasa nad morze (20 minut spokojnego marszu), biegnąca przez las, usiana była łanami tych granatowo-zielonych krzewinek. Wystarczyło wyciągnąć rękę, nawet niespecjalnie schodząc ze ścieżki, i można było nazbierać pokaźny słoiczek.
Jagodowe zagony
Owego dnia nazbieraliśmy kilka litrowych słoików jagód. Smakowały wspaniale z jogurtem i z cukrem (mąż myślał, że są ze śmietaną).
Krzewy jagodowe tuż przy ścieżce
Jagody
Któregoś dnia wybraliśmy się też do pobliskiego portu w Kątach Rybackich na świeżutkie ryby. Na szczególną uwagę zasługuje tamtejszy sklepik rybny, w którym nabyliśmy wędzonego turbota, karmazyna, dorsza i łososia. Plus śledzie w oleju. Wybór ryb (czy to świeżo złowionych, czy wędzonych) jest naprawdę imponujący, a pani sprzedająca bardzo sympatyczna. Tylko trzeba uzbroić się w cierpliwość, bo stoi tam zazwyczaj długa kolejka.
A jeśli ktoś ma ochotę na chwilę przenieść się w czasie, to tuż obok portu można zwiedzić Muzeum Zalewu Wiślanego. Są tam stare łodzie rybackie, kutry, 10-metrowy barkas, historyczne narzędzia i ubiory, a nawet liny wiązane na kilkanaście żeglarskich sposobów. Jest też niezwykła rzeźba łodzi wykonana w całości z oszlifowanych przez morze patyków.
Port rybacki w Kątach Rybackich
W parku linowym w Stegnie
Dla osób o silnych nerwach: w samym Sztutowie można odwiedzić były obóz koncentracyjny – Stutthoff, do którego pierwszy transport więźniów wjechał już 2 września 1939 r. Tym razem jednak nie zdecydowaliśmy się na jego zwiedzanie.
25.07 – Żegnaj, morze!
Tych parę dni nad morzem, które na samym początku rysowały się jako całkiem spory kawałek czasu, minęło oczywiście błyskawicznie. Zdążyło nas ledwie musnąć lipcowe słońce, a tu już pora wracać. Jak zwykle czuję niedosyt. Niedosyt morskiej wody i przybrzeżnych spacerów, porannych kaw spędzanych na hamaku z książką lub na pogaduchach, piasku parzącego stopy, gdy wracało się z plaży, a nawet wiatru szarpiącego wściekle parawan i włosy. Dzieci pewnie będą tęsknić za bezkarnymi zabawami w piachu i automatami do gier w przybrzeżnych smażalniach.
Czy może być lepiej?
Naprzód do wody
Nikt nam nie podskoczy!
Wszystkim nam będzie brakować tego jedynego w swoim rodzaju poczucia wolności, które można osiągnąć tylko w dobrym towarzystwie i w miejscu dalekim od zgiełku.
Trochę dalej od głównego wejścia
Zachód słońca w Sztutowie
Czy jeszcze tu wrócimy? Na pewno! To miejsce wpisało się już na stałe w nasz ranking ulubionych nadbałtyckich miejscowości.
Do zobaczenia!
Czas też pożegnać się z naszymi towarzyszami podróży. Oni wracają prosto do domu, a my mamy jeszcze ochotę na wizytę w Gdańsku, gdzie właśnie zaczyna się coroczny Jarmark Dominikański. Ale to już zupełnie inna historia.
Garść przydatnych informacji:
http://bursztynowo.com.pl/ - strona ośrodka wczasowego Bursztynowo
Odległość od plaży – 650 m – 10-15 min. marszu przy ulicy (ale nad morze wiodą też leśne dróżki)
Odległość od centrum Sztutowa – 1500 m (przez cały dzień kursują elektryczne busy)
do Gdańska – 42 minuty jazdy samochodem (trasą S7)
do Kątów Rybackich – 4-5 km od Bursztynowa (warto zwiedzić Muzeum Zalewu Wiślanego i skusić się na świeżą rybę w porcie)
do Stegny – 4 km od Bursztynowa (warto zobaczyć Muzeum Bursztynu)
Jolanta Bednarz
autorka zdjęć i tekstu przysłanego na Konkurs
"Polska z dziećmi 2020"
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl