Arkadia, Nieborów i Lipce Reymontowskie z dziećmi
Weekend z dziećmi pomiędzy Warszawą a Łodzią: Nieborów, Arkadia i Lipce Reymontowskie
Kiedy cały tydzień wypełniony jest pracą, szkołą i przedszkolem, w weekend fajnie jest zrobić sobie odskocznię. Dla nas taką odskocznią są wyjazdy. Dlatego często poszukujemy nowych miejsc do odwiedzenia, najlepiej takich, które są w niedalekiej odległości od Warszawy i do których można łatwo dojechać, nie spędzając całego dnia w samochodzie. Do niektórych z tych miejsc przybywamy raz i wystarczy. Zostają po nich: relaks, super wspomnienia i zdjęcia. Są jednak takie, do których wracamy regularnie.
Pałac w Nieborowie
fot. Dagmara Budzbon-Szymańska
Jedną z wycieczek, które powtarzamy często, niekoniecznie zawsze w tej samej konfiguracji i niekoniecznie zawsze odwiedzając każdy z opisanych elementów, jest wypad w okolice Nieborowa. Tam to, co było, miesza się z tym, co jest, a efekt tego zderzenia jest naprawdę piorunujący. Można tam pojechać na jeden dzień (wyjazd rano, powrót wieczorem), można wybrać się tylko na popołudniowy spacer, można też spędzić tam weekend, a nawet cały tydzień. Dzisiaj chciałam się z Wami podzielić relacją z takiej właśnie weekendowej wyprawy w te okolice.
Romantyczny spacer w Arkadii
Wyjechaliśmy z Warszawy w sobotę z rana, wyposażeni w sprzęt kempingowy. Często nocujemy na różnych polach namiotowych, co dodatkowo uatrakcyjnia nasze weekendowe wypady. Pojechaliśmy prosto do Arkadii – przepięknego ogrodu założonego w 1778 roku przez Helenę Radziwiłłową, żonę Michała Hieronima Radziwiłła, który władał położonym niedaleko Nieborowem.
Świątynia Diany w Arkadii
fot. Dagmara Budzbon-Szymańska
Arkadia to przepiękny ogród, w którym można spędzić sporo czasu po prostu po nim spacerując i delektując się ciekawymi budowlami i ruinami, jakie się tam znajdują. Zaprojektowany został w stylu angielskim, który powstał na początku XVIII wieku w Anglii, a później stopniowo przedostawał się do innych krajów europejskich, by w latach 70 dotrzeć właśnie na tereny Polski. W dużym skrócie styl angielski był absolutnym przeciwieństwem uporządkowanych, napuszonych i nieco sztucznych parków barokowych, od których roiło się w tamtych czasach. Według założeń, angielski ogród miał być sentymentalny i swobodny, miał też nawiązywać do antyku, średniowiecza i orientu – dokładnie tak samo, jak styl romantyczny w malarstwie i literaturze.
Ścieżka nad stawem w Arkadii,
Zakładając ogród, księżna Radziwiłłowa współpracowała z architektem Szymonem Bogumiłem Zugiem. To on nadał parkowi kształt, w jakim widzimy go dziś. Dla księżnej jednak praca na terenie ogrodu nigdy się nie skończyła. Był pasją jej życia. Aż do śmierci w 1821 roku ciągle coś w nim dodawała lub zmieniała. W efekcie założenie to zostało wymienione w głośnym poemacie „Les jardins” Jakuba Delille’a jako jeden z najpiękniejszych ogrodów Europy. Oprócz wielu ścieżek, drzew, krzewów i wspaniałego stawu, na terenie Arkadii znajdują się też liczne rzeźby, a także formy architektoniczne, jak na przykład Świątynia Diany, Amfiteatr czy wzniesiona z polnych głazów Grota Sybilli. Wszystko razem robi duże wrażenie. Po ogrodzie można się błąkać pół dnia, spacerując, ganiając się z dziećmi między drzewami czy snując opowieści o dawnych czasach. W zamyśle jego założycielki, Arkadia miała być odskocznią od codzienności i szarych problemów. I taką pozostała do dziś.
Świat „Chłopów” Reymonta
Po spacerze w Arkadii wybraliśmy się do Lipiec Reymontowskich. To jedno z tych miejsc, którego na mapie można nie zauważyć – ot, zadbana malutka miejscowość, jedna z wielu w Polsce. Jednak, kiedy zagłębić się w jej historię okazuje się, że Władysław Reymont umieścił tu akcję swojej powieści „Chłopi”. Także tutaj nakręcono wiele scen do filmu powstałego na podstawie książki. To właśnie dzięki słynnemu pisarzowi w 1983 roku do nazwy wsi dodany został człon „reymontowskie”.
Zdjęcie z filmu „Chłopi”
„Chłopi” to książka znana na całym świecie, głównie dzięki nagrodzie Nobla, którą Reymont otrzymał za jej napisanie. Została przetłumaczona na wiele języków i od lat znajduje się na liście lektur obowiązkowych. Wizyta w Lipcach pozwala na bliższe przyjrzenie się tak samej powieści, jak i procesowi kręcenia filmu, szczególnie dzięki ciekawej Galerii Staroci i Pamiątek Regionalnych, do której się wybraliśmy.
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
To naprawdę niespotykane miejsce – prywatne muzeum urządzone na prywatnej posesji. Powstało z pasji jej założyciela, pana Zbigniewa Stania, który zgromadził w jednym miejscu dawne sprzęty gospodarskie, wyposażenie chałup z regionu łódzkiego, przedmioty użytku codziennego oraz religijnego. Założył taki właśnie bogaty skansen, pokazujący, jak wyglądało lokalne życie w dawnych czasach. Bardzo ciekawie jest zobaczyć to miejsce zaraz po lub zaraz przed wizytą w Nieborowie czy Arkadii, by zdać sobie sprawę z gigantycznych kontrastów w sposobie życia dawnych chłopów i najbogatszych szlachciców.
Zabytkowa skrzynia ze zbiorów Galerii Staroci i Pamiątek Regionalnych
fot. Dagmara Budzbon-Szymańska
To, co zdecydowanie wyróżnia Galerię Staroci i Pamiątek Regionalnych od innych tego typu miejsc, jest kolekcja reymontowskich pamiątek. Pan Stania brał udział w kręceniu serialu i filmu „Chłopi”, i to wtedy stał się pasjonatem wszelkich przedmiotów z nimi związanych. Zgromadził między innymi ponad sto wydań „Chłopów” w różnych językach, w tym pierwsze wydania polskie, amerykańskie, włoskie, hiszpańskie i czeskie. W Galerii znajdują się też zdjęcia z planów filmowych, stroje używane przez aktorów, a także plakaty reklamujące film.
Dodatkową atrakcją jest mały sklepik muzealny z antykami, a także (co zdecydowanie ucieszy najmłodszych) łowickimi krówkami i kolorowymi wycinankami, pięknie wykonanymi przez małżonkę pana Zbigniewa, panią Marię. Ja nigdy nie przepuszczę okazji, by kupić jakiś staroć, więc i tu znalazłam ładny wazonik, mój mąż wygrzebał krawat PKP, a starszy synek zaopatrzył się w krówki i bibułkowe kwiatki do wazonika.
fot. Dagmara Budzbon-Szymańska
W Lipcach znajduje się jeszcze jeden skansen, gdzie często odbywają się lokalne uroczystości. Warto tam zajrzeć choć na chwilę – my akurat załapaliśmy się na koncert lokalnej grupy muzycznej!
Po takim dniu trzeba było już szybko zajechać na pole namiotowe, rozbić namiot, zjeść kolację i udać się na zasłużony odpoczynek. Tym bardziej, że u nas pobudka jest zawsze skoro świt!
Majstersztyk w Nieborowie
Kolejnego dnia spakowaliśmy namiot i wybraliśmy się do Nieborowa. Uwielbiam to miejsce i mogłabym tu spędzać prawie każdy weekend. Tutejszy ogród i pałac mogłyby znaleźć się w dowolnym kraju europejskim i zawsze wzbudzałyby szał i przyciągały zwiedzających. A mimo tego tłumów wcale tu nie ma.
Pałac w Nieborowie został wybudowany przez jednego z czołowych architektów XVII wieku w Polsce – słynnego Tylmana z Gameren. Przechodził on następnie z rąk do rąk, aż w 1774 roku zakupił go książę Michał Hieronim Radziwiłł, jeden z najbogatszych ludzi na terenach polskich. Zgromadził w pałacu fantastyczną kolekcję obrazów na najwyższym poziomie, cenne meble, srebro, porcelanę i tkaniny. Dookoła pałacu ufundował piękny ogród w uporządkowanym i klasycznym stylu francuskim, a więc dokładne przeciwieństwo Arkadii, którą niedaleko stąd pielęgnowała jego żona.
Wnętrze Pałacu w Nieborowie
fot. Darek Piwowarski
Po śmierci Radziwiłła Nieborów znów nie miał zbyt wiele szczęścia i stopniowo podupadał. Dzisiaj znajduje się w bezpiecznych rękach Muzeum Narodowego w Warszawie. Można zwiedzać tak ogród, jak i wnętrza pałacu – fantastyczne na co dzień, a czasem uświetnione wystawą tematyczną.
My wybraliśmy się najpierw właśnie do pałacu. Uwielbiam przechadzać się po jego pokojach, patrzeć na piękne portrety i opowiadać moim chłopcom, jak wyglądało życie kiedyś. Zawsze mają pytania, na które odpowiedzi nie znam. I to też uwielbiam, bo zmuszają mnie wtedy do szukania informacji i poszerzania mojej wiedzy!
Widok na nieborowski ogród
fot. Dagmara Budzbon-Szymańska
Zaraz po obejrzeniu pałacu, wybraliśmy się do ogrodu. Wypad do Nieborowa warty jest świeczki chociażby po to, by się po nim przejść. Jest bardzo zadbany, można zajrzeć do Oranżerii, by zobaczyć ciekawe rośliny, można też napić się kawy w kawiarni. Ale wisienką na torcie jest tu Manufaktura Majoliki, funkcjonująca od końca XIX wieku. Co ciekawe, malutka pracownia szybko zyskała dużą sławę, a jej wyroby prezentowane były między innymi w Hotelu Europejskim w Warszawie. Produkcja majoliki odbywa się tu do dziś, a w sklepiku muzealnym można obejrzeć (i zakupić) najnowsze wyroby powstałe właśnie w Nieborowie. Warto zwiedzić Manufakturę, bo to świetny budynek, w którym znajdują się ciekawe zbiory lokalnej majoliki. Dla dzieci interesujące jest zawsze przyglądanie się amorkom i innym zdobieniom, które były malowane na ceramicznych naczyniach.
fot. Dagmara Budzbon-Szymańska
Sygnatura nieborowskiej Manufaktury Majoliki
fot. Dagmara Budzbon-Szymańska
A może by tak przenieść się do PRL-u?
Zbliżała się pora obiadu, nie omieszkaliśmy więc skorzystać ze świetnej restauracji Posterunek 77, mieszczącej się tuż obok, na terenie ośrodka Stacja Nieborów. Restauracja utrzymana jest w klimacie czasów PRL – w wyposażeniu znaleźć można stare telefony, maszyny do pisania, gramofony oraz liczne plakaty i obrazki ilustrujące życie w tamtym okresie. Dla moim chłopaków była to kolejna dobra, „nie nudna” oraz praktyczna lekcja historii, podczas której dowiedzieli się, że telefon nie zawsze był szklanym ekranem, a muzyka nie tak dawno temu nie leciała po prostu z bliżej niesprecyzowanej „sieci”. Oczywiście największym atutem tego miejsca jest jedzenie. Wszyscy posililiśmy się pysznym rosołem i pierogami z gęsiny. Dania te nie mają sobie równych.
A po obiedzie wybraliśmy się na zwiedzanie Muzeum Motoryzacji, które znajduje się na terenie tego samego ośrodka. W wielkich namiotach obejrzeć tu można liczne stare pojazdy – raj dla każdego chłopca: małego, dużego i takiego już zupełnie dorosłego. Przedwojenne, eleganckie samochody, dostojne Mercedesy, rodzime Polonezy, stare karetki, rowery – czego tam nie ma. Nawet mocno nagryzione zębem czasu traktory. Mieliśmy trochę szczęścia i załapaliśmy się też na szaloną podróż starym motorem z dodatkowym siedziskiem – właściciel muzeum akurat podróżował nim po ośrodku i zaproponował nam przejażdżkę, na co mój starszy syn skwapliwie przystał.
Po takich atrakcjach byliśmy gotowi, by wrócić do Warszawy i leniwie spędzić resztę niedzieli. Dobrej energii, którą tam zyskaliśmy, starczyło na znacznie dłużej niż tydzień! Nie muszę chyba dodawać, że do każdego z tych miejsc wrócimy niebawem!
Autorka tekstu: Dagmara Budzbon-Szymańska
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl